wtorek, 27 sierpnia 2024

Lombardia. Jezioro Como - Torno albo miejsce, do którego się wraca.


Torno to śliczne miasteczko położone  na prawym brzegu jeziora Como, graniczące z Blevio, o którym pisałam w jednym z poprzednich postów. Niejasna jest etymologia jego nazwy, która po włosku oznacza "wrócę" jedną z hipotez jest to,  że ma ona związek z dość ostrym zakrętem, jaki jezioro wykonuje w tym miejscu. Podobnie jak Moltrasio leżące na przeciwległym brzegu, Torno zajmuje uprzywilejowaną pozycję na cyplu półwyspu wrzynającego się w wody jeziora, które w tym miejscu staje się wyraźnie węższe. Jego kręta linia brzegowa i ściana gór zamykająca horyzont sprawiają, że ma się wrażenie, iż w tym miejscu akwen kończy się definitywnie. Jednak jest to tylko złudzenie, ponieważ Como niczym wąż wije się pomiędzy górami, na przemian zacieśnia i rozszerza, więc kiedy statek pokonuje jego następny zakręt, znów otwiera się przed nami szeroka panorama okolicy. Te meandry jeziora możemy podziwiać z pokładu statku a także podczas spaceru w góry, gdy staniemy na jednym z wielu punktów widokowych, skąd można zobaczyć łańcuchy okolicznych wzniesień a pomiędzy nimi turkusowe i błękitne połacie wody.

Torno podobnie jak większość miejscowości w obrębie jeziora, ma starożytne przedrzymskie korzenie. Po upadku cesarstwa zachodniego zaczęły tu napływać celtyckie ludy zaalpejskie i inne barbarzyńskie plemiona; uważa się, że świadectwem obecności któregoś z nich są massi avelli, starożytne grobowce, wykute w wielkich głazach narzutowych. W wiekach średnich Torno było świetnie działającym ośrodkiem wyrobu tkanin wełnianych a jako pięciotysięczne miasto skutecznie konkurowało z nieco większym Como. Tak było aż do 1522 roku, kiedy podczas wojny pomiędzy Mediolanem i Francją mieszkańcy Torno sprzymierzyli się z Francuzami. Ta decyzja miała wysoką cenę, gdyż spowodowała karną ekspedycję mediolańskich najemników pod wodzą stronnika księcia Sforzy, Domenica del Matto. Był to wielki cios dla miejscowości, którą w przeważającej części zniszczono a następnie siłą włączono do terytorium Como. Upadek gospodarczy i dodatkowe ciężary finansowe z tym związane spowodowały odpływ ludności, początkowo do Bergamo i Lugano a w późniejszych wiekach do Francji i Niemiec.




Dzisiejsze Torno to  urocza, spokojna  miejscowość turystyczna, pełna malowniczych zakątków, bardzo czysta i zadbana. Jest tu dobra baza noclegowa, zarówno dla osób spragnionych luksusu w historycznym otoczeniu, jak i  tych, które poszukują przytulnego lokum w przystępnej cenie. Turysta nastawiony na aktywny wypoczynek znajdzie w tej okolicy wiele  pięknych szlaków pieszych i rowerowych, prowadzących na szczyty gór leżących w obrębie Triangolo Lariano a także do wielu atrakcyjnych miejsc o znaczeniu historycznym i przyrodniczym. To wszystko poskutkowało przyjęciem Torno do elitarnej organizacji jaką jest Touring Club Italiano i przyznaniem pomarańczowej flagi, co daje mu silną markę ośrodka promującego turystykę zrównoważoną ekologicznie. Jak wspomniałam, miejscowość zajmuje niewielki, trójkątny półwysep u stóp wzniesienia noszącego nazwę Monte Bolletone. Ciągnie się ono od Brunate, wioski leżącej ponad miastem Como, skąd na górę można wjechać kolejką linowo - szynową i gdzie wznosi się Faro Voltiano, wieża poświęcona pamięci Aleksandra Volty, o której pisałam tutaj. Grzbietem tego wzniesienia prowadzi kilkukilometrowy piękny szlak spacerowy, którym można przejść z Como do Torno lub odwrotnie. Masyw Monte Bolletone ponad Torno tworzy występ o płaskim szczycie, wyglądający jak nieco mniejsze wzgórze; to Monte Piatto, naturalny taras widokowy, skąd można podziwiać panoramę jeziora i okolicy. Jest to niezwykle ciekawe miejsce, gdzie znajdziemy kilka interesujących szlaków wycieczkowych, lecz o tym napiszę w dalszej części tego posta. 






