Dziś po bardzo długiej przerwie zajrzałam na mojego bloga i z pewnym zaskoczeniem stwierdziłam, że to już rok minął od chwili, kiedy zamieściłam mojego ostatniego posta... Drugą, tym razem bardzo miłą niespodzianką było to, że pewne osoby zauważyły moje milczenie, że być może nieco im brakuje mnie i mojego pisania, a także iż są inni, którzy trafili tu niedawno i znaleźli w nim coś interesującego... W związku z tym, chciałabym wszystkim serdecznie podziękować, przeprosić za brak odpowiedzi na komentarze a przy okazji napisać kilka słów celem wyjaśnienia - otóż niemal rok temu doznałam złamania w obrębie miednicy i choć po kilku miesiącach kości się zrosły, to dłuższe przebywanie w pozycji siedzącej nadal sprawia mi spory ból. Początkowo uniemożliwiało mi to korzystanie z komputera, zaś obecnie w znacznym stopniu mnie ogranicza. Ponieważ nie należę do osób zdolnych do tworzenia posta na raty (raczej po grafomańsku wpadam w swego rodzaju trans) piszę szybko co mi w duszy gra a dopiero po ukończeniu tej bazy pomału nadaję mu ostateczną formę gramatyczną i stylistyczną, co nieraz trwa nawet kilka dni. W tej sytuacji, trudno mi było zasiąść do komputera na dłużej i tak mi mijał tydzień za tygodniem... Mimo wszystko, od pewnego czasu czuję, że powinnam wrócić do pisania, choćby dlatego, żeby zakończyć relację z moich włoskich wędrówek zanim okryje je zasłona zapomnienia. Jednak bezpośrednią przyczyną jest to, że myśl o zbliżającym się Święcie Zmarłych spowodowała, iż chciałabym napisać o kimś, kogo już nie ma pomiędzy nami, lecz kto nadal żyje w mojej pamięci.
To wspomnienie powstało kilka lat temu, tuż po śmierci tej osoby, jednak dopiero teraz nadszedł moment, kiedy jestem w stanie podzielić się nim - nie tylko po to, żeby wśród bliskich mi osób nie zginęła pamięć o tym, co się wtedy stało, ale również z maleńką nadzieją, że ktoś, kto je przeczyta, pomyśli przez chwilę o zawiłościach losu, przeznaczeniu a także o rzeczach, które w naszym życiu są najważniejsze.
Dzisiejsza notatka to tylko zapowiedź posta, który (mam nadzieję) ukaże się pojutrze.
Sukienko, wracaj! Nie mylilo mnie, jak widze, przeczucie, ze cos jest nie tak, ze tak dlugo Cie nie ma. Bardzo brakuje Twoich opowiesci, bardzo. Ja tez mialam ostatnio krotka przerwe w blogowaniu, wczoraj wreszcie udalo mi sie cos napisac, bo podobnie, nie umiem "na raty", musze miec pomysl, a potem te chwile, kiedy go realizuje, co trwa czasem kilka godzin:)
OdpowiedzUsuńZycze powrotu do zdrowia i pelnej formy, no i pisz, prosze, pisz!
Serdecznie pozdrawiam, Ewa
Cześć Ewuniu, bardzo miły ten Twój komentarz! Mam nadzieję, że mimo kłopotów zdrowotnych uda mi się wrócić do blogowej aktywności, tym bardziej, że idzie zima i nastaną długie, smętne wieczory...Zajrzałam do Ciebie i moje oczy ucieszyły piękne, jesienne kolory, których u nas nie uświadczysz bo ciągle leje. Muszę Ci powiedzieć, że ubiegłej jesieni we wrześniu byłam we Wrocławiu i okolicy, mam mnóstwo zdjęć, lecz wtedy nie zdążyłam o tym napisać, postaram się to nadrobić na Twoją cześć. Serdecznie pozdrawiam!
UsuńBardzo fajnie, że jesteś z powrotem. Zaglądałam co jakiś czas do Ciebie a tu pustka:(
OdpowiedzUsuńBrakowało Twoich pięknych postów i ciekawych relacji.
Wracaj szybko do zdrowia i pisz, pisz ...
Pozdrawiam:)
Marysiu, dzięki za pamięć, mam nadzieję że mój zapał do pisania ożyje na nowo i uda mi się sklecić coś od czasu do czasu. Serdecznie pozdrawiam!
Usuń