poniedziałek, 5 sierpnia 2024

Lombardia. Jezioro Como - Nesso, miasteczko z akwareli i jego wodospad.


Po Blevio i Willi Pliniana w Torno chciałabym napisać o Nesso, małym miasteczku nad jeziorem Como, które co prawda nie może się poszczycić szczególnie sławnymi mieszkańcami, ale za to ma pewien dar natury stanowiący o jego niezwykłym uroku. Tak jak inne miejscowości na trasie Como – Bellagio, Nesso leży pomiędzy dwoma zalesionymi wzniesieniami schodzącymi w stronę lustra wody. Są to Monte Careno (1226 m n.p.m.) i Monte Colmenacco (1281 m n.p.m.). Za nimi, w głębi, można dostrzec łańcuch Monte Palanzone ( link do posta) i trawiasty wierzchołek Monte San Primo, najwyższego szczytu w obrębie półwyspu Triangolo Lariano (o wycieczce na tę górę pisałam  (tutaj). 

To właśnie w Nesso zaczyna się droga, która łączy tę miejscowość z wioskami leżącymi na górskich zboczach i biegnie dalej na wysokość niemal 1000 metrów, gdzie znajduje się płaskowyż Piano del Tivano, popularne miejsce rekreacji. Góry w obrębie Triangolo Lariano pełne są większych i mniejszych strumieni, które w okresie obfitych opadów zbierają wodę ze stoków i odprowadzają do jeziora. Nesso jest sławne z tego, że przecina je skalny wąwóz, gdzie kończą swój bieg dwa z nich: Tuf i Noseè, tworzące w tym miejscu malowniczą kaskadę o wysokości 200 metrów.





Z poziomu jeziora miasteczko prezentuje się jako atrakcyjne skupisko schludnych domków, przyczepionych do stromego zbocza niczym gniazda jaskółek. Choć na pierwszy rzut oka nic na to nie wskazuje, Nesso ma starożytne, celtyckie korzenie. Później okoliczne ziemie zdominowali Rzymianie, a po nich przyszli Longobardowie, i z tych czasów pochodzą pierwsze wzmianki pisane na temat osady, która tu istniała pod koniec pierwszego tysiąclecia. Prawdopodobnie wtedy powstały w Nesso pierwsze umocnienia obronne, jednak zostały zniszczone w wiekach średnich podczas wojen pomiędzy Mediolanem i Como. W 1497 roku książę Ludovico Sforza podarował Nesso jako lenno swojej faworycie Lukrecji Crivelli (obydwoje na zdjęciu powyżej), lecz ta sytuacja nie trwała długo, bo już na początku XVI wieku pojawił się tu Gian Giacomo de Medici, zwany Medeghino, markiz Musso i Lecco, który zawładnął ziemiami wokół jeziora Lario. Z jego inicjatywy odnowiono zniszczone wcześniej fortyfikacje, ale gdy w 1531 roku Franciszek II Sforza odzyskał te ziemie dla Księstwa Mediolanu, znów je zniszczono – tym razem definitywnie.

Do naszych czasów zostały z nich jedynie mizerne resztki w postaci muru oporowego z krenelażem i XVI-wieczny kościół San Lorenzo, niegdyś będący częścią zamku. W Nesso nie zobaczymy okazałych historycznych willi, gdyż był on dość prężnym ośrodkiem gospodarczym, jego mieszkańcy od dawna ciężko pracowali w licznych młynach, olejarniach, papierniach, a także fabrykach jedwabiu, w których do poruszania maszyn wykorzystywano energię wody z okolicznych strumieni. O tych warunkach naturalnych, sprzyjających rozwojowi przemysłu, wspominał nawet Leonardo da Vinci w swoim Kodeksie Atlantyckim (podobnie jak o źródle okresowym przy  willi Pliniana  )

