poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Lombardia. Jezioro Como - Nesso, miasteczko z akwareli i jego wodospad.



Po Blevio i Willi Pliniana w Torno chciałabym napisać o Nesso, małym miasteczku nad jeziorem Como, które co prawda nie może się poszczycić szczególnie sławnymi mieszkańcami, ale za to ma pewien dar natury stanowiący o jego niezwykłym uroku. Tak jak inne miejscowości na trasie Como - Bellagio, Nesso leży pomiędzy dwoma zalesionymi wzniesieniami schodzącymi w stronę lustra wody. Jest to Monte Careno (1226 m n.p.m.) i Monte Colmenacco (1281m n.p.m.) a za nimi w głębi można dostrzec łańcuch Monte Palanzone link i trawiasty wierzchołek Monte San Primo, najwyższego szczytu w obrębie półwyspu Triangolo Lariano (o wycieczce na tę górę pisałam tutaj). To właśnie w Nesso zaczyna się droga, która łączy tę miejscowość z wioskami leżącymi na górskich zboczach i biegnie dalej aż na wysokość niemal 1000 merów, gdzie znajduje się płaskowyż Piano del Tivano, popularne miejsce rekreacji. Góry w obrębie Triangolo Lariano pełne są większych i mniejszych strumieni, które w okresie obfitych opadów zbierają wodę ze stoków i odprowadzają do jeziora. Nesso jest sławne z tego, że przecina je skalny wąwóz, gdzie kończą swój bieg dwa z nich Tuf i Nosee', tworzące w tym miejscu malowniczą kaskadę o wysokości 200 metrów.




Z poziomu jeziora miasteczko prezentuje się jako atrakcyjne skupisko schludnych domków, przyczepionych do stromego zbocza niczym gniazda jaskółek. Choć na pierwszy rzut oka nic na to nie wskazuje, Nesso ma starożytne, celtyckie korzenie. Później okoliczne ziemie zdominowali Rzymianie a po nich przyszli Longobardowie i z tych czasów pochodzą pierwsze wzmianki pisane na temat osady, która tu istniała pod koniec pierwszego tysiąclecia. Prawdopodobnie wtedy powstały w Nesso pierwsze umocnienia obronne jednak zostały zniszczone w wiekach średnich, podczas wojen pomiędzy Mediolanem i Como. W 1497 roku książę Ludovico Sforza podarował  Nesso jako lenno swojej faworycie Lukrecji Crivelli (obydwoje na zdjęciu powyżej) lecz ta sytuacja nie trwała długo, bo już na początku XVI wieku  pojawił się tu Gian Giacomo de Medici zwany Medeghino  markiz Musso i Lecco, który zawładnął ziemiami wokół jeziora Lario. Z jego inicjatywy odnowiono zniszczone wcześniej  fortyfikacje, ale gdy w 1531 roku Franciszek II Sforza odzyskał te ziemie dla Księstwa Mediolanu znów je zniszczono, tym razem definitywnie. 



 Do naszych czasów zostały z nich jedynie mizerne resztki w postaci muru oporowego z krenelażem i XVI wieczny kościół San Lorenzo, niegdyś będący częścią zamku. W Nesso nie zobaczymy okazałych historycznych willi, gdyż był on dość prężnym ośrodkiem gospodarczym, jego mieszkańcy od dawna ciężko pracowali w licznych młynach, olejarniach, papierniach a także fabrykach jedwabiu, w których do poruszania maszyn wykorzystywano energię wody z okolicznych strumieni. O tych warunkach naturalnych sprzyjających rozwojowi przemysłu wspominał nawet Leonardo da Vinci w swoim Kodeksie Atlantyckim (podobnie jak o źródle okresowym przy  willi Pliniana  )








