.JPG)
Torno to śliczne miasteczko położone na prawym brzegu jeziora Como, graniczące z Blevio, o którym pisałam w jednym z poprzednich postów. Niejasna jest etymologia jego nazwy, która po włosku oznacza "wrócę". Jedną z hipotez jest to, że ma ona związek z dość ostrym zakrętem, jaki jezioro wykonuje w tym miejscu.
Podobnie jak Moltrasio, leżące na przeciwległym brzegu, Torno zajmuje uprzywilejowaną pozycję na cyplu półwyspu wrzynającego się w wody jeziora, które w tym miejscu staje się wyraźnie węższe. Jego kręta linia brzegowa i ściana gór zamykająca horyzont sprawiają, że ma się wrażenie, iż w tym miejscu akwen kończy się definitywnie. Jednak jest to tylko złudzenie, ponieważ Como, niczym wąż, wije się pomiędzy górami, na przemian zacieśnia i rozszerza, więc kiedy statek pokonuje jego następny zakręt, znów otwiera się przed nami szeroka panorama okolicy.
Te meandry jeziora możemy podziwiać z pokładu statku, a także podczas spaceru w góry, gdy staniemy na jednym z wielu punktów widokowych, skąd można zobaczyć łańcuchy okolicznych wzniesień z turkusowymi i błękitnymi połaciami wody pomiędzy nimi.

.JPG)

Torno, podobnie jak większość miejscowości w obrębie jeziora, ma starożytne, przedrzymskie korzenie. Po upadku cesarstwa zachodniego zaczęły tu napływać celtyckie ludy zaalpejskie i inne barbarzyńskie plemiona; uważa się, że świadectwem obecności któregoś z nich są massi avelli, starożytne grobowce wykute w wielkich głazach narzutowych.
W wiekach średnich Torno było świetnie działającym ośrodkiem wyrobu tkanin wełnianych, a jako pięciotysięczne miasto skutecznie konkurowało z nieco większym Como. Tak było aż do 1522 roku, kiedy podczas wojny pomiędzy Mediolanem i Francją mieszkańcy Torno sprzymierzyli się z Francuzami. Ta decyzja miała wysoką cenę, gdyż spowodowała karną ekspedycję mediolańskich najemników pod wodzą stronnika księcia Sforzy, Domenica del Matto.
Był to wielki cios dla miejscowości, którą w przeważającej części zniszczono, a następnie siłą włączono do terytorium Como. Upadek gospodarczy i dodatkowe ciężary finansowe z tym związane spowodowały odpływ ludności, początkowo do Bergamo i Lugano, zaś w późniejszych wiekach do Francji i Niemiec.
Dzisiejsze Torno to urocza, spokojna miejscowość turystyczna, pełna malowniczych zakątków, bardzo czysta i zadbana. Jest tu dobra baza noclegowa, zarówno dla osób spragnionych luksusu w historycznym otoczeniu, jak i tych, które poszukują przytulnego lokum w przystępnej cenie.
Turysta nastawiony na aktywny wypoczynek znajdzie w tej okolicy wiele pięknych szlaków pieszych i rowerowych, prowadzących na szczyty gór leżących w obrębie Triangolo Lariano, a także do wielu atrakcyjnych miejsc o znaczeniu historycznym i przyrodniczym. To wszystko poskutkowało przyjęciem Torno do elitarnej organizacji, jaką jest Touring Club Italiano, i przyznaniem pomarańczowej flagi, co daje mu silną markę ośrodka promującego turystykę zrównoważoną ekologicznie.
Jak wspomniałam, miejscowość zajmuje niewielki, trójkątny półwysep u stóp wzniesienia noszącego nazwę Monte Bolletone. Ciągnie się ono od Brunate, wioski leżącej ponad miastem Como, skąd na górę można wjechać kolejką linowo szynową i gdzie wznosi się Faro Voltiano, wieża poświęcona pamięci Aleksandra Volty, o której pisałam tutaj. Grzbietem tego wzniesienia prowadzi kilkukilometrowy, piękny szlak spacerowy, którym można przejść z Como do Torno lub odwrotnie.
Masyw Monte Bolletone ponad Torno tworzy występ o płaskim szczycie, wyglądający jak nieco mniejsze wzgórze; to Monte Piatto, naturalny taras widokowy, skąd można podziwiać panoramę jeziora i okolicy. Jest to niezwykle ciekawe miejsce, gdzie znajdziemy kilka interesujących szlaków wycieczkowych, lecz o tym napiszę w dalszej części tego posta.





