Jak pisałam na zakończenie poprzedniego posta, tym razem mam zamiar skupić się na wnętrzu fromborskiej katedry, które robi naprawdę ogromne wrażenie, bo aczkolwiek niezbyt spójne stylistycznie, jest pełne pięknych, historycznych detali. Katedra jest kościołem halowym, bez transeptu, z pięcioprzęsłowym prezbiterium w kształcie prostokąta, oddzielonym od korpusu nawowego "łukiem tęczowym", wysokim, ostrołukowym przejściem. Ośmioprzęsłowy korpus główny także ma kształt prostokąta, podzielonego na trzy nawy dwoma rzędami kolumn. Gwiaździste sklepienie w nawie głównej jest ośmioramienne, wspiera się na czternastu kolumnach, po siedem kolumn w każdym rzędzie; natomiast sklepienia naw bocznych są również gwiaździste, lecz sześcioramienne. Na sklepieniu, dzięki terakotowym dekoracjom są wyraźnie widoczne żebrowania, wydobywające jego rysunek, co wygląda bardzo pięknie i potęguje wrażenie głębi. Sklepienie i kolumny pokrywa neogotycka polichromia, wykonana w XIX wieku przez Justyna Bornowskiego z Elbląga w czasie przygotowań do obchodów pięćsetlecia katedry. Przeprowadzono wtedy liczne prace rekonstrukcyjne i konserwatorskie, min. wymieniono większą część posadzki i witraże oraz zlikwidowano zbędne przybudówki na zewnątrz.
Witrażowe okna katedry od strony północnej są dwudzielne a od południowej trójdzielne, z laskowaniami i maswerkami pochodzącymi z XIX wieku. Obecne witraże, choć stylowe, są dziełem współczesnym, bowiem większość z nich uległa zniszczeniu w czasie ostatniej wojny, a to co z nich ocalono, można oglądać w Muzeum Katedralnym i w dwóch oknach od strony południowej. Wystój katedry jest w przeważającej części barokowy, ponieważ w I połowie XVII wieku, w czasie pierwszej wojny polsko - szwedzkiej, większość pierwotnego wyposażenia i precjozów została zrabowana przez wojska Gustawa Adolfa. Szwedzi wykazali się wyjątkowym barbarzyństwem i wywieźli wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, w tym również archiwum oraz bibliotekę z manuskryptami i księgami Mikołaja Kopernika. Sytuacja powtórzyła się po niemal dwudziestu latach, podczas drugiej wojny, zwanej potopem szwedzkim, jednak tym razem najeźdźcy skupili się raczej na dewastowaniu miasteczka. Mimo to, fromborska katedra jest pełna pięknych dzieł sztuki i rzemiosła, w przeważającej części XVII - wiecznych, natomiast z wcześniejszych okresów zachowały się przede wszystkim płyty nagrobne i epitafia, krucyfiks na łuku tęczowym oraz wspaniały, późnogotycki poliptyk. Moją uwagę zwróciła piękna, neogotycka figura Madonny, znajdująca się przy jednym z filarów, którą wykonał niemiecki rzeźbiarz Fuchs, pracujący w Kolonii. Co ciekawe, w materiałach źródłowych znalazłam informację, że artysta wzorował się na Madonnie Bolońskiej z tamtejszej katedry. Wiedziona słuszną ciekawością szukałam zdjęcia pierwowzoru rzeźby, jednak nigdzie nie znalazłam najmniejszej wzmianki na jej temat. Natomiast faktem jest, iż w katedrze w Kolonii istotnie jest podobna figura, ale znana jako Madonna Mediolańska, kopia wcześniejszego dzieła, zrabowanego w Mediolanie przez Fryderyka Barbarossę. Jej podobieństwo z Madonną z Fromborka nie jest uderzające, różni je poza oraz kolory polichromii, natomiast zbieżność polega na atrybutach Dzieciątka i Marii w postaci regaliów i pięknie drapowanej szacie Matki Boskiej. Madonna z Fromborka to dzieło dużej urody o bardzo szlachetnym wyrazie, jednak mnie urzekło wyobrażenie Baranka Eucharystycznego i rzeźby zdobiące cokół, przedstawiające trzy prześliczne aniołki. Ich słodkie, dziecinne buźki są tak urocze w swojej ekspresji, że trudno się oprzeć wrażeniu, iż jest to rzeźba portretowa a jej twórca wzorował się na dzieciach, na które patrzył z miłością.
