
W dwóch poprzednich wpisach starałam się oddać niezwykłą atmosferę Imbersago, teraz przyszła kolej bym napisała o tym, co zapowiada tytuł tego posta i co przyciąga tu rzesze pielgrzymów oraz turystów. Historia powstania Sanktuarium Madonna del Bosco (Matki Boskiej Leśnej) wiąże się z podaniem o objawieniach maryjnych, jakie miały miejsce w lesie nieopodal Imbersago. Od 1615 roku niektórzy z okolicznych mieszkańców mówili, że widywali tam Madonnę pod postacią pięknej pani a tym spotkaniom towarzyszyła cudowna muzyka i niezwykłe światło. Najczęściej miało to miejsce przy trzech kasztanowych drzewach rosnących obok Wilczego Źródła, nazwanego tak ponieważ często widywano tam wilki pijące wodę. Jedno z objawień wydarzyło się 9 maja 1617 roku, kiedy podobną wizję miało trzech małych chłopców pasących owce. Po zniknięciu tajemniczej postaci jeden z nich zobaczył na kasztanie dojrzałe owoce, które zwykle pojawiają się dopiero w październiku. Uznano to za cud i od tej pory zaczęto w tym miejscu praktykować kult Najświętszej Panny, nazwanej Madonną delle Castagne. Wierni modlili się pod drzewem, gdzie miało miejsce objawienie, a z czasem zawieszono ma nim niewielki obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej. Niebawem miał miejsce drugi cud, kiedy matce pracującej na polu nieopodal źródła wilk porwał niemowlę. Kobieta zaczęła modlić się pod kasztanem gdzie wisiał obrazek; jej również ukazała się Madonna, nakazała wilkowi by porzucił dziecko, które matka znalazła całe i zdrowe. Choć prości ludzie byli przekonani co do prawdziwości objawień, przez kilkanaście lat były one kwestionowane a zdarzenia tłumaczono przyczynami naturalnymi. Mimo to w 1632 roku lokalna społeczność zadecydowała o budowie kaplicy przy źródle a w późniejszych latach na tarasie ponad nią wzniesiono ośmiokątne sanktuarium. W następnym stuleciu nadal je modernizowano i upiększano, jednak jego sercem pozostała pierwotna kaplica z piękną figurą Madonny i płaskorzeźbionym scenami, przedstawiającym cuda, jakie dokonały się w tym miejscu. Pod nimi w marmurowej obudowie znajduje się ujęcie wody w Wilczego Źródła, której przypisuje się właściwości uzdrawiające. W XVIII wieku na placu nieopodal kościoła ustawiono okazały edykuł z rokokową figurą Madonny z Dzieciątkiem a nieco wyżej, na zboczu wśród drzew, powstała ścieżka z kaplicami Drogi Krzyżowej.






Na początku XIX stulecia na zboczu tego trzystumetrowego wzgórza zbudowano monumentalne schody o 349 stopniach prowadzące do sanktuarium a kilkadziesiąt lat później wzniesiono okazałą dzwonnicę z pozłacaną figurą Madonny na szczycie. Obecnie schodów jest 347 gdyż skrócono je w 1981 roku, po remoncie spowodowanym obsunięciem gruntu. Ich architektura robi ogromne wrażenie, dwa ciągi stopni biegną równolegle do siebie po zielonym zboczu, aż do pierwszego tarasu znajdującego się mniej więcej w ich połowie. Za tarasem jest następny długi ciąg stopni; przed szczytem schody rozbiegają się w dwie strony, tworząc półkola. Łączą one następne trzy tarasy a kończą na placu przed drzwiami sanktuarium. Na środkowym z górnych tarasów w 1962 roku ustawiono wielką, czterometrową statuę z brązu, przedstawiającą papieża Jana XXIII. Co ciekawe, wbrew przyjętym zwyczajom pomnik powstał z inicjatywy mieszkańców Imbersago jeszcze za życia papieża. Stało się to nie bez przyczyny, gdyż Angelo Giuseppe Roncalli, późniejszy Jan XXIII był wyjątkowo kochany i szanowany przez swoich rodaków, a do tego urodził się po drugiej stronie rzeki Adda w miejscowości Sotto Il Monte, więc w zasadzie po sąsiedzku. Jako dziecko wraz z rodziną co roku pielgrzymował do sanktuarium, robił to również jako alumn seminarium duchownego w Bergamo. Po przyjęciu święceń przebywał za granicą jako watykański dyplomata aż do 1953 roku, kiedy papież Pius XII mianował go patriarchą Wenecji. Po powrocie do Włoch kontynuował swoje wizyty w sanktuarium do czasu, kiedy został wybrany na papieża, co miało miejsce w roku 1958. Jan XXIII wielokrotnie podkreślał swoje szczególne przywiązanie do sanktuarium w Imbersago. To jeszcze bardziej wpłynęło na admirację okolicznych mieszkańców do jego osoby, tym bardziej, że jako człowiek był on wyjątkowo przystępny, cechowała go dobroć i pogoda ducha oraz prostota obyczajów, wyniesiona z rodzinnego domu. Odsłonięcia jego pomnika dokonał kardynał Montini, przyszły papież Paweł VI. Było ono wielką uroczystością w której wzięli udział przedstawiciele duchowieństwa i politycy a przede wszystkim trzydzieści tysięcy pielgrzymów.






