piątek, 7 lutego 2025

Lombardia. Rejs po Jeziorze Lecco cz. II - miasto Lecco.



Ten post jest kontynuacją wpisu Rejs po Jeziorze Lecco, który zamieściłam przed świętami Bożego Narodzenia, zaznaczając, że ciąg dalszy nastąpi. Jak wiadomo, święta zobowiązują do świętowania, więc po przerwie spowodowanej zamieszczaniem postów okolicznościowych, a następnie problemami ze zdrowiem, wracam do tematu, aby zakończyć relację z tej wycieczki.   

Poprzednio wspominałam o analogiach i różnicach pomiędzy Lecco i Como, zarówno jeśli chodzi o akweny, jak i o miasta. Pisałam też, że Lecco jest zdecydowanie mniej popularne wśród turystów, choć bez wątpienia także ma wiele do zaoferowania. Mam wrażenie, że w ostatnich latach to się zmieniło na lepsze, zwłaszcza że, zważywszy bardzo duży wzrost cen noclegów w renomowanych miejscowościach, jest ono miejscem z wyboru dla osoby, która uważniej patrzy na swoje finanse i jest nastawiona na spokojniejszy wypoczynek.

Lecco ma też tę zaletę, że jest położone dużo bliżej lotniska w Bergamo, poza tym jest tu świetna komunikacja kolejowa z miejscowościami na prawym brzegu jeziora. Jeśli ktoś chce udać się na lewy brzeg albo do Bellagio czy innej miejscowości na cyplu Triangolo Lariano, bez problemu może to zrobić dzięki promowi i statkom pływającym z niedalekiej Varenny.

To sprawia, że jest ono bardzo dobrą bazą wypadową nie tylko w głąb Alp Bergamskich i Prealp, lecz także do zwiedzania ciekawych miejsc w obrębie całego jeziora Como (Lario). Wyprawę w okoliczne góry ułatwi kolej linowa, którą z obrzeży Lecco przemieścimy się na płaskowyż Pian di Erna, skąd można wyruszyć na górskie szlaki.

Natomiast łącząc statek lub prom z pociągiem i autobusem, dotrzemy do niemal każdej miejscowości na brzegach jeziora, a jeśli ktoś zechce odwiedzić Mediolan lub Monzę, ma do dyspozycji liczne pociągi lokalnej linii TreNord.

Dodam jeszcze, to o czym już pisałam w innych postach, że kupując niezbyt drogi jedno- lub wielodniowy bilet zintegrowany, możemy do woli jeździć wszystkimi środkami regionalnej komunikacji miejskiej i pozamiejskiej (wyjątkiem jest komunikacja z lotniskami) w obrębie Lombardii, dzięki czemu oszczędzamy zarówno mnóstwo czasu, jak i pieniądze.









Ale wracając do mojej wycieczki – tak jak pisałam w pierwszym poście, kiedy już minęliśmy Monte Moregallo po prawej i Monte San Martino po lewej stronie, na wysokości Monte Barro statek zakręcił i skierował się w stronę przystani w Lecco. Dzięki temu po raz pierwszy mogłam dokładnie obejrzeć tę miejscowość od strony wody, bo chociaż byłam tam kilkakrotnie, to zawsze widziałam ją niejako od wewnątrz.

Lecco nie jest duże, zamieszkuje je ok. 46 tys. mieszkańców (Como liczy ich 84 tys.), jednak z racji niezbyt wysokiej zabudowy zajmuje dość spory obszar u stóp Monte Resegone, której postrzępiony szczyt, przypominający zęby piły, stanowi malownicze tło dla panoramy miejscowości, nad którą góruje niemal stumetrowa wieża kościoła San Nicolo.

Wszystko to wyglądało bardzo pięknie w promieniach słońca, które powoli chyliło się ku zachodowi, nasycając góry i całą okolicę swą pomarańczowo-różową barwą. Jak już wspomniałam, bywałam wcześniej w Lecco, zwłaszcza na początku mojego pobytu w Lombardii, gdyż tam znajdowała się moja ówczesna agencja pracy. Z tych wizyt nie mam szczególnie miłych wspomnień; ponieważ była zima, nieprzyjemna pogoda odbierała mi wszelką chęć na zwiedzanie.

Choć nie było śniegu, to temperatury oscylujące wokół zera, w połączeniu z dużą wilgotnością powietrza, dawały uczucie przejmującego chłodu, co nie sprzyjało spacerom. Wróciłam tam po dwóch czy trzech latach z okazji festynu organizowanego przez jeden z banków, na który zabrali mnie znajomi. Festyn chyba był udany, było mnóstwo spacerowiczów, lecz największym zainteresowaniem cieszyły się tradycyjne tańce na jednym z miejskich placów.