Zanim Katedra doznała uszczerbku z rąk Szwedów, było w niej ogółem dziewiętnaście ołtarzy, którymi opiekowali się poszczególni kanonicy. Po zakończeniu działań wojennych zostały tylko dwa z nich, ołtarz główny i ołtarz dziekana Konopackiego. Pierwszym kanonikiem, który przystąpił do odbudowy powierzonego sobie ołtarza, był Mateusz Montanus, pozostali kanonicy nie byli równie skorzy do wydawania niemałych w końcu pieniędzy, dlatego też ówczesny biskup Szyszkowski, surowo ich napominał z tego powodu i nawoływał do przyśpieszenia prac. Obecnie w katedrze znajdują się dwadzieścia trzy ołtarze, w przeważającej części barokowe. Większość z nich, ( poza ołtarzem głównym, umieszczonym w prezbiterium i dwoma ołtarzami znajdującymi się w kaplicach bocznych) znajduje się przy ścianach i kolumnach, a ponieważ w większości są one bardzo ozdobne i bogato złocone, jak już pisałam na wstępie, wnętrze katedry sprawia naprawdę wielkie wrażenie. Ponieważ z braku miejsca i dobrego oświetlenia nie udało mi się zrobić przyzwoitych zdjęć wszystkich dwudziestu trzech, ograniczę się do opisania tych, które mogę również zilustrować. Najstarszy z nich, to późnogotycki poliptyk, ufundowany przez wuja Kopernika, biskupa Łukasza Watzenrode, wykonany w Toruniu w 1504 roku, który do połowy XVII wieku pełnił rolę ołtarza głównego. W jego centralnej części mieści się figura Madonny z Dzieciątkiem w otoczeniu ojców kościoła. W awersach skrzydeł bocznych umieszczono sześć scen z życia Marii, niestety, cztery z nich zostały nieodwracalnie zniszczone. W początkach XX wieku poliptyk poddano konserwacji, wtedy też w jego predelli umieszczono neogotyckie hermy, przedstawiające święte niewiasty. Pozwolę sobie dodać w tym miejscu małą uwagę odnośnie postaci Dzieciątka, która wydaje mi się dość dziwna. O ile Madonna zgodnie z oczekiwaniami jest uroczą, młodą dziewczyną, to mały Jezus nie jest przedstawiony, jako pulchne niemowlę, które byłoby tu bardzo na miejscu, lecz jako chłopiec (sądząc z proporcji głowy i ciała) co najmniej sześcioletni, jednak wyraźnie zminiaturyzowany do rozmiaru nadającego się do trzymania na rękach przez matkę. Widzę w tym jakąś niespójność, jednak nie wykluczone, że był to celowy zabieg rzeźbiarza, niosący jakieś nieznane mi przesłanie.
Barokowy ołtarz główny, który zastąpił poliptyk, powstał w połowie XVII wieku z inicjatywy biskupa Grabowskiego wg. projektu Franciszka Placidiego, włoskiego architekta i rzeźbiarza, pracującego w Polsce. Nastawa jest wykonana z marmuru w trzech kolorach a w jej centrum umieszczono wielki obraz pędzla Stefana Torellego, przedstawiający Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny. U szczytu łuku tęczowego, oddzielającego prezbiterium od głównej nawy, wisi zabytkowy gotycki krucyfiks, natomiast po lewej stronie, tuż za prezbiterium, umieszczono ołtarz św. Antoniego. Jest to epitafium a zarazem wyraz zadośćuczynienia dla biskupa Rudnickiego, którego pochówek został znieważony i zniszczony przez Szwedów. Biskup został uwieczniony na ołtarzu, bowiem to jego przedstawił rzeźbiarz w postaci klęczącej pod krzyżem.
