niedziela, 9 września 2012

Lombardia. Ossuccio, czyli Sacro Monte za miedzą.


Nie bez przyczyny poprzedni post poświęciłam miastu Como, gdyż to stąd wielokrotnie wyruszałam na moje liczne wyprawy, do miejscowości leżących na obu brzegach jeziora oraz na górskie ścieżki Prealp. Jak niejednokrotnie wspominałam, wszystkie te miasteczka i wioski mają swoją niezwykle bogatą przeszłość i są tu liczne tego pamiątki. W każdej z nich możemy zobaczyć nie tylko piękne wille liczące sobie po kilkaset lat, nie brakuje tu także zabytkowych świątyń a niejedna z nich może się poszczycić tysiącletnią historią.

Takim miejscem jest również gmina Ossuccio, leżąca na zachodnim brzegu jeziora Como, gdzie jest aż siedem romańskich kościołów, którym w przyszłości mam zamiar poświęcić odrębną notatkę, gdyż są to obiekty doprawdy niezwykłej urody. Tymczasem chciałabym napisać o kolejnym, lombardzkim Sacro Monte, wpisanym na listę UNESCO i związanym z nim sanktuarium Matki Boskiej Wspomożycielki, patronki całej diecezji Como. Ta Święta Góra różni się od innych tym, że znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie ludzkich siedzib. Po obu stronach górskiej drogi, gdzie wzniesiono kaplice, są tarasowe pola uprawne i gaje oliwne, stąd też w tytule określenie "za miedzą ". Założenie jest podobne jak w Varese: przy drodze wybrukowanej okrągłymi kamieniami wzniesiono tu czternaście kaplic, inspirowanych tajemnicami różańca; uwieńczeniem pielgrzymki jest wizyta w kościele, gdzie umieszczono ostatnią z nich, poświęconą koronacji Marii. 

Wędrówkę można rozpocząć w kilku punktach na brzegu jeziora; idąc w górę krętymi uliczkami  zarówno z Ossuccio, jak i z sąsiedniego Lenno. Obydwie miejscowości leżą u nasady półwyspu Balbianello (pisałam o nim tutaj przy okazji notatki o willi tej samej nazwy) skąd widzimy na stoku góry dwa wyróżniające się obiekty: po prawej stronie duży, jasny budynek zabytkowego opactwa Acquafredda a po lewej, na wysokości wyspy zwanej Isola Comacina, położone nieco wyżej sanktuarium i nitkę drogi, przy której stoją kaplice. Sam kościół wzniesiono na wysokości 419 m n.p.m. na urwisku ponad skalistym wąwozem. Podobno dużo wcześniej, za czasów rzymskich, było to miejsce kultu bogini Cerery, później, w czasach chrystianizacji regionu miejsce zostało skojarzone z Matką Boską. W XIV wieku zaczęto tu czcić figurę Madonny, uznaną z cudowną po tym, jak wedle legendy pewna głuchoniema pasterka, która znalazła ją w górach, odzyskała słuch i mowę. Ówcześni mieszkańcy okolicy przenieśli statuę do wioski, skąd w niewiadomy sposób zniknęła i ponownie znaleziono ją w górach. Uznano to za widomy znak woli boskiej i w miejscu jej ponownego odnalezienia wzniesiono kościół, którego budowę zakończono w początkach XVI wieku. 

Kaplice Sacro Monte powstały dopiero w XVII i XVIII stuleciu, prawdopodobnie z inicjatywy braci franciszkanów. Większość z nich zbudowano dzięki hojności miejscowych notabli o czym świadczą herby donatorów, widniejące na frontonach ponad drzwiami. Podobnie jak w Varese, różnią się one między sobą zarówno wielkością jak i formą architektoniczną, jednak są o wiele skromniejsze. Również sceny, które widzimy wewnątrz, mają wiele wspólnego z przypuszczalnym pierwowzorem, co nie dziwi, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, iż autorem większości figur jest Agostino Silva, którego ojciec Francesco (również rzeźbiarz) był zatrudniony przy realizacji Sacro Monte w Varese. Źródła nie podają zbyt wielu informacji na temat artystów, którzy tu pracowali, co jednak w niczym nie umniejsza wartości artystycznej tego obiektu. Poza nazwiskiem Agostino Silva, wymienia się malarzy Gian Paolo Recchi, Innocenzo Torriani oraz Salvatore Pozzi. Natomiast jeśli chodzi o architekturę kaplic, jest tu jeden charakterystyczny element, jakiego nie widziałam na innych Świętych Górach. Otóż część z nich ma obszerny ganek z portykiem, pod którym przebiega droga; idąc nie można ich ominąć, nie trzeba też zbaczać, aby zajrzeć do wnętrza, więc w ten sposób stapiają się one w jedną całość. Wejścia do poszczególnych kaplic zasłaniają podnoszone okienka i metalowe kraty, w niektórych tak gęste, że niewiele można przez nie dostrzec.