Tu rej wodziły dziewczęta z lokalnego zespołu muzyczno-tanecznego, ubrane w długie białe suknie, a ponieważ sporo widzów poszło w ich ślady, zabawa była przednia. Z tego dnia pochodzą nieco staroświeckie zdjęcia utrwalone na tradycyjnym filmie, jakie zrobiłam prymitywnym aparatem Kodak. Ponieważ mam do nich wielki sentyment, postanowiłam je tu zamieścić, mimo ich dość mizernej jakości i jaskrawych kolorów (historię moich pierwszych prób fotograficznych, a także późniejszej decyzji o założeniu bloga opisałam w poście  Pierwsze foto ).











Lecco pod względem swojej burzliwej historii nie odbiega od innych miejscowości tego regionu. Pierwsze ślady osadnictwa, jakie znaleziono u stóp Monte Resegone, pochodzą z okresu wczesnego żelaza. Później przyszli tu Celtowie i Rzymianie, a po nich Longobardowie, z czasem wyparci przez Franków pod wodzą Karola Wielkiego.

Pod koniec pierwszego tysiąclecia, dzięki cesarzowi Ottonowi I (temu samemu, który przyczynił się do chrystianizacji Polski), władanie nad miastem i okolicą przejęło arcybiskupstwo Mediolanu. W wiekach średnich, podczas walk, jakie wciąż przetaczały się przez te ziemie, Lecco kilkakrotnie zostało spalone i zrównane z ziemią.

W XIV wieku weszło w skład księstwa Mediolanu, którym wówczas władał Azzone Visconti; jego protekcja sprawiła, że dla Lecco był to okres względnego spokoju. Książę Azzone nakazał budowę umocnionego mostu nad rzeką Adda i ufortyfikowanie miasta, co również przyczyniło się do zwiększenia jego bezpieczeństwa.

W XVI wieku, po upadku Sforzów, władzę w całej Lombardii przejęli Habsburgowie – początkowo z linii hiszpańskiej, a następnie austriackiej (z dwudziestoletnią przerwą, jaką był okres panowania Napoleona). Zwierzchnictwo Austrii trwało aż do 1861 roku, kiedy to po zwycięskiej kampanii Garibaldiego Lombardia weszła w skład odrodzonego Królestwa Włoch.

Te trudne dzieje spowodowały, że w Lecco nie ma zbyt wielu zabytków z początków jego istnienia i generalnie ma ono charakter typowy dla miast, których największy rozwój przypada na XIX i XX wiek.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że właśnie w XIX wieku działał tu Giuseppe Bovara, architekt zauroczony stylistyką rodem ze starożytnego Rzymu. Bovara urodził się w Lecco, a po ukończeniu studiów wrócił w rodzinne strony, którym poświęcił swe siły twórcze. Ponieważ zaprojektował bardzo dużo budynków, zarówno prywatnych, jak i użytku publicznego, odcisnął swe wyraźne piętno na wyglądzie miasta.









Najstarszymi zabytkami Lecco są pozostałości murów miejskich, które znajdziemy w miejscu zwanym Vallo delle Mura, oraz średniowieczny most, znany jako Ponte Azzone Visconti. Zarówno mury, jak i most wzniesiono w latach 30. XIV wieku. Jak już wspomniałam, nowy władca, po przyłączeniu Lecco do księstwa Mediolanu, zadbał o jego należyte ufortyfikowanie, co miało ogromne znaczenie z uwagi na peryferyjne położenie tych ziem. Specyficzne ukształtowanie terenu i okoliczne góry, a także jezioro i rzeka Adda, w połączeniu z umocnieniami i garnizonem wojska, podnosiły wartość obronną miasta.

Ciekawostką jest to, że Adda ma swe źródło w Alpach Retyckich, następnie płynie przez dolinę Valtellina i w okolicy Colico wpada do północnej odnogi Jeziora Como (Lario), po czym wypływa ponownie w Lecco, aby po przemierzeniu Niziny Lombardzkiej połączyć swe wody z nurtem Padu.

Zabytkowy most Azzone Visconti w chwili powstania wyglądał zupełnie inaczej – miał osiem przęseł, wieże obronne i mosty zwodzone, co w tamtych czasach stanowiło zaporę trudną do przebycia. Most kilkakrotnie był modernizowany – z czasem zlikwidowano mosty zwodzone, w zamian dodając mu jeszcze trzy przęsła, a podczas panowania austriackiego usunięto również wieże obronne. Obecnie ma on 131 metrów długości i jest mostem drogowym. W dalszym ciągu możemy podziwiać jego piękne, masywne przęsła, do których niezbyt przystaje nieciekawa metalowa barierka.

Dodam jeszcze pewną ciekawostkę na ten temat – otóż istnieje teoria, że jego sylwetka i wspaniały pejzaż, który go otacza, tak zachwyciły Leonarda da Vinci, że wykorzystał je jako tło do portretu Mony Lisy. Nie jest to niemożliwe, ponieważ Leonardo często bywał w tych stronach z racji prac związanych z poszukiwaniem rudy żelaza, zleconych mu przez księcia Sforzę, a także jako gość w rodzinnych dobrach Francesco Melzi, który był jego ulubionym uczniem.