W tym akapicie chcę napisać parę słów o czterech ołtarzach, wyróżniających się efektowną snycerką i bogatymi złoceniami. Jednym z nich jest ołtarz św. Marcina, ufundowany przez kanonika Jerzego Marquarta w 1649 roku. W części centralnej umieszczono obraz z początku XVII wieku, przedstawiający pokłon trzech króli a w górnej mniejsze malowidło, gdzie ukazano nawiedzenie św. Elżbiety.
Manierystyczny ołtarz św. Augustyna z połowy XVII wieku, ma drewnianą malowaną nastawę, pięknie rzeźbioną, o dyskretnych złoceniach, gdzie wśród zdobiących ją postaci zobaczymy świętych Augustyna, Grzegorza, Hieronima i Barbarę. Centralną część ołtarza wypełnia obraz nieznanego malarza, jednak być może rozpozna go ktoś, kto był w Rzymie lub interesuje się malarstwem, ponieważ jest to kopia Madonny dei Pellegrini Caravaggia, którą można zobaczyć w kościele San Agostino.
Ja natomiast bez trudu skojarzyłam pierwowzór Ukrzyżowania z ołtarza Świętego Krzyża, gdyż jest to dość wierna kopia, wczesnego obrazu jednego z moich ulubionych malarzy, Antona Van Dycka. Ołtarz pochodzi z pierwszej połowy XVII wieku, powstał z fundacji kanonika Andrzeja Zagórnego a wykonano go w Królewcu w warsztacie Michała Döbla.
Jednak najbardziej zapadł mi w pamięć ołtarz św. Bartłomieja, ufundowany przez kanonika Macieja Mateusza Montanusa, o którym wspominałam powyżej. Choć nie jestem wielką miłośniczką baroku, urzekł mnie nie tyle gustowną polichromią i dużą ilością złoceń, co przede wszystkim wspaniałą i subtelną snycerką. Umieszczono na nim postacie czterech ewangelistów o uduchowionych obliczach a na szczycie figurę Chrystusa Zmartwychwstałego. Jednak ja przede wszystkim zwróciłam uwagę na urocze główki aniołków oraz subtelnie wykonane wizerunki mężczyzn i kobiet z chustami udrapowanymi na piersiach, o niezwykle zindywidualizowanych rysach twarzy. Te prześliczne detale, choć w zasadzie służące jedynie wypełnieniu pustej przestrzeni, tak nielubianej przez artystów baroku, nie tylko mnie urzekły, ale wręcz skradły moje serce. Ołtarz zdobią dwa piękne obrazy, przywiezione z Włoch przez ich fundatora, kanonika Jerzego Fryderyka Konigsegga. Na górnym znajduje się wizerunek św. Bartłomieja, natomiast dolny jest wzorowany na obrazie Carla Maratty z rzymskiego kościoła Chiesa Nuova i przedstawia apoteozę św. Filipa Neri. Jak napisałam powyżej, ten tak bogaty i wspaniały ołtarz wzniesiono wspólnym wysiłkiem dwóch kanoników, którzy chyba postanowili dać przykład innym dostojnikom i jako pierwsi przyczynili się do ozdobienia kościoła po wojennych zniszczeniach.
Bardzo pięknym ołtarzem jest także wczesnobarokowy ołtarz św. Mikołaja z 1640 roku, nieprzesadnie ozdobny, wykonany z ciemnego marmuru, z którym mocno kontrastują białe alabastrowe postacie aniołów i tarcze z herbem Ogończyk, którym pieczętował się jego fundator, biskup Działyński. W części centralnej początkowo znajdował się obraz z wizerunkiem św. Karola Boromeusza, lecz w XVIII wieku zastąpiono go dziełem pędzla nieznanego malarza, który prawdopodobnie wzorował się na podobnej kompozycji Carla Maratty. Obraz został przywieziony z Rzymu przez kanonika Piotra Ruggieri i przedstawia Madonnę z Dzieciątkiem, adorowaną przez św. Karola Boromeusza i św. Katarzynę Bolońską.