Jednak czasy, kiedy Nesso było prężnym ośrodkiem produkcyjnym to już przeszłość, dzisiaj jego mieszkańcy żyją przede wszystkim z usług i turystyki a inni szukają zajęcia w większych miastach; jednak mimo to miejscowość nie sprawia wrażenia opuszczonej i zaniedbanej. Patrząc na powyższe zdjęcia trudno się nie zgodzić, że tutejszą społeczność cechuje dobry gust i dbałość o otoczenie, co wraz z niezapomnianymi  widokami tworzy wspaniałą całość. Dzięki tym staraniom i niewątpliwym zaletom pejzażu Nesso może się poszczycić przynależnością do elitarnego klubu najpiękniejszych miejscowości we Włoszech. Zaimponował mi ten zbiorowy wysiłek i poczucie odpowiedzialności za wspólną przestrzeń o czym świadczy powszechna czystość miasteczka a przede wszystkim mnóstwo roślin, które zajmują każdy skrawek ziemi pomiędzy kamiennymi domkami i murkami a tam, gdzie jej brakuje, ustawia się donice i skrzynki z kwiatami. Sprawia to bardzo miłe wrażenie, podobnie jak obecność kotów wszelkiej maści, które spokojnie wylegują się na słońcu lub spacerują szukając przygód w ogrodach sąsiadów. Gmina Nesso składa się z pięciu frakcji, obecnie tworzą one spójną całość, jednak w przeszłości były odrębnymi wioskami. Są to Castello, Lissogno, Vico, Borgovecchio i najbardziej malownicza z nich Coata, sąsiadująca z przepięknym Orrido di Nesso, zajmująca zbocze góry pomiędzy centralnym Placem Castello i brzegiem jeziora.





Podobnie jak to miało miejsce w przypadku innych atrakcji w obrębie jeziora Como, moje najdawniejsze wspomnienie związane z Nesso to moment, kiedy po raz pierwszy płynęłam statkiem z Como do Bellagio. Ten rejs odbywał się na pokładzie niewielkiego statku spacerowego, który po drodze zawijał do wszystkich portów na obydwóch brzegach jeziora. Poznałam wtedy nazwy tych miejscowości, ponieważ widniały na wiatach chroniących przystań a oprócz tego jeden z marynarzy wykrzykiwał je używając przy tym głośnika, więc nikt nie miał najmniejszej wątpliwości, gdzie się znajdujemy. Tak zawarłam znajomość z Nesso, które wydało mi się nadzwyczaj malownicze, tym bardziej, że przed wejściem do portu mijaliśmy  miejsce, gdzie pomiędzy dwoma budynkami widniał śliczny, kamienny mostek, pod którym przepływała rzeczka wpadająca do jeziora. Był to widok tak piękny, że gdybym potrafiła malować akwarelami pewnie byłby to jeden z ulubionych motywów mojej twórczości. Nie wiedząc nic o okolicy rozglądałam się na wszystkie strony, więc nie zorientowałam się, że w głębi za mostkiem jest wodospad; dostrzegłam jedynie świetlistą mgiełkę, opalizującą w słońcu. Podczas następnych rejsów wiedziałam już czego się spodziewać, dlatego patrzyłam uważniej i niekiedy mogłam zobaczyć strugę wody spadającą z wysoka, choć jej wielkość była uzależniona od pory roku i stanu opadów. Tak, czy inaczej  z biegiem czasu dowiedziałam się, że rzymski mostek to Ponte della Civera a skalisty wąwóz, gdzie wpada górski strumień tworzący wodospad, nazywa się Orrido di Nesso. To piękne miejsce jest bardzo rustykalne, w najbliższej okolicy nie ma budynków o wymyślnej architekturze, jednak skromne budowle, jakie tam wzniesiono mają ogromy wdzięk prostoty i harmonijnie wtapiają się w pejzaż. Ponieważ strome zbocze, na którym leży Coata (czasem zwana też Coatesą) ma wysokość mniej więcej dwustu metrów, budynki sprawiają wrażenie stłoczonych niemal jeden na drugim. Widzimy tam mnóstwo domków pokrytych czerwoną dachówką, jakieś wiszące werandy, balkony i tarasy z kwiatami a pomiędzy nimi okienka z brązowymi lub zielonymi okiennicami. Jednak chyba najpiękniejszym akcentem w tym widoku jest właśnie Ponte della Civera, stary kamienny most pamietający czasy rzymskie, mający charakterystyczny kształt oślego grzbietu. Pokochałam ten widok i miejsce, więc musiał nadejść dzień, kiedy wybrałam się do Nesso, żeby to wszystko zobaczyć z bliska.