Mimo wszystkich zmian, most nadal pozostaje jednym z symboli miasta, podobnie jak charakterystyczna dzwonnica należąca do bazyliki San Nicolò, zwana il Matitone (czyli Wielki Ołówek). Prawdą jest, że ta ironiczna nazwa jest bardzo trafnym skojarzeniem, co świetnie widać na zdjęciach powyżej. Ta neogotycka wieża pochodzi z 1904 roku i ze swoimi 96 metrami wysokości jest jedną z najwyższych dzwonnic we Włoszech, a jako podstawę wykorzystano cylindryczną wieżę obronną, stanowiącą część średniowiecznych miejskich umocnień.

Neoklasyczna bazylika San Nicolò, której obecny wygląd nadał Giuseppe Bovara podczas przebudowy, jaka miała miejsce w XIX wieku, również wspiera się na dawnych bastionach z czasów hiszpańskiego panowania. W sąsiedztwie świątyni, nieopodal cmentarza, nadal możemy oglądać Vallo delle Mura, czyli pozostałości dawnych murów miejskich.

W centrum miasta znajdziemy jeszcze jeden relikt średniowiecza – jest to Torre Viscontea, gdzie współcześnie organizowane są wystawy czasowe. Tuż obok znajduje się Obserwatorium Alpejskie, czyli interaktywne muzeum alpinizmu, a także Muzeum Sztuki ze zbiorami malarstwa. Obydwie instytucje mieszczą się w eklektycznym Palazzo delle Paure, czyli – w tłumaczeniu na polski – Pałacu Strachów. Pałac nie ma żadnego ducha, który mógłby w nim straszyć po nocach, nie jest też częścią parku rozrywki, a swą nazwę zawdzięcza czasom, kiedy mieścił się tam słynący z surowości urząd fiskalny, ściągający podatki z obywateli.

Innym świadectwem kulturalnych aspiracji mieszkańców miasta jest dziewiętnastowieczny teatr, wzniesiony staraniem obywateli, przed którym znajduje się pomnik Giuseppe Garibaldiego. Garibaldi jest dla Włochów niekwestionowanym bohaterem i człowiekiem legendą – podobnie też ma się rzecz z jego towarzyszami broni, więc niemal w każdej lombardzkiej miejscowości znajdziemy świadectwa ich chlubnej historii.

Na budynku stojącym przy centralnym placu miasta również możemy zobaczyć tablicę pamiątkową związaną z walką o wyzwolenie Włoch. Poświęcono ją pamięci pięciu braci Torri-Tarelli, urodzonych w Onno – małej miejscowości pod ogromnym skalnym urwiskiem, które mnie zafascynowało podczas rejsu po jeziorze Lecco.

Najstarszy z braci, dwudziestoczteroletni Giovanni, w 1848 roku utonął podczas burzy, kiedy przez jezioro transportował broń dla powstańców walczących w Mediolanie. Jego młodsi bracia – Carlo, Tommaso, Giuseppe i Battista – poszli w jego ślady i w 1859 roku wstąpili do wojsk Garibaldiego, biorąc udział w walkach, które zakończyły się zjednoczeniem Włoch. Giuseppe, który dla munduru zrzucił sutannę duchownego, zmarł w wieku dwudziestu jeden lat z powodu odniesionych ran, natomiast pozostali ukończyli kampanię i dożyli podeszłego wieku w odrodzonej ojczyźnie.








Lecco, choć niewielkie, może się poszczycić jeszcze dwoma innymi muzeami. Jedno z nich ma siedzibę w zabytkowym pałacu Belgiojoso, gdzie między innymi mieści się dział archeologii i historii naturalnej, a także planetarium. Drugie muzeum związane jest z wybitnym włoskim pisarzem, do którego jeszcze wrócę w dalszej części posta.

Poza pomnikiem Garibaldiego, w Lecco znajdują się również inne ciekawe monumenty. Najbardziej okazały wznosi się na nabrzeżu, więc można rzec, że wita osoby przybywające do miasta drogą wodną (jest widoczny na zdjęciu powyżej). Monument poświęcono pamięci mieszkańców Lecco poległych na wojennych frontach. Składa się on ze steli, o którą wspiera się kobieca postać będąca personifikacją ojczyzny, oraz z kilku brązowych figur przedstawiających żołnierzy ruszających do boju.

Nieopodal, po drugiej stronie ulicy oddzielającej nabrzeże od miasta, znajduje się pomnik poświęcony wybitnemu człowiekowi urodzonemu w Lecco w XIX wieku. Był nim Antonio Stoppani – katolicki duchowny, ale także wielki patriota, a oprócz tego z zamiłowania oraz wykształcenia wybitny geolog i paleontolog. Jego uczniem i kontynuatorem prac naukowych był Mario Cermenati, którego pomnik również znajduje się w centrum miasta. On także urodził się w Lecco, a z jego obywatelskiej inicjatywy powstały muzea miejskie oraz pomnik Aleksandra Manzoniego.

