wtorek, 27 sierpnia 2024

Lombardia. Jezioro Como - Torno albo miejsce, do którego się wraca.


Torno to śliczne miasteczko położone  na prawym brzegu jeziora Como, graniczące z Blevio, o którym pisałam w jednym z poprzednich postów. Niejasna jest etymologia jego nazwy, która po włosku oznacza "wrócę" jedną z hipotez jest to,  że ma ona związek z dość ostrym zakrętem, jaki jezioro wykonuje w tym miejscu. Podobnie jak Moltrasio leżące na przeciwległym brzegu, Torno zajmuje uprzywilejowaną pozycję na cyplu półwyspu wrzynającego się w wody jeziora, które w tym miejscu staje się wyraźnie węższe. Jego kręta linia brzegowa i ściana gór zamykająca horyzont sprawiają, że ma się wrażenie, iż w tym miejscu akwen kończy się definitywnie. Jednak jest to tylko złudzenie, ponieważ Como niczym wąż wije się pomiędzy górami, na przemian zacieśnia i rozszerza, więc kiedy statek pokonuje jego następny zakręt, znów otwiera się przed nami szeroka panorama okolicy. Te meandry jeziora możemy podziwiać z pokładu statku a także podczas spaceru w góry, gdy staniemy na jednym z wielu punktów widokowych, skąd można zobaczyć łańcuchy okolicznych wzniesień a pomiędzy nimi turkusowe i błękitne połacie wody.



Torno podobnie jak większość miejscowości w obrębie jeziora, ma starożytne przedrzymskie korzenie. Po upadku cesarstwa zachodniego zaczęły tu napływać celtyckie ludy zaalpejskie i inne barbarzyńskie plemiona; uważa się, że świadectwem obecności któregoś z nich są massi avelli, starożytne grobowce, wykute w wielkich głazach narzutowych. W wiekach średnich Torno było świetnie działającym ośrodkiem wyrobu tkanin wełnianych a jako pięciotysięczne miasto skutecznie konkurowało z nieco większym Como. Tak było aż do 1522 roku, kiedy podczas wojny pomiędzy Mediolanem i Francją mieszkańcy Torno sprzymierzyli się z Francuzami. Ta decyzja miała wysoką cenę, gdyż spowodowała karną ekspedycję mediolańskich najemników pod wodzą stronnika księcia Sforzy, Domenica del Matto. Był to wielki cios dla miejscowości, którą w przeważającej części zniszczono a następnie siłą włączono do terytorium Como. Upadek gospodarczy i dodatkowe ciężary finansowe z tym związane spowodowały odpływ ludności, początkowo do Bergamo i Lugano a w późniejszych wiekach do Francji i Niemiec.




Dzisiejsze Torno to  urocza, spokojna  miejscowość turystyczna, pełna malowniczych zakątków, bardzo czysta i zadbana. Jest tu dobra baza noclegowa, zarówno dla osób spragnionych luksusu w historycznym otoczeniu, jak i  tych, które poszukują przytulnego lokum w przystępnej cenie. Turysta nastawiony na aktywny wypoczynek znajdzie w tej okolicy wiele  pięknych szlaków pieszych i rowerowych, prowadzących na szczyty gór leżących w obrębie Triangolo Lariano a także do wielu atrakcyjnych miejsc o znaczeniu historycznym i przyrodniczym. To wszystko poskutkowało przyjęciem Torno do elitarnej organizacji jaką jest Touring Club Italiano i przyznaniem pomarańczowej flagi, co daje mu silną markę ośrodka promującego turystykę zrównoważoną ekologicznie. Jak wspomniałam, miejscowość zajmuje niewielki, trójkątny półwysep u stóp wzniesienia noszącego nazwę Monte Bolletone. Ciągnie się ono od Brunate, wioski leżącej ponad miastem Como, skąd na górę można wjechać kolejką linowo - szynową i gdzie wznosi się Faro Voltiano, wieża poświęcona pamięci Aleksandra Volty, o której pisałam tutaj. Grzbietem tego wzniesienia prowadzi kilkukilometrowy piękny szlak spacerowy, którym można przejść z Como do Torno lub odwrotnie. Masyw Monte Bolletone ponad Torno tworzy występ o płaskim szczycie, wyglądający jak nieco mniejsze wzgórze; to Monte Piatto, naturalny taras widokowy, skąd można podziwiać panoramę jeziora i okolicy. Jest to niezwykle ciekawe miejsce, gdzie znajdziemy kilka interesujących szlaków wycieczkowych, lecz o tym napiszę w dalszej części tego posta. 






