Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adda. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 marca 2025

Lombardia. Imbersago - Sanktuarium Madonna del Bosco i prom Leonarda.

 

W dwóch poprzednich wpisach starałam się oddać niezwykłą atmosferę Imbersago, teraz przyszła kolej bym napisała o tym, co zapowiada tytuł tego posta i co przyciąga tu rzesze pielgrzymów oraz turystów. Historia powstania  Sanktuarium Madonna del Bosco (Matki Boskiej Leśnej) wiąże się z podaniem o objawieniach maryjnych, jakie miały miejsce w lesie nieopodal Imbersago. Od 1615 roku niektórzy z okolicznych mieszkańców mówili, że widywali tam Madonnę pod postacią pięknej pani a tym spotkaniom towarzyszyła cudowna muzyka i niezwykłe światło. Najczęściej miało to miejsce przy trzech kasztanowych drzewach rosnących obok Wilczego Źródła, nazwanego tak ponieważ często widywano tam wilki pijące wodę. Jedno z objawień wydarzyło się 9 maja 1617 roku, kiedy podobną wizję miało trzech małych chłopców pasących owce. Po zniknięciu tajemniczej postaci jeden z nich zobaczył na kasztanie dojrzałe owoce, które zwykle pojawiają się dopiero w październiku. Uznano to za cud i od tej pory zaczęto w tym miejscu praktykować kult Najświętszej Panny, nazwanej Madonną delle Castagne. Wierni modlili się pod drzewem, gdzie miało miejsce objawienie, a z czasem zawieszono ma nim niewielki obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej. Niebawem miał miejsce drugi cud, kiedy matce pracującej na polu nieopodal źródła wilk porwał niemowlę. Kobieta zaczęła modlić się pod kasztanem gdzie wisiał obrazek; jej również ukazała się Madonna, nakazała wilkowi by porzucił dziecko, które matka znalazła całe i zdrowe. Choć prości ludzie byli przekonani co do prawdziwości objawień, przez kilkanaście lat były one kwestionowane a zdarzenia tłumaczono przyczynami naturalnymi. Mimo to w 1632 roku lokalna społeczność zadecydowała o budowie kaplicy przy źródle a w późniejszych latach na tarasie ponad nią wzniesiono ośmiokątne sanktuarium. W następnym stuleciu nadal je modernizowano i upiększano, jednak jego sercem pozostała pierwotna kaplica z piękną figurą Madonny i płaskorzeźbionym scenami, przedstawiającym cuda, jakie dokonały się w tym miejscu.  Pod nimi w marmurowej obudowie znajduje się ujęcie wody w Wilczego Źródła, której przypisuje się właściwości uzdrawiające. W XVIII wieku na placu nieopodal kościoła ustawiono okazały edykuł z rokokową figurą Madonny z Dzieciątkiem  a nieco wyżej, na zboczu wśród drzew, powstała ścieżka z kaplicami Drogi Krzyżowej.

Na początku XIX stulecia na zboczu tego trzystumetrowego wzgórza zbudowano monumentalne schody o 349 stopniach prowadzące do sanktuarium a kilkadziesiąt lat później wzniesiono okazałą dzwonnicę z pozłacaną figurą Madonny na szczycie. Obecnie schodów jest 347 gdyż skrócono je w 1981 roku, po remoncie spowodowanym obsunięciem gruntu. Ich architektura robi ogromne wrażenie,  dwa ciągi stopni biegną równolegle do siebie po zielonym zboczu, aż do pierwszego tarasu znajdującego się mniej więcej w ich połowie. Za tarasem jest następny długi ciąg stopni; przed szczytem schody rozbiegają się w dwie strony, tworząc półkola. Łączą one następne trzy tarasy a kończą na placu przed drzwiami sanktuarium. Na środkowym z górnych tarasów w 1962 roku ustawiono wielką, czterometrową statuę z brązu, przedstawiającą papieża Jana XXIII. Co ciekawe, wbrew przyjętym zwyczajom pomnik powstał z inicjatywy mieszkańców Imbersago jeszcze za życia papieża. Stało się to nie bez przyczyny, gdyż Angelo Giuseppe Roncalli, późniejszy Jan XXIII był wyjątkowo kochany i szanowany przez swoich rodaków, a do tego urodził się po drugiej stronie rzeki Adda w miejscowości Sotto Il Monte, więc w zasadzie po sąsiedzku. Jako dziecko wraz z rodziną co roku pielgrzymował do sanktuarium, robił to również jako alumn seminarium duchownego w Bergamo. Po przyjęciu święceń przebywał za granicą jako watykański dyplomata aż do 1953 roku, kiedy papież Pius XII mianował go patriarchą Wenecji. Po powrocie do Włoch kontynuował swoje wizyty w sanktuarium do czasu, kiedy został wybrany na papieża, co miało miejsce w roku 1958. Jan XXIII wielokrotnie podkreślał swoje szczególne przywiązanie do sanktuarium w Imbersago.  To jeszcze bardziej wpłynęło na admirację okolicznych mieszkańców do jego osoby, tym bardziej, że jako człowiek był on wyjątkowo przystępny, cechowała go dobroć i pogoda ducha oraz prostota obyczajów, wyniesiona z rodzinnego domu. Odsłonięcia jego pomnika dokonał kardynał Montini, przyszły papież Paweł VI. Było ono wielką uroczystością w której wzięli udział przedstawiciele duchowieństwa i politycy a przede wszystkim trzydzieści tysięcy pielgrzymów.