Również marmurowa z alabastrowymi elementami jest nastawa ołtarza św. Michała Archanioła, ufundowanego około 1640 roku, przez kanonika Wacława Kobierzyńskiego. Na szczycie ołtarza widnieje Pomian, herb fundatora, pod nim pierwotnie znajdował się obraz przedstawiający Michała Archanioła namalowany na desce, jednak w 1877 roku zastąpił go obecny, pędzla A. Wysockiego. Próbowałam rozwikłać tajemnicę imienia artysty i nie jest wykluczone, że był to Antonin Wysocki, człowiek o bardzo ciekawym życiorysie, malarz i pierwszy znany z nazwiska, polski dagerotypista portretowy.
Późnobarokowy ołtarz św. Judy Tadeusza i Szymona, został ufundowany w ostatnich latach XVII wieku, przez kanonika Szymona Aleksego Tretera. W nastawie z ciemnego marmuru, z licznymi elementami zdobniczymi i rzeźbami wykonanymi z alabastru, umieszczono dwa obrazy, przywiezione z Rzymu w pierwszym dziesięcioleciu XVIII wieku. Duży centralny obraz przedstawia koronację Matki Boskiej w otoczeniu świętych a w zwieńczeniu, na mniejszym obrazie, można zobaczyć Anioła Stróża.
Pominę tu ołtarz z kaplicy biskupa Szembeka, ponieważ mam zamiar napisać o niej w ostatnim poście o zabytkach Fromborka.
Manierystyczny ołtarz św. Stanisława Kostki z 1640 roku ufundował biskup Szyszkowski, wspólnie z przewodniczącym kapituły, Wojciechem Rudnickim. Ołtarz wykonano z bogato złoconego drewna z ciemnymi elementami, zdobią go liczne ornamenty i główki aniołków, a w niszach i na belkowaniu umieszczono figury świętych Wojciecha, Stanisława, Piotra i Andrzeja. Centralny obraz wykonany przez nieznanego malarza, przedstawia mistyczną komunię św. Stanisława Kostki i jest datowany na II połowę XVII wieku.
Wczesnobarokowy ołtarz św. Tomasza z ciemnego polichromowanego drewna, zwraca uwagę dwiema kolumnami oplecionymi przez winorośl i licznymi zdobieniami. Obraz centralny datowany na drugą połowę XVII wieku, pochodzi z pracowni w Wielkopolsce i przedstawia Madonnę z Dzieciątkiem oraz św. Bogumiła i patrona Warmii, św. Wojciecha.
Ołtarz poświęcony św. Wawrzyńcowi ufundował w trzecim ćwierćwieczu XVII wieku kanonik Jan Kazimierz Wołowski, jest on wykonany z drewna, polichromowany i złocony. Wzniesiony w stylu rozwiniętego baroku, jest bardzo ozdobny i dość ciężki, lecz mimo wszystko harmonijny, z wielkim, centralnym obrazem przedstawiającym Marię Magdalenę ( jest to XX-wieczna kopia pierwotnego obrazu z drugiej połowy XVII wieku) i drugim, nieco mniejszym w górnej części z wizerunkiem św. Piotra
Manierystyczny ołtarz poświęcony św. Rozalii i św. Karolowi Boromeuszowi, ufundował w 1640 roku biskup Mikołaj Szyszkowski, jako votum z ocalenie diecezji od szerzącej się zarazy. Jest wykonany z ciemnego oraz różowego marmuru i ozdobiony alabastrowymi detalami; uważa się, że jego dwa obrazy prawdopodobnie pochodzą z Włoch. Mniejszy jest dość wiernym wizerunkiem św. Karola Boromeusza, natomiast większy z nich, namalowany na blasze miedzianej i przedstawiający św. Rozalię, czasem jest przypisywany warmińskiemu malarzowi Piotrowi Kolbergowi, ale nie ma na to jednoznacznego potwierdzenia.
Podobny stylistycznie jest wczesnobarokowy ołtarz Matki Boskiej Nieustającej pomocy i św. Jana Chrzciciela. Jego fundatorem był dziekan kanoników kapituły, Stanisław Bużeński. Wykonano go z marmuru w czterech kolorach z alabastrowymi figurami, przedstawiającymi świętych Stanisława, Kazimierza i Wojciecha. Wizerunek w ołtarzu przedstawia Matkę Boską Śnieżną, to pochodząca z XVII wieku włoska kopia obrazu z rzymskiego kościoła Santa Maria Maggiore, natomiast w górnej kondygnacji jest przedstawiony Jan Chrzciciel z barankiem.