Torno najpiękniej wygląda od strony jeziora, a pierwszą rzeczą, która przyciąga naszą uwagę, jest niewielka świątynia stojąca na nabrzeżu obszernej darseny, w której nadal cumują łodzie. Dziś służą one do celów sportowych i rekreacyjnych, jednak przed zbudowaniem drogi jezdnej były najważniejszym środkiem transportu pomiędzy tutejszymi wioskami i Como, a tym samym resztą świata.
Kościółek stojący nieopodal pochodzi z XIII wieku. Wzniesiono go pod wezwaniem św. Tekli (Santa Tecla), prawdopodobnie na fundamentach starszej, romańskiej budowli. Choć na przełomie XIX i XX wieku poddano go różnym modernizacjom, zachował swą elegancką dzwonnicę, okazałą gotycką rozetę i marmurowy portal z kolumnami datowanymi na XV wiek.
Ta mała świątynia, będąca niejako wizytówką Torno, wygląda bardzo pięknie ze swą harmonijną fasadą zwróconą w stronę jeziora, jej szeroko otwarte drzwi zdają się symbolicznie zapraszać przybyszów do tego gościnnego miejsca.
Wspomniałam już, że jest to bardzo malownicza i pełna kwiatów miejscowość, gdzie widać rękę dobrego gospodarza i staranie mieszkańców. Torno nie udaje modnego kurortu, nadal pozostaje miasteczkiem, które oferuje przybyszom spokojny wypoczynek w przyjaznej atmosferze. Znajdziemy tu niewielkie placyki i wąskie uliczki, gdzie otwierają się przed nami nieoczekiwane perspektywy z widokiem na jezioro, w innych miejscach nasze oczy przyciągają eleganckie fasady i urocze detale budynków.
Mnie szczególnie zainteresował współczesny, choć ładnie wystylizowany fresk w zabytkowym portyku, ukazujący scenę zniszczenia Torno podczas wojny w 1522 roku. Lewa strona malowidła przedstawia sceny walki na tle płonącego miasta, natomiast po prawej widoczni są protagoniści tego zdarzenia. Wśród nich znajduje rycerz w srebrzystej zbroi, prawdopodobnie jest to dowódca obrońców, Giovanni Malacrida. Niestety, nie udało mi się znaleźć żadnej informacji na jego temat, oprócz tego, że w miasteczku jest ulica jego imienia i że pochodził z rodu, który z ramienia Viscontich przez jakiś czas posiadał lenno w niedalekim Musso. Potomkowie tej rodziny nadal żyją w Como i okolicy, co więcej, jeden z nich, Rino Malacrida, od dziesięciu lat jest burmistrzem Torno i przewodniczącym związku okolicznych gmin.

_ShiftN.JPG)