Torno najpiękniej wygląda od strony jeziora a pierwszą rzeczą, która przyciąga nasza uwagę jest niewielka świątynia stojąca na nabrzeżu obszernej darseny, w której nadal cumują łodzie. Dziś służą one do celów sportowych i rekreacyjnych, jednak przed zbudowaniem drogi jezdnej były najważniejszym środkiem transportu pomiędzy tutejszymi wioskami i Como a tym samym resztą świata. Kościółek stojący nieopodal pochodzi z XIII wieku, wzniesiono go pod wezwaniem św. Tekli (Santa Tecla), prawdopodobnie na fundamentach starszej, romańskiej budowli. Choć na przełomie XIX i XX wieku poddano go różnym przeróbkom, zachował swą elegancką dzwonnicę, okazałą gotycką rozetę i marmurowy portal z kolumnami datowanymi na XV wiek. Ta mała świątynia będąca niejako wizytówką Torno, wygląda bardzo pięknie ze swą harmonijną fasadą zwróconą w stronę jeziora a jej otwarte drzwi zdają się symbolicznie zapraszać przybyszów do tego gościnnego miejsca. 








Wspomniałam już, że jest to bardzo malownicza  i pełna kwiatów miejscowość, gdzie widać rękę dobrego gospodarza i staranie mieszkańców. Torno nie udaje modnego kurortu, nadal pozostaje miasteczkiem, które oferuje przybyszom spokojny wypoczynek w przyjaznej atmosferze. Znajdziemy tu niewielkie placyki i wąskie uliczki, gdzie otwierają się przed nami nieoczekiwane perspektywy z widokiem na jezioro a w innych miejscach nasze oczy przyciągają urocze detale budynków. Mnie szczególnie zainteresował współczesny, choć ładnie wystylizowany fresk w zabytkowym portyku,  przedstawiający scenę zniszczenia Torno podczas wojny  w 1522 roku. Lewa strona tego malowidła przedstawia sceny walki na tle płonącego miasta, natomiast po prawej widoczni są protagoniści tego zdarzenia, wśród których prawdopodobnie znajduje się dowódca obrońców, Giovanni Malacrida. Niestety, nie udało mi się znaleźć żadnej informacji na jego temat, oprócz tego, że w miasteczku ma ulicę swego imienia i pochodził z rodu, który przez jakiś czas  z ramienia Viscontich posiadał lenno w niedalekim Musso. Potomkowie tej rodziny nadal żyją w Como i okolicy a co więcej jeden z nich Rino Malacrida, od dziesięciu lat jest burmistrzem Torno i przewodniczącym związku okolicznych gmin.





Oprócz kościoła Santa Tecla w Torno są jeszcze dwie inne świątynie a jedną z nich jest wzniesiony w XII wieku kościół San Giovanni Battista del Chiodo, czyli Święty Jan Chrzciciel od Gwoździa. Ów gwóźdź według tradycji jest jednym z tych, którymi Chrystus został przybity do krzyża. W 1099 roku miał go tu zostawić 
nieznany z imienia arcybiskup niemiecki, wracający do ojczyzny po pierwszej krucjacie. Dostojnik zatrzymał się w Torno na odpoczynek a ponieważ czasy były niespokojne, obawiał się utraty cennej relikwii i z tego powodu ofiarował ją miejscowej świątyni. Gwóźdź wykonano z żelaza, jest on pokaźnych  rozmiarów, ma 20 cm długości i od 1 do 1,5 cm grubości a jego płaska główka średnicę 4 cm. Podobno przeprowadzone badania  potwierdziły, że faktycznie pochodzi on z początku naszej ery. Gwóźdź jest umieszczony w cennym relikwiarzu w kształcie krzyża i przechowywany w masywnej skrzyni zamkniętej na siedem zamków, ukrytej w kościele za ołtarzem. Jednym z kluczy dysponuje proboszcz a pozostałymi sześcioma członkowie zaufanych, miejscowych rodzin. Dwukrotnie w ciągu roku te siedem osób spotyka się w kościele, by uroczyście otworzyć skrzynię i wydobyć z niej relikwię, którą w tym dniu mogą oglądać wszyscy wierni. Jedno takie święto ma miejsce w pierwszą niedzielę maja, gdy duchowni niosą relikwiarz z gwoździem 
podczas uroczystej procesji ulicami Torno. Drugie okazanie relikwii następuje w ostatnią niedzielę czerwca w dniu poświęconym  Janowi Chrzcicielowi, tym razem nie ma  procesji a gwóźdź obmywa się w miedzianej misie pełnej wody na pamiątkę chrztu Jezusa. Wodzie użytej do tej ceremonii przypisuje się moc uzdrawiania a po zakończeniu uroczystości rozdaje osobom chorym i niedołężnym.  
Dodam jeszcze, że w Lombardii znajdują się dwa inne gwoździe, które również są uznawane za narzędzie męki Chrystusa. Jeden z nich znajduje się w Monzie i stanowi część Żelaznej Korony (pisałam o niej tutaj) a drugi jest przechowywany w mediolańskim Duomo. Czwarty jest w Rzymie, choć przeczy to ogólnie przyjętej teorii, że nogi Jezusa przybito jednym gwoździem. Otóż na najstarszych wizerunkach jego nogi są przybite osobno, obecną wersję podobno zapoczątkował Giotto, malując swój piękny krucyfiks a z czasem stało się to obowiązującym kanonem .







