środa, 17 lipca 2024

Lombardia. Jezioro Como - tajemnice willi Pliniana i samonapełniające się źródło.


Od dłuższego czasu z tyłu głowy miałam pomysł na tego posta, gdyż chciałam opowiedzieć o miejscu, które zawładnęło moją wyobraźnią od chwili, kiedy je zobaczyłam po raz pierwszy. Działo się to tuż po moim przyjeździe z Bari, kiedy zamieszkałam na północ od Mediolanu w pięknej okolicy u podnóża Prealp. Po typowo południowym, nadmorskim mieście jakim jest Bari błękitno- zielona Lombardia to był zupełnie inny świat, zwłaszcza jej północna część z pasmami niewysokich gór na horyzoncie. Pokochałam ten widok od pierwszej chwili, więc niemal cały wolny  czas  poświęcałam na wędrówki, żeby z bliska zobaczyć miejsca, które dotychczas znałam tylko z nazwy, zdjęć, czy litografii. Zawsze dużo czytałam; biografie, książki historyczne oraz moja ulubiona literatura XIX wieku często opisywały piękno Włoch i ich kulturę. Znaczącą rolę w tych opisach odgrywało Jezioro Como, obowiązkowy etap każdego Grand Tour, na który wyruszali młodzi arystokraci i ludzie aspirujący do ówczesnego dobrego  towarzystwa. Było ono także mekką artystów i ludzi kultury, szukających w tych stronach natchnienia i hojnych mecenasów. Tak się szczęśliwie złożyło, że w kilka tygodni po moim przyjeździe nowi znajomi zaproponowali mi podwózkę do Como, gdzie mieli do załatwienia parę spraw. W lot chwyciłam okazję, tym bardziej, że pogoda była wprost wymarzona na wycieczkę. Wysłuchałam kilku użytecznych wskazówek, jakich mi udzielili i już niebawem mogłam podziwiać jedyny w swoim rodzaju widok na miasto i jezioro w otoczeniu zielonych wzniesień. Postanowiłam wtedy, że popłynę statkiem do Bellagio ponieważ z różnych źródeł wiedziałam, że ten rejs zapewnia niezapomniane wrażenia. 

Okazało się, że rzeczywistość przerosła moje najśmielsze wyobrażenia, gdyż pejzaż jaki mogłam oglądać z odkrytego, górnego pokładu statku wydał mi się wprost niewiarygodnie piękny. Wokół jeziora wznosiły się pasma gór o stromych stokach porośniętych liściastym lasem, schodzących wprost do wody. Na brzegach widziałam niewielkie miejscowości, gdzie wśród kolorowych domków wystrzelały wieże kościółków przykryte ozdobnymi, barokowymi hełmami i skromne, romańskie dzwonnice z szarego kamienia. Mogłam też podziwiać przepiękne, stylowe wille, na poły ukryte w kwitnących ogrodach z fasadami zwróconymi w stronę jeziora; przy każdej z nich była obowiązkowa darsena i taras w bezpośrednim sąsiedztwie wody. Te które wzniesiono nieco dalej od brzegu otaczała bujna roślinność, dominowały glicynie i ogromne krzewy azalii a nad nimi wznosiły się parasolowate pinie, cedry libańskie i smukłe cyprysy. Ten zachwycający pejzaż cieszył moje oczy i serce; dlatego kiedy minęliśmy malowniczą miejscowość Torno, bardzo mnie zaskoczył widok okazałej, odosobnionej budowli, wyrastającej z wód jeziora u stóp wysokiego, skalnego urwiska przeciętego głębokim jarem, które porastał gęsty liściasty las.

