Włoskie impresje i pejzaże -
na moim blogu prezentuję przede wszystkim relacje z podróży do ciekawych zakątków Północnych Włoch (choć nie tylko) a także zdjęcia, jakie tam zrobiłam.
Podczas moich wędrówek po północnych rejonach Włoch, wielokrotnie widziałam pomniki poświęcone żołnierzom, którzy zginęli podczas działań wojennych. Takie monumenty można spotkać nie tylko w miastach, lecz również w małych wioskach a jeśli nie jest to pomnik z prawdziwego zdarzenia, to z pewnością będzie to tablica pamiątkowa, gdzie wyryto imiona i nazwiska mężczyzn, niegdyś będących ich mieszkańcami zanim zostali powołani pod broń.
Myślę, że po wielu latach niewoli, kiedy to Lombardia znajdowała się we władaniu Austrii, bycie żołnierzem w narodowej armii z pewnością mogło stanowić powód do dumy. Jednak Włosi nie mają szczególnego zamiłowania do wojaczki, więc odejście z rodzinnego domu, czy wioski, gdzie się spędziło całe życie,
z pewnością stanowiło dla nich bardzo ciężkie doświadczenie, tym bardziej, że podczas Wielkiej Wojny włoska armia źle wyposażona i nieudolnie dowodzona, ponosiła ogromne straty. Szczególnie oddziały walczące na terenie Alp przeżyły prawdziwą gehennę. Te straszne cztery lata sprawiły, że zarówno ci, co je przetrwali, jak i ci, którzy stracili życie na polach bitew, zostali otoczeni glorią należną bohaterom. Nieco inaczej przestawiała się sprawa z żołnierzami walczącymi podczas II wojny, zapewne z przyczyny rozziewu pomiędzy szacunkiem dla ich poświęcenia i ofiary życia, jaką złożyli a uczuciem niesmaku pozostałym po faszystowskim reżimie i późniejszym odwrocie w ostatnim momencie, co mówiąc szczerze, bardzo przypominało ucieczkę z tonącego okrętu. Jednak i dla tych żołnierzy znalazło się miejsce w zbiorowej pamięci, więc także ich nazwiska widnieją na pamiątkowych tablicach. Często też (zwykle nieopodal kościoła) można zobaczyć alejki, gdzie zasadzono drzewa ku czci poległych i ustawiono niewielkie tabliczki z ich nazwiskami.
W Lombardii tradycje militarne są nadal w cenie, zwłaszcza w wśród tych, którzy służyli w wojsku przed utworzeniem armii zawodowej. W domu, gdzie mieszka były żołnierz, często na honorowym miejscu można zobaczyć alpejski kapelusz z piórem. Nadal też pamięta się rzewne alpejskie piosenki o prostym tekście, mówiącym o tęsknocie za ciepłym, rodzinnym domem, lęku przed śmiercią i trudach życia w okopach... W wielu miejscowościach są koła A.N.A. czyli stowarzyszenia zrzeszającego byłych alpejskich żołnierzy a jedną z form działalności owych kół są chóry, specjalizujące się w śpiewaniu tradycyjnych, alpejskich utworów i dawnych piosenek żołnierskich. Pamiętam, jak na początku mojego pobytu w Lombardii, po raz pierwszy usłyszałam jedną z nich... Właśnie wracałam do domu wieczornym pociągiem z Mediolanu; kiedy zatrzymaliśmy się na niewielkiej stacji w Varedo, otworzyłam okno, aby wyjrzeć na peron. Stała tam grupka niemłodych panów w charakterystycznych, filcowych kapeluszach z piórem, kamizelkach i kraciastych koszulach. Jeden z nich wsiadł do wagonu a pozostali zaczęli coś cichutko nucić na pożegnanie. Ta rzewna melodia i zapadający wieczór sprawiły, że do dziś pamiętam tamto ulotne wrażenie... Po kilku latach, kiedy lepiej zaznajomiłam się z miejscową kulturą i tradycją, poznałam wiele alpejskich piosenek, również tę, którą wtedy słyszałam. Dowiedziałam się, że jest to jeden z najbardziej znanych utworów z czasów Wielkiej Wojny, noszący tytuł "La tradotta" - to słowo oznacza pociąg, którym żołnierze udawali się na front a sam tekst jest niezwykle przejmujący:
La tradotta che parte
da Torino a Milano non si ferma più,
ma la va diretta al Piave,
cimitero della gioventù.
Siam partiti, siam partiti
in ventinove,
solo in sette siam tornati qua,
e gli altri ventidue
son rimasti tutti a San Donà'.