Pojechałam tam  autobusem, lubiłam tę trasę, choć zawsze mnie kosztowała sporo  nerwów, gdyż za miejscowością Torno droga cały czas pnie się w górę i sprawia wrażenie pełnej niebezpieczeństw. Na wysokości willi Pliniana biegnie już całkiem wysoko, ale to nie koniec wrażeń. Kawałek dalej robi się jeszcze ciekawiej, gdyż z jednej strony jest skalna ściana a z drugiej przepastne urwisko, gdzie pośród zarośli głęboko w dole widać lśniące wody jeziora. Droga podobnie jak linia brzegowa jest bardzo kręta a do tego wąska. Jak już wspomniałam Orrido di Nesso ma wysokość około dwustu metrów, zaś jezdnia stanowiąca wjazd do miasteczka biegnie powyżej, co samo mówi za siebie. Tę wysokość bardzo dobrze pokazuje pierwszy od dołu kolaż w poprzednim bloku zdjęć; na tym z lewej strony na samej górze widać most a na nim niebieski autobus wjeżdżający do centrum miasteczka. Jednak trudne warunki drogowe to jedno a sposób jazdy kierowców to zupełnie inna sprawa. Z reguły są to ludzie bardzo pomocni i sympatyczni a ponieważ w autobusie poza turystami wszyscy się znają atmosfera jest familiarna. Zwykle przekłada się to na ożywione dyskusje podczas jazdy, w których kierowca jako gospodarz środka transportu również bierze aktywny udział, jeżeli w danej chwili nie flirtuje z młodym pasażerkami. W miejscach, gdzie jest zakręt albo gorsza widoczność używa się klaksonu trąbiąc przeraźliwie, ostrzegając w ten sposób kierowców nadjeżdżających z przeciwka, żeby zachowali szczególną ostrożność. Powiem szczerze, że podczas takiej jazdy zdarzały mi się momenty desperacji i żegnałam się z życiem, lecz jakimś cudem wszystko kończyło się szczęśliwie, choć ten pełen fantazji styl podróżowania gwarantował  naprawdę silne emocje.







Jak już wspomniałam, Orrido przecina Nesso od góry na dół albo mówiąc inaczej, ze wschodu na zachód. Ponad nim przerzucono solidny most łączący frakcję Castello i Coata, jest to właściwie centrum miasta i jego najruchliwsze miejsce, gdyż tuż obok znajduje się główny plac i przystanek autobusowy. Z mostu widać obydwie części wąwozu, który zaczyna się poniżej frakcji Vico, przez którą płynie strumień Tuf. Spadając ze zbocza góry do skalnej rozpadliny tworzy on pierwszą, widowiskową kaskadę. Dawno temu, kiedy jeszcze nie było drogi jezdnej, zbudowano w tym miejscu dwa wąskie, kamienne mostki o jednym łuku, które od dawna nie pełnią swej roli, o czym świadczy porastająca je trawa. Pod nimi od strony Castello do wąwozu wpadają również wody Nosee'; obydwa strumienie łączą się i przepływają pod nowym mostem. Nieopodal znajduje się dwustumetrowa skalna ściana, gdzie tworzy się następna kaskada, niestety, uformowanie terenu i gęsta roślinność porastająca okolicę wodospadu sprawiają, że z mostu w centrum miasta jest on bardzo słabo widoczny, więc należy zejść na brzeg jeziora aż do mostu rzymskiego, skąd widać go lepiej. Najładniejsza droga w dół prowadzi przez frakcję Coata, są to ponad trzystustopniowe kręte schody, kluczące pomiędzy domostwami a czasem biegnące w portyku pod budynkiem. W takim portyku znajduje się również ostatni odcinek drogi na Ponte della Civera, prowadzący przez przyziemie malowniczego hotelu, który w trakcie budowy został połączony w jedną całość z antycznym mostem