Od niemieckiej turystki, która widząc we mnie nowicjuszkę w tym  temacie, na ochotnika wymieniała mi nazwy co ciekawszych miejsc, dowiedziałam się, że jest to Willa Pliniana w Torno. Choć słońce stało wysoko budynek nadal otaczał cień, w którym od  zieleni drzew odbijał się żółty kolor frontowej ściany, przeciętej czterema rzędami okien z trójdzielną loggią umieszczoną w jego centralnej części i tajemniczym, łukowato sklepionym otworem tuż nad wodą. Budynek sprawiał wrażenie wymarłego i zapomnianego, szare persjany były zamknięte na głucho a plamy na  fasadzie mówiły o tym, że jej ostatnia renowacja miała miejsce wiele lat temu. Wszystko to sprawiało przygnębiające wrażenie i otaczało willę aurą tajemnicy; zdawać by się mogło, że to opuszczenie było skutkiem tragicznych zdarzeń, które na zawsze wypędziły z jej murów dawnych mieszkańców. Nic nie wskazywało na to, że kiedyś było to miejsce, które gościło wiele wybitnych osobistości i gdzie prowadzono bujne życie towarzyskie oraz kulturalne. Jednak historia mówi, że sławnych ludzi bywało tu naprawdę mnóstwo, bowiem odwiedził ją Napoleon Bonaparte, cesarz Józef II, królowa Małgorzata di Savoia, Aleksander Volta, Franciszek Liszt, Vincenzo Bellini, Giacomo Puccini, Stendhal, Byron, Percy i Mary Shelley, Ugo Foscolo, Aleksander Manzoni, Antonio Fogazzaro a także Gioacchino Rossini, który goszcząc w jej murach skorzystał z fortepianu gospodarzy by skomponować operę "Tankred" co podobno zajęło mu jedynie trzy dni. Ten pamiętny rejs statkiem to było moje pierwsze spotkanie z willą Pliniana, później jeszcze niejednokrotnie mogłam ją oglądać podczas moich wycieczek w te strony, gdyż często bywałam nad jeziorem Como, żeby zwiedzać śliczne miasteczka i wioski albo wyruszyć na górskie szlaki. Przekonałam się też, że to miejsce nie zawsze tonie w cieniu urwiska i po południu słońce pięknie oświetla fasadę willi, natomiast dziwnym trafem nigdy nie udało mi się zobaczyć ogromnego wodospadu, który spływa ze skały ponad nią by wpaść do jeziora. Jedynym wytłumaczeniem było to, że stok porastają duże drzewa i prawdopodobnie zasłaniają strumień wody. Jak się dowiedziałam z lokalnych przewodników Willa Pliniana jest miejscem pełnym wspaniałej historii, ale też tajemniczych, intrygujących zdarzeń. Okazało się, że oprócz tajemnic związanych z losami jej mieszkańców, willa ma też swoją jak dotąd niezgłębioną tajemnicę natury, którą zajmowali się obydwaj Pliniusze i Leonardo da Vinci a także inni uczeni, jednak wszystko co wymyślono na ten temat nadal pozostaje w sferze teorii. Tą tajemnicą jest istnienie Fonte Pliniana, czyli krasowego źródła okresowego, którego obecność i właściwości opisano już w czasach starożytnych.

Jak  wspomniałam, jego istnienie fascynowało zarówno Pliniusza Starszego jak i Młodszego a ślad zainteresowania tym dziwnym zjawiskiem znajduje się w ich pracach. Ci dwaj uczeni pochodzący z Como, czyli Comum Novum, jak kiedyś nazywano to miasto, bywali w tej okolicy i próbowali rozwikłać zagadkę źródła, którego wody wypływają na powierzchnię i zanikają cyklicznie w niemal równych odstępach czasu. To zjawisko starał się zgłębić również Leonardo da Vinci, gdy na zlecenie księcia Sforzy bywał w tych stronach celem rozeznania się w możliwościach eksploatacji żył żelaza występujących w okolicy. Swoje obserwacje zanotował w Kodeksie Atlantyckim i Kodeksie z Leicester, gdzie napisał, że wody źródła przybierają przez sześć godzin w tym czasie wypełniają  skalny basen na powierzchni, po czym zaczyna się ich odpływ do jeziora również trwający sześć godzin i cały proces zaczyna się na nowo. Pewnego razu, podczas rejsu statkiem w pewnym sensie byłam świadkiem tego zjawiska; zobaczyłam wtedy ogromną ilość wody wypływającą kaskadą z otworu u podstawy budynku, znak że opróżnia się zewnętrzny basen źródła. Podobno Leonardo widział to zjawisko jeszcze przed powstaniem willi, czyli przed rokiem 1573 kiedy rozpoczęto jej budowę. Jest to o tyle dziwne, że w tym czasie pracował we Florencji w pracowni Verocchia jako początkujący malarz a w Mediolanie zamieszkał dopiero w 1583 roku. Nie było to jednak niemożliwe, ponieważ w 1571 roku przybył z wizytą do Florencji książę Mediolanu Gian Galeazzo Sforza, który był bardzo zainteresowany wydobyciem i wytopem rud żelaza. Nie wykluczone, że przy tej okazji na jakiś czas "wypożyczył" Leonarda, który chętnie się imał wszelkich nietypowych prac. Tak czy inaczej dziś już nie zobaczymy źródła w jego pierwotnej postaci, gdyż willę zbudowano ponad jego ciekiem, pozostawiając od strony urwiska głęboką jamę a raczej grotę wkomponowaną w budynek willi. Do niej spływa woda wydobywająca się z wnętrza góry, która następnie pod wewnętrznym dziedzińcem i korpusem willi płynie kanałem poprowadzonym na poziomie fundamentów  i wpada do jeziora poprzez łukowaty otwór w dole fasady. Źródło a wraz z nim również willa noszą nazwę "Pliniana" na cześć dwóch starożytnych uczonych, którzy opisali je jako pierwsi.