Kościół św. Jana Chrzciciela  w obecnej postaci prawdopodobnie jest wynikiem XV wiecznej przebudowy pierwotnej, romańskiej świątyni. Z tego okresu pochodzi piękny marmurowy portal i rozeta a także niektóre elementy wewnętrznego wystroju, natomiast okazała, smukła  dzwonnica z XII wieku pozostała w stanie niemal niezmienionym (w XVIII wieku dodano jej  hełm i nowe dzwony). Jednonawowe wnętrze kościoła jest podzielone na sześć przęseł za pomocą łuków z dekoracją naśladującą czarno - białe kamienne ciosy, nad jednym z nich umieszczono datę przebudowy - 1494 rok. Prezbiterium jest podzielone na trzy kaplice, ozdobione ładnymi XVII wiecznym freskami, wykonanymi przez malarzy z pracowni braci della Rovere. Oprócz tego w świątyni zobaczymy wiele ciekawych elementów z różnych epok, miedzy innymi elegancką, renesansową kropielnicę, ładny XIX wieczny marmurowy nagrobek Giuseppe Croffa, rzeźbiarza zmarłego w Torno i ciekawy renesansowy fresk, wyobrażający Madonnę z Dzieciątkiem i św. Janem Chrzcicielem. 






Po lewej stronie bryły kościoła znajduje się pięcioarkadowy portyk, gdzie umieszczono liczne  cenotafy i epitafia. Za portykiem rozciąga się Parco delle Rimembranze (park pamięci) zabytkowa część cmentarza, poświęcona dawnym mieszkańcom zasłużonym dla Torno, ze szczególnym uwzględnieniem patriotów walczących o zjednoczenie Włoch w czasach Risorgimento i żołnierzy poległych na wojennych frontach. Znajdziemy tu cyprysową aleję, gdzie pod drzewami ustawiono słupki z kutego żelaza  
z militarnymi symbolami i imiennymi tabliczkami przypominającymi o poległych a także pomniki i pamiątkowe stele, na których wyryto ich nazwiska. Są tu monumenty garibaldczyków, żołnierzy walczących na frontach pierwszej i drugiej wojny światowej a także pomnik w kształcie złamanej kolumny, poświęcony pamięci księdza Tomaso Bianchi poety i patrioty, który w 1934 roku zmarł w faszystowskim więzieniu. Szczerze powiem, że zawsze mnie wzruszały te dowody zbiorowej pamięci i szacunku dla tych, którzy o nic nie pytani zostali wyrwani ze swych rodzinnych domów i złożyli życie w ofierze za idee, o jakich często nie mieli pojęcia. Podczas moich wędrówek w  każdej, nawet najmniejszej lombardzkiej miejscowości widziałam podobne pamiątki; W zależności od zamożności mieszkańców jest to okazały pomnik, stela  albo po prostu skromna, marmurowa tablica z imionami i nazwiskami poległych oraz ich stopniem wojskowym. Czasem na takich tablicach można też zobaczyć zdjęcia tych ludzi, najczęściej są to bardzo młodzi chłopcy, choć zdarza się, że wizerunek przedstawia mężczyznę w sile wieku, zwłaszcza w grupie oficerów i podoficerów. W zjednoczonym państwie włoskim ta pamięć o zmarłych była bardzo ważnym aspektem życia społecznego o czym swego czasu pisałam w moim poście o pomnikach poległych 