Wierni nadal licznie pielgrzymują do Madonny del Bosco, gdyż mogą tam dostąpić wielu łask. Jeśli ktoś wejdzie na schody odmawiając różaniec, za każdy stopień uzyskuje 300 dni odpustu, natomiast uczestnictwo w uroczystościach rocznicowych w dniu 9 maja, daje grzesznikowi odpust zupełny. Podczas mojej wizyty w sanktuarium widziałam osoby, które tam przybyły niosąc swoje modlitwy w sobie tylko znanych intencjach. Niektórzy szli boso, inni zamykali oczy, żeby ich nic nie rozpraszało, a jeszcze inni pokonywali schody niemal biegiem, ofiarując swój trud Madonnie. W zależności od światopoglądu schody i sanktuarium dla jednych mogą być miejscem modlitwy a dla innych okazją do zanurzenia się w atmosferze spokoju, oczyszczenia głowy ze złych myśli i zajrzenia w głąb własnej duszy. Chociaż był dzień powszedni w kościele także modlili się ludzie, więc odłożyłam aparat fotograficzny do plecaka, gdyż w tej sytuacji robienie zdjęć byłoby grubym nietaktem.
Moja wizyta w Imbersago miała miejsce w czerwcu; jak to często bywa podczas letnich miesięcy w Lombardii, dzień był bardzo ciepły lecz nieco pochmurny. Duża wilgotność powietrza nie pozwoliła na podziwianie gór w okolicy Lecco, jednak dla mnie widok zielonych pagórków Brianzy zawsze miał wiele uroku niezależnie od pogody. Przez te lata przywykłam do tego, że foschia często spowija horyzont, więc i tym razem nie oczekiwałam zbyt wiele. Zdjęcia w pełnym słońcu z Resegone w tle z pewnością byłyby bardzo atrakcyjne, jednak moim celem było bliższe poznanie tego interesującego miejsca a to osiągnęłam w stopniu nawet większym, niż się spodziewałam.
Jak to zapowiada tytuł posta, do zobaczenia pozostała mi jeszcze jedna atrakcja, jaką oferuje to maleńkie miasteczko, a mianowicie tak zwany prom Leonarda. Jego wizerunek przedstawia fresk w portyku nieopodal sanktuarium; zaintrygował mnie ten widok, więc poszukałam najkrótszej drogi prowadzącej nad brzeg Addy aby zobaczyć go na żywo.