W tym tajemniczym miejscu hrabia Giovanni Anguissola nowo mianowany gubernator Como,  postanowił wznieść swą letnią siedzibę, która co prawda w zamyśle miała być miejscem wypoczynku, lecz jej potężna sylwetka wskazuje na to, że w razie potrzeby mogła być również punktem oporu. W owych czasach w obrębie Triangolo Lariano nie było dróg, które dziś biegną wzdłuż brzegów, więc jedynym środkiem lokomocji były łodzie. W tej sytuacji, willa przytulona do kilkudziesięciometrowego niemal pionowego urwiska a od frontu mająca taflę głębokiego jeziora w praktyce była niedostępna dla intruzów. Gubernator był dobrym gospodarzem a także człowiekiem lubianym i szanowanym przez mieszkańców prowincji, którą zarządzał rozsądnie i sprawiedliwie.  Jednak nie wykluczone, że wraz z nim do tego miejsca przybyły ścigające go demony z jego przeszłości... Giovanni Anguissola był bowiem jednym ze spiskowców, którzy w 1547 dokonali zabójstwa księcia Parmy i Piacenzy. Co prawda zamordowany Pier Luigi Farnese (nota bene urodzony jako syn kardynała Alessandra Farnese, późniejszego papieża Pawła III) w żadnym razie nie był świetlaną postacią i wśród swoich współczesnych miał złą opinię, ale nie mniej nie był to chwalebny uczynek. 

Prawdopodobnie po śmierci księcia zarówno jego poddani jak i wrogowie (a może nawet sojusznicy) w większości odetchnęli z ulgą, jednak ten czyn nawet po latach mógł stanowić dla hrabiego nie tylko wyrzut sumienia, lecz również ściągnąć na niego spóźnioną zemstę Farnesich. Tak czy inaczej spisek i zabójstwo stały się kanwą legendy, która mówiła o tym, że Anguissola był nawiedzany przez ducha swojej ofiary a pewnego razu zaatakowany przez zjawę utonął w wodach jeziora. W istocie gubernator zmarł spokojne we własnym łóżku, ale kto wie, może za tym wszystkim stał jakiś nieszczęśliwy wypadek lub hrabia nierozsądnie zażył kąpieli w jeziorze a ponieważ nie był już młodzieniaszkiem zachorował i zmarł? Jego spadkobiercy sprzedali willę Viscontim a od nich w 1676 roku odkupił ją Francesco Canarisi pochodzący z pobliskiej miejscowości Torno. Nowy właściciel zadbał o upiększenie willi, na jego zlecenie powstały freski zdobiące pomieszczenia reprezentacyjne i loggię, wzniesiono też niewielką kaplicę. Choć Canarisi nie wywodzili się z arystokracji, to nie brakowało im pieniędzy ani zainteresowania dla sztuk pięknych, dzięki czemu prowadzili dom otwarty i chętnie gościli u siebie większość artystów, których wymieniłam powyżej. 

Tak było aż do roku 1840, kiedy willę odkupił książę Emilio Barbiano Belgiojoso d'Este, włoski patriota i bohater Risorgimento, walczący z dominacją Austrii a jednocześnie bywalec salonów cieszący się (podobno w pełni zasłużoną) opinią rozpustnika. W młodym wieku ożenił się z Cristiną Trivulzio, panną wywodzącą się z jednej z najstarszych szlacheckich rodzin w Lombardii a przy tym spadkobierczynią ogromnego majątku. Cristina była nie tylko bogata, odznaczała się również wielką wrażliwością i inteligencją, otrzymała świetne wykształcenie, które pogłębiała przez całe życie a do tego była bardzo urodziwa. Obydwoje byli zagorzałymi patriotami, jednak swobodny a wręcz rozpustny styl życia księcia spowodował, że po kilku latach doszło do ich separacji, choć w dalszym ciągu solidarnie angażowali się w działalność polityczną. Z powodu podejrzeń ze strony Austriaków, którzy mieli ją pod obserwacją jako osobę nieprawomyślną, Cristina wyjechała bez zezwolenia władz do Francji a to sprowadziło na nią wiele problemów, włącznie z konfiskatą jej osobistego majątku. Zdana na własne siły początkowo cierpiała niedostatek, jednak dość szybko zaczęła parać się dziennikarstwem co zapewniło jej środki do życia. Na stałe mieszkała w Paryżu, gdzie  prowadziła dom otwarty, który odwiedzali najwybitniejsi ludzie tej epoki. Natomiast książę z powodzeniem godził swoje zainteresowania polityczne i salonowe, aż do chwili, kiedy w 1843 roku podczas pobytu w Paryżu poznał młodszą o szesnaście lat Marię Annę Berthier. Była ona córką napoleońskiego marszałka obdarzonego przez cesarza tytułem księcia Neuchatel -Wagram a poza tym od dziesięciu lat żoną księcia Plaisance i matką ich córki.