Aleksander Manzoni* jest dla włoskiej literatury tym, czym Henryk Sienkiewicz dla polskiej, a jego powieść " Promessi sposi" (Narzeczeni) uważa się za najwybitniejsze dzieło włoskiej literatury romantycznej. Manzoni urodził się i zmarł w Mediolanie, lecz w dzieciństwie i młodości często bywał w Lecco, gdzie jego rodzina posiadała obszerną willę. Piękna panorama gór i jeziora stała się scenerią jego sławnej powieści, której akcja toczy się w XVII wieku – w czasach, gdy na terenie Lombardii rządzili namiestnicy hiszpańskich Habsburgów. 

Powieść opowiada o miłości i zawikłanych losach dwojga młodych narzeczonych, którym na drodze do szczęścia staje lokalny hiszpański wielmoża, hrabia Don Rodrigo. Renzo i Lucia pochodzą z ludu, bardzo się kochają i właśnie mają się pobrać. Jednak do zawarcia małżeństwa nie dochodzi, gdyż hrabia każe uwięzić księdza, aby opóźnić ślub, a następnie porwać dziewczynę, chcąc uczynić ją swoją kochanką. Lucia w ostatniej chwili ucieka przed siepaczami hrabiego; wierny swej miłości Renzo wyrusza na poszukiwanie ukochanej, a ich skomplikowane dzieje stanowią osnowę tej wielowątkowej powieści.

Manzoni w swym dziele nie tylko mówi o zniewoleniu mieszkańców ówczesnej Lombardii i problemach polityczno-społecznych – nadał mu również wyraźny koloryt lokalny, dzięki wspaniałym opisom jeziora i przepięknej przyrody w okolicach Lecco. Ze względu na cenzurę, pisarz przeniósł akcję swego utworu o dwieście lat wstecz, lecz dla jego współczesnych analogia do austriackiego panowania była oczywista.

Podobnego zabiegu użył także Verdi w swojej operze "Nabucco", opowiadającej o Izraelitach w babilońskiej niewoli. Gdy podczas premierowego spektaklu w mediolańskiej La Scali chór zaśpiewał porywającą pieśń "Va pensiero", ludzie płakali i zrywali się z miejsc, bo nikt z obecnych nie miał najmniejszych wątpliwości, o czym naprawdę mówi libretto. (Ten zbiorowy entuzjazm doprowadził do zamieszek ulicznych skierowanych przeciwko Austriakom, w wyniku czego opera została zakazana).

Manzoni w swojej powieści, oprócz fikcyjnych bohaterów, umieścił też kilka postaci historycznych. Między innymi obszernie opisał tragiczne dzieje i występną miłość Marianny de Leyva, czyli mniszki z Monzy (pisałam o niej tutaj).

W 1891 roku, ze składek społecznych, powstał piękny pomnik Manzoniego, a w dawnej rodzinnej willi (nota bene – Manzoni sprzedał ją po śmierci ojca) mieści się muzeum. Znajdują się tam zbiory przedmiotów związanych z pisarzem i jego epoką, część zbiorów malarstwa należących do Muzeum Sztuki, a także bogate zbiory biblioteczne i archiwalne odnoszące się do lokalnej historii.








Spacerując po nabrzeżu, kilkadziesiąt metrów od brzegu, nieopodal cypla zwanego Punta Maddalena, zobaczymy jeszcze jeden pomnik – tym razem wyrastający wprost z wód jeziora. Jest to złocona figura świętego Mikołaja, patrona miasta, któremu poświęcono bazylikę San Nicolò – najważniejszy i największy kościół w Lecco, w którym przechowywane są jego relikwie.  

Pomnik ten jest raczej świeżej daty – odsłonięto go w 1955 roku. Choć przewodniki podają, że figura świętego ma 2,10 m wysokości, z perspektywy nabrzeża nie wygląda zbyt okazale. Sam pomysł jest oryginalny i ciekawy, jednak sposób, w jaki ustawiono ten monument, budzi pewne wątpliwości. Betonowy cokół zamocowany na dnie jeziora podwyższono czterema metalowymi słupkami, co przy niskim stanie wody wygląda dość dziwacznie i mało estetycznie.

Warto dodać, że 6 grudnia, w dniu świętego Mikołaja, wszystkie dzieci w Lecco otrzymują duże, czerwone jabłka. Ten lokalny zwyczaj nawiązuje do legendy o trójce biednych dzieci, które święty obdarował jabłkami – a owoce w cudowny sposób zamieniły się w szczere złoto.

Lecco to bardzo zadbane miasto – spacerując jego ulicami, można natknąć się na wiele malowniczych zakątków i uroczych detali. Centralnym punktem miasta jest Piazza XX Settembre – kameralny plac o neoklasycystycznym charakterze, otoczony budynkami z portykami, zaprojektowanymi przez Giuseppe Bovara. W jednym z tych domów, pod numerem 43, w 1824 roku urodził się wspomniany wcześniej Antonio Stoppani, o czym informuje pamiątkowa tablica.