Część cmentarza poświęcona pamięci poległych powstała przy kościele w roku 1926 z inicjatywy dwóch miejscowych rodzin, natomiast w następnym roku na zboczu poniżej zbudowano tarasy, gdzie zlokalizowano obecny cmentarz komunalny. Park Pamięci i cmentarz cywilny rozdzielają granitowe schody a wejścia na nie strzegą dwie figury wykonane z białego marmuru, przedstawiające modlące się anioły. Całość założenia znajduje się pomiędzy kościołem i brzegiem jeziora, więc widok, jaki się stąd roztacza jest naprawdę wspaniały a cmentarz w Torno z pewnością zalicza się do najbardziej malowniczych, jakie widziałam. To piękne miejsce niesie zadumę i napawa spokojem, nie budzi smutku, raczej przypomina o tym, że śmierć jest częścią życia a życiem wiecznym na ziemi jest ludzka pamięć o tych, co odeszli. Mówi o tym piękna marmurowa stela z wizerunkiem anioła opartego o tablicę z napisem poświęconym pamięci zmarłych, którzy nie mają grobu ani nikogo, kto mógłby się za nich pomodlić. Włoskie obyczaje związane z pochówkami są dość specyficzne z racji szczupłości miejsca przeznaczanego na cmentarze. Zwykle ciała zmarłych leżą w ziemi do chwili, kiedy pozostają z nich kości, które po ekshumacji umieszcza się kolumbarium, aby zrobić miejsce dla innych. Natomiast osoby zamożniejsze często wykupują miejsce na cmentarzu, gdzie wznoszą rodzinne kaplice grobowe z licznymi niszami, co daje możliwość pochówku wielu osób w obrębie niewielkiej przestrzeni. 































Jak już pisałam, Torno to miejscowość bardzo malownicza, co najlepiej można ocenić podczas rejsu statkiem. Jej wygląd zmienia się w zależności od pory roku i dnia; wczesny poranek daje głębokie, niemal granatowe cienie, z których wyłaniają się bryły budynków, południe zatapia wszystko w błękicie a zachód słońca maluje miasteczko i całą okolicę pomarańczową barwą. Ten piękny spektakl natury sprawia, że za każdym razem dostrzega się inne szczegóły tego widoku, więc choć jest nam dobrze znany, zawsze ma w sobie pewien urok nowości. W obrębie Torno znajduje się wiele ładnych, prywatnych willi, otoczonych pięknymi ogrodami. Najbardziej znana jest willa Pliniana o fascynującej przeszłości, obecnie pełniąca rolę luksusowego hotelu (pisałam o niej  tutaj ) i klasycystyczna willa Taverna, jednak jeśli się nie mylę, za tą ostatnią nie stoi żadna tajemnicza historia a wszystko co o niej wiadomo, to nazwiska jej kolejnych właścicieli. 















Na początku tego posta wspomniałam już, że okolica Torno jet bardzo atrakcyjna dla osób, które lubią wypoczywać w ruchu a przy okazji odwiedzać ciekawe miejsca. Okazję do połączenia tych dwóch rzeczy daje Monte Piatto, to niezbyt wysokie wzniesienie ( niecałe 400 m przewyższenia, licząc od brzegu jeziora) jest fantastycznym punktem widokowym i piękną trasą spacerową. W zależności od tego, czy wybierzemy drogę biegnącą po jego po lewej, czy po prawej stronie, będziemy mieli widok na północną lub południową część jeziora. Na szczycie wzgórza znajduje się niewielki kościół pod wezwaniem św. Elżbiety i przyległy do niego dawny budynek klasztorny. W XVI wieku mieszkały w nim siostry zakonne, jednak pod koniec stulecia z powodu szerzącej się epidemii biskup Karol Boromeusz (przyszły święty) zalecił, by całe zgromadzenie przeniosło się na stałe do Varese. Kompleks nie ma wielkich walorów architektonicznych, ponadto w 1975 roku padł ofiarą pożaru, jednak ze względu na jego wartość historyczną został odbudowany z zachowaniem pierwotnej formy.





Nieopodal kościoła jest ścieżka prowadząca do bardzo ciekawej formacji skalnej mającej kształt ogromnego grzyba zwanej Pietra Pendula, o której pisałam na moim blogu jakiś czas temu. Z tego co wiem są osoby, które uważają go za dzieło rąk ludzkich,  co moim zdaniem jest mocno naciągane. Tak czy inaczej, grzyb jest naprawdę bardzo duży, na tyle, że pod jego kapeluszem spokojnie może stanąć kilka dorosłych osób. Ogromnych głazów o dziwnych formach jest tu więcej, są one nieźle opisane a ich położenie oznaczono na turystycznych mapach, więc ktoś zainteresowany raczej nie będzie miał problemów z trafieniem we właściwe miejsce. Na Monte Piatto jest jeszcze jedna atrakcja (niestety znana mi tylko ze słyszenia) a mianowicie Castel d'Ardona. Choć z nazwy można sądzić, że mamy do czynienia z zamkiem, w istocie jest to willa  w kształcie gotyckiego kasztelu zbudowana w 1894, która w czasach  świetności słynęła z pięknego widoku na jezioro. Do naszych czasów zachowały się jedynie jej mizerne resztki, gdyż po śmierci właściciela opuszczony budynek podupadł i z biegiem czasu zmienił się w ruinę. Miałam wielką ochotę na wycieczkę do "zamku" ale powstrzymała mnie jego fatalna opina miejsca pełnego zagrożeń. Ruiny są niezabezpieczone, więc w takiej sytuacji zawsze coś może człowiekowi spaść na głowę, poza tym teren jest porośnięty zdziczałą roślinnością, pełen wyrw i zapadlisk, niewidocznych pośród chaszczy. Jednak dla mnie koronnym argumentem za zaniechaniem tego planu była informacja, że bardzo często można tam spotkać żmije, które budzą we mnie paniczny lęk, więc byłoby to ostatnie miejsce, gdzie poszłabym z własnej i nieprzymuszonej woli.