Powyżej źle dobrane małżeństwo, czyli  Cristina Trivulzio i Emilio Barbiano Belgiojoso D'Este. Poniżej dwa portrety tej trzeciej - Marii Anny Berthier księżnej Plaisance.   Na ostatnim zdjęciu rycina przedstawiająca willę u progu XIX wieku, jak widać nie było to miejsce smutne i opuszczone, wręcz przeciwnie, pełne słońca i zachęcające do wypoczynku w pięknym otoczeniu, Drzewa były o wiele niższe, widać też ładne założenie parkowo - ogrodowe i sporo wolnej przestrzeni a lewej strony imponujący wodospad. 

Wszystkie wizerunki i rycina pochodzą z zasobów internetu (domena publiczna).

Choć książę nie był już uroczym młodzieńcem, gdyż  jego hulaszczy tryb życia odebrał mu dawną urodę, obydwoje zakochali się w sobie bez pamięci. Belgiojoso zaprosił Marię Annę do swojej willi nad jeziorem Como, lecz jej rodzina wyraziła stanowczy sprzeciw wobec tego planu. Zakochani nie bacząc na łatwy do przewidzenia skandal postanowili spalić za sobą mosty i wspólnie uciekli by zamieszkać w willi Pliniana. Początkowo rodzina księżnej próbowała zatuszować to zajście i sprowadzić Marię Annę do domu, jednak spotkali się ze stanowczą odmową. Natomiast książę mocno zaangażowany w tajne prace na rzecz zjednoczenia Włoch również nie miał zamiaru opuszczać ojczyzny a odosobniona willa Pliniana była dobrym miejscem do prowadzenia konspiracji. 

Ta w sumie bardzo dwuznaczna sytuacja dwojga kochanków trwała aż osiem lat, spędzonych w samotności, przerywanej wizytami nielicznych gości i krótkimi wycieczkami. Wokół nich narosło wiele opowieści i legend, odżyła też stara historia o duchu, który dręczył gubernatora Anguissolę. Mieszkańcy przeciwległego brzegu jeziora mówili o tym, że podczas upalnych, letnich wieczorów widać było jakiś biały kształt rzucający się do wody, co powszechnie  brano za zjawę. Podobno było w tym ziarno prawdy a rzekomą zjawą byli Emilio i Maria Anna, którzy nadzy, owinięci jednym prześcieradłem, trzymając się za ręce skakali z loggi do jeziora, aby się ochłodzić. Szczerze mówiąc w ich historii miłosnej jest niesamowity ładunek dramatu, gdyż ten romantyczny zryw był nie tylko bardzo odważny jak na owe czasy, lecz z wielu przyczyn skazany na porażkę. Dzieliła ich nie tylko spora różnica wieku; kobieta dla miłości zostawiła rodzinę i całą swoją bezpowrotnie utraconą egzystencję a mężczyzna, który latami bez opamiętania używał życia co w efekcie doprowadziło go do śmierci  (książę zmarł na syfilis*) porzucił wszystko, aby się z nią związać. Jednak mimo tych różnic spędzili w swoim dobrowolnym odosobnieniu długie lata a w tym czasie naprawdę mieli tylko siebie...Trudno zgadnąć jak ewoluował ten związek, czy ich namiętność w końcu wygasła a jej miejsce zajęły przyzwyczajenie i nuda a może byli ze sobą jedynie z powodu trudnej sytuacji Marii Anny, odrzuconej przez przyjaciół i rodzinę? Czy zmęczyli się sobą na tyle, że mimo resztek namiętnego uczucia, jakie kiedyś ich łączyło, dalsze wspólne życie stało się niemożliwe?  Tak czy inaczej, pewnego dnia w 1851 roku, gdy książę spał, Maria Anna potajemnie na zawsze opuściła willę i swego kochanka uciekając do Mediolanu. Po pewnym czasie znudzona miastem zamieszkała w Moltrasio, uroczej miejscowości na lewym brzegu jeziora Como, na wprost miejscowości Torno (w jej granicach leży willa Pliniana).

