Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mediolan cmentarz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mediolan cmentarz. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 listopada 2012

Lombardia. Cimitero Monumentale - zabytkowy cmentarz w Mediolanie.



Miasto Mediolan pierwszy okres świetności przeżywało pod panowaniem książąt z rodu Viscontich i Sforzów. Z tych czasów w kościołach pozostały liczne kaplice, sarkofagi i podziemne katakumby, w których dokonywano pochówków najznamienitszych osób. Powstawały też przykościelne cmentarze, gdzie w ziemnych grobach grzebano osoby skromniejszej kondycji społecznej.


W późniejszym okresie, podczas dominacji austriackiej, miasto nieco straciło na znaczeniu, gdyż polityka zaborcy nie sprzyjała jego rozwojowi. W drugiej połowie XIX wieku,  po odzyskaniu przez Włochy niepodległości, ponownie stało się ważnym ośrodkiem kulturalnym i przemysłowym. Dziewiętnastowieczny Mediolan  wspaniale prosperował, a do arystokracji z urodzenia dołączyła coraz liczniejsza, bogata burżuazja, prawdziwa „arystokracja pieniądza”. Były to czasy, kiedy powstały całe kwartały ogromnych kamienic, a raczej bogato zdobionych miejskich pałaców z luksusowymi apartamentami i wspaniałymi wewnętrznymi dziedzińcami Miały one nie tylko zapewnić swoim mieszkańcom wszelkie wygody, lecz przede wszystkim być świadectwem ich zamożności i prestiżu.

To pragnienie podkreślenia świetności rodziny przejawiało się nie tylko w życiu doczesnym — miało także swój dalszy ciąg we wznoszeniu imponujących kaplic cmentarnych oraz okazałych nagrobków. Zresztą, nie ma w tym nic dziwnego, gdyż ów obyczaj ma we Włoszech ogromną tradycję. Niejeden wybitny rzeźbiarz zdobył nieśmiertelną sławę, tworząc grobowce na zamówienie papieży i władców; wystarczy wspomnieć w tym miejscu Michała Anioła, Donatella, Sansovina czy Antonio Canovę. Dziś ta „nagrobkowa moda” może się wydawać przejawem ludzkiej pychy i wybujałego ego, ale nie należy zapominać o tym, że nie jest to nie tylko bardzo ważny aspekt włoskiej kultury, lecz również istotna forma mecenatu, gdyż zamówienia na kaplice i rzeźby realizowali najwybitniejsi artyści danej epoki. 
O Cimitero Monumentale słyszałam niejednokrotnie jako o mediolańskim muzeum pod gołym niebem. W głębi duszy miałam co do tego cień wątpliwości, gdyż znając włoską skłonność do nadużywania entuzjastycznych przymiotników, sądziłam, że w opowiadaniach o jego wspaniałościach jest nieco przesady. Kilkakrotnie, będąc w okolicy, widziałam w prześwicie ulic wielką, białą, nie budząca zachwytu eklektyczną budowlę, która (jak mi powiedziano)  stanowi integralną część cmentarza.

Nie spodobała mi się, ponieważ z pewnej odległości wyglądała niczym teatralna dekoracja wykonana z płyty kartonowo - gipsowej, więc postanowiłam odłożyć projekt tej wizyty na bliżej nieokreśloną przyszłość. Jednak pewnego dnia, kiedy nie miałam ochoty na bardziej wyczerpujące wycieczki, postanowiłam, że mój wolny dzień poświęcę na odwiedzenie kilku zakątków w Mediolanie, w tym Cimitero Monumentale. Okazało się, że inne zakątki musiały poczekać, ponieważ na cmentarzu spędziłam cały dzień. Mimo to, zobaczyłam najwyżej jego połowę, co oczywiście musiało poskutkować następną wizytą.
Niestety, nie udało mi się skorzystać z usług przewodnika (który w wyznaczone dni i godziny oprowadza grupy chętnych), czego bardzo żałuję, gdyż z pewnością mogłabym się dowiedzieć wielu interesujących szczegółów oraz zadać parę pytań.
Jak już wspominałam, główny budynek cmentarza nie wzbudził mojego entuzjazmu, mimo iż zaprojektował go znany architekt Carlo Maciachini. Budowla powstała w latach 60. XIX wieku, jest kompilacją stylu neogotyckiego, bizantyńskiego i romańskiego, co chyba podobało się jego współczesnym, skoro Rada Miasta zaakceptowała projekt...
Ponieważ w Mediolanie w owych czasach było wiele mniejszych i większych cmentarzy, podjęto decyzję o uporządkowaniu tego stanu rzeczy, zarówno ze względów organizacyjnych, jak i sanitarnych.