Oprócz kościoła Santa Tecla w Torno są jeszcze dwie inne świątynie - jedną z nich jest wzniesiony w XII wieku kościół San Giovanni Battista del Chiodo, czyli Święty Jan Chrzciciel od Gwoździa. Ów gwóźdź, według tradycji, jest jednym z tych, którymi Chrystus został przybity do krzyża. W 1099 roku miał go tu zostawić nieznany z imienia arcybiskup niemiecki, wracający do ojczyzny po pierwszej krucjacie. Dostojnik zatrzymał się w Torno na odpoczynek, ponieważ czasy były niespokojne, obawiał się utraty cennej relikwii i z tego powodu ofiarował ją miejscowej świątyni.
Podobno przeprowadzone badania potwierdziły, że faktycznie gwóźdź pochodzi z początku naszej ery i wykonano z żelaza. Jest pokaźnych rozmiarów, jego długość wynosi 20 cm, grubość od 1 do 1,5 cm natomiast płaska główka ma średnicę 4 cm. Umieszczono go w cennym relikwiarzu w kształcie krzyża, który jest przechowywany w masywnej skrzyni zamkniętej na siedem zamków, ukrytej w kościele za ołtarzem. Jednym z kluczy dysponuje proboszcz, zaś pozostałe sześć przechowują członkowie zaufanych, miejscowych rodzin. Dwukrotnie w ciągu roku te siedem osób spotyka się w kościele, by uroczyście otworzyć skrzynię i wydobyć z niej relikwię, którą w tym dniu mogą oglądać wszyscy wierni.
Jedno takie święto ma miejsce w pierwszą niedzielę maja, gdy duchowni niosą relikwiarz z gwoździem podczas uroczystej procesji ulicami Torno. Drugie okazanie relikwii następuje w ostatnią niedzielę czerwca, w dniu poświęconym Janowi Chrzcicielowi. Tym razem nie ma procesji, uroczystość odbywa się w kościele, w jej trakcie cenny artefakt obmywa się w miedzianej misie pełnej wody na pamiątkę chrztu Jezusa. Wodzie użytej do tej ceremonii przypisuje się moc uzdrawiania, więc po zakończeniu uroczystości jest rozdawana osobom chorym i niedołężnym.
Dodam jeszcze, że w Lombardii znajdują się dwa inne gwoździe, które również są uznawane za narzędzie męki Chrystusa. Jeden z nich można zobaczyć w Monzie, gdyż stanowi część Żelaznej Korony (pisałam o niej tutaj), natomiast drugi jest przechowywany w mediolańskim Duomo. Czwarty znajduje się w Rzymie, co przeczy ogólnie przyjętej teorii, że nogi Jezusa przybito jednym gwoździem, lecz jest w zgodzie z najstarszymi przedstawieniami Ukrzyżowania. Pierwotnie na tych wizerunkach jego nogi są przybite osobno - obecną wersję podobno zapoczątkował Giotto, malując swój piękny krucyfiks, co z czasem stało się obowiązującym kanonem.






Kościół św. Jana Chrzciciela w obecnej postaci prawdopodobnie jest wynikiem XV-wiecznej przebudowy pierwotnej, romańskiej świątyni. Z tego okresu pochodzi piękny marmurowy portal i rozeta, a także niektóre elementy wewnętrznego wystroju. Natomiast okazała, smukła dzwonnica z XII wieku pozostała w stanie niemal niezmienionym (w XVIII wieku dodano jej hełm i nowe dzwony). Jednonawowe wnętrze kościoła jest podzielone na sześć przęseł za pomocą łuków z dekoracją naśladującą czarno-białe kamienne ciosy - nad jednym z nich umieszczono datę przebudowy – 1494 rok. Prezbiterium jest podzielone na trzy kaplice, ozdobione ładnymi XVII-wiecznymi freskami, wykonanymi przez malarzy z pracowni braci della Rovere.
Oprócz tego w świątyni zobaczymy wiele ciekawych elementów z różnych epok, między innymi elegancką, renesansową kropielnicę, ładny XIX-wieczny marmurowy nagrobek Giuseppe Croffa, rzeźbiarza zmarłego w Torno i ciekawy renesansowy fresk, wyobrażający Madonnę z Dzieciątkiem i św. Janem Chrzcicielem.




Po lewej stronie bryły kościoła znajduje się pięcioarkadowy portyk, gdzie umieszczono liczne cenotafy i epitafia. Za portykiem rozciąga się Parco delle Rimembranze (park pamięci), zabytkowa część cmentarza, poświęcona dawnym mieszkańcom zasłużonym dla Torno, ze szczególnym uwzględnieniem patriotów walczących o zjednoczenie Włoch w czasach Risorgimento i żołnierzy poległych na wojennych frontach. Znajdziemy tu cyprysową aleję, gdzie pod drzewami ustawiono słupki z kutego żelaza z militarnymi symbolami i imiennymi tabliczkami przypominającymi o poległych, a także pomniki i pamiątkowe stele, na których wyryto ich nazwiska. Są tu monumenty garibaldczyków, żołnierzy walczących na frontach pierwszej i drugiej wojny światowej oraz pomnik w kształcie złamanej kolumny, poświęcony pamięci księdza Tomaso Bianchi, poety i patrioty, który w 1934 roku zmarł w faszystowskim więzieniu.
Szczerze powiem, że zawsze mnie wzruszały te dowody zbiorowej pamięci i szacunku dla tych, którzy o nic nie pytani zostali wyrwani ze swych rodzinnych domów i złożyli życie w ofierze za idee, o jakich często nie mieli pojęcia. Podczas moich wędrówek w każdej, nawet najmniejszej lombardzkiej miejscowości, widziałam podobne pamiątki. W zależności od zamożności mieszkańców jest to okazały pomnik, stela albo po prostu skromna, marmurowa tablica z imionami i nazwiskami poległych oraz ich stopniem wojskowym. Czasem na takich tablicach można też zobaczyć zdjęcia tych ludzi, najczęściej są to bardzo młodzi chłopcy, choć zdarza się, że wizerunek przedstawia mężczyznę w sile wieku, zwłaszcza w grupie oficerów i podoficerów. W zjednoczonym państwie włoskim ta pamięć o zmarłych była bardzo ważnym aspektem życia społecznego, o czym swego czasu pisałam w moim poście o pomnikach poległych.