Dość szybko doszłam do niewielkiej przystani, gdzie przekonałam się jak piękną rzeką jest Adda z wyniosłymi brzegami porośniętymi bujną roślinnością, odbijającą się w spokojnej wodzie. To właśnie tam znalazłam marmurową tablicę z wierszem Salvatore Quasimodo, czym pisałam tutaj. Prom powszechnie nazwany promem Leonarda, aż do końca XVIII wieku stanowił ważny łącznik pomiędzy terenem Księstwa Mediolanu i ziemiami Republiki Weneckiej. Obecnie również pełni swą funkcję, zapewniając komunikację pomiędzy Imbersago i miasteczkiem Villa d'Adda na drugim brzegu rzeki. Uważa się, że został on zaprojektowany albo przynajmniej udoskonalony przez Leonarda da Vinci, który pracował w tej okolicy na zlecenie księcia Mediolanu. Miało to miejsce w latach 1506 - 1507 gdy Leonardo gościł w Vaprio d'Adda, dobrach miejscowego arystokraty, Girolamo Melzi. Był on ojcem Francesca Melzi, kulturalnego i utalentowanego młodzieńca, wychowanego ma dworze Sforzów. Da Vinci przyjął chłopca jako ucznia do swojej pracowni, mówi się nawet, że go zaadoptował, co mogło być prawdą zważywszy, że w testamencie przekazał mu niemal całą swoją spuściznę. Leonardo przybył do Vaprio by prześledzić pływy Addy, gdyż zagadnienia dotyczące hydrologii bardzo go interesowały, a podczas wieloletniej pracy na mediolańskim dworze pełnił także rolę inżyniera, między innymi zajmował się projektowaniem sieci dróg wodnych (pisałam o tym tutaj). Podczas swojego pobytu nad Addą rozrysował szczegółowo projekt promu, który w przyszłości włączył do swojej księgi, znanej jako Kodeks Windsorski. Prom jest konstrukcją jedyną w swoim rodzaju, składa się z dwóch ruchomych korpusów w kształcie barek połączonych wspólnym pokładem, gdzie oprócz miejsca dla pasażerów znajduje się niewielka budka sternika. Całość jest wyposażona w dwa stery, a oprócz tego zamocowana do napowietrznej, stalowej liny rozciągniętej pomiędzy brzegami rzeki. Ster dziobowy wykorzystuje siłę prądu i działa samodzielnie, natomiast rufowy, nadający kierunek jest obsługiwany ręcznie. Rola sternika polega na ustawieniu korpusów promu ukośnie względem nurtu, co sprawia, że płynie on naprzód bez użycia wioseł, czy silnika. Szczerze mówiąc, wydaje mi się to dość skomplikowane, bo o ile posuwanie się w dół rzeki z prądem jest całkowicie zrozumiałe, to pływanie w poprzek do niego to całkiem inna sprawa. Pokład promu ma około 60 metrów kwadratowych, więc jest w stanie zabrać kilkadziesiąt osób, można nim przewieźć auto, rower lub motocykl a ponieważ w najbliższej okolicy brakuje mostu, opłata za przewóz jest raczej symboliczna. Jego rolę jako atrakcji turystycznej również trudno przecenić, gdyż podobno jest to jedyny tego rodzaju prom na świecie, który nadal funkcjonuje z powodzeniem Kiedy przybyłam nad rzekę zbliżała się godzina przeprawy, pozostałam na przystani, żeby zobaczyć jak przebiega ten proces i po kilku minutach mogłam widzieć prom przybijający do przeciwległego brzegu. Obecna jednostka jest egzemplarzem którymś z kolei, nieco unowocześnionym, jeśli chodzi o wykorzystane materiały, natomiast jej konstrukcja i zasada działania pozostaje bez zmian.


Jak już pisałam, Adda jest rzeką nadzwyczaj malowniczą, jej nieco dzikiego uroku nie niweczy to, że po drodze mija kilka miejscowości. W okolicy Imbersago jest dość szeroka i spokojna, jednak urozmaicony teren sprawia, że w innych miejscach zwęża się, biegnie wartko i tworzy efektowne zakręty. Te walory widokowe sprawiły, że wzdłuż jej północnego odcinka utworzono park krajobrazowy ze ścieżką pieszo - rowerową W sezonie wiosennym i letnim można też skorzystać z bardzo ciekawej oferty rejsów po rzece pomiędzy sąsiednimi miejscowościami. Ze względu na ochronę środowiska, odbywają się one na pokładach niezbyt dużych łodzi wycieczkowych, napędzanych silnikami elektrycznymi. Imbersago też dysponuje taką łodzią, która kursuje do niedalekiego miasteczka Brivio i z powrotem. Trasa wynosi czternaście kilometrów, obsługuje ją łódź o dźwięcznej nazwie Addarella a cały rejs trwa nieco ponad godzinę. Kiedy oglądałam prom Leonarda, Addarella stała bezczynnie na przystani, gdyż