Jak już pisałam, Sacro Monte w Ossuccio mimo swojej barokowej architektury jest dość skromne, kaplice nie oszałamiają ilością detali, również ich wnętrza nie są tak okazałe, jak w Varallo, czy Varese. W sumie umieszczono w nich 230 figur naturalnej wielkości, wykonanych z terakoty i ozdobionych polichromią w jaskrawych kolorach. Oprócz postaci ludzkich są tu również aniołowie oraz zwierzęta a całość daje nam wyobrażenie o strojach i obyczajach epoki, w której owe rzeźby  powstały. W komentarzach o tej Świętej Górze często używa się włoskiego słowa "contadino" czyli "rolniczy" co ma podkreślić charakter okolicy i swojskość tego obiektu, gdzie okoliczni mieszkańcy idąc do pracy na pole, mogli po drodze wstąpić do kaplicy, aby zmówić cząstkę różańca.  W Ossuccio byłam dwukrotnie, raz na początku mojego pobytu we Włoszech i ponownie tuż przed wyjazdem. Podczas tej pierwszej wizyty kaplice były odremontowane na zewnątrz, lecz ich wnętrza przestawiały widok dość opłakany.

Freski się łuszczyły od wilgoci, podobnie farba, która pokrywała figury (ostatnie prace restauracyjne przeprowadzono tam w XIX wieku) do tego wszystko pokrywała gruba warstwa pyłu. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że na restaurację obiektu tego rodzaju potrzeba ogromnych pieniędzy i specjalnych zezwoleń, do tego prawdopodobnie oprócz działań typowo konserwatorskich należałoby przeprowadzić prace badawcze. Z satysfakcją dowiedziałam się, że wdrożono projekt przywrócenia temu miejscu jego dawnej świetności i tak się szczęśliwie złożyło, że podczas mojej drugiej wycieczki w te strony mogłam zobaczyć część kaplic już po renowacji. Co prawda, figury po tych zabiegach nieco rażą nowością, ale jest to efekt nie do uniknięcia, tym bardziej, że podobno nadano im pierwotne kolory; poza tym, prawdopodobnie dość szybko nabiorą one nieco patyny, która przyćmi ich jaskrawe barwy.
                                     
Cały proces podobno ma się zakończyć w tym roku i jest to bardzo dobra wiadomość, gdyż do Ossuccio przybywa wielu turystów, stanowi ono także obligatoryjny punkt na trasie szkolnych wycieczek dla dzieci z okolicznych miejscowości. Nie należy też zapominać o tym, że pielgrzymują tu liczni wierni, więc widok podobnego opuszczenia nie był absolutnie niczym budującym. Natomiast niewiele można poradzić na fakt, iż na przestrzeni wieków doszło do degradacji okolicznego pejzażu, gdyż powstało wiele ludzkich siedzib w najbliższym sąsiedztwie kaplic, zwłaszcza tych, stojących w początkowym odcinku drogi. Mimo to, przejście do sanktuarium nadal oferuje nam niezapomniane widoki na jezioro Como i leżące wokoło góry. Moja pierwsza wizyta miała miejsce wiosną, natomiast druga, wczesną jesienią (różnicę bez trudu można zauważyć na zdjęciach). Trudno orzec, w jakiej porze roku ta okolica wygląda piękniej, czy w subtelnej, błękitno - zielonej, wiosennej szacie, czy wtedy, gdy jezioro nabiera koloru kobaltu, góry mają barwę granatowo - szmaragdową a w powietrzu wirują delikatne nitki babiego lata i pierwsze złote liście. Przed kościołem jest spory taras a widok, jaki stąd się roztacza, jest wspaniałą nagrodą za trud wędrówki, stromą ścieżką wiodącą pod górę (który mimo wszystko jest raczej umiarkowany, gdyż różnica poziomów pomiędzy brzegiem jeziora a sanktuarium wynosi zaledwie dwieście metrów).