Katedra Fromborska oprócz ołtarzy może się poszczycić wspaniałymi organami o pięknym, barokowym prospekcie, pochodzącymi z 1684 roku. Obecny instrument jest drugim z kolei, ponieważ pierwszy, zbudowany na początku XVI wieku, padł łupem najeźdźców podczas pierwszej wojny szwedzkiej. Jednak te nowe organy na przestrzeni wieków również były wielokrotnie remontowane i przerabiane. W czasie II Wojny Światowej zostały bardzo poważnie uszkodzone, przywrócono je do stanu używalności dopiero w latach 60-tych XX wieku, jednak prace nad odtworzeniem ich wszystkich walorów zakończono dopiero w roku 2013. Mówiąc o instrumencie, nie miałam na myśli jego obudowy, czyli empory i prospektu, ponieważ te zachowały się w stanie oryginalnym, choć oczywiście również one kilkakrotnie były poddawane pracom renowacyjnym i konserwatorskim, koniecznym dla zachowania ich piękna w należytym stanie. A jest o co dbać, ponieważ obudowa to prawdziwe dzieło sztuki. Dekorację malarską wykonał Jerzy Piper z Lidzbarka Warmińskiego, wzięty malarz działający na Warmii w okresie baroku, jednak z tego co wiem, całość zaprojektował pochodzący z Królewca rzeźbiarz Krzysztof Peucker. Co ciekawe, Peucker uczył się zawodu w królewieckim warsztacie Jana Krzysztofa Döbla, więc nie wykluczone, że jego mistrz był synem lub krewnym Michała Döbla, twórcy fromborskiego ołtarza Świętego Krzyża, o którym pisałam powyżej. Inną ciekawostką jest to, że Peucker jest twórcą nastawy ołtarza głównego i niezwykle pięknego prospektu organów w Świętej Lipce. Tak czy inaczej, nieco mniejsze organy fromborskie również zasługują na uwagę, dzięki bardzo efektownej dekoracji, gdzie przeważa kolor kobaltowy, wspaniale podkreślony przez liczne złocenia, srebro i brąz piszczałek. Bez wątpienia, te kolory przewodzące na myśl błękit nieba i blask słońca a także malowane i rzeźbione wizerunki aniołów, dobrze współgrają z niebiańskimi dźwiękami organów, jednak nie będę się rozwodzić nad ich opisem, ponieważ zdjęcia, jakie zamieściłam, dość dobrze pokazują ich styl i urodę.
Chciałabym jeszcze wspomnieć, że podczas ostatniej wizyty w katedrze, ja i Marta miałyśmy okazję wysłuchać koncertu organowego, który dał wspaniałe świadectwo nie tylko kunsztu Arkadiusza Popławskiego, organisty fromborskiej katedry, ale także potęgi i pięknego brzmienia samego instrumentu oraz wspaniałej akustyki kościoła.
Oczywiście w katedrze nie brakuje płyt nagrobnych i epitafiów. Najstarszym jest średniowieczne epitafium dziekana kapituły warmińskiej, Bartłomieja Boreschowa, który notabene był też lekarzem Konrada von Jungingena, wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego ( brata Ulricha, wielkiego mistrza spod Grunwaldu). Epitafium prawdopodobnie powstało około roku 1425 i w owym czasie z racji swej formy tonda, było wielką rzadkością na terenie Polski. Malowidło przedstawia Marię z Dzieciątkiem i św. Magdaleną, patronką lekarzy a u ich stóp artysta namalował postać zmarłego, w pozycji na klęczkach i ze złożonymi rękami.
Oczywiście, nie może tu zabraknąć opisu epitafium Mikołaja Kopernika, wielkiego astronoma, który we Fromborku pracował nad swym wiekopomnym dziełem a w 1543 roku zakończył ziemską wędrówkę. Pierwsze epitafium, dziś nie istniejące, powstało jako fundacja biskupa Kromera w roku 1580, natomiast to, które widzimy obecnie, ufundowała Kapituła katedry w 1735 roku.