Niejako przy okazji postanowiono też stworzyć godne miejsce, gdzie mogłyby spocząć prochy ludzi zasłużonych. W związku z tym powstał okazały, główny korpus z monumentalnymi schodami zwany Famedio oraz dwa boczne skrzydła, połączone z nim długimi portykami.
Famedio, czyli Świątynia Sławy, jest poświęcone pamięci ludzi związanych z Mediolanem i szczególnie zasłużonych dla narodowej kultury. W jego centralnym miejscu umieszczono wielki sarkofag, gdzie spoczął Alessandro Manzoni — pisarz będący dla Włoch tym, czym Henryk Sienkiewicz dla Polski. Napisał on najwybitniejszą włoską powieść " Promessi sposi", której akcja toczy się nad jeziorem Como, w mieście Lecco, a także w Mediolanie i jego okolicy. 
Nieopodal Manzoniego spoczywa inny XIX-wieczny pisarz i patriota — Carlo Cattaneo. Brakuje grobu Verdiego, choć kompozytor za życia był bardzo związany z Mediolanem. Pochowano go w innej części miasta, w domu opieki jaki ufundował dla emerytowanych muzyków.
 
W bocznych skrzydłach budowli znajdują się ogromne, piętrowe katakumby, gdzie leżą nie tylko doczesne szczątki wielu wybitnych osób zasłużonych dla społeczeństwa, lecz również tych, którzy mieli odpowiednie środki, aby tu sobie wykupić miejsce wiecznego spoczynku. Z tyłu, za budynkiem Famedio, rozciąga się ogromny obszar właściwego cmentarza, liczący 25 hektarów, składający się z wielu sektorów, przedzielonych symetrycznie biegnącymi alejkami.

W części za lewym skrzydłem spoczywają chrześcijanie obrządków niekatolickich, natomiast w sektorze po stronie prawej znajduje się cmentarz żydowski. W głębi znajduje się ossuarium, a jeszcze dalej, na końcu głównej alei, budynek najstarszego w Europie krematorium. Na na przestrzeni minionych 150 lat cały ten obszar zapełniła ogromna liczba kaplic i nagrobków w różnych stylach — od realizmu, poprzez eklektyzm i symbolizm, aż po sztukę współczesną. Jedne z nich zadziwiają bogactwem i ogromem, inne swą niespotykaną formą, zaś jeszcze inne budzą wzruszenie prostotą emocjonalnego przekazu. Gdybym chciała napisać parę słów przynajmniej o najbardziej niecodziennych, powstałaby dość gruba książka; jednak nie sposób nie zatrzymać się choć przez chwilę przy tych, które z jakiegoś powodu szczególnie utkwiły mi w pamięci. I tak, nie mogę pominąć dwóch nagrobków znajdujących się w galerii obok Famedio, ozdobionych pięknymi rzeźbami z białego marmuru. Pierwsza przedstawia postać młodej, nagiej dziewczyny, natomiast druga — matkę trzymającą w ramionach małe dziecko. Na cmentarzu jest sporo nagości, jednak nie ma w tym ekshibicjonizmu ani niczego zdrożnego, to raczej przypomnienie o tym, że nadzy się rodzimy a ciało jest jedynie szatą, która po śmierci rozsypie się w proch. Zgodnie z modą panująca na przełomie XIX i XX wieku, znalazłam wiele posągów bardzo wymownych, jak piękna postać młodej kobiety z niemowlęciem na kolanach, anioł pochylający się nad maleństwem w kołysce, czy grupa składająca się z dwojga dzieci przytulonych do siebie, umieszczona na nagrobku, gdzie pochowano ich matkę. Są tu wykuci w marmurze młodzi żołnierze, którzy padli na polu chwały, spoczywający na płycie grobu, gdzie złożono ich doczesne szczątki, a nawet postać mężczyzny wkładającego bochenek chleba do pieca (zmarły był starszym cechu piekarzy).


