Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dom Julii. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dom Julii. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 lipca 2013

Werona, Dom Julii i Studnia Miłości.

Do Werony wybrałam się dwukrotnie, korzystając z okazji, że przez kilka miesięcy mieszkałam w niedalekiej Mantui. Było to jesienią, która tego roku przyszła nieco wcześniej i na dodatek wyjątkowo zimna, więc okutana w gruby, tweedowy płaszcz i w rękawiczkach bez palców, żeby łatwiej było robić zdjęcia, snułam się po ulicach uzbrojona w plan miasta oraz aparat fotograficzny.


Jest tam wiele obiektów do zwiedzania, jednak tak, jak wszystkie drogi  w Italii prowadzą do Rzymu, to w Weronie nie sposób nie odwiedzić miejsc związanych z parą słynnych kochanków uwiecznionych przez Szekspira. Jeżeli nawet ktoś nie widział dramatu na scenicznych deskach z pewnością go czytał lub obejrzał piękną i niezwykle malarską ekranizację Zeffirellego, czy tę uwspółcześnioną, w której grał Leonardo di Caprio. Ja sama po raz pierwszy widziałam film Zefirellego będąc bardzo młodą osobą, chociaż iż od tamtej pory  minęło wiele lat, ciągle mam przed oczami twarze aktorów odtwarzających główne role, które dla mnie na zawsze pozostaną twarzami Romea i Julii. Po przyjeździe do Werony pobieżnie rzuciłam okiem na jej inne atrakcje pozostawiając je na później i wyruszyłam śladami bohaterów historii o wiecznej miłości, która nigdy nie umiera... Na mojej mapie miasta zaznaczono wszystkie istotne zabytki, więc oczywiście znalazł się wśród nich także Dom Julii. 

Powędrowałam na centralny plac miasta, bowiem dom powinien znajdować się przy niewielkiej uliczce, leżącej nieopodal. Przez chwilę utknęłam w dużej grupie ludzi, jednak poszłam dalej, gdyż nie zauważyłam żadnej wskazówki prowadzącej do poszukiwanego przeze mnie miejsca. Zapytałam jakiegoś przechodnia o Dom Julii a ten wskazał mi wysoki budynek z ciemnoczerwonej cegły o wąskiej, ciemnej bramie. To tam właśnie byłam przed chwilą, w gromadzie osób, których część wypływała falą na ulicę, aby zrobić miejsce następnej, wchodzącej do wewnątrz. Nie wierzyłam własnym oczom: brama i ściany domu były tak dokładnie pokryte różnokolorowymi napisami, że wyglądały niczym posypane ziarenkami maku, które ktoś dla zabawy zabarwił na wszystkie kolory tęczy. O dziwo, napisy sięgały do wysokości grubo przekraczającej zasięg rąk nawet najwyższego człowieka ! Trudno sobie wyobrazić, że ktoś mógłby używać do tego celu drabiny, więc najprawdopodobniej ten, kto pisał, stał na ramionach drugiej osoby. Brama domu prowadzi na niewielki dziedziniec, gdzie w głębi znajduje się posąg Julii, wykonany z brązu. Przed posągiem ustawiła się spora kolejka osób pragnących dotknąć jej piersi, gdyż jest to rytuał, który ma zapewnić szczęście w miłości. O tym, jak gorliwie jest przestrzegany ten obyczaj, świadczy fakt, iż prawa pierś błyszczy niczym złoto, podczas gdy reszta posągu jest ciemniejsza i spatynowana a głowa wręcz czarna. Większość osób wdrapuje się  na jego niewielki cokół, aby uwiecznić swoją wizytę na pamiątkowej fotografii. Robią to młode pary i starsze małżeństwa, a także "single" pragnący znaleźć swoją drugą połówkę. Po lewej stronie dziedzińca mieści się niewielki sklepik (nota bene, o zgrozo! ozdobiony licznymi reklamami Coca-Coli) gdzie można kupić różnego rodzaju pamiątkowe gadżety z motywem serduszka. 