Podobno po  ucieczce Marii Anny  książę zdruzgotany odejściem kochanki  wyjechał do Mediolanu lecz nadal co roku letnie miesiące spędzał w Plinianie. Natomiast księżna mimo skandalu, jaki miała za sobą, dość szybko wyrobiła sobie dobrą pozycję w miejscowych wyższych sferach i niebawem otworzyła salon towarzysko artystyczny. Chociaż parę lat wcześniej weszła w wiek balzakowski, mimo to a może właśnie dlatego, po pewnym czasie znalazła nowego adoratora starającego się o jej względy w osobie Cesare Stampa markiza di Soncino. Markiz nie tylko zaangażował się uczuciowo, lecz także finansowo, wydając na Marię Annę ogromne sumy pieniędzy, aż do chwili, gdy rada familijna zagroziła mu wydziedziczeniem. Ponieważ Cesare nie zamierzał ugiąć się przed groźbami, Maria Anna znów dokonała wyboru i sama zerwała relację. Tak się złożyło, że niebawem dowiedziała się o śmierci Emilia Belgiojoso, co podobno było dla niej wielkim wstrząsem psychicznym. Pod jego wpływem porzuciła światowe życie oddając się dobroczynności i zamieszkała w niewielkiej willi w Carate Urio, skąd mogła widzieć drugi brzeg jeziora i willę Pliniana, scenę swej minionej miłości.

Poniżej na pierwszym zdjęciu po lewej stronie jest widoczny różowy budynek z ryzalitem, to dawna willa Ripiego (obecnie Cazzaniga) w Carate Urio,  gdzie zamieszkała Maria Anna. Na drugim zdjęciu jest widok na jezioro, jaki prawdopodobnie oglądała z okien swego domu z maleńką sylwetką Willi Pliniana na wysokości skalnej rozpadliny.

I tu kończy się historia występnej miłości, lecz nie historia willi Pliniana. Po śmierci Emilia Belgiojoso willa przeszła w spadku na księżnę Cristinę, która mimo separacji nadal formalnie pozostawała jego żoną. Cristina Belgiojoso, choć żyła w czasach, kiedy kobiecie trudno było zaistnieć w życiu publicznym, była osobą wyemancypowaną i ze wszech miar niezwykłą a ze względu na swoją patriotyczną postawę i dokonania społeczno - literackie ma poczesne miejsce w historii Włoch. Dość powiedzieć, że jak dotąd jest jedyną kobietą, która doczekała się swego pomnika w Mediolanie. Księżna wraz z córką i jej mężem oraz kilkoma zaufanymi osobami spędziła w willi ostatnie lata swego życia. Kiedy zmarła willa Pliniana przeszła w drodze spadku na  jej zięcia, po czym jeszcze raz zmieniła właściciela, którym został Cesare Valperga di Masino. Jednak jej najlepsze czasy minęły, gdyż z powodu odosobnienia i trudności komunikacyjnych nikt już w niej nie chciał mieszkać ani  spędzać lata. Z tego powodu Cesare Valperga zabrał całe wyposażenie do swego zamku w Masino a opuszczony budynek stał nieużywany. W 1983 roku kupili go dwaj przemysłowcy Emilio i Guido Ottolenghi z zamiarem stworzenia w tym miejscu luksusowego hotelu co oczywiście musiało być poprzedzone pracami remontowymi oraz restauracją i konserwacją zabytkowych elementów. Z przyczyn biurokratycznych cały proces uzyskiwania odpowiednich pozwoleń a następnie rzeczywistej restrukturyzacji kompleksu ciągnął się ponad trzydzieści lat, aż do roku 2015. W tym czasie wyremontowano i zaadaptowano nie tylko willę, lecz także kilka mniejszych budynków leżących w obrębie posiadłości. Obecnie całość działa pod marką Sereno Hotels i jest luksusowym kompleksem na wynajem, gdzie oprócz świadczenia usług hotelowych  organizowane są także wydarzenia kulturalne i ekskluzywne prywatne ceremonie. Dawne salony honorowe nadal pełnią swą funkcję jako pomieszczenia recepcyjne i bankietowe, w pokojach na wyższych kondygnacjach i w wolnostojących budynkach utworzono miejsca hotelowe a w ogrodzie zbudowano szklany pawilon z nowoczesnym Spa. Choć Willa Pliniana  ma charakter użytkowy i komercyjny, zachowała cały swój splendor historyczny, ponieważ wszystkie prace przeprowadzono z poszanowaniem zasad obowiązujących podczas konserwacji zabytków a wykonywali je fachowcy o najwyższych kwalifikacjach. Efekty ich pracy można zobaczyć w filmie, który zamieściłam poniżej, reklamującym Sereno Hotel Villa Pliniana dostępnym na kanale You Tube.