Jednak kamienny grzyb i zrujnowany zamek ze  żmijami to nie jedyne ciekawostki, jakie można zobaczyć wędrując po Monte Piatto. Pisząc o historii Torno wspomniałam o barbarzyńskich plemionach, które przewinęły sie przez te ziemie i ich grobowcach, znanych jako massi avelli. Nie ma zgody co do tego, kiedy powstały ani kto je pozostawił, co więcej, można je spotkać jedynie na niewielkim obszarze w północnej części Lombardii i przyległego do niej kantonu Ticino. Jest to sprawa tak niezwykła i zagadkowa, że nie mogłam przepuścić okazji, aby te grobowce zobaczyć na własne oczy, więc pewnego dnia pojechałam do Torno specjalnie w tym celu, o czym pisałam tutaj. Była to bardzo ciekawa wycieczka, gdyż okazało się, że po drodze drodze do grobowców można również zobaczyć antyczną bramę z czasów rzymskich, która prawdopodobnie stanowiła część fortyfikacji otaczających ten teren. Co prawda pod względem architektonicznym brama prezentuje się dość skromnie, jednak wielkie wrażenie robi jej wiek i niezwykle precyzyjne wykonanie kamiennych ciosów, z których ją zbudowano. Do bramy prowadzi brukowana droga o nadzwyczaj równej nawierzchni, więc na tym odcinku szlaku idzie się bardzo wygodnie. Ponieważ biegnie on stromym zboczem, ponad drzewami można zobaczyć sporą część jeziora Como, otoczoną łańcuchami gór. Te wszystkie niezwykłe elementy sprawiają, że wycieczka na Monte Piatto to jedna z  ładniejszych tras, jakie oferuje okolica jeziora Como a do tego pełna zaskakujących, geologicznych i historycznych niespodzianek.
Więcej zdjęć Torno i okolic można zobaczyć w albumie >




 

28 komentarzy:

  1. Es un bello lugar. Te mando un beso.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Dalmacją mi się kojarzą te widoki, architektura. Cudnie. Jesteś prawdziwą skarbnicą wiedzy o tej okolicy 😉🙂✌️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa, podczas moich wycieczek korzystałam z książki z opisem szlaków wokół Como. Była nieoceniona jako źródło informacji. Dostałam ją od rodziny jednego z pacjentów na zachętę, żebym się nie bała chodzić po górach w pojedynkę i zadziałało 👍🥰🙂

      Usuń
  3. Droga Elu!
    Podobnie jak Ty uwielbiam rejsy i zawsze korzystam z okazji, by podziwiać miasto i jego architekturę z pokładu statku. Dla mnie taki rejs jest zawsze niezapomnianą atrakcją. Miasteczko Torno położone nad jeziorem Como jest przepiękne, zachwyca urokiem ale też historią, architekturą i średniowiecznymi kościołami. Ciekawostką tego miasteczka są Święte gwoździe, relikwie związane z męką i śmiercią Jezusa Chrystusa. My Polacy też możemy się jednym pochwalić. Sporo ich się w świecie uzbierało. Piszesz, że korzystałaś z książki z opisem szlaków wokół jeziora Como ale jak przypuszczam, że tam było kilka zdań. Ty zaś napisałaś przepiękny, długi elaborat.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Lusiu, faktycznie rejs wzdłuż brzegu to cudowny sposób żeby zawrzeć znajomość z okolicą a później przychodzi pragnienie zobaczenia wszystkiego z bliska. Jeśli chodzi o gwoździe to trudno powiedzieć jak się sprawy mają, ale myślę, że dla ludzi najważniejsze jest to w co wierzą bo w takim wypadku trudno o niezbite dowody. Jeśli chodzi o książkę to zrobiła m wspaniałą robotę, gdyby nie ona to pewnie nie zobaczyłabym połowy tego co widziałam, gdybym sama musiała wymyślać sobie wycieczki, szukać mapek i opisów szlaku. Tu miałam wszystko bardzo dokładnie podane, jakie ścieżki, gdzie jest ujęcie wody, schronisko, kapliczka, zabytkowy budynek czy ciekawe formacje geologiczne. Wystarczyło tylko iść i oglądać na własne oczy albo nie iść ze względu na zagrożenia, jak w przypadku castello d'Ardona. Gdyby nie informacje z tego przewodnika to pewnie by minie tam poniosło a to mogłoby się źle skończyć. Posty raczej piszę z głowy bo dziwnym trafem wszystko bardzo dobrze pamiętam, pewnie dlatego, że wtedy była to jedyna rzecz, którą miałam tylko dla siebie a poza tym zdjęcia świetnie odświeżają wrażenia. Dużo informacji nazbierałam od miejscowych ludzi albo podczas przypadkowych rozmów ze znajomymi a także z lokalnej telewizji, która pod tym względem była naprawdę super. Oczywiście jeśli chodzi o ścisłe dane typu daty, czy wysokości gór i tym podobne, korzystam ze źródeł, bo takie rzeczy trudno pamiętać ale generalnie mam wszystko w głowie i w sercu a to najpojemniejsze szufladki! Przesyłam serdeczności i miłego weekendu życzę!