Natomiast na prawo znajduje się kamienny portal z drzwiami prowadzący do wnętrza domu; ponad nim jest balkon, na który (jak mówi legenda) musiał się wspiąć Romeo, aby spędzić noc ze swoją ukochaną. Zaskoczyły mnie jego niewielkie rozmiary, a gdy weszłam do budynku i obejrzałam go z bliska, okazało się, że wewnątrz jest jeszcze mniejszy, z racji grubej, kamiennej balustrady. Sam dom jest bardzo obszerny, składa się z dwóch  skrzydeł, ma kilka pięter i wiele pokoi. W zasadzie jest pozbawiony mebli, zachowały się jednak oryginalne kominki i malowane ściany, na pierwszy rzut oka wyglądające niczym pokryte tapetą. W jednym z pokoi stoi wielkie łoże, które "grało" w filmie Zeffirellego; obok, w dwóch gablotach, umieszczono kostiumy głównych bohaterów. W następnej sali można napisać maila lub list do Julii i zapisać się do jej klubu. Chociaż w domu przewija się jednocześnie wiele osób, nie słyszy się tam śmiechów  i głośnych rozmów, większość odwiedzających sprawia wrażenie zatopionych we własnych myślach i skojarzeniach. Jest tam też ogromna księga, gdzie goście mogą uwiecznić swoją wizytę i podzielić refleksjami. 

Wpisując się spojrzałam na daty i zauważyłam, że księga zapełnia się w ciągu kilku dni, co wymownie świadczy o ilości odwiedzających. Kupując bilet do Domu Julii, za niewielką dopłatą możemy odwiedzić także klasztor, gdzie według legendy znajduje się jej grób. Niegdyś leżał on poza murami miasta i od centrum dzieli go odległość mniej więcej dwóch kilometrów. Mimo iż Werona znacznie się rozrosła a wokoło powstało wiele budynków, miejsce to nadal jest nieco na uboczu i chyba z tego względu odwiedza je niewielu turystów. Kiedy tam dotarłam, uderzył mnie  spokój i cisza oraz romantyczny nastrój, którego brakuje w zatłoczonym Domu Julii. Dawny klasztor obecnie pełni rolę muzeum i miejsca wystaw, a jego centralny punkt to niewielki, pełen zieleni wirydarz, z zabytkową studnią pośrodku. Pod otaczającymi go krużgankami znajduje się popiersie Szekspira i historia kochanków przedstawiona na płaskorzeźbach wykonanych w brązie. Obok jest wejście do podziemnej krypty gdzie stoi pusty otwarty sarkofag, uważany za miejsce pochówku Julii. Zawsze leżą w nim świeże kwiaty, ponieważ miejscowa legenda głosi, iż panna młoda, która zostawi tam swój ślubny bukiet, będzie szczęśliwa w małżeństwie. Podczas mojej wizyty leżał tam mały, biały bukiecik, ozdobiony wstążkami. O dziwo, w Domu Julii kłębiły się prawdziwe tłumy, tu natomiast spotkałam tylko jedną parę młodych ludzi...Zastanawiałam się, czy to ze względu na odległość, czy  może większość z nas woli nie pamiętać o tragicznym finale tej historii, kiedy to miłość i śmierć splotły się w nierozerwalny węzeł?

Nieopodal Domu Julii jest tak zwany Dom Romea, duże, powstałe w średniowieczu domostwo, które jednak nie jest dostępne dla publiczności. Mając w pamięci piękny, widowiskowy film Zeffirellego, próbowałam szukać innych miejsc, gdzie toczyła się jego akcja. Jednak ani centralny plac Piazza delle Erbe, ani Duomo, nie przypominały miejsc, które wtedy widziałam. Byłam tym bardzo zawiedziona, powiem więcej, poczułam się nieco oszukana...Kiedy nieco później rozmawiałam o tym z moją dobrze poinformowaną, włoską przyjaciółką Patrycją, dowiedziałam się, że podobno film kręcono w historycznych miastach Umbrii, gdzie łatwiej można znaleźć miejsca bez późniejszych architektonicznych naleciałości. Powiem szczerze, iż ta wiadomość mocno mnie rozczarowała, ale cóż, Werona mimo swoich wspaniałych zabytków, z całą pewnością nie może się równać atmosferą ani z Perugią, ani Spoleto... Kiedy znalazłam się w pociągu powrotnym do Mantui, próbowałam sobie jakoś poukładać myśli, jakie mi towarzyszyły podczas wędrówki śladami romansu wszech czasów, a w głowie kołatał mi wiersz Norwida, który kiedyś tak pięknie śpiewała Wanda Warska:


Nad Kapuletich i Montekich domem, 
Spłukane deszczem, poruszone gromem,
Łagodne oko błękitu...
Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,
Na rozwalone bramy do ogrodów,
I gwiazdę zrzuca ze szczytu.
Cyprysy mówią, że to dla Julietty,
I dla Romea, ta łza znad planety
Spada — i groby przecieka;
A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
I — że nikt na nie nie czeka!