Nie będę ukrywać, że wynik oględzin wodospadu był odmienny od moich oczekiwań, przede wszystkim dlatego, że znajduje się on w pewnej odległości od mostu a ponieważ wąwóz jest kręty, częściowo przesłaniają go skały i bujna roślinność. Poza tym był lipiec i od dawna nie padło, więc ilość wody w strumieniach nie była oszałamiająca. Nie wzięłam też pod uwagę tego, że przedpołudnie nie będzie porą dnia odpowiednią do robienia zdjęć i faktycznie, okazało się, że dno wąwozu tonie w cieniu, natomiast jego górną część jaskrawo oświetla słońce stojące już dość wysoko. Być może efekt byłby dużo lepszy, gdybym przyjechała do Nesso po południu i robiła zdjęcia mając słońce za plecami, ale w tamtym czasie nie myślałam jeszcze o blogowaniu a fotografowałam raczej na dokładkę dla utrwalenia wrażeń, więc nie miało to dla mnie fundamentalnego znaczenia. Natomiast mostek rzymski oczarował mnie zupełnie, tym bardziej, że jak się okazało z bliska nie został zbudowany w lini prostej; jego południowy kraniec jest nieco skręcony i wyraźnie szerszy, co nadaje mu wyjątkowy, fascynujący kształt. Nesso i Ponte della Civera mają do zaoferowania niezwykłą historię, mianowicie są scenerią pierwszego filmu fabularnego nakręconego przez Alfreda Hitchcocka. Ten niemy film nosi tytuł "Ogród przyjemności", powstał niemal sto lat temu w 1925 roku  i opowiada o nowożeńcach, którzy w Nesso spędzają swój miesiąc miodowy. Z tego co wiem, nie jest to banalny romans, lecz historia z suspensem, jest tam jakaś tajemnica i drugie dno. Wszystkie plenery filmu kręcono we Włoszech w Alassio w Liguri i  nad jeziorem Como, gdzie Hitchcock wraz ze swą ekipą spędził całe lato. Film jest dostępny na YouTube, więc na wszelki wypadek, gdyby ktoś miał ochotę go obejrzeć,  podaję link  https://www.youtube.com/watch?v=OJ47bOolEK4








W drodze powrotnej przechodząc przez portyk pod hotelem ostatni raz popatrzyłam przez okienko na jezioro i jego przeciwległy brzeg, który z tego miejsca wyglądał szczególnie uroczo. Miałam jeszcze w planie spacer do północnej części miasteczka, gdzie zauważyłam kościół z ładnym frontonem. Niegdyś stała w tym miejscu inna budowla, romańska świątynia z wejściem skierowanym na zachód, wzniesiona w 1095 roku. Podczas przebudowy w I połowie XVII wieku kościół otrzymał obecny wygląd a fasadę zwrócono na południe w stronę centrum miasteczka. Bardzo mi się spodobała jego dzwonnica z barokowym hełmem, prześlicznie kontrastująca z zielenią gór po drugiej stronie jeziora. Na placu przed kościołem znajduje się ciekawy monument, jest to krzyż poświęcony dawnym mieszkańcom Nesso o czym mówi napis jego na granitowym cokole.

A ricordo perenne e comune rimpianto di tutti i morti di Nesso che non hanno piu nomi tombe e preghiere

(W wiecznej i powszechnej pamięci opłakujemy wszystkich zmarłych Nesso, którzy nie mają już imienia, grobu, kwiatów ani modlitw)

Z tarasu nieopodal kościoła jest bardzo ładny widok na jezioro Como a także  miejscowość Argegno i wioskę Pigra, o której pisałam tutaj.

Więcej zdjęć z Nesso można zobaczyć w albumie>















40 komentarzy:

  1. OMG jak tam pięknie. To są moje klimaty. Pięknych zakątków jest tu tak wiele, że właściwie na każdym kroku można odkryć coś niezwykłego. Cudowne zdjęcia od których nie mogę oderwać oczu. Po prostu bajka. Wrócę by rozczytywać się w tym wspaniałym poście.
    Eluniu, pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusiu, cieszę się, że Tobie również podoba się to miejsce, mnie zauroczyło kompletnie aż nie chciało mi się stamtąd wyjeżdżać. Myślę, że mogłabym znaleźć jeszcze dużo więcej ciekawych miejsc, jednak jak zwykle byłam tam pomiędzy dyżurami, więc nie mogłam chodzić po Nesso w nieskończoność. Ale mostek i ulice zbudowane ze stopni nie dadzą się zapomnieć i powiem szczerze chętnie bym tam wróciła...Przesyłam moc pozdrowień!