Jednak czasy, kiedy Nesso było prężnym ośrodkiem produkcyjnym, to już przeszłość. Dzisiaj jego mieszkańcy żyją przede wszystkim z usług i turystyki, a inni szukają zajęcia w większych miastach; lecz mimo to miejscowość nie sprawia wrażenia opuszczonej i zaniedbanej. Patrząc na powyższe zdjęcia, trudno się nie zgodzić, że tutejszą społeczność cechuje dobry gust i dbałość o otoczenie, co wraz z niezapomnianymi widokami tworzy wspaniałą całość. Dzięki tym staraniom i niewątpliwym zaletom pejzażu, Nesso może się poszczycić przynależnością do elitarnego klubu najpiękniejszych miejscowości we Włoszech. Zaimponował mi ten zbiorowy wysiłek i poczucie odpowiedzialności za wspólną przestrzeń, o czym świadczy powszechna czystość miasteczka, a przede wszystkim mnóstwo roślin. Zajmują one każdy skrawek ziemi pomiędzy kamiennymi domkami i murkami, a tam, gdzie jej brakuje, ustawia się donice i skrzynki z kwiatami. Sprawia to bardzo miłe wrażenie, podobnie jak obecność kotów wszelkiej maści, które spokojnie wylegują się na słońcu lub spacerują, szukając przygód w ogrodach sąsiadów.

Gmina Nesso składa się z pięciu frakcji. Obecnie tworzą one spójną całość, jednak w przeszłości były odrębnymi wioskami. Są to Castello, Lissogno, Vico, Borgovecchio i najbardziej malownicza z nich – Coata, sąsiadująca z przepięknym Orrido di Nesso, zajmująca zbocze góry pomiędzy centralnym Placem Castello i brzegiem jeziora. 

Podobnie jak to miało miejsce w przypadku innych atrakcji w obrębie jeziora Como, moje najdawniejsze wspomnienie związane z Nesso to moment, kiedy po raz pierwszy płynęłam statkiem z Como do Bellagio. Ten rejs odbywał się na pokładzie niewielkiego statku spacerowego, który po drodze zawijał do wszystkich portów na obydwóch brzegach jeziora. Poznałam wtedy nazwy tych miejscowości, ponieważ widniały na wiatach chroniących przystań. Oprócz tego jeden z marynarzy wykrzykiwał je, używając przy tym głośnika, więc nikt nie miał najmniejszej wątpliwości, gdzie się znajdujemy. Tak zawarłam znajomość z Nesso, które wydało mi się nadzwyczaj malownicze, tym bardziej, kiedy przed wejściem do portu zobaczyłam miejsce, gdzie pomiędzy dwoma budynkami widniał śliczny, kamienny mostek, pod którym przepływała rzeczka wpadająca do jeziora. Był to widok tak piękny, że gdybym potrafiła malować akwarelami, pewnie byłby to jeden z ulubionych motywów mojej twórczości. Nie wiedząc nic o okolicy, rozglądałam się na wszystkie strony, więc nie zorientowałam się, że w głębi za mostkiem jest wodospad; dostrzegłam jedynie świetlistą mgiełkę, opalizującą w słońcu. Podczas następnych rejsów wiedziałam już, czego się spodziewać, dlatego patrzyłam uważniej. Dzięki temu niekiedy mogłam zobaczyć strugę wody spadającą z wysoka, choć jej wielkość była uzależniona od pory roku i stanu opadów. Tak czy inaczej, z biegiem czasu dowiedziałam się, że rzymski mostek to Ponte della Civera, a skalisty wąwóz, gdzie wpada górski strumień tworzący wodospad, nazywa się Orrido di Nesso.