W katedrze jest jeszcze jedno ważne miejsce; nieopodal ołtarza Świętego Krzyża, którym Kopernik opiekował się za życia, po niemal dwóch wiekach poszukiwań, odbył się ponowny pochówek jego niemal cudem odnalezionych szczątków. Miało to miejsce 22.05.2010 roku, od tego pamiętnego dnia trumna Mikołaja Kopernika spoczywa w krypcie pod posadzką katedry. Ponad nią, na filarze umieszczono nagrobek ze stosownym napisem, stelę z czarnego marmuru, gdzie symbolicznie przedstawiono układ heliocentryczny. Ponad kryptą jest niewielkie, przeszklone okienko, przez które można zajrzeć do jej wnętrza i zobaczyć trumnę astronoma z jego portretem na wieku.
W katedrze są jeszcze dwa epitafia, z którymi wiążą się moje bardzo osobiste wspomnienia. Te płaskorzeźbione płyty z ciemnego marmuru, zostały wykonane na zlecenie dwóch członków fromborskiej kapituły jeszcze za ich życia, więc kiedy zmarli, dodano jedynie jedynie datę zgonu. Ciekawostką jest to, że obydwaj mieli ten sam zamysł, epitafia są do siebie bardzo podobne a do tego obydwaj umarli w tym samym roku 1692. Pierwsze epitafium należy do Zachariasza Jana Szolca, który pełnił funkcję kustosza, a drugie do dziekana kapituły warmińskiej, Stanisława Bużeńskiego. Płyty oprócz zwyczajowego napisu mówiącego o zmarłym, przedstawiają "Memento mori", Vanitas, jako wizerunek szkieletu z klepsydrą. Z tymi dwiema płytami wiąże się moje wspomnienie z czasów, kiedy jako słuchaczka szkoły pielęgniarskiej byłam we Fromborku na jednej z praktyk. Jak pisałam w poprzednim poście, niejednokrotnie po wieczornym spacerze wraz z koleżankami zaglądałam do katedry, żeby posiedzieć w jej mrocznym wnętrzu. Pewnego razu, krążąc wśród filarów i ołtarzy, stanęłam na wprost Vanitas i mimowolnie wyciągnęłam rękę, dotykając wyobrażenia tego, co zostaje z człowieka, kiedy jego ciało zamieni się w proch. Niespodziewanie, w tym ulotnym momencie zupełnie inaczej pomyślałam o śmierci, że to nie jest tylko to, o czym uczono mnie w szkole, proces, jaki zachodzi w tkankach i procedura zawodowa do wykonania. W czasie moich licznych praktyk na różnych oddziałach, nie raz widziałam śmierć pacjenta; dla młodej osoby, niemal dziecka, było to bardzo trudne doświadczenie, ale szkoła dobrze mnie przygotowała do takich chwil i wydawało mi się, że potrafię się z tym zmierzyć. Jednak tym razem miałam wrażenie, że zrozumiałam prawdziwy sens śmierci, nie tylko w fizycznym, ale również duchowym i filozoficznym wymiarze. Dotarła do mnie świadomość kruchości ludzkiego bytu, także mojego, chociaż własna śmierć wydawała mi się tak niewiarygodnie odległa. To był dziwny moment, może właśnie wtedy po raz pierwszy poczułam ciężar dorosłości, gdy myślałam o tym, że jestem tylko jednym niewielkim elementem w następujących po sobie pokoleniach i o tym, że taka sama klepsydra odmierza czas dla nas wszystkich, choć różna jest ilość piasku, jaki się w niej znajduje...
Zdjęcia są opisane, jeśli ktoś chciałby przypisać je do tekstu, wystarczy najechać kursorem myszy na każde z nich.
Więcej zdjęć z wnętrza katedry jest w albumie >
Dziękuję za odwiedzenie mojego bloga!
Komentarze czytelników są bardzo mile widziane, jednak ze względu na otrzymywany spam są one moderowane i w związku z tym, mogą się ukazywać z niewielkim opóźnieniem.
Dziękuję za kontynuację postu o katedrze fromborskiej.
OdpowiedzUsuńJej wnętrze przesyca barokowa nuta.