Lecco to bardzo zadbane miasto – spacerując jego ulicami, można natknąć się na wiele malowniczych zakątków i uroczych detali. Centralnym punktem miasta jest Piazza XX Settembre – kameralny plac o neoklasycystycznym charakterze, otoczony budynkami z portykami, zaprojektowanymi przez Giuseppe Bovara. W jednym z tych domów, pod numerem 43, w 1824 roku urodził się wspomniany wcześniej Antonio Stoppani, o czym informuje pamiątkowa tablica.

To doskonałe miejsce, aby podczas spaceru po mieście zatrzymać się w jednej z kawiarenek, odpocząć przy filiżance espresso lub lampce wina i przy okazji podziwiać wspaniały widok jeziora oraz otaczających je gór.








Na koniec chciałabym wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie miasta – być może nie tak spektakularnym w oczywisty, pocztówkowy sposób, ale mimo to wartym uwagi.

Pewnego razu wybrałam się do Lecco pod koniec października – miesiąca, który, jeśli tylko dopisze pogoda, bywa idealny na spokojne wycieczki. Październikowe dni są zazwyczaj słoneczne i ciepłe, a przyroda, zaledwie muśnięta złotem i brązem jesieni, nadal czaruje zielenią i kolorami.

Tego ranka zakończyłam ostatni z czterech nocnych dyżurów, więc aby lepiej zasnąć wieczorem, postanowiłam – jak to mam w zwyczaju – wybrać się w jakieś spokojne miejsce, by miło spędzić dzień, nie męcząc się nadmiernie. Wybór padł na Lecco, skąd planowałam wyjechać kolejką linową na Pian di Erna, by spojrzeć z góry na miasto i okolicę.

Poranek był mglisty i bezwietrzny, ale słońce próbowało przebić się przez zasłonę wilgoci, co dawało nadzieję na poprawę pogody. Niestety, gdy dotarłam do Lecco, wszystko wskazywało na to, że sytuacja raczej się nie zmieni. Wyprawa kolejką linową na płaskowyż straciła więc sens. Pozostał mi jedynie spacer po mieście – z nadzieją, że zobaczę coś, czego jeszcze nie widziałam.

I rzeczywiście – mogłam ujrzeć tę okolicę w zupełnie innej scenerii: z gładką, ciemną taflą jeziora, w której odbijały się łodzie stojące na kotwicach. Choć pogoda nie sprzyjała robieniu zdjęć, postanowiłam mimo wszystko zrobić ich kilka, nie oczekując żadnych nadzwyczajnych efektów. Ku mojemu zaskoczeniu wyszły całkiem nieźle – niemal jak czarno-białe obrazy, tu i ówdzie ożywione tylko kroplą koloru.

Dzięki mgle spowijającej drugi i trzeci plan zdjęcia zyskały coś nieoczywistego, tajemniczego. Inne miały w sobie niemal wieczorny nastrój – mimo że robiłam je w środku dnia.










Bardzo je lubię, bo są odskocznią od jaskrawych kolorów skąpanych w blasku słońca i pokazują okolicę taką, jaką widzą ją jej mieszkańcy, gdy skończą się letnie miesiące.

A czy Wam także podobają się zdjęcia jeziora Lecco we mgle?


Alessandro Manzoni urodził się w Mediolanie w 1785 roku jako syn Pietra Manzoniego, bogatego szlachcica z Lecco, oraz Giulii Beccaria. Było to typowe małżeństwo z rozsądku, zawarte z powodów ekonomicznych, gdyż rodzina Beccaria znajdowała się w trudnej sytuacji finansowej. Małżonków dzieliła znaczna różnica wieku — Giulia miała dwadzieścia lat, a jej mąż, bezdzietny wdowiec, czterdzieści sześć. Oboje byli typowymi przedstawicielami wieku oświecenia, wykształconymi ludźmi o szerokich horyzontach intelektualnych.

Pietro w swoich dobrach wprowadził nowoczesne zasady zarządzania, a ponadto był uczonym-samoukiem, interesował się historią i archeologią (dzięki niemu przeprowadzono fachowe badania archeologiczne w okolicy Lecco). Ojciec Giulii, markiz Cesare Beccaria, był wybitnym przedstawicielem swojej epoki — doktorem praw, ekonomistą, pisarzem politycznym, a przede wszystkim reformatorem w dziedzinie prawa karnego, zwalczającym karę śmierci oraz tortury. Jego prace naukowe odbiły się szerokim echem w całej Europie i korzystali z nich także ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych.

Giulia, obracająca się wśród elity intelektualnej Mediolanu, nawiązała intymną relację z Giovannim Verrim, którą utrzymywała także po ślubie (ich małżeństwo nie wchodziło w grę, ponieważ Giulia była panną bez posagu, a Giovanni najmłodszym synem bez stałego dochodu). Ponieważ nie kryli się zbyt mocno ze swym związkiem, powszechnie uważano, że mały Alessandro nie był biologicznym synem Pietra Manzoniego. Mimo to, kiedy po kilku latach doszło do separacji między małżonkami, dziecko pozostało zgodnie z prawem pod opieką oficjalnego ojca, dla którego raczej nie było oczkiem w głowie.