od kwietnia do lipca rejsy odbywały się tylko w weekendy. W pierwszej chwili pomyślałam, że to jakaś pływająca platforma do celów gastronomicznych, więc poszłam aby ją obejrzeć z bliska. Przy pomoście znalazłam tablicę informacyjną z której dowiedziałam się szczegółów o przeznaczeniu, budowie i trasie, jaką pokonuje Addarella. Żałowałam, że nie miałam okazji odbycia takiej wycieczki, bo z pewnością dostarczyłaby mi niezapomnianych wrażeń. Nie zdecydowałam się także na przechadzkę ścieżką prowadzącą wzdłuż rzeki, do pięknego, żelaznego mostu San Michele, który swego czasu mogłam podziwiać jadąc pociągiem do Bergamo, jednak obawiałam się, że może mi uciec ostatni autobus w stronę domu. Podczas moich wypraw korzystałam z komunikacji publicznej i niejednokrotnie wiązało się to z przynajmniej jedną przesiadką, dlatego musiałam rygorystycznie trzymać się rozkładu jazdy. W razie spóźnienia mogłam utknąć w jakimś miasteczku lub wiosce, więc wolałam być ostrożna, tym bardziej, że już miałam na koncie takie niezbyt miłe doświadczenia. Jednak mimo tych niedogodności nie stroniłam od mało popularnych tras, ponieważ niemal wszystkie miejscowości na północ od Mediolanu zasługują na to, żeby im poświęcić nieco trudu i uwagi. Byłam wdzięczna Giovannie, koleżance od której dowiedziałam się o Imbersago, gdyż podobne małe perełki nie zawsze są dostatecznie znane osobom z nieco dalszych rejonów. Czasem nawet miałam wrażenie, że być może ich mieszkańcy nie bardzo o to dbają, ponieważ wysoko sobie cenią spokój i prywatność, jakimi cieszą się w swojej małej ojczyźnie, więc po prostu nie zależy im na dużej ilości turystów...
Tym postem wyczerpałam temat Imbersago. W następnym chciałabym pokazać Cassano, miejscowość która także leży nad Addą i jest równie interesująca, chociaż ma zupełnie inny charakter.
Sanktuarium Madonna del Bosco i prom Leonarda znajdują się w pięknym miejscu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMnie też oczarowała ta okolica, chociaż dzień był bez słońca i to i tak było pięknie. Również pozdrawiam.
UsuńWitaj ! Nigdy nie byłam we Włoszech. Region, o którym piszesz wygląda interesująco i malowniczo ! Cieszę się, że mogłam tu przeczytać o Leonardo da Vinci. To był niezwykle utalentowany człowiek. Pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńWitam, ja miałam ten fart że we Włoszech mieszkałam długo, więc sporo widziałam. Chociaż lwią część czasu poświęcałam na pracę, to w wolnym czasie sporo podróżowałam po północnych regionach kraju. Leonardo da Vinci przebywał w Lombardii wiele lat i wykonał tu mnóstwo prac i studiów, więc w różnych miejscowościach często się wspomina o jego pobytach i badaniach jakie prowadził. Serdecznie pozdrawiam!
UsuńPrzepiękne zdjęcia, ale tez zielone zakątki jakże inne jak te z południowych Włoch. To najbardziej ucywilizowana i bogata cześć państwa, ponieważ tu są duże miasta i dochodowe duze firmy i zakłady znane na całym świecie, a szcególnie moda - odważna włoska, która podbija serca pań ;) Moim marzenie z kolei być na wyspie Capri i zobaczyć te skalne ostańce wystające z wody niczym w Azji ;) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, takie zdjęcia nie kojarzą się z Włochami bo północna część kraju faktycznie jest bardzo zielona, wilgoci jest tam sporo również w powietrzu, więc przyroda radzi sobie nawet podczas upałów. Ale ja mam wielki sentyment również do południa, choc krótko tam mieszkałam i nie mam też zdjęć bo wtedy o tym nie myślałam. Również pozdrawiam!
UsuńNiezwykle ciekawy post Elu, zwłaszcza, że Leonardo fascynuje mnie od dziecka, ten leworęczny wegetarianin, artysta i wynalazca! Dla mnie - geniusz. Takie miejsca, to niezwykłe miejsca z duszą, w których czuje się coś ulotnie pięknego, jakiś oddech przeszłości. Pięknie też opisałaś objawienia, uwielbiam takie historie, one nadają osadom, miastom nieco tajemniczy charakter. Zdjęcia wspaniałe, wszystkie Twoje posty zaczynam od dokładnego obejrzenia zdjęć, żeby potem, w czasie czytania się nie rozpraszać. Pewnie jeszcze wrócę do tego postu, a póki co dziękuję i mocno Cię pozdrawiam, dobrego tygodnia!