Ta część cmentarza powstała przy kościele w 1926 roku z inicjatywy dwóch miejscowych rodzin, natomiast w kolejnym roku na zboczu poniżej zbudowano tarasy, na których zlokalizowano obecny cmentarz komunalny. Park Pamięci i cmentarz cywilny oddzielają granitowe schody - wejścia na nie strzegą dwie figury z białego marmuru, przedstawiające modlące się anioły. Całość założenia znajduje się pomiędzy kościołem i brzegiem jeziora, więc więc widok, jaki się stąd roztacza, jest naprawdę wspaniały. To wszystko sprawia, że cmentarz w Torno z pewnością zalicza się do najbardziej malowniczych, jakie widziałam podczas moich wędrówek. Tak piękne miejsce skłania do zadumy i napawa spokojem – nie budzi smutku, raczej przypomina, że śmierć jest częścią życia, a życiem wiecznym na ziemi jest ludzka pamięć o tych, którzy odeszli. Świadczy o tym marmurowa stela z wizerunkiem anioła opartego o tablicę z napisem poświęconym zmarłym, którzy nie mają swego grobu ani nikogo, kto mógłby się za nich pomodlić.
Włoskie zwyczaje związane z pochówkami są dość specyficzne z racji ograniczonej przestrzeni przeznaczanej na cmentarze. Zwykle ciała zmarłych spoczywają w ziemi do chwili, gdy pozostają z nich jedynie kości, które po ekshumacji umieszcza się w kolumbarium, aby zrobić miejsce dla kolejnych zmarłych. Osoby zamożniejsze często wykupują miejsce na cmentarzu, gdzie wznoszą rodzinne kaplice grobowe z licznymi niszami, co pozwala na pochówek wielu osób w obrębie niewielkiej przestrzeni.
Jak już pisałam, Torno to miejscowość bardzo malownicza – najlepiej widać to podczas rejsu statkiem. Jej wygląd zmienia się w zależności od pory roku i dnia: wczesny poranek maluje głębokie, niemal granatowe cienie, z których wyłaniają się sylwetki budynków, południe zatapia wszystko w błękicie, a zachód słońca pokrywa miasteczko i całą okolicę pomarańczową poświatą. Ten piękny spektakl natury sprawia, że za każdym razem dostrzega się inne szczegóły tego widoku, więc choć jest nam dobrze znany, zawsze ma w sobie urok nowości.
W Torno i jego okolicy znajduje się wiele ładnych prywatnych willi, otoczonych pięknymi ogrodami. Najbardziej znana jest Villa Pliniana o fascynującej przeszłości, obecnie pełniąca rolę luksusowego hotelu (pisałam o niej
tutaj ) i klasycystyczna Villa Taverna. Jednak o ile się nie mylę, za tą ostatnią nie stoi żadna tajemnicza historia, a wszystko co o niej wiadomo to nazwiska jej kolejnych właścicieli.







Na początku tego posta wspomniałam, że okolica Torno jest bardzo atrakcyjna dla osób lubiących aktywny wypoczynek i zwiedzanie ciekawych miejsc. Jedną z takich atrakcji jest Monte Piatto – niezbyt wysokie wzniesienie (niecałe 400 metrów przewyższenia od poziomu jeziora), które oferuje wspaniałe widoki i piękną trasę spacerową. W zależności od tego, czy wybierzemy drogę biegnącą po lewej, czy po prawej stronie wzgórza, będziemy mieli widok na północną lub południową część jeziora.
Na jego szczycie znajduje się niewielki kościół pod wezwaniem św. Elżbiety oraz przylegający do niego, dawny budynek klasztorny. W XVI wieku mieszkały w nim siostry zakonne do czasu, gdy pod koniec stulecia, z powodu szerzącej się epidemii, biskup Karol Boromeusz (późniejszy święty) zalecił, by zgromadzenie przeniosło się na stałe do Varese. Kompleks nie posiada szczególnych walorów architektonicznych, jednak gdy w 1975 roku został zniszczony przez pożar, ze względu na swą wartość historyczną został odbudowany z zachowaniem pierwotnej formy.