Poniżej zamieszczam link do jeszcze jednego filmu, na którym można zobaczyć także pokoje hotelowe

 https://www.youtube.com/watch?v=YgujdcjA6xE

Na You Tube znalazłam jeszcze jeden jeden filmik, bardzo mi się spodobał, gdyż pięknie  pokazuje willę z zewnątrz. Jego autorką jest pani Veronica o polsko brzmiącym nazwisku Pachulska.

https://www.youtube.com/watch?v=8lfIWfLxdac

Komuś kto chciałby wiedzieć więcej o tym jak wkomponowano w willę Fonte Pliniana, czyli źródło okresowe, o którym pisałam powyżej polecam zdjęcia, jakie znalazłam w aplikacji Flickr pod linkiem 

https://www.flickr.com/photos/134410697@N08/

Nie miałam okazji zobaczenia willi przed restrukturyzacją, choć pewnego razu była taka możliwość z okazji dni otwartych FAI. Niestety była to niedziela a ja pełniłam całodzienny dyżur, którego nie miałam komu oddać, więc bezpowrotnie straciłam tę szansę. Wiem też, że już po restrukturyzacji i zmianie funkcji na hotelową w 2017 roku w czasie Dni FAI Willa Pliniana została udostępniona zwiedzającym w ramach wycieczek z przewodnikiem, jednak chyba było to tylko jednorazowe wydarzenie. 

                                              ______________________

* Zastanawiam się, do jakiego stopnia choroba księcia miała wpływ na jego małżeństwo i rozpad związku z Marią Anną. Nieleczony syfilis, na który w tamtych czasach nie było skutecznego remedium może trwać dwadzieścia a nawet trzydzieści lat. Jeśli książę zachorował po ślubie z Cristiną z pewnością był to mocny powód do ich separacji. Po pierwszym okresie, kiedy jest mnóstwo drastycznych objawów dochodzi do remisji choroby i przez lata nic się nie dzieje, nawet zakaźność jest minimalna aż do chwili, kiedy następuje okres zejściowy, wracają bardzo przykre symptomy a po kilku latach następuje zgon. Być może tak było w tym przypadku i wystąpienie pewnych nieprzyjemnych objawów mogło być przyczyną ucieczki Anny Mari a rozpacz księcia wywołała nie tylko utrata kochanki, lecz również świadomość, że choroba postępuje i rujnuje jego organizm a lata życia są policzone. Oczywiście to tylko teoria, ale patrząc z punktu widzenia mojego zawodu sadzę, że jest dość prawdopodobna.  


22 komentarze:

  1. Droga Elu! Zachwycający post, który czyta się jednym tchem. Z resztą uwielbiam Twoje posty. Historia Willi Pliniana i Źródła Pliniana jest bardzo interesująca. Willa jest przepięknie położona na malowniczym brzegu jeziora Como. Miejsce wygląda na ustronne a widoki z pewnością zapierają dech w piersiach. Góry w tle i bujna roślinność robią ogromne wrażenie.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Lusiu, bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarz! To prawda, willa jest bardzo na uboczu i to się chyba nie zmieni bo stok powyżej jest bardzo stromy, więc odosobnienie jest gwarantowane. Natomiast widoki są wspaniałe. Chociaż byłam tam niezliczoną ilość razy nigdy nie miałam dość tej okolicy. Serdecznie pozdrawiam, i za chwilę do Ciebie zajrzę bo widziałam, że jest nowy post. Buziaki!