“Cara suora, cara suora son ferito,
a domani non arrivo più;
se non c’è qui la
mia mamma, un bel fiore me lo porti tu?”.
A Nervesa a Nervesa c’è una croce,
mio fratello è sepolto là,
io ci ho scritto su “Ninetto"
che la mamma lo ritroverà.
(Transport, który wyruszył z Turynu, nie zatrzymał się w Mediolanie, wiezie nas prosto nad Piave, gdzie pogrzebano naszą młodzież.
Wyruszyło nas dwudziestu dziewięciu, lecz zostało tylko siedmiu, dwudziestu dwóch pochowali na cmentarzu w San Dona'.
"Droga siostro, jestem ranny i nie dożyję jutrzejszego dnia, jeśli nie przybędzie moja mama, ty połóż mi kwiat na grobie".
W Nervesa jest grób mojego brata, napisałem na krzyżu “Ninetto” żeby mama mogła go odnaleźć.
Próbowałam przetłumaczyć ten tekst najlepiej, jak potrafię, lecz było to bardzo trudne, gdyż jest on niezwykle prosty i emocjonalny. Chcąc wyrazić jego sens powinno się użyć dłuższych omówień lub słów, które choć znaczą to samo, w żaden sposób nie oddają nastroju oryginału, co sprawia, że tłumaczenie wypada dość drętwo...
(Dla przykładu mogę tu powiedzieć, że "suora" co prawda po polsku znaczy "siostra" lecz nie chodzi tu o osobę z rodziny, ale o zakonnicę lub siostrę Czerwonego Krzyża pielęgnującą rannych, zaś "cimitero della gioventu' " można rozumieć dwojako, jako miejsce gdzie pogrzebano wielu młodych ludzi, lecz także jako cmentarz utraconej młodości, albo straconego pokolenia).
Na zakończenie chciałabym jeszcze podzielić się zdjęciem pięknej tablicy pamiątkowej poświęconej wszystkim zmarłym, jaką swego czasu znalazłam na cmentarzu w Torno.
A TUTTI I MORTI
DI QUESTA TERRA
CHE PIU NON HANNO
NE NOME NE TOMBA
FIORI E PREGHIERE
NEL COMUNE RIMPIANTO
PER IL RICORDO PERENNE
(Wszystkim zmarłym, którzy nie mają imienia ani grobu, kwiatów ni modlitwy, we wspólnym żalu, na wieczną pamiątkę)
Osoby, które chciałyby zobaczyć więcej zdjęć pomników poświęconych poległym żołnierzom zapraszam do albumu>
Natomiast jeśli ktoś miałby ochotę obejrzeć video z nagraniem piosenki "La Tradotta" zapraszam do kliknięcia w strzałkę na zdjęciu. Na You Tube jest ona dostępna w kilku wersjach, może nawet lepiej zaśpiewanych, lecz wybrałam tę, ze względu na autentyczne fotografie z czasów Wielkiej Wojny, stanowiące niezwykle wymowną ilustrację do tego utworu.
P.S. Z czasem dowiedziałam się też, że panowie śpiewający na dworcu Varedo, byli członami lokalnego chóru, który wykonuje tradycyjne piosenki.
Mnie takie pomniki bardzo wzruszają. Najchętniej na każdym postawiłabym znicz, na dowód pamięci i uznania. Chociaż wojna to żaden powód do dumy...Pozdrawiam.
Mam bardzo podobne odczucia, myślę że to światełko należy się również temu kogo ścieżki za życia były poplątane, ponieważ wpadł w tryby machny, która go zgniotła...Sama zawsze zapalam znicz na zbiorowym grobie ostródzian, którzy padli w I Wojnie, milicjantów zabitych 45 roku w okolicznych wioskach i żołnieży radzieckich, tego też uczyłam moje dzieci. Jesli zrobili coś złego, niech im Bóg wybaczy, ja bym nie chciała żeby mój syn stawał przed dylematem zabijać, czy dać się zabić...
Chciałoby cię powiedzieć - nigdy więcej wojny. Ileż niesie ona tragedii i rozstań. Pozostaje nam pamięć o tych co odeszli i troska o tych co przeżyli. Za każdą z takich tablic, pomników czy cmentarzy wojennych kryje się morze przelanych łez. Dziwi, że są ludzie, którym takie dowody pamięci przeszkadzają, są zdolni do dewastacji czy ich usunięcia. Pieśń bardzo przejmująca i wyczuwa się w niej ten smutek rozstania i niepewności dalszego losu. Piękny post w tym szczególnym dniu. Pozdrawiam.
