Mam za sobą wiele niezapomnianych dni, jednak jeden z nich jest szczególnie żywy w moich wspomnieniach... Widziałam wiele miejsc być może piękniejszych, zabytki cenniejsze i cieszące się większą sławą, jednak wycieczka nad Lago Maggiore, jaką zrobiłam pewnej wiosny, pozwoliła mi zobaczyć miejscowość skromną a jednocześnie nieopisanie uroczą; wrażenia, jakie na mnie wywarł blask tego dnia, jego kolory i zapachy, czas chyba nigdy nie zatrze w mojej pamięci...
Minąwszy ostatnie zabudowania znalazłam się u podnóża wzniesienia, na uroczej łączce z soczyście zieloną trawą, poprzetykaną białymi i żółtymi kwiatami. Nieopodal natrafiłam na wąską ścieżkę, biegnącą po porośniętym lasem, stromym zboczu góry, bez wątpienia prowadzącą na jej szczyt. W niedługim czasie znalazłam się na rozległej, trawiastej polanie; domyśliłam się, że gdzieś tu musi być kościół, który widziałam z dołu. Faktycznie, po chwili pomiędzy drzewami zobaczyłam najpierw wieżę a następnie jego szare mury. Tę niewielką świątynię wzniesiono na samym skraju urwiska otoczonego metalową barierką. Kościół pod wezwaniem św. Weroniki jest datowany na XVI wiek. Historia tego miejsca mówi, że jeszcze wcześniej była tam kaplica, stanowiąca część zabudowań zamkowych, jako że już od wczesnego średniowiecza miejsce to było ufortyfikowane. Kościółek jest niewielki, lecz ładnie utrzymany. Co prawda, nie mogłam wejść do wnętrza, ponieważ zamykała je metalowa krata, jednak drzwi były otwarte, więc mogłam zajrzeć do środka i choć z daleka obejrzeć freski w absydzie.
Droga powrotna poprowadziła mnie północnym zboczem wzniesienia, tym razem od strony jeziora. Tu znowu mogłam podziwiać pejzaż okolicy - po lewej stronie miałam przeciwległy brzeg z miasteczkiem Ghiffa (link) na pierwszym planie a kiedy patrzyłam przed siebie, widziałam inne okoliczne miejscowości, z górskim łańcuchem w tle, zaczynającym się od Monte Lema (link) a kończącym na Monte Tamaro.
Tu mogłam z bliska popatrzeć na urocze wille i zgrabne domki, otoczone ogrodami pełnymi kwitnących krzewów kamelii, ozdobione bujnymi festonami glicynii z mnóstwem fioletowych kiści. Podczas tego spaceru zatoczyłam spory łuk u podnóża góry i znów znalazłam się w Calde, miejscu, gdzie rano rozpoczęłam wędrówkę. Tym razem poszłam nad brzeg jeziora, ponieważ chciałam obejrzeć z bliska nieczynne wapienniki, znajdujące się u stóp skały.
Podobne piece można często zobaczyć w wielu okolicznych miejscowościach nad Lago Maggiore oraz Lago di Lugano; obecnie nieczynne, nadal pozostają interesującym świadectwem przeszłości.
Poniżej zamieszczam link do tegoż filmu, a pod nim dla porównania inny, obrazujący stan przed rewitalizacją terenu
https://www.youtube.com/watch?v=-0la91KZCE0
Oczywiście, jak zwykle zapraszam do obejrzenia pozostałych zdjęć, które zrobiłam tego dnia
//photos.google.com/album/AF1QipM_EItTSFg-2k0pNMtE1SlAHErD1FKFGu8nCZi3