Torno najpiękniej wygląda od strony jeziora a pierwszą rzeczą, która przyciąga nasza uwagę jest niewielka świątynia stojąca na nabrzeżu obszernej darseny, w której nadal cumują łodzie. Dziś służą one do celów sportowych i rekreacyjnych, jednak przed zbudowaniem drogi jezdnej były najważniejszym środkiem transportu pomiędzy tutejszymi wioskami i Como a tym samym resztą świata. Kościółek stojący nieopodal pochodzi z XIII wieku, wzniesiono go pod wezwaniem św. Tekli (Santa Tecla), prawdopodobnie na fundamentach starszej, romańskiej budowli. Choć na przełomie XIX i XX wieku poddano go różnym przeróbkom, zachował swą elegancką dzwonnicę, okazałą gotycką rozetę i marmurowy portal z kolumnami datowanymi na XV wiek. Ta mała świątynia będąca niejako wizytówką Torno, wygląda bardzo pięknie ze swą harmonijną fasadą zwróconą w stronę jeziora a jej otwarte drzwi zdają się symbolicznie zapraszać przybyszów do tego gościnnego miejsca. 






Wspomniałam już, że jest to bardzo malownicza  i pełna kwiatów miejscowość, gdzie widać rękę dobrego gospodarza i staranie mieszkańców. Torno nie udaje modnego kurortu, nadal pozostaje miasteczkiem, które oferuje przybyszom spokojny wypoczynek w przyjaznej atmosferze. Znajdziemy tu niewielkie placyki i wąskie uliczki, gdzie otwierają się przed nami nieoczekiwane perspektywy z widokiem na jezioro a w innych miejscach nasze oczy przyciągają urocze detale budynków. Mnie szczególnie zainteresował współczesny, choć ładnie wystylizowany fresk w zabytkowym portyku,  przedstawiający scenę zniszczenia Torno podczas wojny  w 1522 roku. Lewa strona tego malowidła przedstawia sceny walki na tle płonącego miasta, natomiast po prawej widoczni są protagoniści tego zdarzenia, wśród których prawdopodobnie znajduje się dowódca obrońców, Giovanni Malacrida. Niestety, nie udało mi się znaleźć żadnej informacji na jego temat, oprócz tego, że w miasteczku ma ulicę swego imienia i pochodził z rodu, który przez jakiś czas  z ramienia Viscontich posiadał lenno w niedalekim Musso. Potomkowie tej rodziny nadal żyją w Como i okolicy a co więcej jeden z nich Rino Malacrida, od dziesięciu lat jest burmistrzem Torno i przewodniczącym związku okolicznych gmin.