      Usuń
  2. No od wczoraj czekam i czekam, bo pojawia mi się post, wchodzę do Ciebie, a tu pustka. Niesamowite zdjęcia! Na razie tyle, ale jeszcze wrócę i odniosę się do postu, do tego, co napisałaś. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odwiedziny, jestem ciekawa jakie refleksje wzbudzi w Tobie Nesso. Znikanie posta było spowodowane tym, że z niewiadomych przyczyn choć wyglądał dobrze w szkicu i na komputerze to w telefonie była to istna tragedia, zdjęcia się rozjeżdżały i zmieniały format a w tekście robiły się dziwne przerwy. Walczyłam z tym długo, udało mi się dopiero dzisiaj rano, jednak nie chciałam tego tak zostawiać bo sporo ludzi czyta na telefonie a wyglądało to żenująco. Joasiu, serdecznie pozdrawiam z zapłakanych deszczem Mazur!

      Usuń
    2. Ja na jednym telefonie mogę komentować. I właśnie to robię. Na iPhonie mam takie zabezpieczenia, że nie mogę się zalogować na Google.
      Dopadła mnie wczoraj melancholia i jakoś nie mogę się pozbierać. Naczytałam się o narcystycznym zaburzeniu osobowości i teraz to w sobie trawię.
      A wpadłam po to, żeby Ci podziękować za obecność na moim blogu. Bo - owszem - jest to blogosfera, ale ja szanuję każdą znajomość, nawet tę z blogosfery, zwłaszcza, gdy intuicyjnie czuję, że ktoś jest mi mentalnie bliski. Tak postrzegam Ciebie. Pozdrawiam serdecznie, dobrego weekendu! 🦋🍒🌻🌹

      Usuń
    3. Może to horoskop a może podobne doświadczenia, ale też sądzę, że coś nas łączy w sensie mentalnym. Życzę Ci szybkiej poprawy humoru, ale są takie sprawy że zostawiają po sobie jakiś osad w duszy i trzeba się z tym uporać...🐕🐕🐕🥰🌞🙂

      Usuń
    4. Myślę, że wszystkiego po trochu... Jestem już nad morzem, jest mi lepiej na duszy. udanego nowego tygodnia, Elu!

      Usuń
    5. Wrócilam w nocy z Trójmiasta i przyszłam Cię pozdrowić. Moc uścisków, Elu! <3

      Usuń
    6. Buziaki przesyłam 🥰 i dzięki za pamięć! Sądząc po zdjęciach, które zamieszczałaś to były wspaniałe czas więc życzę Ci żeby jego efekty trwały jak najdłużej.👍

      Usuń
  3. Niesamowite widoki I przezycia. Nie zdawalam sobie sprawy, ze dookola jest tyle miasteczek I tyle historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, też się zastanawiałam jak to się dzieje, że jest tam tyle niezwykłych historii do odkrycia, zresztą podobnie jak we włoskiej części jeziora Lugano. Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  4. Piękny zakątek, lubię takie wąski uliczki, jedynie ilość schodów to już nie dla mnie. Świetne zdjęcia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki Olu, trzysta schodów przeraża to fakt. Chociaż stopnie są niskie i wygodne to i tak jest to ponad 200 m stromizny do pokonywania więc nawet po płaskim nie każdy da radę. Pozdrawiam serdecznie 🙂🦋🐞

    OdpowiedzUsuń
  6. Nad jeziorem Como jest cudownie, tak piękne są widoki i miejscowości w nie pisane, że nigdy dość tych zdjęć. Zwłaszcza, że okraszasz wpisy tak ciekawymi wiadomościami.
    Wielkie dzięki, pięknego weekendu życzę 🥰

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ulu, naprawdę jest tam pięknie i trochę tęsknię, chociaż w domu zawsze najlepiej. Osobiście bardzo mnie zaskoczyło że Hitchcock kręcił tam film bo wcale się tego nie spodziewałam. Również życzę miłego weekendu!