      Usuń
  2. Dzisiaj pokazałaś nie tylko piękne okolice jeziora Como, ale też zawarłaś niezwykłą historię willi Pliniana. Czytało się jak dobre opowiadanie o jej mieszkańcach i ich zawiłych kolejach losu. Pojawił się nawet wątek romantyczny. Pięknie tam. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesiu dzięki za komentarz, swoją droga nad jeziorem
      Como jest mnóstwo willi, ale chyba z żadną nie wiążą się podobne historie a okolica faktycznie jest niezrównana! Również serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  3. Niezwykłe historie i wspaniale je opisałaś. O takich fascynujących miejscach z bajecznymi widokami to i lepiej się pisze i lepiej się czyta. Świetna lektura!
    Dzięki, kochana. Zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulu a ja dziękuję za odwiedziny i tak miły komentarz! Faktycznie ta willa ma fascynującą historię, gubernator ścigany przez ducha, kochankowie, spiski no i samo źródło to wszystko jest dość niezwykłe. Buziaczki przesyłam i miłego dnia życzę!

      Usuń
  4. Ale historia! Czyta się wspaniale! Zaczyna się trochę jak Anna Karenina, tylko koniec dla bohaterki łaskawszy 😉 Widoki też zacne 👌

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widoki są wspaniałe, co do historii to mam wrażenie, że zanim się ucieknie trzeba wiedzieć z kim bo to nie może być pierwszy lepszy oficer bawidamek.. Poza tym Anna Karenina została jak to się brzydko mówi na lodzie, natomiast Maria Anna prawdopodobnie miała jakiś własny dochód, albo po cichu wspierała ją rodzina. Mimo wszystko musiała o być kobieta z ogromnym charakterem a poza tym książę dla swoich rodaków był bardzo ważną osobistością i patriotą, więc warto było dla niego stracić głowę. Przypomina mi to Marię d'Agoult, która dla Liszta zostawiła męża i dziecko ( mieszkali w niedalekim Bellagio, gdzie urodziła się ich córka Cosima) ale mimo to jakoś się urządziła lub Teresę Guiccioli oficjalną kochankę Byrona, której nikt nie potępiał a nawet była czym w rodzaju zabytku narodowego. Włosi Byrona uwielbiali bo też wdał się w ich konspirację przeciwko Austrii a jak umarł walcząc o wolność Grecji to już był bohaterem absolutnym. Przesyłam serdeczności!

      Usuń
  5. Świetna historia, obrazy również...Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ciekawe historie są ciekawe, ale kocie historie nie mają sobie równych! Pozdrawiam wzajemnie.

      Usuń
  6. Droga Elu, serdecznie i szczerze podziwiam Twoją wiedzę, Twoją skrupulatność Zodiakalnej Panny w postach - bo te posty to naprawdę perełki wiedzy wszelakiej, co zawsze sprawia mi dużo radości związanej z czytaniem i oglądaniem, gdyż zdjęcia są równie wspaniałe. Post przeczytałam wczoraj, ale nie miałam siły na komentowanie. Czuję w sobie jakiś niepokój, całkiem nieuzasadniony i nie wiem nawet dlaczego tak jest. Zmarła moja koleżanka... Nie wiem... Przemijanie? W takich chwilach wolę nie obarczać sobą kogokolwiek...
    Post piękny, ciekawa historia, gdzieś czytałam, że Barbara Radziwiłłówna tez miała syfilis.
    Pozdrawiam serdecznie, dziękuję, że jesteś. Czuję też, że potrafisz być bardzo wyrozumiała, więc wybacz, że piszę o sobie... Buziaki@!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, śmierć koleżanki jest trudną rzeczą, choć nie jest to rodzina mimo wszystko pozostaje bliską osobą, z którą jesteśmy związani jakimiś wspólnymi sprawami. Czyjeś przemijanie boli, bo zawsze uświadamia nam skończoność ludzkiego bytu, więc może to stąd ten niepokój... Trzeba czasu, żeby się z tym pogodzić i przyjąć do wiadomości, że tej osoby naprawdę nie ma. Zawsze pisz to co Ci serce podpowiada, bo to najważniejsze!
      Co do reszty - bardzo się cieszę, jeśli komuś podoba się moja praca, nie dlatego, że to mi pochlebia, choć wiadomo, jest to miłe. Moi włoscy przyjaciele mówili o mnie, że jestem Włoszką z adopcji, jest w tym dużo racji bo włożyłam wiele zapału w poznawanie tego kraju i mogę powiedzieć, że czułam się tam jak u siebie. Pisząc tego bloga w jakiś sposób nadaję sens i oddaję sprawiedliwość wszystkiemu, co tam przeżyłam. Natomiast co do Barbary - też słyszałam o tym, są różne teorie na temat jej choroby mówi się też o nowotworze, ale opis objawów jakie miała, faktycznie pasuje do obydwóch chorób. Serdeczności przesyłam;)