Oprócz kościoła Santa Tecla w Torno są jeszcze dwie inne świątynie a jedną z nich jest wzniesiony w XII wieku kościół San Giovanni Battista del Chiodo, czyli Święty Jan Chrzciciel od Gwoździa. Ów gwóźdź według tradycji jest jednym z tych, którymi Chrystus został przybity do krzyża. W 1099 roku miał go tu zostawić nieznany z imienia arcybiskup niemiecki, wracający do ojczyzny po pierwszej krucjacie. Dostojnik zatrzymał się w Torno na odpoczynek a ponieważ czasy były niespokojne, obawiał się utraty cennej relikwii i z tego powodu ofiarował ją miejscowej świątyni. Gwóźdź wykonano z żelaza, jest on pokaźnych  rozmiarów, ma 20 cm długości i od 1 do 1,5 cm grubości a jego płaska główka średnicę 4 cm. Podobno przeprowadzone badania  potwierdziły, że faktycznie pochodzi on z początku naszej ery. Gwóźdź jest umieszczony w cennym relikwiarzu w kształcie krzyża i przechowywany w masywnej skrzyni zamkniętej na siedem zamków, ukrytej w kościele za ołtarzem. Jednym z kluczy dysponuje proboszcz a pozostałymi sześcioma członkowie zaufanych, miejscowych rodzin. Dwukrotnie w ciągu roku te siedem osób spotyka się w kościele, by uroczyście otworzyć skrzynię i wydobyć z niej relikwię, którą w tym dniu mogą oglądać wszyscy wierni. Jedno takie święto ma miejsce w pierwszą niedzielę maja, gdy duchowni niosą relikwiarz z gwoździem podczas uroczystej procesji ulicami Torno. Drugie okazanie relikwii następuje w ostatnią niedzielę czerwca w dniu poświęconym  Janowi Chrzcicielowi, tym razem nie ma  procesji a gwóźdź obmywa się w miedzianej misie pełnej wody na pamiątkę chrztu Jezusa. Wodzie użytej do tej ceremonii przypisuje się moc uzdrawiania a po zakończeniu uroczystości rozdaje osobom chorym i niedołężnym.  
Dodam jeszcze, że w Lombardii znajdują się dwa inne gwoździe, które również są uznawane za narzędzie męki Chrystusa. Jeden z nich znajduje się w Monzie i stanowi część Żelaznej Korony (pisałam o niej tutaj) a drugi jest przechowywany w mediolańskim Duomo. Czwarty jest w Rzymie, choć przeczy to ogólnie przyjętej teorii, że nogi Jezusa przybito jednym gwoździem. Otóż na najstarszych wizerunkach jego nogi są przybite osobno, obecną wersję podobno zapoczątkował Giotto, malując swój piękny krucyfiks a z czasem stało się to obowiązującym kanonem .







Kościół św. Jana Chrzciciela  w obecnej postaci prawdopodobnie jest wynikiem XV wiecznej przebudowy pierwotnej, romańskiej świątyni. Z tego okresu pochodzi piękny marmurowy portal i rozeta a także niektóre elementy wewnętrznego wystroju, natomiast okazała, smukła  dzwonnica z XII wieku pozostała w stanie niemal niezmienionym (w XVIII wieku dodano jej  hełm i nowe dzwony). Jednonawowe wnętrze kościoła jest podzielone na sześć przęseł za pomocą łuków z dekoracją naśladującą czarno - białe kamienne ciosy, nad jednym z nich umieszczono datę przebudowy - 1494 rok. Prezbiterium jest podzielone na trzy kaplice, ozdobione ładnymi XVII wiecznym freskami, wykonanymi przez malarzy z pracowni braci della Rovere. Oprócz tego w świątyni zobaczymy wiele ciekawych elementów z różnych epok, miedzy innymi elegancką, renesansową kropielnicę, ładny XIX wieczny marmurowy nagrobek Giuseppe Croffa, rzeźbiarza zmarłego w Torno i ciekawy renesansowy fresk, wyobrażający Madonnę z Dzieciątkiem i św. Janem Chrzcicielem. 





Po lewej stronie bryły kościoła znajduje się pięcioarkadowy portyk, gdzie umieszczono liczne  cenotafy i epitafia. Za portykiem rozciąga się Parco delle Rimembranze (park pamięci) zabytkowa część cmentarza, poświęcona dawnym mieszkańcom zasłużonym dla Torno, ze szczególnym uwzględnieniem patriotów walczących o zjednoczenie Włoch w czasach Risorgimento i żołnierzy poległych na wojennych frontach. Znajdziemy tu cyprysową aleję, gdzie pod drzewami ustawiono słupki z kutego żelaza  z militarnymi symbolami i imiennymi tabliczkami przypominającymi o poległych a także pomniki i pamiątkowe stele, na których wyryto ich nazwiska. Są tu monumenty garibaldczyków, żołnierzy walczących na frontach pierwszej i drugiej wojny światowej a także pomnik w kształcie złamanej kolumny, poświęcony pamięci księdza Tomaso Bianchi poety i patrioty, który w 1934 roku zmarł w faszystowskim więzieniu. Szczerze powiem, że zawsze mnie wzruszały te dowody zbiorowej pamięci i szacunku dla tych, którzy o nic nie pytani zostali wyrwani ze swych rodzinnych domów i złożyli życie w ofierze za idee, o jakich często nie mieli pojęcia. Podczas moich wędrówek w  każdej, nawet najmniejszej lombardzkiej miejscowości widziałam podobne pamiątki; W zależności od zamożności mieszkańców jest to okazały pomnik, stela  albo po prostu skromna, marmurowa tablica z imionami i nazwiskami poległych oraz ich stopniem wojskowym. Czasem na takich tablicach można też zobaczyć zdjęcia tych ludzi, najczęściej są to bardzo młodzi chłopcy, choć zdarza się, że wizerunek przedstawia mężczyznę w sile wieku, zwłaszcza w grupie oficerów i podoficerów. W zjednoczonym państwie włoskim ta pamięć o zmarłych była bardzo ważnym aspektem życia społecznego o czym swego czasu pisałam w moim poście o pomnikach poległych 