Należy też wspomnieć o dwóch okazałych budowlach, widocznych z daleka i górujących swoimi rozmiarami nad całym otoczeniem. Pierwsza należy do rodziny Bocconi, której Mediolan zawdzięcza prywatną uczelnię cieszącą się wielką renomą (nosi ona nazwisko Ferdynanda Bocconi, swego założyciela), z ogromnym krzyżem i wieloma figurami w nadnaturalnej skali. Drugi, również bardzo szczególny grobowiec, należy do rodziny Campari (właścicieli firmy produkującej drinki sławne na całym świecie), ozdobiony grupą figur w naturalnych rozmiarach, przedstawiającą Chrystusa w otoczeniu apostołów, siedzących przy stole podczas ostatniej wieczerzy w pozach, jakie przedstawił Leonardo da Vinci na swoim fresku.
Oprócz tego zapadła mi w pamięć okazała, lecz dość skromna kaplica grobowa Artura Toscaniniego, wykonana z białego marmuru, pokryta symbolicznymi płaskorzeźbami oraz miejsce zbiorowego pochówku Kawalerów Grobu Świętego, pozbawione zbędnych detali, z sylwetkami rycerzy w zakonnych płaszczach, wykonanymi metodą sgraffito.

Aby dokładnie obejrzeć cały cmentarz, należy spędzić tam wiele godzin, gdyż w zasadzie każda kaplica i grobowiec zasługują na uwagę. Mnie szczególnie zainteresowała część żydowska, nieco odmienna w charakterze, gdzie oprócz bardzo okazałych nagrobków widzi się również małe, proste tabliczki z nazwiskiem zmarłego. Oczywiście i tu nie brakuje bardzo ciekawych, symbolicznych wyobrażeń, jak choćby dziewczynka wstępująca na schody, czy dwa drzewa przypominające ludzkie ręce splecione do modlitwy, albo dwie istoty, których nawet śmierć nie rozłączy... 

Cały cmentarz nieco przytłacza, zarówno obszarem, jak i wystrojem. Nawet podczas wielokrotnych wizyt nie sposób ogarnąć ogromu szczegółów, niosących przesłanie o smutku rozstania i rodzinnych tragediach, kiedy to odchodziły dzieci ledwie narodzone, młodzi ludzie zmarli gwałtowną śmiercią, matki i ojcowie rodzin w kwiecie wieku...
Jest tu bardzo wiele rzeźb o zdecydowanie portretowym charakterze — wygląda to tak, jakby osoba, która odeszła ze świata, strzegła miejsca swego wiecznego spoczynku. Inne przedstawiają zmarłych w codziennych sytuacjach, podczas pracy lub innych czynności wykonywanych za życia.
Na bogatej liście mediolańskich zabytków, jakimi szczyci się to miasto, ten zabytkowy cmentarz jest  miejscem ważnym, niezwykłym i godnym uwagi, zaś architektura i rzeźba w przeważającej części zasługują na miano dzieł sztuki i są interesującym świadectwem gustu panującego w danej epoce. Jednak nagromadzenie tych wspaniałości sprawia, że (przynajmniej w moim odczuciu) nie ma tu tej intymności i atmosfery, jaką się oddycha na małych, wiejskich cmentarzach, skłaniającej do refleksji i zadumy. 
Mimo to, w tym „Nekropolis” znalazłam coś, co mnie poruszyło i zaintrygowało — zagadkę, której mimo starań nie udało mi się rozwiązać...  W jednym ze skrzydeł głównego budynku umieszczono skromną stelę, gdzie na podstawie widnieją zdjęcia przedstawiające dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Na obelisku umieszczono napis:


ALLA BALDA GIOVINEZZA
INES - VITTORIO - EURIDE - MOSE
                  MENOTTI             
  SEMPRE PIU TRISTE                         IL RINNOVATO PIANTO        
Sii fedele fino alla morte, ed io ti darò corona della vita.   
                             Apocalisse 


( Śmiałej młodości Inez, Wiktora, Eurydyki i Mojżesza Menottich,
coraz smutniejszy, niekończący się
płacz.  Bądź wierny aż do śmierci, a ja ci dam koronę życia.) 
[Apokalipsa]


Na steli nie umieszczono żadnej wskazówki ani daty śmierci tych czworga młodych ludzi. Ponieważ nosili to samo nazwisko, zapewne łączyły ich więzy rodzinne, jednak ich charakter trudno odgadnąć. Być może byli rodzeństwem, a może dwiema parami małżonków? Jakie były okoliczności, w których stracili życie, i kto ich opłakiwał? Choć stroje na zdjęciach wskazują, że żyli przed Wielką Wojną, pod obeliskiem oprócz wiązanki sztucznych kwiatów, zastałam dużą donicę z chryzantemami, co świadczy o tym, że ich pamięć nadal jest dla kogoś żywa, mimo upływu wielu lat. *
                   

W chwili obecnej cimitero Monumentale nie jest jedynym mediolańskim cmentarzem, lecz mimo zabytkowego charakteru, kultywuje się tradycję grzebania na jego terenie ludzi szczególnie zasłużonych na polu kultury. Oprócz tego nadal odbywają się tu normalne  pochówki w okazałych kaplicach i grobowcach rodzinnych, które są w stanie pomieścić szczątki jeszcze wielu zmarłych.

P.S. (ad *)

Ten post powstał trzynaście lat temu. To szmat czasu, a od tamtej pory internet znacznie zwiększył swe zasoby i wiele się zmieniło w dostępie do niektórych informacji. Zagadka steli z czterema zdjęciami nie dawała mi spokoju, więc co jakiś czas wracałam do moich poszukiwań, które w dniu wczorajszym zakończyły się częściowym sukcesem.

Na włoskim portalu MyHeritage znalazłam mnóstwo osób o tym nazwisku, a nawet o zbieżnych imionach. Metodą eliminacji wykluczyłam część z nich i okazało się, że Mosè (1884–1922), Ines (1888–1908), Vittorio (1887–1909) i Euride (1890–1915) Menotti byli rodzeństwem. Trójka z nich z niewiadomych przyczyn zmarła młodo — Ines przeżyła dwadzieścia lat, Vittorio dwadzieścia dwa, a Euride dwadzieścia pięć. Najstarszy z nich, Mosè, zmarł w wieku trzydziestu ośmiu lat, więc również przedwcześnie. Mam pewność co do ich tożsamości, ponieważ przy nazwiskach zamieszczono miniaturki zdjęć — tych samych, które widnieją na steli.

To nie było jedyne odkrycie, ponieważ znalazłam notatkę, że mieli liczne rodzeństwo i ogółem było ich dziewięcioro. Poszperałam głębiej, i dopasowałam daty, dzięki czemu udało mi się ustalić wszystkie imiona. Ogółem były to trzy siostry i sześciu braci, którzy urodzili się na przestrzeni szesnastu lat, w następującej kolejności: Angelo (1881–1967), Maria (1882–1960), Mosè (1884–1922), Luigi (1884–?), Vittorio (1887–1909), Ines (1888–1908), Euride (1890–1915), Riccardo (1893–?), Aldo (1897–1963).

Wszystko wskazuje na to, że piątka rodzeństwa, która pozostała przy życiu, w ten sposób uczciła pamięć czwórki zmarłych, fundując dla nich symboliczne miejsce pamięci. Data śmierci Luigiego i Riccarda nie jest znana, lecz ponieważ ich imion nie ma na steli, można przypuszczać, że obydwaj żyli w momencie jej postawienia. 

   ( akapit dodano 04.06.2025 r.) 



Zapraszam do obejrzenia pozostałych zdjęć w albumie Google >