W kościele umieszczono ostatnią, piętnastą z kaplic, przedstawiającą ukoronowanie Marii, jako Królowej Niebios. Tu również znajduje się marmurowa rzeźba, uważana za cudowną, przedstawiająca Madonnę z Dzieciątkiem. Podobnie jak w Varallo i Varese, wierni przybywają tu prosząc o rozmaite łaski, zostawiają również liczne wota i pamiątki, wszystkie pieczołowicie przechowywane w jednej z kaplic. Jednak największa uroczystość w sanktuarium obywa się 8 sierpnia, gdyż jest to dzień, który tradycja wiąże z narodzinami Marii. W tym dniu przybywają tu z pielgrzymkami wielkie rzesze wiernych, nie tylko z całej diecezji Como, lecz również z sąsiednich rejonów.

Więcej zdjęć z Ossuccio> 

12 komentarzy:

  1. Cudownie położona i z jaką historią...i wspaniale dowiedzieć się, że nie marnieje, dziękuję za wspólną wyprawę z widokiem na góry i jezioro i sięgającą nieba ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Włosi mają wiele zabytków które są na liście UNESCO i chwała Bogu, bo podobno są z tego spore pieniądze dzięki którym remontuje się te obiekty, gdyż z kasy państwowej nie jest łatwo o fundusze a potrzeby są ogromne. Nawiasem mówiąc, chyba również coś "nie gra" w systemie, czego dowodem jest to, że walą się Pompeje...mimo sporych pieniedzy wydawanych na ich utrzymanie i znacznych wpływów z biletów. Cieszę się że miejsce Ci się podoba, bo to jedno z moich ulubionych. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo piękne i ciekawe są te wzgórza. Alina

    OdpowiedzUsuń
  4. Krajobraz potęguje nastrój skupienia i zadumy. Pięknie tam ... i tak spokojnie... BBM