Wierni nadal licznie pielgrzymują do Madonny del Bosco, gdyż mogą tam dostąpić wielu łask. Jeśli ktoś wejdzie na schody odmawiając różaniec, za każdy stopień uzyskuje 300 dni odpustu, natomiast uczestnictwo w uroczystościach  rocznicowych w dniu 9 maja, daje grzesznikowi odpust zupełny. Podczas mojej wizyty w sanktuarium widziałam osoby, które tam przybyły niosąc swoje modlitwy w sobie tylko znanych intencjach. Niektórzy szli boso, inni zamykali oczy, żeby ich nic nie rozpraszało, a jeszcze inni pokonywali schody niemal biegiem, ofiarując swój trud Madonnie. W zależności od światopoglądu schody i sanktuarium dla jednych mogą być miejscem modlitwy a dla innych okazją do zanurzenia się w atmosferze spokoju, oczyszczenia głowy ze złych myśli i zajrzenia w głąb własnej duszy. Chociaż był dzień powszedni w kościele także modlili się ludzie, więc odłożyłam aparat fotograficzny do plecaka, gdyż w tej sytuacji robienie zdjęć byłoby grubym nietaktem.

Moja wizyta w Imbersago miała miejsce w czerwcu; jak to często bywa podczas letnich miesięcy w Lombardii, dzień był bardzo ciepły lecz nieco pochmurny. Duża wilgotność powietrza nie pozwoliła na podziwianie gór w okolicy Lecco, jednak dla mnie widok zielonych pagórków Brianzy zawsze miał wiele uroku niezależnie od pogody. Przez te lata przywykłam do tego, że foschia często spowija horyzont, więc i tym razem nie oczekiwałam zbyt wiele. Zdjęcia w pełnym słońcu z Resegone w tle z pewnością byłyby bardzo atrakcyjne, jednak moim celem było bliższe poznanie tego interesującego miejsca a to osiągnęłam w stopniu nawet większym, niż się spodziewałam.
Jak to zapowiada tytuł posta, do zobaczenia pozostała mi jeszcze jedna atrakcja, jaką oferuje to maleńkie miasteczko, a mianowicie tak zwany prom Leonarda. Jego wizerunek przedstawia fresk w portyku nieopodal sanktuarium; zaintrygował mnie ten widok, więc poszukałam najkrótszej drogi prowadzącej nad brzeg Addy aby zobaczyć go na żywo.