To piękne miejsce jest bardzo rustykalne – w najbliższej okolicy nie ma budynków o wymyślnej architekturze, jednak skromne budowle, jakie tam wzniesiono, mają ogromny wdzięk prostoty i harmonijnie wtapiają się w pejzaż. Ponieważ strome zbocze, na którym leży Coata (czasem zwana też Coatesą), ma wysokość mniej więcej dwustu metrów, budynki sprawiają wrażenie stłoczonych niemal jeden na drugim. Widzimy tam mnóstwo domków pokrytych czerwoną dachówką, jakieś wiszące werandy, balkony i tarasy z kwiatami, a pomiędzy nimi okienka z brązowymi lub zielonymi okiennicami. Jednak chyba najpiękniejszym akcentem w tym widoku jest właśnie Ponte della Civera – stary kamienny most w charakterystycznym kształcie oślego grzbietu, pamiętający czasy cesarstwa rzymskiego. Pokochałam ten widok i miejsce, więc musiał nadejść dzień, kiedy wybrałam się do Nesso, żeby to wszystko zobaczyć z bliska.

Pojechałam tam autobusem, lubiłam tę trasę, choć zawsze kosztowała mnie sporo nerwów, gdyż za miejscowością Torno droga cały czas pnie się w górę i sprawia wrażenie pełnej niebezpieczeństw. Na wysokości willi Pliniana biegnie już całkiem wysoko, ale to nie koniec wrażeń. Kawałek dalej robi się jeszcze ciekawiej, gdyż z jednej strony jest skalna ściana, a z drugiej – przepastne urwisko, gdzie pośród zarośli głęboko w dole widać lśniące wody jeziora. Droga, podobnie jak linia brzegowa, jest bardzo kręta, a do tego wąska.

Jak już wspomniałam, Orrido di Nesso ma wysokość około dwustu metrów, zaś jezdnia stanowiąca wjazd do miasteczka biegnie powyżej, co samo mówi za siebie. Tę wysokość bardzo dobrze pokazuje pierwszy od dołu kolaż w poprzednim bloku zdjęć; na tym z lewej strony, na samej górze, widać most i niebieski autobus wjeżdżający do centrum miasteczka.

Jednak trudne warunki drogowe to jedno, a sposób jazdy kierowców to zupełnie inna sprawa. Z reguły są to ludzie bardzo pomocni i sympatyczni, a ponieważ w autobusie – poza turystami – wszyscy się znają, atmosfera jest wręcz familiarna. Zwykle przekłada się to na ożywione dyskusje podczas jazdy, w których kierowca, jako gospodarz środka transportu, również bierze aktywny udział – jeżeli w danej chwili nie flirtuje z młodymi pasażerkami.

W miejscach, gdzie jest zakręt albo gorsza widoczność, zwykle używa się klaksonu, trąbiąc przeraźliwie i ostrzegając w ten sposób kierowców nadjeżdżających z przeciwka, żeby zachowali szczególną ostrożność. Powiem szczerze, że podczas takiej jazdy zdarzały mi się momenty desperacji i żegnałam się z życiem, lecz jakimś cudem wszystko kończyło się szczęśliwie, choć ten pełen fantazji styl podróżowania gwarantował naprawdę silne emocje.










Jak już wspomniałam, Orrido przecina Nesso od góry na dół, albo mówiąc inaczej, ze wschodu na zachód. Ponad nim przerzucono solidny most łączący frakcję Castello i Coata, jest to właściwie centrum miasta i jego najruchliwsze miejsce, gdyż tuż obok znajduje się główny plac i przystanek autobusowy. Z mostu widać obydwie części wąwozu. Zaczyna się on poniżej frakcji Vico, przez którą płynie strumień Tuf, spadający ze zbocza góry do skalnej rozpadliny, co tworzy pierwszą, widowiskową kaskadę. Dawno temu, kiedy jeszcze nie było drogi jezdnej, zbudowano w tym miejscu dwa wąskie, kamienne mostki o jednym łuku, które od dawna nie pełnią swej roli, o czym świadczy porastająca je trawa. Pod nimi, od strony Castello, do wąwozu wpadają również wody Nosee; obydwa strumienie łączą się i przepływają pod nowym mostem.