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle "Sukienka" malowniczo opisała kolejne przepiękne miejsce. Jak zwykle zrobiła to nader wdzięcznie, gdyż pomimo sporej liczby faktów historycznych oraz informacji z zakresu historii architektury, jej opowieść w żadnym calu nie przypomina typowego Przewodnika. To raczej esej, plątanie wspomnień, wspaniała inspiracja do poznania tego wyjątkowego miejsca.
    U mnie, zarówno tekst główny jak i wasze komentarze, wywołały pewną refleksję. Italia, dla tych co byli to rzecz chyba oczywista, cała jest "przyprószona" kurzem, starością, takim miłym i ciepłym, impresjonistycznym "brudkiem". I w tym jej urok. Może tak właśnie ma być? Może nie trzeba na siłę odnawiać i przemalowywać? Dla mnie osobiście to rzecz zdecydowanie priorytetowa. Taką ja polubiłem i taką lubię ją poznawać, w przeciwieństwie do Austrii, Niemiec czy Szwajcarii, gdzie wszystko świeci się i błyszczy, gdzie czerwone pelargonie wpatrują się w Słońce po kątem 48 stopni, w kierunku SSE, w przeciwieństwie do kwiatów białych, które pod kątem 24 stopni schylają równiutko swoje płatki w kierunku SSW.
    Taką "matową" Italię można przecież znaleźć wszędzie. W zabytkach, budynkach, ogrodach, ulicach, restauracjach, parkach czy przystaniach. Takie jest miasto Como, Bergamo, Mediolan, Wyspy Boromejskie oraz cała masa innych atrakcji opisywanych przez "Sukienkę".
    Osobiście proszę UNESCO o załatwianie jedynie najważniejszych spraw. Z zawodowego doświadczenia wiem, że zdarzyła się już niejednokrotnie, całkowita "przemiana" miejsc objętych działalnością konserwatorską. Odmiana niestety nie do zaakceptowania. Wyrwana z kontekstu, klimatu, otoczenia, oderwana od otaczającej ją rzeczywistości. Takie sobie wypreparowane chirurgicznie "straszydełko".
    Całe szczęście, że "Sukienka" zdążyła tam być przed nimi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lolku trafiłeś w sedno i sprecyzowałeś to, co co zawsze czułam w głębi duszy, że tym co nas ciągnie do Włoch to właśnie ten "kurz minionego czasu" i świadomość że nasza tam obecność jest również cząstką tego przemijania. Bardzo Ci dziękuję za tę wypowiedź, która pozwoliła się wykrystalizować temu odczuciu w słowach. Jeśli masz ochotę zajrzyj do mojego posta http://sukienkawkropki.blogspot.com/2012/04/lombardia-moj-mediolan.html gdzie pisałam o moich przemyśleniach na ten temat. Cieszę się, że ktoś, kto jak Ty jest fachowcen w tej dziedzinie, podziela zdanie laika który jedynie "widzi sercem". Też bym sobie życzyła aby podczs renowacji wybrano złoty środek pomiędzy degradacją i "chirurgią plasyczną", która odziera dany obiekt z wszelkiej patyny.
      Chciałabym dodać jeszcze jedno spostrzeżenie do mojej poprzedniej wypowiedzi odnośnie włoskich zabytków i ich konserwacji. Robię to z "pewną nieśmiałością" gdyż nie mam wiedzy fachowej na ten temat, ale niejednokrotnie zdarzyło mi się widzieć takie "odnowione" obiekty i często myślałam że stało się tam coś złego, gdyż całość sprawiała na mnie wrażenie jakie robi twarz staruszki z nowiutką sztuczną szczęką. Chciałoby się widzieć pewne rzeczy zabezpieczone przed zniszczeniem ale z jakąś dozą umiaru. W wypadku Ossuccio rozziew jest istotnie nieopisany. O ile podczas pierwszej wizyty miałam wrażenie że figury i freski nie przetrwają kolejnego dwudziestolecia ( co byłoby ogromną stratą), to po zabiegach którym je poddano nabrały wyglądu (pardon!)neapolitańskiej szopki o której jakiś czas temu wspominała w komentarzu guciamal...Chociaż widziałam też inne, bardzo pozytywne przykłady, gdzie zachowano zdrową równowagę.

      Usuń
  6. Pięknie Pani przedstawia te wszystkie miejsca. A ponieważ jeszcze nie miaąlm okazji być w tamtych rejonach, chłone każde słowo i zdjęcie. Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz zobaczyłam ten komentarz i chciałam przeprosić za małe nieporozumienie co do "formy grzcznościowej". Myślę że nic złego się nie stanie, jeśli będziemy wzajemnie używać miłego i niekrępującego "Ty" w naszych przyszłych kontaktach? Na blogu już byłam (dzięki zdjęciu w witrynie) z pewnością będę zaglądać, gdyż kocham góry i bardzo mi ich brakuje ( w Polsce mieszkam na Mazurach). Cieszę się, że mój blog znalazł uznanie i zapaszam również w przyszłości. Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Cóż mogę napisać oprócz tego, że ponownie fantastycznie prezentujesz śliczne miejsce w prześlicznym rejonie Italii. :-)
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  8. No cóż, kolejne urokliwe miejsca pięknie opatrzone ciekawymi opisami i pięknymi fotami. Niestety we Włoszech jeszcze nie byłem i nic nie zapowiada się, że stanie się szybko inaczej. Tym bardziej z ciekawością i podziwem podglądam nowe posty. :)Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że wszystko przed Tobą, ja też się nie spodziewałam, że kiedyś tam "wyląduję"...oczywiście nie życzę Ci żebyś musiał udać się tam na emigrację zarobkową a jedynie jako turysta. Jak widzę masz duszę prawdziwego trampa więc może kiedyś szlak Cię zaprowadzi również w tamte strony. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. przeczytałem... ja w czasach szkolnych pojechałem jedynie na wycieczkę do Krakowa.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.