W tej sytuacji mały Alessandro żył pozbawiony matki, a jak napisał jeden z jego współczesnych — choć miał dwóch ojców, naprawdę nie miał żadnego. Dopiero po uzyskaniu pełnoletności ponownie spotkał się z matką, której właściwie nie znał, gdyż na stałe mieszkała w Paryżu. Po śmierci Pietra Manzoniego bardzo się do siebie zbliżyli i od tej pory pozostawali w bardzo dobrych stosunkach, a nawet dość długo mieszkali razem.  

Alessandro ożenił się z Enrichettą Blondel, córką szwajcarskiego przemysłowca, związaną z kręgami oświeconych ateistów i ruchem libertyńskim. Jednak w wieku dwudziestu pięciu lat, wraz z żoną i matką, zbliżył się do duchownych jansenistycznych, co doprowadziło do nawrócenia całej trójki na katolicyzm.

Manzoni rozpoczął działalność literacką w 1801 roku, mając szesnaście lat. Początkowo pisał poezje, stopniowo rozszerzając twórczość o eseje, rozprawki, tragedie i utwory prozą. Jego najwybitniejszym dziełem pozostaje powieść „Promessi sposi”, wydana w 1827 roku, która była jednocześnie zwieńczeniem tego etapu jego twórczości. Wraz z wkroczeniem w wiek dojrzały rozpoczął się dla niego czas niemocy twórczej, przykrości i nieszczęść.

Zmarła jego pierwsza żona Enrichetta Blondel, później druga żona Teresa Borri Stampa, matka oraz większość dzieci. Synowie, w których pokładał wielkie nadzieje, prowadzili rozrzutny tryb życia. Do tego doszły epilepsja i inne uporczywe dolegliwości, mimo to Manzoni dożył sędziwego wieku — zmarł w wieku osiemdziesięciu ośmiu lat wskutek nieszczęśliwego wypadku (pisałam o tym tutaj ).

Dla swoich współczesnych Manzoni był nie tylko wybitnym pisarzem, ale także politycznym i moralnym przewodnikiem. Manifestacją tych gorących uczuć był jego niezwykle uroczysty pogrzeb - okazały sarkofag pisarza zajmuje centralne miejsce w Świątyni Sławy, czyli Famedio, na Cimitero Monumentale w Mediolanie (o tym niezwykłym cmentarzu pisałam tu ).

23 komentarze:

  1. Przepiękne widoki! Uwielbiam góry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kocham góry a te widoki na żywo są jeszcze piękniejsze 🙂

      Usuń
  2. Bardzo urokliwe małe miasteczko, a ja takie uwielbiam.:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie ma dużo uroku ale mnie najbardziej imponują ich kulturalne aspiracje ilość muzeów teatr i ogólnie dbałość o pamiątki z przeszłości.💙

      Usuń
  3. Lecco to pierwsza miejscowość, którą zwiedziłem we Włoszech. Nie była to wyprawa turystyczna lecz delegacja z zakładu pracy w czasach, gdy o takich wyprawach nieśmiało marzyliśmy. Zawsze będzie to miłe i ciepłe wspomnienie tego miejsca. W tym roku wiosną wybieramy się nad Como, decyzja już podjęta i mam nadzieję, że zawitam też i w Lecco. Trochę skorzystam z podpowiedzi zawartych w Twoim poście. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że tam jedziesz bo wiem, że będzie z tego niejedna relacja, którą z przyjemnością przeczytam. Teraz kiedy piszę te wspominki to zawsze myślę, że mogłam zobaczyć cos więcej i robię sobie wyrzuty bo coś mnie ominęło, ale patrząc z drugiej strony moim głównym celem pobytu we Włoszech była praca, więc muszę sama sobie oddać sprawiedliwość że i tak sporo zwiedziłam. Również serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  4. Mgła jest niezwykle urokliwa i dodaje klimatu zdjęciom. Wyszły super. Och i zdjęcia z kliszy wywoływane - mam sentyment. Lata całe chodziłam wszędzie z takim małym zwyczajnym aparacikiem i cykałam, cykałam. Teraz już od lat nie wywołuję zdjęć 🫤 Figura Mikołaja bardzo ciekawa (mój syn to Mikołaj ♥️). Dziękuję za piękną wycieczkę ✌️🙂👍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie mgła jest czasem niezłym scenarzystą i parę razy udało mi się uchwycić piękne efekty. Tak sądziłam że Tobie się spodobają ze względu na nastrój.❤️ też mam sentyment do analogowej fotografii a w młodości robiłam zdjęcia Druhem. Te włoskie mają specyficzne kolory bo klisze się przegrzewają ale to nic w końcu to jest kawałek mojego życia. Dzięki za odwiedziny i komentarz pozdrawiam 🙂 Twojego synka Mikołaja nic dziwnego że jest świetnym chłopakiem mając takie piękne imię 🍎🍎🍎. Przesyłam uściski 😘🙂👍🌞💙