      Usuń
  4. Jezioro Como i miejscowości, które opisujesz to niewyczerpane źródło inspiracji. Ich cudowne położenie, gra świateł na tafli jeziora i spływające do niego stoki gór czy wodospadów nigdy się nie znudzą. Do tego ciekawe historycznie i architektonicznie miejscowości, które chciałoby się zobaczyć na żywo, a przecież wiem że nie zobaczę tego wszystkiego jedynie kilka wybrznych miejsc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety jest to gorzka prawda, że zawsze zobaczy się jedynie jakąś cząstkę...Ja też ciągle myślę dlaczego nie poszłam tam albo nie pojechałam, przecież powinnam, szkoda i tak dalej. Niestety pięknych i ciekawych miejsc w okolicy było mnóstwo a ja zasadniczo pojechałam do Włoch żeby pracować a co więcej prawie cały czas robiłam tyle dyżurów co na półtora etatu. Zawsze się pocieszałam tym, że i tak zobaczyłam sporo a poza tym miejscowi też wszędzie nie byli chociaż tam się urodzili i mieszkają przez całe życie. Życzę Tobie i sobie powrotu w tamte strony, byłoby super, oby tylko zdrowie nam dopisało. Serdecznie pozdrawiam, mam nadzieję, że u Twojej żony sprawy idą w dobrą stronę, bo u mnie jakby trochę lepiej (tfu, tfu na psa urok).

      Usuń
  5. Droga Sukienko w Kropki! Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem o Twoich wędrówkach po miejscowości Torno nad jeziorem Como. To niesamowite przebywać w miejscach, które związane są z tyloma historiami. Ciekawe, że miejscowi są przywiązani do tradycji i szanują pamięć przodków. Nie dla wszystkich jest to takie oczywiste. Cieszę się, że tu zajrzałam i mogę zwiedzać razem z Tobą. Pozdrawiam serdecznie 🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również się cieszę bo dzięki temu trafiłam na Twoje blogi. Na razie sięgnęłam do archiwum z okruszkami ciekawe, bardzo ciekawe i ładnie napisane! Co do moich wycieczek miałam dużo szczęścia że mieszkałam w takiej okolicy bogatej w zabytki wszelkiego rodzaju a do tego góry i jeziora wszystko pod ręką, grzechem byłoby nie wykorzystać okazji. Pozdrawiam wzajemnie 🙂🐈

      Usuń
    2. Sukienko w kropki najserdeczniejsze życzenia urodzinowe. Podążaj za swymi marzeniami, opowiadaj nam o tym cudne historie. Wszystkiego najlepszego!🤗

      Usuń
    3. Dzięki za te śliczne życzenia, marzę żeby ruszyć na wycieczkowy szlak, ale to chyba jeszcze musi poczekać. Tymczasem oddaję się wspomnieniom i relacjom z przeszłości a ponieważ to "głęboka studzienka" więc zanim się wyczerpie minie jeszcze trochę czasu. Serdeczności przesyłam!