Dość szybko doszłam do niewielkiej przystani, gdzie przekonałam się jak piękną rzeką jest Adda z wyniosłymi brzegami porośniętymi bujną roślinnością, odbijającą się w spokojnej wodzie. To właśnie tam znalazłam marmurową tablicę z wierszem Salvatore Quasimodo, czym pisałam tutaj. Prom powszechnie nazwany promem Leonarda, aż do końca XVIII wieku stanowił ważny łącznik pomiędzy terenem Księstwa Mediolanu i ziemiami Republiki Weneckiej. Obecnie również pełni swą funkcję, zapewniając komunikację pomiędzy Imbersago i miasteczkiem Villa d'Adda na drugim brzegu rzeki. Uważa się, że został on zaprojektowany albo przynajmniej udoskonalony przez Leonarda da Vinci, który pracował w tej okolicy na zlecenie księcia Mediolanu. Miało to miejsce w latach 1506 - 1507 gdy Leonardo gościł w Vaprio d'Adda, dobrach miejscowego arystokraty, Girolamo Melzi. Był on ojcem Francesca Melzi, kulturalnego i utalentowanego młodzieńca, wychowanego ma dworze Sforzów. Da Vinci przyjął chłopca jako ucznia do swojej pracowni, mówi się nawet, że go zaadoptował, co mogło być prawdą zważywszy, że w testamencie przekazał mu niemal całą swoją spuściznę. Leonardo przybył do Vaprio by prześledzić pływy Addy, gdyż zagadnienia dotyczące hydrologii bardzo go interesowały, a podczas wieloletniej pracy na mediolańskim dworze pełnił także rolę inżyniera, między innymi zajmował się  projektowaniem sieci dróg wodnych (pisałam o tym tutaj). Podczas swojego pobytu nad Addą rozrysował szczegółowo projekt promu, który w przyszłości włączył do swojej księgi, znanej jako Kodeks Windsorski. Prom jest konstrukcją jedyną w swoim rodzaju, składa się z dwóch ruchomych korpusów w kształcie barek połączonych wspólnym pokładem, gdzie oprócz miejsca dla pasażerów znajduje się niewielka budka sternika. Całość jest wyposażona w dwa stery,  a oprócz tego zamocowana do napowietrznej, stalowej liny rozciągniętej pomiędzy brzegami rzeki. Ster dziobowy wykorzystuje siłę prądu i działa samodzielnie, natomiast rufowy, nadający kierunek jest obsługiwany ręcznie. Rola sternika polega na  ustawieniu korpusów promu ukośnie względem nurtu, co sprawia, że płynie on naprzód bez użycia wioseł, czy silnika. Szczerze mówiąc, wydaje mi się to dość skomplikowane, bo o ile posuwanie się w dół rzeki z prądem jest całkowicie zrozumiałe, to pływanie w poprzek do niego to całkiem inna sprawa. Pokład promu ma około 60 metrów kwadratowych, więc jest w stanie zabrać kilkadziesiąt osób, można nim przewieźć auto, rower lub motocykl a ponieważ w najbliższej okolicy brakuje mostu, opłata za przewóz jest raczej symboliczna. Jego rolę jako atrakcji turystycznej również trudno przecenić, gdyż podobno jest to jedyny tego rodzaju prom na świecie, który nadal funkcjonuje z powodzeniem 
Kiedy przybyłam nad rzekę zbliżała się godzina przeprawy, pozostałam na przystani, żeby zobaczyć jak przebiega ten proces i po kilku minutach mogłam widzieć  prom przybijający do przeciwległego brzegu. Obecna jednostka jest egzemplarzem którymś z kolei, nieco unowocześnionym, jeśli chodzi o wykorzystane materiały, natomiast jej konstrukcja i zasada działania pozostaje bez zmian.



Jak już pisałam, Adda jest rzeką nadzwyczaj malowniczą, jej nieco dzikiego uroku nie niweczy to, że po drodze mija kilka miejscowości. W okolicy Imbersago jest dość szeroka i spokojna, jednak urozmaicony teren sprawia, że w innych miejscach zwęża się, biegnie wartko i tworzy efektowne zakręty. Te walory widokowe sprawiły, że wzdłuż jej północnego odcinka utworzono park krajobrazowy ze ścieżką pieszo - rowerową W sezonie wiosennym i letnim można też skorzystać z bardzo ciekawej oferty rejsów po rzece pomiędzy sąsiednimi miejscowościami. Ze względu na ochronę środowiska, odbywają się one na pokładach niezbyt dużych łodzi wycieczkowych, napędzanych silnikami elektrycznymi. Imbersago też dysponuje taką łodzią, która kursuje do niedalekiego miasteczka Brivio i z powrotem. Trasa wynosi czternaście kilometrów, obsługuje ją łódź o dźwięcznej nazwie Addarella  a cały rejs trwa nieco ponad godzinę. Kiedy oglądałam prom Leonarda, Addarella stała bezczynnie na przystani, gdyż od kwietnia do lipca rejsy odbywały się tylko w weekendy. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakaś pływająca platforma do celów gastronomicznych, więc poszłam aby ją obejrzeć z bliska. Przy pomoście znalazłam tablicę informacyjną z której dowiedziałam się szczegółów o przeznaczeniu, budowie i trasie, jaką pokonuje Addarella. Żałowałam, że nie miałam okazji odbycia takiej wycieczki, bo z pewnością dostarczyłaby mi niezapomnianych wrażeń. Nie zdecydowałam się także na przechadzkę ścieżką prowadzącą wzdłuż rzeki, do pięknego, żelaznego mostu San Michele, który swego czasu mogłam podziwiać jadąc pociągiem do Bergamo, jednak obawiałam się, że może mi uciec ostatni autobus w stronę domu. Podczas moich wypraw korzystałam z komunikacji publicznej i niejednokrotnie wiązało się to z przynajmniej jedną przesiadką, dlatego musiałam rygorystycznie trzymać się rozkładu jazdy. W razie spóźnienia mogłam utknąć w jakimś miasteczku lub wiosce, więc wolałam być ostrożna, tym bardziej, że już miałam na koncie takie niezbyt miłe doświadczenia. Jednak mimo tych niedogodności nie stroniłam od mało popularnych tras, ponieważ niemal wszystkie miejscowości na północ od Mediolanu zasługują na to, żeby im poświęcić nieco trudu i uwagi. Byłam wdzięczna Giovannie, koleżance od której dowiedziałam się o Imbersago, gdyż podobne małe perełki nie zawsze są dostatecznie znane osobom z nieco dalszych rejonów. Czasem nawet miałam wrażenie, że być może ich mieszkańcy nie bardzo o to dbają, ponieważ wysoko sobie cenią spokój i prywatność, jakimi cieszą się w swojej małej ojczyźnie, więc po prostu nie zależy im na dużej ilości turystów...  