      Usuń
    2. Rzeczywiście, sceneria za bardzo romantyczna jak na Hitchcocka!

      Usuń
    3. Obejrzałam, jest zupełnie nie w stylu Hitchcocka pewnie dostał gotowy scenariusz . Typowy film z tamtych czasów, ale dość zgrabnie zrobiony chociaż kopia bardzo kiepska a napisy po angielsku 🥰

      Usuń
  7. Jakie cudowne widoki, kusisz tymi wszystkimi wpisami, zdjęciami... w przyszłym roku mam nadzieję, że uda się znowu odwiedzić Italię, po wielu latach, ciekawa jestem swoich odczuć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Italia nie straciła swojego uroku, też bym chętnie pojechała ale z pewnością poza sezonem. Na razie moje wycieczki to spacery 500 metrów circa.🥰🥰🥰

      Usuń
  8. Urocze miasteczko wciśnięte między góry a brzeg jeziora. Mostek z oślim grzbietem przypomina ten, który jest w Mostarze ale sceneria zupełnie inna. W tych miejscowościach, które opisujesz można się zakochać nawet oglądając je tylko na blogu. My też jesteśmy ograniczeni przez zabieg żony a dystans, który może pokonać podobny do Twojego. Życzę powrotu do zdrowia, pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi z powodu Twojej żony pewnie dokucza Wam to tak samo jak mnie, ale mam nadzieję, że to minie i jeszcze ruszymy na wycieczkowy szlak, czego życzę z całego serca! Nesso jest bardzo malownicze, most faktycznie podobny do tego w Mostarze tylko jest przy nim miniaturowy. Pozdrawiam serdecznie a Twojej żonie życzę zdrowia 👍🙂

      Usuń
  9. O matko i córko. Wczoraj czytałam twój wpis i nawet skomentowałam. Byłam przekonana, że był z 5 sierpnia i było w nim o operowych śpiewaczkach i małej włoskiej miejscowości, która nie cieszy się tak dużym zainteresowaniem turystów nad jeziorem Como. A tu inny wpis, więc nic nie rozumiem. Komentowałam stary wpis?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Gosiu, to był ten o Blevio ale wszystko pasowało łącznie ze stolikiem nad jeziorem więc pomyślałam że coś Ci się nasunęło w związku ze zdjęciami. Ten jest już też trochę przeterminowany tworzę nowy ale na raty bo mam trochę spraw na głowie jednak sądzę że najpóźniej jutro go skończę a później zmienię okolicę bo może jezioro Como już się przejadło czytelnikom

      Usuń
    2. No rzeczywiście komentowałam poprzedni wpis, ale jakim cudem skoro otworzyłam bloga i pojawił się wpis z 5 sierpnia nie mam pojęcia, może przesuwałam stronę i jakoś palec mi się obsunął niżej. Nie ważne. O Lukrecji Cricelli faworycie Sforzy czytałam w książce poświęconej Ostatniej wieczerzy. Czytałam ją całkiem niedawno i jestem przerażona lukami w pamięci, bo poza nazwiskiem i zdziwieniem, iż panią na obrazie Leonardo jest właśnie kochanka Sforzy (a swoją drogą dziwne, że mnie to zdziwiło, wszak mecenasi zamawiali portrety swych ukochanych - drugą kochankę też uwiecznił Leonardo nadworny malarz Sforzy) niewiele z ich historii zapamiętałam. A twój wpis jakoś tak się skomponował z moim opisem malarstwa Meli Muter, która lubiła uwieczniać schody, wodę a tych na twoich zdjęciach nie brakuje. Nie pamiętam czy malowała również mosty. Ja bym malowała, gdybym potrafiła to wspaniałe łączniki dla brzegów i ludzi. Podziwiam, że tworzysz kolejny wpis. Ja po napisaniu przedwczorajszego padłam. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Co do Lukrecji i jej portretu trafiłam na artykuł, gdzie autorka wysnuła bardzo ciekawą teorię na ten temat https://www.finestresullarte.info/en/works-and-artists/the-woman-whose-soul-leonardo-da-vinci-did-not-want-to-capture-la-belle-ferronniere więc zapisałam bo pomyślałam, że może Cię zaciekawić. Też czytałam tę książkę, jest bardzo dobrze napisana, oddałam ją Mai mam nadzieję, że też ją zainteresuje. Z nowym postem bieda bo ciągle się od niego odrywam a nie lubię pisać z doskoku bo tracę wątek i pomysły na następne akapity. Myślałam że jutro skończę a tu trzeba iść do veta po leki dla Baribalka, dla mnie to cała wyprawa. Nawet jeśli podjadę autobusem to pół dnia stracone, rano nie będę zaczynać bo się nie opłaca a po powrocie trzeba jeszcze odpocząć no i obiadek przygotować bo Marta pracuje. Jeśli chodzi o pisanie nie dziwię się, że cię to wyczerpuje bo piszesz obszernie no i trzeba sięgać do źródeł, więc jest to spora praca do wykonania. Również pozdrawiam!