      Usuń
  6. Elu, piszesz w tak ciekawy sposób o swoich ulubionych miejscach, że nawet bez tych pięknych zdjęć, post byłby bardzo ciekawy. Generalnie - świetna, bardzo dobra, pełna szczegółów i detali całość. Zaczynam tęsknić do gór... Uściski, wpadłam w wir roboty. Nie wiem, w co włożyć ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Joasiu! Życzę powodzenia w ogarnianiu spraw no a jak się da to jeszcze pięknego wypadu w góry. Też bym się chętnie wybrała pod warunkiem, że na szlaku spotkam max 10 osób. Buziaki przesyłam 🥰🙂

      Usuń
  7. Muszę się wybrać nad jezioro Como, bo jeszcze nigdy tam nie byłam, a nie jest to daleko od miejsca zamieszkania mojej ciotki i włoskiego wuja. Byłaby to miła odmiana od wycieczek skierowanych na architekturę i kulturę w kierunku natury. Choć z tego co piszesz to i w tych małych miejscowościach i można znaleźć wiele śladów przeszłości i sporo dzieł kultury (zauroczyło mnie wnętrze świątyni na 29 zdjęciu). Ciekawa historia o gwoździu z krzyża świętego. A tablice upamiętniające poległych w walkach o wolność spotkałam też w Saint Vincent malutkiej miejscowości, w której mieszka moja rodzina- stoi na głównym placyku i wyszczególnia nazwiska poległych. Też lubię spotykać takie przypadkowe freski na ścianach domów, które jak się okazuje mają swoją historię i były dla mieszkańców lata temu niezwykle znaczące, dziś są śladem pamięci i okruchem epoki, w której powstały. Jak czytam twój obszerny wpis i przypominam sobie twoje komentarze u mnie, iż piszę szczegółowo to zastanawiam się czy nie ma w tym pewnej uszczypliwości (żart oczywiście), bowiem w porównaniu z twoimi wpisami moje są zaledwie liźnięciem tematu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, nie zgodzę się co do liźnięcia, ale w sumie człowiek pisze co mu duszy gra i to chyba dobrze. Ja czasem próbuję się streszczać, ale zwykle nic mi z tego nie wychodzi. Bardzo polecam Como i okolice ale odradzam lato bo za gorąco i ludzi dużo. Lepiej w kwietniu- maju albo złotą jesienią. Te obyczaje odnośnie honorowania zmarłych zwłaszcza żołnierzy to chyba ogólnonarodowy obyczaj tak sadzę, chociaż moje obserwacje dotyczą północnych regionów. Freski w San Giovanni podobno malował ktoś z pracowni braci della Rovere zwanych Fiammenghini (Flamandowie). Było ich dwóch, Giovanni Battista i Giovanni Mauro, nie byli spokrewnieni z papieżem Juliuszem, rodzina przybyła z Flandrii, stad przydomek. W wielu kościołach Lombardi i w Piemoncie można zobaczyć ich freski, byli bardzo pracowici i oczywiście zatrudniali pomocników. Znowu mam problem z laptopem, gadzina wciąż się zawiesza, co i rusz znika mi to co napiszę, chyba muszę pomyśleć o nowym. Pozdrowionka przesyłam!

      Usuń
  8. Odpowiedziałaś mi nawet na niezadane pytanie (przyszło mi to do głowy), czy malarze spokrewnienie byli z rodem papieskim della Rovere, zwłaszcza moim ulubionym papa terribile. :) Oj ze sprzętem tak to bywa, ze często płata psikusa. A co do pisania to ja z reguły najpierw piszę a potem usuwam to co wydaje mi się w nadmiarze (ale moje wpisy nigdy nie są tak obszerne, jak Twoje nawet przed korektą, bo też nie mam tak ogromnej wiedzy. Ale to racja, że każdy pisze co mu tam gra w duszy i tak jak lubi. I w końcu zrozumiałam i pogodziłam się z tym, że głównie dla siebie, a dopiero w drugiej kolejności dla innych. Długo nie chciałam w to wierzyć, ani tego przyznać. Ba, pamiętam, jak na jakimś spotkaniu autorskim obraziłam się na pisarkę za te słowa uważając je za brak szacunku dla czytelników, skoro siebie stawia przed nimi. Ale teraz zmądrzałam i przyznaję rację. Piszemy z potrzeby serca, dla zachowania w pamięci a dopiero potem dla podzielenia się z innymi wrażeniami, odczuciami, pięknem, jakiego doświadczamy, czy mądrością, jaką wyczytamy z książek. :) Spokojnego i dobrego weekendu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do pisania mam dokładnie taką samą motywację, też uważam, że piszemy dla siebie w tym dobrym sensie, bo dzięki temu jest to szczere. Siebie nie okłamujemy, sobie nie musimy koloryzować ani dodawać tego, czego nie ma albo się nie wydarzyło, to trochę jak dziennik naszego życia. Jeśli ktoś z czytelników nadaje na tych samych falach to wychodzi z tego fajne spotkanie, niejednokrotnie bardzo konstruktywne i rozwijające. Natomiast co do pisarstwa to już mnie ta teoria trochę dziwi, ponieważ literatura z zasady jest fikcją, więc tworzenie fikcji na własny użytek a w drugiej kolejności dla czytelnika wydaje mi się nieco bez sensu, tym bardziej, że nikt przy zdrowych zmysłach nie pisze książek do szuflady tylko w celach komercyjnych. Co do braci della Rovere znam Cię na tyle, że byłam pewna, iż takie pytanie zrodzi się w Twojej głowie, dlatego odpowiedziałam z wyprzedzeniem. Poza tym swego czasu kiedy o nich usłyszałam po raz pierwszy też mnie to nurtowało (podobnie jak z Carlo Crivellim) więc sięgnęłam do źródeł. Jeszcze raz pozdrawiam!