OdpowiedzUsuńJoasiu dzięki za odwiedziny i komentarz, rzeczywiście Leonardo był niezwykłym człowiekiem nawet jak na swoje czasy, które obfitowały w ludzi o wybitnych umysłach i nadzwyczajnych zdolnościach. W miejscowościach północnej Lombardii jest pełno przekazów o jego pobycie bo na zlecenie mediolańskiego dworu dużo wędrował szukając złóż metali i badając możliwości rozwoju gospodarczego. Imbersago szalenie mnie zaskoczyło, Giovanna bardzo mi je polecała na wycieczkę, ale rzeczywistość przerosła moje oczekiwania. Zresztą sam fakt, że napisałam o nim trzy posty o tym świadczy, co prawda mogłam to pomieścić w jednym, ale moje wrażenia były tak różne i odległe od siebie, że jakoś niezbyt mi to pasowało. Nawzajem życzę miłego tygodnia i serdecznie pozdrawiam!
UsuńAleż interesujące miejsca, w dodatku okraszone takimi ciekawymi historiami. I wielkimi nazwiskami. Leonardo był naprawdę super zdolny! Dzięki Elu za piękne miejsca i historie. Pozdrowionka zasyłam:)))
OdpowiedzUsuńDzięki Ulu, nie ukrywam, że to co tam zobaczyłam bardzo mnie zaskoczyło. Imbersago to naprawdę mała miejscowość a ma tak dużo do zaoferowania. Pozdrowionka wzajemnie!
UsuńA wilki? Czy do teraz przychodzą pić wodę? Pewnie nie... Imponujące te schody. Pokonać je to wyczyn sam w sobie 😉 A Leonardo ubierał się na różowo i lubił młodych chłopców 🙃
OdpowiedzUsuńCześć, wilki powędrowały w wyższe regiony gór gdzie mają spokój. Schody choć tak wysokie są zadziwiająco łatwe do przejścia. Może to kwestia odpowiedniej wysokości stopni a może kąta nachylenia? Trochę trudniej jest na tych, które łączą tarasy, ale bieganie po nich to chyba spore wyzwanie. Co do chłopców plotki były, nawet jeśli chodzi o Francesca, który pracował z Leonardem przez ponad dziesięciolecie, jednak po śmierci mistrza w wieku 28 lat wrócił do Lombardii ożenił się i spłodził mnóstwo dzieci.🥺
UsuńBardzo dziękuję za przybliżenie tego wspaniałego miejsca, tak mało znanego. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny, miejsce faktycznie jest mało znane, cieszę się, że się o nim dowiedziałam. Pozdrawiam wzajemnie!
UsuńObawiam się, że z moją niechęcią do wspinania się nie doznałabym łaski odpustu nawet kilkuset dni. I choć jestem osobą niewierzącą wierzę w specyficzne właściwości takich miejsc. Pojechałam kiedyś w Hiszpani na wycieczkę do miejsca pielgrzymek Czarnej Madonny (Monserrat) i poprosiłam Madonnę o to, aby moja koleżanka została matką (bardzo długo się leczyła, nie mogła zajść w ciążę, a bardzo tego pragnęła). Po kilku miesiącach od powrotu koleżanka zaszła w ciążę i urodziła zdrową dziewczynkę. To oczywiście zapewne nie ma nic wspólnego z moją wizytą u Czarnej Madonny (ale ja głęboko w to wierzę, że pomogło. :) robię to niezwykle rzadko i jeśli już proszę to proszę nie dla siebie. I czasami mi się spełnia. Tym razem podczas wizyty na Wawelu weszłam do Kaplicy Królowej Zofii pod pretekstem modlitwy i podobnie, jak ty uszanowałam miejsce i nie robiłam zdjęć, za to zmówiłam modlitwę. Wieczorem szybko pędzący ulicą samochód minął mnie w odległości paru centymetrów. Ja wiem, jak to brzmi i sama bym w to nie uwierzyła, gdyby ktoś mi to opowiadał, ale wierzę, że jeśli nie nadużywam moich próśb to bywają one spełniane. Dziwnie to brzmi zapewne, kiedy ateista pisze o modlitwie i wierze ale bywają i takie paradoksy. Sorry, znowu nie do końca na temat, ale tak mam skojarzenia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMałgosiu jak