      Usuń
  5. Piękne miejsca pokazujesz, opowiadasz o nich no i te widoki zachwycające... żałuję, że tam nie będę, ten rok już zaplanowany u mnie. Najpierw Turcja (no bo mąż gra w golfa więc pod tym kątem) potem Andaluzja, a potem owszem będzie Italia ale ta moja, nie wiem czy pamiętasz, że mieszkałam 3 lata pod Neapolem i po wielu latach chcemy tam zajrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu oczywiście że pamiętam, jak mogłabym zapomnieć przecież wtedy się poznałysmy to już tak dawno temu i tyle się wydarzyło! Nie dziwi mnie że chcesz wrócić do dawnych miejsc też bym miała dylemat. Ale nie wykluczone że kiedyś zawitasz nad Jezioro Como bo warto. Przesyłam uściski i życzę miłej niedzieli!😘💙🌞

    OdpowiedzUsuń
  7. Elu!
    Czytając Twój post kolejny raz, myślami przenoszę się w opisywane przez Ciebie miejsca. Przyznam szczerze, że nigdy nie dotarłam do Lecco, a widzę, że szkoda. Uwielbiam stare kamienne mosty, takie właśnie jak most Azzone Visconti. To one przecież przez wieki usprawniały komunikację, łączyły miasta i wioski, były ważnymi punktami strategicznymi i handlowymi. zawsze przywołuję przepiękny rzymski Ponte Sant’Angelo, Ponte Vecchio, Steinerne Brücke w Ratyzbonie, Pont Saint-Bénézet w Awinionie, Rialto nad Canale Grande, Pulteney w arystokratycznym Bath (w Anglii) a nawet drewniany Kapellbrücke w Lucernie.
    Twoje zdjęcia przedstawiające zatokę we mgle są przepiękne. Delikatnie zacierają kontury, wygładzają linie i dodają głębi obrazom, mgła oferuje wyjątkowe możliwości dla doskonałego fotografa jakim jesteś! To jest prawda. Każdy to chyba wie, że fotografowanie we mgle wymaga odpowiedniego przygotowania i przede wszystkim umiejętności.
    Przesyłam Ci moc serdecznych pozdrowień i życzę pięknego słonecznego tygodnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusiu, dziękuję z odwiedziny a przede wszystkim za Twoją przemiłą opinię o moich zamglonych zdjęciach. Tym razem chyba miałam fart bo w Lombardii mgła i foschia często płatają figle i psują zdjęcia pięknych miejsc. Nie dziwi mnie, że nie trafiłaś do Lecco bo nawet ci którzy byli nad jeziorem Como niekoniecznie tam dotarli, ponieważ w okolicy jest mnóstwo miejsc, które są uważane za obowiązkowe do odwiedzenia a Lecco do nich nie należy. Ja też chociaż mieszkałam niezbyt daleko chyba nie poświęciłam mu tyle uwagi na ile zasługuje jednak jak to wielokrotnie pisałam zawsze miałam problem z nadmiarem możliwości i brakiem czasu, który mogłabym przeznaczyć na zwiedzanie. Zgadzam się z Tobą w sprawie mostów, są nie tylko przejawem myśli technicznej lecz również idei, która z nimi stoi oraz wyrazem estetyki danej epoki. Przesyłam moc uścisków i serdeczne pozdrowienia!

      Usuń
  8. Witaj Elu, jak zawsze, serdecznie. Piszesz tak obrazowo, a zdjęcia są naprawdę piękne, że mam wrażenie, jakby czuła ten chłód z wilgotnym powietrzem i widziała te mgły kiedyś. Lubię mgły, mają w sobie coś tajemniczego. Gałczyński pisał: I znowu jesień w mgłach jak w dymach - jesieni jestem amator... Ja nie bardzo, ale mgły są niesamowite... Twoje wpisy sprawiają mi wiele radości i zawsze wyczytuję coś ciekawego. Muszę wgłębić się w twórczość Manzoniego, bo ostatnio staję się jakaś sentymentalna...
    Pozdrawiam, posyłam Ci moc dobrych, pozytywnych myśli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to napisałaś Joasiu, rzeczywiście mgła potrafi dawać niesamowite efekty a nawet fatamorgany o czym się przekonałam kiedy pierwszy raz zobaczyłam Lugano, to było po prostu nie do uwierzenia jak zmieniła przestrzeń, że nie wspomnę o nastroju jaki przynosi. Co do Manzoniego to jego powieść jest dostępna w Polsce pod tytułem "Narzeczeni", to duża sprawa, jak to mówią niektórzy cegła, ale jeśli ktoś lubi powieść romantyczną w stylu Waltera Scotta to przeczyta ją z przyjemnością. Co do dziejów mniszki z Monzy Manzoni zmienił imiona bohaterów i kilka niezbyt istotnych szczegółów, ale poza tym jest odtworzona zgodnie z prawdą historyczną. Życzę Ci miłego tygodnia, mam nadzieję, że skutki choroby już nie dają Ci się tak bardzo we znaki i wróciłaś do normalności a jeśli nie to życzę, aby to nastąpiło jak najszybciej!