Zastanawiałam się, czego szukają te tłumy, które odwiedzają Dom Julii i ja sama - czego tam szukałam a co znalazłam? Każdy z nas, stary i młody, mądry i głupi, ładny i brzydki, ma w sobie potrzebę kochania i bycia kochanym oraz swoje wyobrażenie o miłości świętej i wiecznej, choćby we własnym życiu popełnił wobec niej tysiące grzechów i przewinień...Może wejście w progi tego domu i dotknięcie piersi Julii, nawet gdy towarzyszy temu zażenowany uśmiech, jest niczym łyk źródlanej  wody w upalny dzień a ci, którzy tam wchodzą, wnoszą swoją prawdę i własne wyobrażenie o miłości idealnej, która silniejsza jest niż śmierć?

Jednak prawda historyczna jest  nieco odmienna od tej pięknej legendy i w rzeczywistości to domostwo, tak licznie odwiedzane przez turystów, zostało w pewnym sensie "zaadaptowane na jej potrzeby" w latach trzydziestych XX wieku. Wtedy też aby uprawdopodobnić całe przedsięwzięcie, dobudowano do budynku stylizowany balkon, który widzimy obecnie. Ponieważ dramat Szekspira jest powszechnie znany od kilku stuleci, turyści od zawsze szukali w Weronie śladów dwojga kochanków. Tak zwany "Dom Julii" w rzeczywistości był domem rodziny Cappelli (Cappelletti?) a ulica, przy której stoi do dziś, nosi nazwę via Capello. Wiele osób powątpiewa w istnienie Romea i Julii, jednak niektórzy badacze literatury  twierdzą, że Szekspira zainspirowała pewna autentyczna historia, zapisana w starych, miejskich kronikach, które wspominają o konflikcie dwóch miejscowych rodzin.
Ale w końcu, jakie to ma znaczenie? Tyle mądrych słów napisano o potrzebie obecności mitu w naszym życiu, że chyba nie ma sensu rozwodzić się nad tym... Myślę, że jest to piękne, iż ludzie nadal przychodzą do tego domu przynosząc tam swoje marzenia a Klub Julii i setki tysięcy listów pisanych we wszystkich językach świata, są na to najlepszym dowodem.

Werona ma jeszcze jedną legendę o kochankach, którzy nie mogąc być razem wybrali wspólną śmierć. Nieopodal Domu Julii jest niewielkie podwórko, gdzie znajduje się Studnia Miłości. Jest to stara, kamienna studnia, w tej chwili dość płytka i pozbawiona wody. 
Przykrywa ją metalowa krata a na ocembrowaniu znajduje się mała płaskorzeźba przedstawiająca chłopaka i dziewczynę, którzy trzymając się za ręce skaczą do tejże studni. To inni legendarni kochankowie z Werony - Isabella i Corrado, którzy żyli tu w XV wieku. Ponieważ nie mogli połączyć się małżeństwem, popełnili wspólnie samobójstwo topiąc się w tej właśnie (znacznie wtedy głębszej) studni. Dziś przychodzą tam zakochani i wrzucają monety aby przekupić dobry los.

Na zakrywającej ją kracie przymocowano mosiężną blachę z takim oto napisem:
Getta nel pozzo un solo soldino, pensa un momento al tuo destino, non ti distrarre non far rumore, eccolo... eccolo... arriva l'amore!
Co w wolnym tłumaczeniu znaczy:
Wrzuć do studni pieniążek i pomyśl przez chwilę tym, co ci przeznaczone; nie rozpraszaj się i nie rób hałasu wokół siebie, bo oto nadchodzi twoja Miłość!
                  (tłumaczenie własne)

Polskie tłumaczenie pozbawione rymu  nie ma tej wewnętrznej melodii co oryginał, lecz chyba trudno się nie zgodzić z przesłaniem wiersza...

Więcej zdjęć w albumie>