najbardziej na temat i bardzo Ci dziękuję za ten bardzo osobisty komentarz, tym bardziej że podzielam Twoje poglądy i podchodzę do tego tak jak Ty. Możemy to nazwać wiarą lub dobrą energią, która góry przenosi, to nieważne. Nie pisałam o tym w poście, ale dla mnie ta wizyta była bardzo ważna, miałam wtedy trudny okres, ale dziwnym trafem z dnia na dzień wszystko się poukładało w mojej głowie i w życiu. Dla mnie to zawsze były ważne przeżycia duchowe, które dla duszy były niczym kąpiel dla ciała i zostawiały swój ślad na długo jeśli nie na zawsze. Poza tym mówi się, że wiele sanktuariów powstało w miejscach promieniujących swoistą energią a kontakt z nią może mieć każdy jeśli otworzy się na takie doznania i wsłucha w siebie. Może to energia ziemi a może po prostu piękno, które nas otacza i spokój co wyostrza zmysły i wycisza złe emocje, kto wie? To o co Cię spotkało do mnie przemawia i wcale nie zaskakuje. Serdecznie Cię pozdrawiam!
UsuńEluniu!
OdpowiedzUsuńJuż tradycyjnie kilka razy czytałam Twój post i z zachwytem oglądałam zdjęcia. Muszę się przyznać, tak bardzo się nakręciłam, że bez namysłu wsiadłabym w auto i pojechała do Imbersago w Lombardii. Jest tutaj tak wiele ciekawych miejsc, które są warte zobaczenia. Elu, jak z pewnością już wiesz, turystyka sakralna nie jest mi obca i uwielbiam odwiedzać takie miejsca. Jednym z nich jest Sanktuarium Matki Boski Leśnej położone na zboczu wzgórza. Te schody też robią wrażenie. Kilka lat temu schodząc do lodowca Mer de Glace pokonałam 580 więc 347 też bym pewnie sforsowała. Był czas, w którym fascynowałam Leonardem da Vinci bo to, najznakomitszy przedstawiciel epoki renesansu, „człowiek renesansu”.
Podziwiałam też przepiękną roślinność, która posiada taki cudowny, soczysty, głęboki kolor.
Ściskam Cię mocno i serdecznie pozdrawiam:)
Lusiu, faktycznie pejzaż Brianzy ma mnóstwo uroku a szczególnie w tej części, gdzie są wzgórza i płynie Adda więc jest naprawdę pięknie i bardzo zielono. Turystyka sakralna na ogół jest pełna wspaniałych doświadczeń bo takie miejsca mają ogromną wartość historyczną i są pełne skarbów kultury a do tego dają okazję do przeżyć duchowych. Schody do sanktuarium nie są szczególnie trudne do pokonania, nawet byłam zaskoczona, jak mało wysiłku mnie to kosztowało, ale tak jak pisałam to chyba zasługa architekta, który je zaprojektował. Wzajemnie przesyłam uściski i moc pozdrowień !
UsuńWow Elu, jakie niesamowite miejsce! Imbersago to prawdziwa skarbnica historii i duchowych doświadczeń, a Twoja opowieść przenosi nas w samo serce tej atmosfery. Uwielbiam, jak szczegółowo opisałaś całą historię sanktuarium i tych cudownych objawień – to niesamowite, że miejsce takie jak to, pełne tak głębokiej duchowości, ma swoją własną magiczną historię.
OdpowiedzUsuńA te schody do sanktuarium… 347 stopni! Czuć w tym ogrom pracy i oddania, zwłaszcza kiedy piszesz o ludziach, którzy pokonują je w ciszy modlitwy lub ofiarowując swój trud. Widok tych schodów, rozciągających się na zielonym zboczu, musi być naprawdę majestatyczny.
I ten prom Leonarda – to po prostu fascynujące, że nadal istnieje taki mechanizm, który działa na zasadzie samego prądu rzeki! Rzadko spotykamy dziś takie unikalne konstrukcje. Cieszę się, że pokazałaś nam to miejsce – z pewnością musiałaś poczuć się tam jak w podróży w czasie.
Z niecierpliwością czekam na następny post o Cassano – jeśli jest tak fascynujące, jak Imbersago, to będzie prawdziwa przyjemność!