Jak juz napisałam u Ciebie, mielismy podobny pomysł, zapewne bierze się ze współnego punktu widzenia na sprawę wojny i cmentarzy jakie pozostawia...Myślę że zmarłym należy się wieczny odpoczynek niezależnie od tego pod jaka banderą walczyli. Niestety, ostatnia wojna sprawiła, że wszelkie ludzkie uczucia w tym względzie przestały się liczyć, obala się pomniki, które się niedawno wznosiło, i niszczy cmentarze ale czy to zmieni historię i nas samych? Myślę że to pytanie retoryczne. Również serdecznie pozdrawiam!
Wzruszyłam się czytając Twój post. Za każdą śmiercią płynie rzeka łez. Oby nigdy wojny, oby nigdy nie było dewastacji pomników, cmentarzy na których leżą polegli żołnierze... Pieśń i tablica z Torno są bardzo piękne. Serdecznie pozdrawiam:)
Dzięki za odwiedziny, ja mam na te sprawy taki sam punkt widzenia. Niestety, teraz tradycja i honor są raczej niepopularne, za to o okropnościach wojny słyszymy na codzień... Również pozdrawiam!
Przypomnialas mi, jak moj ukochany dziadziu spiewal piosenki zolnierskie;jako b.mlody chlopak, niepelnoletni, wkrecil sie do wojska, zeby wziac udzial w Bitwie Warszawskiej. Do dzis mam sentyment do piosenek z tego okresu..
Ja również je kocham, w szkole podstawowej uczyliśmy się ich na lekcjach śpiewu, później je sobie odświeżyłam za pomocą śpiewnika "Iskier" jak się urodziły moje dzieci i często im śpiewałam wieczorem zamiast kołysanek. A Ty miałaś wspaniałego dziadka, możesz się szczycić tak piękną rodzinną tradycją
Ciekawa relacja i opis podejścia żołnierzy włoskich do wojowania. Nie dziwie się, bo racjonalnie myślący ludzie maja świadomość, że sami mogą stracić życie, ale też dzieci często pozostają sirotami, żony wdowami i nic nie jest im w stanie tego zrekompensować. Nawet pośmiertny medal, który często stanowi ironie losu i podejscie ludzi stojących u steru władzy.
Ciekawy wpis. Bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuje za odwiedziny u mnie. :)
Mam ogromny sentyment do włoskich pomników. Przyszłam kolejny raz aby spojrzeć... Mój pradziadek był u Piłsudskiego...Był ranny w bitwie z bolszewikami. Mam jego książeczkę wojskową. Wiem, że to nie ten temat. Jutro mamy Święto Niepodległości. Serdecznie pozdrawiam:)
Lusiu temayt jak najbardziej adekwatny! W tym względzie mieliśmy sporo wspólnego jesli chodzi o dochodzenie do wolności. To pięknie że masz taką pamiątkę po pradziadku, niestety w momencie kiedy to piszę w TV jest relacja z Marszu Niepodległości bolesna sprawa, ale jeszcze bardziej bolesne jest to, że taka sytuacja nie jest bez przyczyny, bo brak poczucia stabilizacji społecznej rodzi agresję, niestety. Napatrzyłam się na takie incydenty we Włoszech a teraz widzę to samo u nas....
Dziękuję! Jak już zostało napisane wcześniej, wojna zawsze jest straszną rzeczą i zaden pomnik nie zastąpi bliskim tych, którzy odeszli, ale pamięć o nich i o tym co ludzi popchnęło do wojny jest zbiorowym obowiązkiem...Pozdrawiam wzajemnie.
Mnie takie pomniki bardzo wzruszają. Najchętniej na każdym postawiłabym znicz, na dowód pamięci i uznania. Chociaż wojna to żaden powód do dumy...Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne odczucia, myślę że to światełko należy się również temu kogo ścieżki za życia były poplątane, ponieważ wpadł w tryby machny, która go zgniotła...Sama zawsze zapalam znicz na zbiorowym grobie ostródzian, którzy padli w I Wojnie, milicjantów zabitych 45 roku w okolicznych wioskach i żołnieży radzieckich, tego też uczyłam moje dzieci. Jesli zrobili coś złego, niech im Bóg wybaczy, ja bym nie chciała żeby mój syn stawał przed dylematem zabijać, czy dać się zabić...
UsuńChciałoby cię powiedzieć - nigdy więcej wojny. Ileż niesie ona tragedii i rozstań. Pozostaje nam pamięć o tych co odeszli i troska o tych co przeżyli. Za każdą z takich tablic, pomników czy cmentarzy wojennych kryje się morze przelanych łez. Dziwi, że są ludzie, którym takie dowody pamięci przeszkadzają, są zdolni do dewastacji czy ich usunięcia.