Część cmentarza poświęcona pamięci poległych powstała przy kościele w roku 1926 z inicjatywy dwóch miejscowych rodzin, natomiast w następnym roku na zboczu poniżej zbudowano tarasy, gdzie zlokalizowano obecny cmentarz komunalny. Park Pamięci i cmentarz cywilny rozdzielają granitowe schody a wejścia na nie strzegą dwie figury wykonane z białego marmuru, przedstawiające modlące się anioły. Całość założenia znajduje się pomiędzy kościołem i brzegiem jeziora, więc widok, jaki się stąd roztacza jest naprawdę wspaniały a cmentarz w Torno z pewnością zalicza się do najbardziej malowniczych, jakie widziałam. To piękne miejsce niesie zadumę i napawa spokojem, nie budzi smutku, raczej przypomina o tym, że śmierć jest częścią życia a życiem wiecznym na ziemi jest ludzka pamięć o tych, co odeszli. Mówi o tym piękna marmurowa stela z wizerunkiem anioła opartego o tablicę z napisem poświęconym pamięci zmarłych, którzy nie mają grobu ani nikogo, kto mógłby się za nich pomodlić. Włoskie obyczaje związane z pochówkami są dość specyficzne z racji szczupłości miejsca przeznaczanego na cmentarze. Zwykle ciała zmarłych leżą w ziemi do chwili, kiedy pozostają z nich kości, które po ekshumacji umieszcza się kolumbarium, aby zrobić miejsce dla innych. Natomiast osoby zamożniejsze często wykupują miejsce na cmentarzu, gdzie wznoszą rodzinne kaplice grobowe z licznymi niszami, co daje możliwość pochówku wielu osób w obrębie niewielkiej przestrzeni. 






Jak już pisałam, Torno to miejscowość bardzo malownicza, co najlepiej można ocenić podczas rejsu statkiem. Jej wygląd zmienia się w zależności od pory roku i dnia; wczesny poranek daje głębokie, niemal granatowe cienie, z których wyłaniają się bryły budynków, południe zatapia wszystko w błękicie a zachód słońca maluje miasteczko i całą okolicę pomarańczową barwą. Ten piękny spektakl natury sprawia, że za każdym razem dostrzega się inne szczegóły tego widoku, więc choć jest nam dobrze znany, zawsze ma w sobie pewien urok nowości. W obrębie Torno znajduje się wiele ładnych, prywatnych willi, otoczonych pięknymi ogrodami. Najbardziej znana jest willa Pliniana o fascynującej przeszłości, obecnie pełniąca rolę luksusowego hotelu (pisałam o niej  tutaj ) i klasycystyczna willa Taverna, jednak jeśli się nie mylę, za tą ostatnią nie stoi żadna tajemnicza historia a wszystko co o niej wiadomo, to nazwiska jej kolejnych właścicieli. 








Na początku tego posta wspomniałam już, że okolica Torno jet bardzo atrakcyjna dla osób, które lubią wypoczywać w ruchu a przy okazji odwiedzać ciekawe miejsca. Okazję do połączenia tych dwóch rzeczy daje Monte Piatto, to niezbyt wysokie wzniesienie ( niecałe 400 m przewyższenia, licząc od brzegu jeziora) jest fantastycznym punktem widokowym i piękną trasą spacerową. W zależności od tego, czy wybierzemy drogę biegnącą po jego po lewej, czy po prawej stronie, będziemy mieli widok na północną lub południową część jeziora. Na szczycie wzgórza znajduje się niewielki kościół pod wezwaniem św. Elżbiety i przyległy do niego dawny budynek klasztorny. W XVI wieku mieszkały w nim siostry zakonne, jednak pod koniec stulecia z powodu szerzącej się epidemii biskup Karol Boromeusz (przyszły święty) zalecił, by całe zgromadzenie przeniosło się na stałe do Varese. Kompleks nie ma wielkich walorów architektonicznych, ponadto w 1975 roku padł ofiarą pożaru, jednak ze względu na jego wartość historyczną został odbudowany z zachowaniem pierwotnej formy.