To prawda, że jest to miejsce niezwykłe, jadąc tam nie spodziewałam się czegoś podobnego a wrażeń jakie były moim udziałem wystarczyłoby na kilka wycieczek, tym bardziej, że kilka razy musiałam się zupełnie przestroić mentalnie i zaadaptować do nowego miejsca i zupełnie innych emocji. Po takich wyprawach docierało do mnie jak względną rzeczą jest czas w zależności od tego czym go wypełniamy. Co do Leonarda byłam w mediolańskim Muzeum Nauki i Techniki, gdzie można zobaczyć modele jego machin, ale zobaczyć coś takiego co nadal działa, to naprawdę robi wrażenie. Jeszcze raz pozdrawiam bardzo serdecznie!
UsuńPięknie usytuowane sanktuarium a te schody dodają mu urody. Skojarzyły mi się dwa inne, jedno w Bańskiej Szczawnicy na Słowacji a drugie w Portugalii w miejscowości Braga o podobnym klimacie. Ciekawostka w postaci promu wykonanego wg projektu Leonarda jest warta uwagi, chętnie sam bym ją zobaczył a może i popłynął. Lubię takie ciekawostki techniczne o nietypowych rozwiązaniach. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńZerknęłam do zdjęć z miejsc o których wspominasz są piękne! Takie położenie plus monumentalne schody dodają urody każdemu obiektowi. nie miałam wątpliwości, że zainteresuje Cię prom Leonarda więc informuję że z dojazd z Lecco jest dogodny jednak oczywiście jak zwykle problemem jest czas jakim się dysponuje i priorytety w zakresie zwiedzania. Wzajemnie serdecznie pozdrawiam!
UsuńTakie mniejsze miejscowości Bardzo często mają ciekawe miejsca podkreślone architekturą tak świecką jak i religijną. Wszystko z takim ciekawym wyglądem. Urządzenia godne zobaczenia, poznania historii. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo prawda, jak na taką małą miejscowość jest to naprawdę niezwykłe. Imbersago bardzo mnie zaskoczyło z tego powodu wszystko co tam zobaczyłam utkwiło mi w pamięci i cieszę się że tam pojechałam. Pozdrawiam wzajemnie!
UsuńDawno mnie tu nie było, teraz na nowo odnalazłam twój blog i teraz mam dużo do nadrobienia. Mieszkam we Włoszech od bardzo dawna a Imbersago zajmuje szczególne miejsce w moim życiu. Tu zaczęła się mój związek z moim obecnym partnerem. Pojechaliśmy tam na randkę i od tego dnia jesteśmy nie rozłączni. On jest wlochem urodzonym i wychowanym w Brianzy a tego miejsca nie znał. My tam pojechaliśmy zobaczyć traghetto di Leonardo i na najlepsze lody w okolicy. Sanktuarium robi wrażenie wieczorem kiedy te wszystkie schody i pomnik papierza są podświetlone. Dla tych, którzy nie czują się na siłach pokonać schodów powiem, że na górę można dojechać samochodem. Po drugiej stronie rzeki był Pub w którym była muzyka na żywo tego wieczoru grał tam zespół Nomadi. Muzyka nosiła się po całej okolicy. W sierpniu minie 19 lat od tego wieczoru. Musimy tam zabrać naszą córkę.
OdpowiedzUsuńDroga Ewuniu, jak się cieszę że się odezwałaś!
UsuńŚwietnie wszystko pamiętam, bo kiedyś mi o tym pisałaś w jednym z komentarzy. To bardzo piękne wspomnienia, więc tym bardziej mi miło, że napisałam o Imbersago, które dla Waszej rodziny jest tak ważne. To piękne, że Ty i Camillo chcecie tam zabrać swoją córkę, żeby poznała to piękne miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. Nie ukrywam, że ja też przeżyłam tam bardzo ważne momenty, chociaż zupełnie innego rodzaju. Jednak ta wyprawa dała mi dużo w sensie duchowym, zwłaszcza że miałam wtedy trudny moment w życiu, co nawiasem mówiąc jakoś się wyprostowało. Serdecznie Cię pozdrawiam, mam nadzieję że to nie ostatni raz i podtrzymamy kontakt, ja oczywiście też będę do Ciebie zaglądać. Przesyłam uściski!