      Usuń
  10. Marzenia są po to, by się spełniały.
    Wyjątkowo piękna okolica Jeziora Como. Każdo zdjęcie jest jak akwarela zdolnego malarza. Ciekawe jak się mieszka tak blisko jeziora i czy turyści zbytnio nie przeszkadzają w codzienności?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na moim blogu! To prawda, że jest tam bardzo pięknie a na żywo chyba jeszcze bardziej bo docierają do nas dźwięki i zapachy. Jeśli chodzi o turystów nie dają się we znaki, nie spotka się tam mnóstwa ludzi jak w Bellagio. Odwiedziłam Nesso dwa czy trzy razy w pełni sezonu i było prawie tak jak na zdjęciach, cisza i spokój. Wiele osób przyjeżdża tam żeby wędrować po górach i zwiedzać okoliczne miejscowości, więc za dnia znikają, natomiast mieszkańcy w sile wieku udają się do pracy w większych miastach, skutkiem czego tłok nie grozi. Poza tym w Nesso nie ma plaży, żeby się wykąpać trzeba się udać do sąsiedniej miejscowości a na miejscu można sobie zafundować jedynie kąpiel słoneczną na tarasie.

      Usuń
  11. Witam serdecznie :) Z przyjemnością przeczytałem o Nesso – to jak historia, podroz w czasie, przyroda i życie codzienne splatają się w jedno. Chociaż miasteczko może nie być tak sławne jak inne miejsca nad jeziorem Como, to zyskało moją sympatię przez swoją autentyczność i urok. A był nad Como i do tego akurat nie zajechałam :) Cieszę się, że wspomniałaś o tych schodach i rzymskim mostku – aż chce się tam być! Zdjecia sa obledne :) Dzięki za ten wpis, aż nabrałem ochoty na wizytę w Nesso, żeby osobiście poczuć ten klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również witam serdecznie, bardzo mi miło, że spodobało Ci się Nesso, które darzę wielkim sentymentem. To prawda, że nie jest tak sławne jak Bellagio czy Varenna, ale dzięki temu oprócz pięknych widoków można tam znaleźć święty spokój i mieszkańców, którym jeszcze nie do końca obrzydli turyści. Mostek mnie zaczarował od pierwszego wejrzenia, bo jakże mogło by być inaczej? Nie dziwię się, że masz ochotę wrócić nad Como, ja mieszkałam w Lombardii przez jedenaście lat i choć nad jeziorem bywałam często zawsze mnie tam ciągnęło. Nawet teraz kiedy piszę swoje wspominkowe posty jednocześnie knuję plany powrotu... W tej chwili klecę na raty posta o Torno, ale jak skończę (mam nadzieję, że jutro) z przyjemnością poczytam o Twoich podróżach. Pozdrawiam z Mazur, gdzie upały są prawie jak we Włoszech.