OdpowiedzUsuńPieśń bardzo przejmująca i wyczuwa się w niej ten smutek rozstania i niepewności dalszego losu.
Piękny post w tym szczególnym dniu.
Pozdrawiam.
Jak juz napisałam u Ciebie, mielismy podobny pomysł, zapewne bierze się ze współnego punktu widzenia na sprawę wojny i cmentarzy jakie pozostawia...Myślę że zmarłym należy się wieczny odpoczynek niezależnie od tego pod jaka banderą walczyli. Niestety, ostatnia wojna sprawiła, że wszelkie ludzkie uczucia w tym względzie przestały się liczyć, obala się pomniki, które się niedawno wznosiło, i niszczy cmentarze ale czy to zmieni historię i nas samych? Myślę że to pytanie retoryczne.
UsuńRównież serdecznie pozdrawiam!
Przejmujące- wpis, pomniki, piosenka...BBM
OdpowiedzUsuńDzięki Babciu!
UsuńWzruszyłam się czytając Twój post. Za każdą śmiercią płynie rzeka łez.
OdpowiedzUsuńOby nigdy wojny, oby nigdy nie było dewastacji pomników, cmentarzy na których leżą polegli żołnierze...
Pieśń i tablica z Torno są bardzo piękne.
Serdecznie pozdrawiam:)
Dzięki za odwiedziny, ja mam na te sprawy taki sam punkt widzenia. Niestety, teraz tradycja i honor są raczej niepopularne, za to o okropnościach wojny słyszymy na codzień...
UsuńRównież pozdrawiam!
Przypomnialas mi, jak moj ukochany dziadziu spiewal piosenki zolnierskie;jako b.mlody chlopak, niepelnoletni, wkrecil sie do wojska, zeby wziac udzial w Bitwie Warszawskiej.
OdpowiedzUsuńDo dzis mam sentyment do piosenek z tego okresu..
Ja również je kocham, w szkole podstawowej uczyliśmy się ich na lekcjach śpiewu, później je sobie odświeżyłam za pomocą śpiewnika "Iskier" jak się urodziły moje dzieci i często im śpiewałam wieczorem zamiast kołysanek. A Ty miałaś wspaniałego dziadka, możesz się szczycić tak piękną rodzinną tradycją
UsuńCiekawa relacja i opis podejścia żołnierzy włoskich do wojowania. Nie dziwie się, bo racjonalnie myślący ludzie maja świadomość, że sami mogą stracić życie, ale też dzieci często pozostają sirotami, żony wdowami i nic nie jest im w stanie tego zrekompensować. Nawet pośmiertny medal, który często stanowi ironie losu i podejscie ludzi stojących u steru władzy.
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis. Bardzo serdecznie pozdrawiam i dziękuje za odwiedziny u mnie. :)
Taka jest prawda, niestety...Dzięki za odwiedziny i komentarz, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA jak tam kozy?Będą?
Włosi mają widać swoje tradycje sięgające czasów starożytnego Rzymu.
OdpowiedzUsuńZ pewnością, ale miłość do wojaczki chyba im definitywnie przeszła wraz z upadkiem Cesarstwa Rzymskiego...
UsuńMam ogromny sentyment do włoskich pomników.
OdpowiedzUsuńPrzyszłam kolejny raz aby spojrzeć...
Mój pradziadek był u Piłsudskiego...Był ranny w bitwie z bolszewikami.
Mam jego książeczkę wojskową. Wiem, że to nie ten temat. Jutro mamy Święto Niepodległości.
Serdecznie pozdrawiam:)
Lusiu temayt jak najbardziej adekwatny! W tym względzie mieliśmy sporo wspólnego jesli chodzi o dochodzenie do wolności. To pięknie że masz taką pamiątkę po pradziadku, niestety w momencie kiedy to piszę w TV jest relacja z Marszu Niepodległości bolesna sprawa, ale jeszcze bardziej bolesne jest to, że taka sytuacja nie jest bez przyczyny, bo brak poczucia stabilizacji społecznej rodzi agresję, niestety. Napatrzyłam się na takie incydenty we Włoszech a teraz widzę to samo u nas....
UsuńJak to się mówi/pisze: "nic dodać , nic ująć".
OdpowiedzUsuńPiękny post, gratuluję.... :-)
Pzdr.
Dziękuję! Jak już zostało napisane wcześniej, wojna zawsze jest straszną rzeczą i zaden pomnik nie zastąpi bliskim tych, którzy odeszli, ale pamięć o nich i o tym co ludzi popchnęło do wojny jest zbiorowym obowiązkiem...Pozdrawiam wzajemnie.
Usuń