Nieopodal kościoła jest ścieżka prowadząca do bardzo ciekawej formacji skalnej mającej kształt ogromnego grzyba zwanej Pietra Pendula, o której pisałam na moim blogu jakiś czas temu. Z tego co wiem są osoby, które uważają go za dzieło rąk ludzkich,  co moim zdaniem jest mocno naciągane. Tak czy inaczej, grzyb jest naprawdę bardzo duży, na tyle, że pod jego kapeluszem spokojnie może stanąć kilka dorosłych osób. Ogromnych głazów o dziwnych formach jest tu więcej, są one nieźle opisane a ich położenie oznaczono na turystycznych mapach, więc ktoś zainteresowany raczej nie będzie miał problemów z trafieniem we właściwe miejsce. Na Monte Piatto jest jeszcze jedna atrakcja (niestety znana mi tylko ze słyszenia) a mianowicie Castel d'Ardona. Choć z nazwy można sądzić, że mamy do czynienia z zamkiem, w istocie jest to willa  w kształcie gotyckiego kasztelu zbudowana w 1894, która w czasach  świetności słynęła z pięknego widoku na jezioro. Do naszych czasów zachowały się jedynie jej mizerne resztki, gdyż po śmierci właściciela opuszczony budynek podupadł i z biegiem czasu zmienił się w ruinę. Miałam wielką ochotę na wycieczkę do "zamku" ale powstrzymała mnie jego fatalna opina miejsca pełnego zagrożeń. Ruiny są niezabezpieczone, więc w takiej sytuacji zawsze coś może człowiekowi spaść na głowę, poza tym teren jest porośnięty zdziczałą roślinnością, pełen wyrw i zapadlisk, niewidocznych pośród chaszczy. Jednak dla mnie koronnym argumentem za zaniechaniem tego planu była informacja, że bardzo często można tam spotkać żmije, które budzą we mnie paniczny lęk, więc byłoby to ostatnie miejsce, gdzie poszłabym z własnej i nieprzymuszonej woli.






Jednak kamienny grzyb i zrujnowany zamek ze  żmijami to nie jedyne ciekawostki, jakie można zobaczyć wędrując po Monte Piatto. Pisząc o historii Torno wspomniałam o barbarzyńskich plemionach, które przewinęły sie przez te ziemie i ich grobowcach, znanych jako massi avelli. Nie ma zgody co do tego, kiedy powstały ani kto je pozostawił, co więcej, można je spotkać jedynie na niewielkim obszarze w północnej części Lombardii i przyległego do niej kantonu Ticino. Jest to sprawa tak niezwykła i zagadkowa, że nie mogłam przepuścić okazji, aby te grobowce zobaczyć na własne oczy, więc pewnego dnia pojechałam do Torno specjalnie w tym celu, o czym pisałam tutaj. Była to bardzo ciekawa wycieczka, gdyż okazało się, że po drodze drodze do grobowców można również zobaczyć antyczną bramę z czasów rzymskich, która prawdopodobnie stanowiła część fortyfikacji otaczających ten teren. Co prawda pod względem architektonicznym brama prezentuje się dość skromnie, jednak wielkie wrażenie robi jej wiek i niezwykle precyzyjne wykonanie kamiennych ciosów, z których ją zbudowano. Do bramy prowadzi brukowana droga o nadzwyczaj równej nawierzchni, więc na tym odcinku szlaku idzie się bardzo wygodnie. Ponieważ biegnie on stromym zboczem, ponad drzewami można zobaczyć sporą część jeziora Como, otoczoną łańcuchami gór. Te wszystkie niezwykłe elementy sprawiają, że wycieczka na Monte Piatto to jedna z  ładniejszych tras, jakie oferuje okolica jeziora Como a do tego pełna zaskakujących, geologicznych i historycznych niespodzianek.



Więcej zdjęć Torno i okolic można zobaczyć w albumie >