      Usuń
  9. Biegnę z opoznkeiem ale biegne
    :) jestem ajirat na wyjeździe ale mam internet i chwile dla siebie i nadrabiam zaległości :) Świetnie opisałaś Torno! Aż mam ochotę spakować plecak i ruszyć na wędrówkę po tych malowniczych szlakach, tym bardziej ze znamy Como jak wiesz :) Twoje opisy są tak sugestywne, że czuję, jakbym już tam była :) Szczególnie podoba mi się, jak ujęłaś zmieniające się barwy miasteczka w ciągu dnia - to musi być niesamowity widok! Dzięki za tak inspirującą podróż przez historię i krajobrazy Torno. Postaram się o nim pamiętać będąc następnym razem nad Como :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odwiedziny, mam nadzieję, że wypad należy do udanych a pogoda dopisała. Torno jest miasteczkiem wartym odwiedzenia podobnie jak Monte Piatto, gdzie w sumie można wejść z prawej strony a na dół zejść lewym zboczem po drodze zobaczyć kamienny jeszcze 🍄 czyli Pietra Pendula i massi avell a do tego wspaniałe widoki na jezioro. Serdecznie pozdrawiam 🙂!

      Usuń
    2. Dzień dobry :) oj tak, wyjazd udał się i to bardzo... Za rok też chcemy tam jechać a nie bawem pierwszy wpis z tego nowego dla nas miejsca :) a w wolnej chwili zapraszam na najniższy wpis też na włoska ziemię ")

      Usuń
    3. Witam Aniu cieszę się że podróż się udała i z radością przeczytam Twoją relację! Kompletnie zaniedbałam blogosferę ponieważ ostatni tydzień był dla mnie bardzo trudny ale też przyniósł mi dużo satysfakcji. Najgorsze poza mną teraz będzie czas na odpoczynek i relaks w tym oczywiście nadrobienie blogowych zaległości 🥰👍😊

      Usuń
  10. Urokliwe miasto ładnie pokazane przez Ciebie. Fantastycznie wkomponowane w krajobraz z jednej strony woda, z drugiej góry i mnóstwo kwiatów. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda położenie miasteczka jest fantastyczne dzięki temu jego panorama zyskuje piękne tło. Pozdrawiam wzajemnie!🦋

      Usuń
  11. Wielkie dzięki Elu za całe mnóstwo ciekawostek z okolic Como. Piszesz tak doskonale, że mogłabyś stworzyć całą fascynującą powieść o tym rejonie. Tych widoków i klimatów nigdy dość, przynajmniej dla mnie. Jeszcze tam się pojawię, jak się człowiek zakocha...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulu dzięki za odwiedziny i miłe słowa! To prawda, że trudno się znudzić tą okolicą. Też mam nadzieję, że jeszcze tam zawitasz i podzielisz się wrażeniami. 🥰

      Usuń
  12. Przyszłam raz jeszcze obejrzeć Twoje piękne zdjęcia, ale też zapytać, czy wszystko u Ciebie w porządku? Mam nadzieję, że tak, że po prostu jesteś szczęśliwa i zdrowa w realu!
    I chciałam Ci życzyć wszystkiego najpiękniej spełnionego z milej okazji twoich Urodzin. Uściski i moc serdeczności posyłam do Ciebie, Elu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu dzięki za pamięć o moich urodzinach miałam bardzo pracowity tydzień po którym dopiero zaczynam dochodzić do siebie. Miałam zupełnie inny plan, ale życie poszło innym torem i sprawiło mi niespodziankę a ja postanowiłam że nie będę się opierać a co dziwne impulsem był mój sen z gatunku wróżebnych więc nie zostało mi nic innego jak poddać się bez szemrania. Niestety poskutkowało to wielkim zmęczeniem i totalnym brakiem czasu i mocy do ogarnięcia innych spraw. Mam nadzieję, że przeznaczę na to dzisiejsze popołudnie 🥰👍

      Usuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.