Nieopodal kościoła znajduje się ścieżka prowadząca do ciekawej formacji skalnej – ogromnego „kamiennego grzyba”, zwanego Pietra Pendula, o której pisałam na blogu jakiś czas temu. Niektórzy uważają, że to dzieło rąk ludzkich, co moim zdaniem jest dość naciągane. Tak czy inaczej, głaz jest naprawdę imponujący – pod jego „kapeluszem” może zmieścić się kilka dorosłych osób. W okolicy znajduje się więcej takich niezwykłych głazów – są dobrze opisane i oznaczone na mapach turystycznych, więc zainteresowani bez trudu znajdą właściwe miejsce.
Na Monte Piatto znajduje się jeszcze jedna atrakcja – znana mi jedynie ze słyszenia – Castel d’Ardona. Choć nazwa sugeruje zamek, w rzeczywistości była to willa zbudowana w 1894 roku w stylu gotyckiego kasztelu, niegdyś słynąca z pięknego widoku na jezioro. Niestety, do naszych czasów przetrwały jedynie jej resztki, gdyż po śmierci właściciela budynek popadł w ruinę. Choć miałam wielką ochotę zobaczyć to miejsce, powstrzymała mnie jego zła reputacja miejsca pełnego zagrożeń. Ruiny są niezabezpieczone, poza tym teren jest porośnięty zdziczałą roślinnością, pełen wyrw i zapadlisk, niewidocznych pośród chaszczy, więc jest to miejsce, gdzie można paść ofiarą nieszczęśliwego wypadku. Jednak decydującym argumentem była dla mnie informacja, że bardzo często można tam spotkać żmije, które budzą we mnie paniczny lęk, więc jest to ostatnie miejsce, gdzie poszłabym z własnej woli.





Jednak kamienny grzyb i zrujnowany zamek opanowany przez żmije, to nie jedyne ciekawostki, jakie można zobaczyć, wędrując po Monte Piatto. Pisząc o historii Torno, wspomniałam o barbarzyńskich plemionach, które przewinęły się przez te ziemie, i ich grobowcach, znanych jako massi avelli. Nie ma zgody co do tego, kiedy powstały ani kto je pozostawił. Co więcej, można je spotkać jedynie na niewielkim obszarze w północnej części Lombardii i przyległego do niej kantonu Ticino. Jest to sprawa tak niezwykła i zagadkowa, że nie mogłam przepuścić okazji, aby te grobowce zobaczyć na własne oczy, więc pewnego dnia pojechałam do Torno specjalnie w tym celu (o czym pisałam tutaj ). Była to bardzo ciekawa wycieczka, gdyż okazało się, że po drodze do grobowców można zobaczyć antyczną bramę z czasów rzymskich, która prawdopodobnie stanowiła część fortyfikacji niegdyś otaczających teren przyległy do Torno. Choć pod względem architektonicznym prezentuje się dość skromnie, jednak jej wiek i niezwykle precyzyjne wykonanie kamiennych bloków, z których ją zbudowano, robią ogromne wrażenie. Prowadzi do niej brukowana droga o równej nawierzchni, to sprawia, że ten fragment szlaku jest bardzo wygodny dla piechura. Ponieważ biegnie stromym zboczem, ponad koronami drzew można zobaczyć sporą część jeziora Como, otoczoną górskimi pasmami.
Wspaniały pejzaż i świadectwa minionych czasów sprawiają, że wycieczka na Monte Piatto to jedna z ładniejszych i ciekawszych tras, jakie oferuje okolica jeziora Como - pełna zaskakujących, geologicznych i historycznych niespodzianek. Jeśli kogoś interesuje aktywny wypoczynek z pewnością nie pożałuje, jeśli wybierze się na taką wyprawę.
Więcej zdjęć Torno i okolic można zobaczyć w albumie >