Nieopodal znajduje się dwustumetrowa skalna ściana — tam tworzy się następna kaskada. Niestety, uformowanie terenu i gęsta roślinność porastająca okolicę wodospadu sprawiają, że z mostu w centrum miasta jest on bardzo słabo widoczny. Z tego powodu należy zejść na brzeg jeziora, aż do mostu rzymskiego, skąd widać go lepiej. Najładniejsza droga w dół prowadzi przez frakcję Coata. Są to ponad trzystustopniowe, kręte schody, kluczące pomiędzy domostwami, a czasem biegnące w portyku pod budynkiem. W takim portyku znajduje się również ostatni odcinek drogi na Ponte della Civera, prowadzący przez przyziemie malowniczego hotelu, który w trakcie budowy został połączony w jedną całość z antycznym mostem.







Nie będę ukrywać, że wynik oględzin wodospadu był odmienny od moich oczekiwań, ponieważ znajduje się on w pewnej odległości od mostu a  wąwóz jest kręty, częściowo przesłaniają go skały i bujna roślinność. Poza tym był lipiec i od dawna nie padało, więc objętość wody w strumieniach nie była oszałamiająca. Nie wzięłam też pod uwagę tego, że przedpołudnie nie będzie porą dnia odpowiednią do robienia zdjęć. Faktycznie, okazało się, że dno wąwozu tonie w cieniu, natomiast jego górną część jaskrawo oświetla słońce stojące już dość wysoko, świecące mi prosto w obiektyw. Być może efekt byłby dużo lepszy, gdybym przyjechała do Nesso po południu i robiła zdjęcia mając słońce za plecami, jednak w tamtym czasie nie myślałam jeszcze o blogowaniu i fotografowałam raczej dla utrwalenia wrażeń, więc nie miało to dla mnie fundamentalnego znaczenia. Natomiast mostek rzymski oczarował mnie zupełnie, tym bardziej, że — jak się okazało z bliska, nie został zbudowany w linii prostej — jego południowy kraniec jest nieco skręcony i wyraźnie szerszy, co nadaje mu wyjątkowy, fascynujący kształt. 

Nesso i Ponte della Civera mają do zaoferowania niezwykłą historię, mianowicie są scenerią pierwszego filmu fabularnego nakręconego przez Alfreda Hitchcocka. Ten niemy film nosi tytuł "Ogród przyjemności", powstał niemal sto lat temu, w 1925 roku, i opowiada o nowożeńcach, którzy w Nesso spędzają swój miesiąc miodowy. Z tego, co wiem, nie jest to banalny romans, lecz historia z suspensem — jest tam jakaś tajemnica i drugie dno. Wszystkie plenery filmu kręcono we Włoszech: w Alassio w Ligurii i nad jeziorem Como, gdzie Hitchcock wraz ze swą ekipą spędził całe lato.








W drodze powrotnej, przechodząc przez portyk pod hotelem, ostatni raz popatrzyłam przez okienko na jezioro i jego przeciwległy brzeg, który z tego miejsca wyglądał szczególnie uroczo. Miałam jeszcze w planie spacer do północnej części miasteczka, gdzie zauważyłam kościół z ładnym frontonem. Niegdyś stała w tym miejscu inna budowla, romańska świątynia z wejściem skierowanym na zachód, wzniesiona w 1095 roku. Podczas przebudowy w I połowie XVII wieku kościół otrzymał obecny wygląd, a fasadę zwrócono na południe, w stronę centrum miasteczka. Bardzo mi się spodobała jego dzwonnica z barokowym hełmem, prześlicznie kontrastująca z zielenią gór po drugiej stronie jeziora. Na placu przed kościołem znajduje się ciekawy monument — jest to krzyż poświęcony dawnym mieszkańcom Nesso, o czym mówi napis na jego granitowym cokole:

A ricordo perenne e comune rimpianto di tutti i morti di Nesso che non hanno più nomi tombe e preghiere

(W wiecznej i powszechnej pamięci opłakujemy wszystkich zmarłych Nesso, którzy nie mają już imienia, grobu, kwiatów ani modlitw)

Z tarasu nieopodal kościoła jest bardzo ładny widok na jezioro Como, a także miejscowość Argegno i wioskę Pigra, o której pisałam tutaj.