Tym postem wyczerpałam temat Imbersago. W następnym chciałabym pokazać Cassano, miejscowość która także leży  nad Addą i jest równie interesująca, chociaż ma zupełnie inny charakter. 

środa, 12 lutego 2025

Lombardia. Imbersago - rzeka Adda i jeden (bardzo ważny) wiersz.

 

 W pobliżu Addy

W południe Adda płynie u twojego boku,

podążając za odwróconym cieniem nieba.

Tutaj, gdzie pochylone owce wspinają się 

z głowami schowanymi w trawie, 

wzbiła się woda przecięta młyńskim  kołem, 

słychać było tylko kamienne żarna olejarni

i plusk oliwy w kadzi.

Tylko ciebie jednego przerazi zatrzymany ruch.

Nad gęstwiną żywopłotu ponownie

pojawia się korona czarnego bzu

a trzcina potrząsa młodymi liśćmi nad brzegami rzeki.

Życie które cię zawiodło jest w tym znaku roślin, 

pokłonie człowieczej ziemi wobec pytań i przemocy.

Ponownie zobaczysz ten sam kolor drewna

jest to dla ciebie tak samo pewne,

jak zasadzki twojej krwi i dłoń, 

którą podniesiesz do czoła aby zasłonić światło.


Salvatore Quasimodo (tłumaczenie własne)