      Usuń
    2. Eluś, ja już wczoraj, z moim głodem wiedzy, wszystko o Manzonim przeczytałam! O Walterze Scottcie zrobiłam w LO taki referacik, że p. profesor dała mi 6 - choć wówczas nie było takiej skali ocen. :))
      Choroba - wciąż trzyma, są komplikacje, dlatego nie pojechałam nad morze, bo jestem okropnie wręcz słaba, ale się nie poddaję, bo jestem strong woman. :) Dobrego Elu, powieść przeczytam.

      Usuń
    3. Joasiu, to już nie zwykły głód wiedzy a głód wilczy po prostu! Cieszę się, że Manzoni Cię zainteresował, ale skoro jesteś wielbicielką Waltera Scotta to może być coś w sam raz dla Ciebie. Ja mam do Manzoniego wielki osobisty sentyment od czasu jak zobaczyłam jego pokój w którym mieszkał jako stary człowiek, pomyślałam wtedy, że był niezwykle skromną, niewymagającą osobą, mimo swej ogromnej sławy i powszechnego szacunku. Poza tym życie go nie pieściło, nie da się ukryć, co zresztą widać na jego portretach na których wygląda jak ktoś, kto ze smutkiem jest za pan brat.
      Przykro mi że się nadal borykasz z komplikacjami po chorobie i życzę Ci żeby to minęło jak najszybciej. Na pocieszenie dodam, że też czułam się strasznie fizycznie i psychicznie, bałam się że to już tak zostanie, ale parę dni temu wstałam i poczułam się prawie jak przed chorobą i od tej chwili zaczęło mi się poprawiać, więc trzymam kciuki za Ciebie, żeby w Twoim przypadku też tak było, czego Ci życzę z całego serca😘👍🌞❤️💙Pamiętam że pisałaś o antybiotykach, które nie działały jednak to że je brałaś też zapewne źle wpłynęło na Twój organizm i dodatkowo go osłabiło a ponieważ przedtem nie miałaś brylantowej formy to wszystko się skumulowało. Przesyłam uściski i pozdrowionka, jak najszybciej wracaj do normalności!

      Usuń
  9. Mnóstwo interesujących ciekawostek na temat wybitnych postaci z tego rejonu przytoczyłaś. Fajnie się to czyta. Przez Lecco przejeżdżaliśmy, gdy byłam tam ostatnim razem. Szliśmy od promenady, gdzie zostawił nas autokar, w kierunku dworca. Stamtąd pojechaliśmy do Varenny. Trochę żałowałam, że nie zostaliśmy w mieście dłużej, bo mi się tam podobało. Może jeszcze kiedyś... Dziękuję Elu za piękną wycieczkę, z pięknymi miejscami i wspomnieniami. Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulciu dziękuję, osobiście lubię takie anegdoty związane z jakimś miejscem, bo wydaje mi się, że dopiero w tym kontekście ludzkie osady nabierają życia, bez tego to tylko zbiorowisko nic niemówiących budynków choć czasem piękne, więc dostarczające wrażeń estetycznych. Myślę że jadąc w tamte strony warto wybrać Lecco na bazę wypadową a przy okazji również pozwiedzać samo miasto. W głębi ducha mam nadzieję, że może ktoś z tego skorzysta albo się zainspiruje do własnych poszukiwań. Przesyłam uściski i życzę Ci miłego tygodnia, ja mam hardcore od rana bo jadę z jednym kotkiem na badania, więc musi być na czczo. Żeby mu nie było przykro pozostałe też czekają na śniadanie więc jest rozpacz i nerwy bo człowiek się nie wywiązuje z obowiązków.

      Usuń
  10. Elu :) fajnie, że wracasz do tematu po przerwie – Lecco zdecydowanie zasługuje na dokończenie tej opowieści! Super, że wspominasz o jego rosnącej popularności, bo faktycznie to świetna alternatywa dla zatłoczonego Como. Widać, że masz do tego miejsca nie tylko turystyczny, ale i osobisty sentyment, co sprawia, że Twoje relacje są jeszcze ciekawsze. A te staroświeckie zdjęcia z festynu? Strzał w dziesiątkę! Mają swój niepowtarzalny klimat. Czekam na kolejną część, bo Lecco i jego historia naprawdę wciągają :) pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odwiedziny, cieszę się że podzielasz moje zdanie co di Lecco, bo jak na tak niewielkie miasto ma mnóstwo rzeczy wartych uwagi a do tego jest małą ojczyzną wielu wybitnych ludzi. Zresztą w jego najbliższej okolicy również jest wiele ciekawych miejsc o niektórych już pisałam a inne mam w planie. Również serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dokładnie! Lecco ma w sobie coś wyjątkowego – niby niewielkie, a tyle historii i pięknych miejsc wokół. Czekam na kolejne wpisy, bo świetnie się je czyta! 😊

      Usuń
  11. Piękne widoki miałaś okazję podziwiać podczas rejsu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.