      Usuń
  12. To w pięknym miejscu mieszkałaś :) my nad Como bylosmy.kolka razy i za każdym razem odkrywamy coś nowego. Obiecałam sobie ze wrócę tam na dłużej żeby nasycić oczy tymi wszystkimi pięknymi miejscem... My też pochodzimy z Mazur... dokładnie z Kętrzyna :) Co za zbieg okoliczności :) oczywiście zapraszamy częściej do nas :) pozdrawiam z wietrznej Norwegii i też zajrze na kolejne posty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, miałam fart, ponieważ na wyciagnięcie ręki było mnóstwo miejsc wartych zobaczenia a do tego wspaniałe góry do chodzenia czego nigdy nie miałam dość. Jedyna rzecz, której mi brakowało to czas, niezbędny do tego, żeby realizować moje plany. Niestety, pracując jako wolny strzelec musiałam być pod telefonem przygotowana na nagłe zastępstwa, co czasem kosztowało mnie mój teoretycznie wolny dzień. Wczoraj odwiedziłam Waszego bloga, który jest wspaniały pod każdym względem! Czytanie zaczęłam od Caminito, napisałam komentarz, ale w żaden sposób nie mogłam się zalogować przez google a z mediów społecznościowych nie korzystam. Oczywiście spróbuję jeszcze raz, bo jestem pod wrażeniem tego, co zobaczyłam. Bardzo mi miło spotkać krajan z Mazur, w Kętrzynie byłam dwa razy, bardzo mi się spodobał, bo jest stylowym zadbanym miasteczkiem o wiele bardziej niż moja Ostróda, gdzie nie ma ładu ani składu ani mądrego planu, co mnie bardzo smuci. Dzięki za odwiedziny, niebawem sie odezwę, tymczasem pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Znam ten ból wolnego strzelca, swego czasu podobnie pracowałam tu w Norwegii, ale ten czas ma juz za sobą :) Dzięki wielkie za odwiedziny na blogu i za przemiłe słowa! Bardzo lubie tworzyć nasze wspomnienia i umieszczac je na naszej stronie...bardzo duzo czasu poświęcam na prowadzenie bloga na robienie zdjęć to taka moja pasja :) milo tez jak ktos zajrzy i zostawi mile slowo :) Cieszę się, że Caminito przypadło Ci do gustu. Co do logowania, to bywa to czasem upierdliwe – mam nadzieję, że następnym razem się uda! Ja czasami mam tak na blogerze...Miło słyszeć, że Kętrzyn zrobił na Tobie dobre wrażenie. To takie miasto zapomniane prsez Boga i turystow :) ale faktycznie ładnie zrobione, cztste i zadbane...Każde miasto ma swoje uroki, choć faktycznie nie wszędzie panuje ład. Trzymaj się ciepło i do usłyszenia! 😊

      Usuń
    3. Faktyczne czasem był to ból, kiedy trzeba było zmienić plany albo zostać po dyżurze bo ktoś nie przyszedł do pracy , ale też dużo plusów, których nie daje etat. Dla minie bardzo ważne było to, że mogłam bez problemu wziąć miesiąc wolnego na wyjazd do Polski lub pracować tylko na nocnych dyżurach co mi odpowiadało, że nie wspomnę o kwestii finansowej bo profity z tej pracy były przynajmniej dwukrotnie wyższe nawet po odliczeniu wszystkich kosztów. Poza tym zawsze traktowałam mój pobyt we Włoszech jako sytuację tymczasową i chociaż spędziłam tam prawie jedenaście lat, to w pewnym sensie zawsze na walizkach. Jeszcze raz pozdrawiam, dodam sobie Twojego bloga do zakładek, żeby mi nic nie umknęło!

      Usuń
  13. Byłam niedaleko Como, bardziej po Szwajcarskiej części, niestety nie miałam za dużo czasu by zostać tam na dłużej, ale mam nadzieję, że jeszcze tam zawitam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę Ci powrotu w tamte strony bo faktycznie jest to okolica, która nie da o sobie zapomnieć. Ciekawa jestem, gdzie byłaś konkretnie, czy może gdzieś nad jeziorem Lugano albo było to Valle d'Intelvi? Znam nieźle jedno i drugie, wiele razy tam byłam, jest tam naprawdę pięknie.

      Usuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.