      Usuń
  7. Podzielam zdanie przedmówców- fantastycznie się czyta ten wpis (podobnie, jak poprzednie). Ta historia mieszkańców wilii jest arcyciekawa. Nie miałam pojęcia ani o istnieniu wilii, ani o jej znakomitych mieszkańcach (w przeciwieństwie do gości). Pokoje hotelowe ciekawe, ale i tak najładniejszy jest w nich widok z okien. Mając takie widoki nie chciałoby się wychodzić. A może tylko tak się wydaje, bo przecież jego mieszkańcy sporo podróżowali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie Cię też zainteresuje że gubernator pochodził z tej samej rodziny co malarka Sofonisba chociaż chyba nie byli blisko spokrewnieni. Natomiast co do willi na ogół mieszkało się tam tylko latem bo większość nie miała ogrzewania albo jakieś szczątkowe więc było zimno a na zimę przenoszono się do Mediolanu uprawiać życie towarzyskie.Masz rację że widok jest z tego najwspanialszy bo pokoje poza recepcynymi raczej nie były zbyt wystawne. Ale patia że źródłem i fontanną oraz loggi z widokiem można pozazdrościć!

      Usuń
  8. Piękna historia i cudowne miejsce, Włochy w ogóle są cudne, a to miejsce, które pokazałaś jest bajkowe... to prawda, jak moi przedmówcy już napisali, taki widok z okien, chyba nie pozwala na opuszczenie pokoju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, ja bym siedziała w loggi w fotelu bujanym i patrzyła. Pewnie dlatego tak lubiłam rejsy statkiem po jeziorze i nigdy mi się nie znudziły....

      Usuń
  9. Przepiękne miejsca. te domy wprost przylepione do gór robią niesamowite wrażenie. Z powierzchni jeziora płynąc stateczkiem jeszcze lepiej widać tą część krainy. A historia tajemniczej willi jest bardzo ciekawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie Olu, jest to fantastyczny widok. podczas tego pierwszego rejsu mało mi głowa nie odpadła, bo próbowałam patrzeć raz na prawy a raz na lewy brzeg żeby mnie nic nie ominęło. Natomiast co do willi nie raz zastanawiałam się czy w innych też miały miejsce takie zdarzenia, ale nie sądzę bo gdyby tak było byłyby na ten temat jakieś doniesienia. Ciekawą historię ma też willa Carlotta i Balbianello, ale z zupełnie innego powodu ( gdybyś miała ochotę poczytać są one w zakładkach po prawej stronie). Również serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  10. Jestem pod wrażeniem zdolności i umiejętności przekazywania informacji w tak ciekawy sposób. Coraz częściej zaglądam na północne Włochy, ponieważ te piękne miasteczka są lepiej utrzymane i widać bardziej chyba wpływy austriackie. A dzieje samej willi i jej historii powala na kolana. Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz, nad jeziorem Como mieszkali i bywali ciekawi ludzie, więc jest dużo ciekawych historii, ale Willa Pliniana chyba jest pod tym względem wyjątkowa. Jeśli o mnie chodzi cieszę się, że już nie niszczeje, ale z drugiej strony jej opuszczenie i bezludność miały dużo uroku. Niestety dziś już prawie nikogo nie stać na taki obiekt jeśli na siebie nie zarabia, więc trudno, przynajmniej nie pójdzie w ruinę. Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  11. Kokejny fajny post do kawy i ten post brzmi jak wyciągnięty z książki pełnej pięknych obrazów i fascynujących historii. Dosłownie czuć miłość do miejsca, które opisujesz, a twoje słowa przenoszą mnie tam, gdzie sama dawno temu byłam. Lombardia, zwłaszcza okolice jeziora Como, to coś więcej niż tylko krajobraz...A historia willi Pliniana? Brzmi jak sceneria dla najbardziej namiętnych i mrocznych romansów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że przypomniałam Ci ten pejzaż i te miejsca, jest tak jak piszesz, to coś dużo więcej niż krajobraz. Chyba za to pokochałam tę okolicę, która ma do zaoferowania nie tylko piękne widoki, ale mnóstwo historii do odkrycia. Natomiast dzieje mieszkańców willi faktycznie są materiałem na fantastyczną romantyczną powieść. Chętnie bym ją przeczytała, pod warunkiem, że znalazłby się autor na miarę powiedzmy Waltera Scotta, który by podźwignął temat bez wpadania w banał. Jeszcze chętniej sięgnęła bym po biografię Marii Anny lub księcia o ile takowa istnieje, ale nic mi na ten temat nie wiadomo...

      Usuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.