Ten wiersz włoskiego noblisty z 1959 roku jest wyryty na marmurowej płycie, którą zobaczyłam w Imbersago, na murze przy przystani nad rzeką Adda. Zachwycił mnie tak bardzo, że postanowiłam go przetłumaczyć, nie gubiąc przy tym głębokiego sensu, jaki w nim znalazłam. Quasimodo napisał go niedługo po zakończeniu wojny w 1947 roku, kiedy ludzie którzy świeżo mieli w pamięci jej okropieństwa, tym mocniej odczuwali wagę i urodę najprostszych rzeczy. Zwykłe zajęcia, piękno przyrody i cykliczny cud jej odradzania, poeta zestawił z ciężarem niepewności bytu oraz przeżytych doświadczeń, bo przecież natura ludzka pozostaje niezmieniona, wciąż nowe pokolenia doświadczają podobnej przemocy i zadają sobie te same pytania. Ziemia gdzie żyjemy jest tylko niemym świadkiem zdarzeń, niczym człowiek schylający głowę na widok rzeczy na które wolałby nie patrzeć. Jednak ta bolesna wiedza powoduje, że ulotne rzeczy wokół nas zyskują na znaczeniu, dzięki świadomości jak bardzo są kruche i narażone na zniszczenie, bo przecież silnik maszyny może stanąć a w ludziach obudzić się drzemiące w nich zło...
Salvatore Quasimodo urodził się w 1901 roku w mieście Modica na Sycylii, pełnym cudownych, barokowych budowli, wznoszących się tarasowo na zboczu skalistego wzniesienia. Zielono - błękitny pejzaż Lombardii, tak odmienny od widoku tego południowego miasta, gdzie dominuje kolor żółty i brunatny, musiał zrobić na nim ogromne wrażenie, gdyż porzucił charakterystyczne dla niego, skondensowane, hermetyczne formy, na rzecz niezwykle obrazowych opisów otaczającego go świata. Kiedy przyjechałam do Imbersago, nie znałam tego wiersza, przeczytałam go dopiero na przystani i nie ukrywam, że jego zrozumienie kosztowało mnie sporo wysiłku. Było to spowodowane tym, że są w nim skróty myślowe oraz zwroty o umownym znaczeniu, zakorzenione w świadomości ludzi mówiących językiem wyssanym z mlekiem matki. To może sprawić, że niekonieczne są do końca zrozumiałe dla przybysza z innego kraju, który może prześlizgnąć się po powierzchni wersów, nigdy nie mając pewności, że dotarł do sedna. Do tego trzeba dodać słowa, które można przetłumaczyć na kilka sposobów lub takie, których właściwy sens jesteśmy w stanie oddać tylko za pomocą omówień. To z kolei sprawia, że pewnym frazom można nadać zupełnie inne znaczenie i tu rodzi się klasyczne pytanie, co poeta miał na myśli? Osobiście uważam, że choć jest ono ważne, to nie mniejszą wagę mają skojarzenia, jakie poezja wywołuje w odbiorcy a w przypadku niejednoznacznych sformułowań, jest tu naprawdę duże pole do rozważań. Jednak ten wiersz oczarował mnie tak bardzo, że nawet sama dla siebie po prostu musiałam wgryźć się w niego, by odnaleźć to, co w nim przeczułam a następnie wyrazić w możliwie najprostszy sposób. Nie szukałam cudzych tłumaczeń, ponieważ chciałam znaleźć swoją własną interpretację. Mam nadzieję, że te wysiłki na coś się przydały i udało mi się w miarę sensownie wyrazić myśl, jaka jest w tym wierszu zawarta. Chyba największy problem miałam z krótką frazą zakończoną kropką, co oznaczało że jest to zamknięta myśl "Tu solo ti sgomenti a un moto spento." O ile jej początek można w zasadzie przetłumaczyć dosłownie to "moto spento" jest określeniem wieloznacznym, gdyż można je zrozumieć jako wyłączony motocykl, zgaszony silnik albo wstrzymany ruch urządzenia lub maszyny. Postawiłam na to trzecie, bo oczywiście wizja zepsutego motocykla podczas podróży wzdłuż rzeki ma sens, jednak chyba nie w tym kontekście. Natomiast co do silnika to tradycyjne olejarnie nie posiadały takowego i działały na takiej samej zasadzie jak młyn wodny o czym zresztą sam wiersz mówi jednoznacznie. Z tego powodu postawiłam na trzecią ewentualność, mając na uwadze to, jak ważną rolę pełni drzewo oliwne i sama oliwa w kulturze i życiu narodu włoskiego. W tym kontekście można przyjąć, że człowiek będący kreatorem oraz strażnikiem procesu tłoczenia oliwy pełni funkcję niemal kapłańską a z uwagi na doniosłość tej czynności, zatrzymany ruch koła wodnego i żaren budzi jego przerażenie. Myślę też, że sama olejarnia jest metaforą działania na rzecz ogółu, pozornie prostą pracą, od której zależy byt wielu ludzi a poeta jest strażnikiem prawdy o człowieku i społeczeństwie w którym żyje.


Na koniec chcę jeszcze dodać, że ten post początkowo miał wyglądać zupełnie inaczej, ponieważ miałam po prostu opisać w nim moją wizytę w Imbersago a w dalszej kolejności w następnym artykule zrelacjonować wycieczkę do Cassano d'Adda. Obydwie miejscowości łączy to, że leżą nieopodal Lecco nad Addą, piękną rzeką o której pisałam również parę dni temu tutaj. Kiedy przygotowywałam zdjęcia do posta, natrafiłam na jedno, gdzie uwieczniłam marmurową tablicę z wierszem Quasimoda i przypomniały mi się wszystkie niemal mistyczne doznania z nim związane. Dlatego to co miało być tylko akapitem stało się samodzielnym wątkiem, ale ponieważ temat Imbersago nie został wyczerpany, ciąg dalszy nastąpi.