Pozdrawiam:)*
Masz rację, ale mimo wszystko, tworzy to piękną całość. Również pozdrawiam, miłej niedzieli!
UsuńDroga Elu!
OdpowiedzUsuńSzczerze przyznaję, że jestem jak zawsze pod ogromnym wrażeniem Twojego postu. Doskonałe opracowany i fantastyczny przewodnik po katedrze, który powinien być sprzedawany turystom. Jestem pewna, że cieszyłby się niesamowitym powodzeniem.
Kolejny raz czytam post i szczegółowo oglądam Twoje zdjęcia. Widzę jak wiele straciłam nie mogąc zobaczyć wnętrza bazyliki archikatedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Andrzeja we Fromborku.
Podziwiam piękną rzeźbę Madonny wykonaną przez kolońskiego rzeźbiarza i przyznaję, że jest przecudna. Wspominasz rzeźbę w katedrze w Kolonii, którą przywiózł do miasta kanclerz Rzeszy, von Dassel. Tak z rozkazu cesarza Fryderyka I Barbarossy. Byłam dwa razy w katedrze kolońskiej i oglądałam tamtejszą rzeźbę. Są różne.
Jestem zakochana w poliptykach szafiastych. Nie mogę oderwać oczu od pięknej figury Najświętszej Maryi Panny. Jakie to szczęście, że możemy podziwiać takie wspaniale dzieła liczące ponad pięć wieków. Monumentalne organy są faktycznie dumą katedry przez niebieskie elementy zdobnicze i niebiańskie dźwięki. Wiem, jaka to przyjemność wysłuchać koncertu organowego w takim wspaniałym kościele. Sama doświadczyłam w katedrze w Oliwie i w Świętej Lipce.
Droga Elu, jeszcze raz bardzo dziękuję za przybliżenie bezcennego piękna tej katedry.
Przesyłam Ci moc uścisków i serdecznych pozdrowień:)
Lusiu, bardzo się cieszę, że podobał Ci się mój post i oceniłaś go tak wysoko! Dla mnie największą nagrodą jest jeśli ktoś to przeczyta, zobaczy zdjęcia i pomyśli sobie, że to miejsce chciałby odwiedzić a może nawet zdecyduje się na taką wycieczkę. Może i Ty będziesz miała okazję, żeby jechać tam ponownie? Ja mam taki zamiar (jak uda mi się zakończyć rehabilitację) żeby się tam wybrać na jesieni, może we wrześniu? Mam wielki sentyment do Fromborka, pewnie dlatego, że pamiętam go jak był smutnym i zrujnowanym miasteczkiem. Co do Madonny z Kolonii rozumiem, że nie ma tam figury podobnej do fromborskiej ani Madonny Bolońskiej. Madonna Mediolańska, którą widziałam na zdjęciach a Ty na żywo, pewnie mogła być inspiracją dla Fuchsa więc stworzył ją na swój sposób w innej pozie, bardziej statyczną. Pamiętam, że pisałaś o Kolonii, muszę to sobie odświeżyć. Dodam jeszcze, że relikwie Trzech Króli, które widziałaś w Kolonii, Barbarossa uprowadził z Mediolanu wraz z Madonną i od tej pory w kościele San Eustorgio został jedynie wielki sarkofag na pamiątkę. Ja też bardzo lubię gotyckie ołtarze, więc poliptyk zrobił na nie wielkie wrażenie, zwłaszcza śliczna postać Madonny, a poza tym uważam wszystkie fromborskie ołtarze za bardzo ciekaw przykład rzemiosła i sztuki chociaż nie ma tam wiekopomnych nazwisk twórców a obrazy to kopie. Jednak jest w tym wszystkim coś pięknego, jakaś dusza, która przemawia i powoduje, że człowiek wychodzi z tego kościoła odmieniony. Nawet zastanawiałam się, czy nie jest to jedno z tych miejsc, które ma jakieś szczególne właściwości energetyczne, parę razy zdarzyło mi się takie wrażenie we Włoszech, kiedy zwiedzałam Sacri Monti i na Wawelu, który z tego słynie. Dzięki za odwiedziny, życzę dużo słoneczka i spokoju, pozdrawiam!
UsuńJestem pod wrażeniem ilości dostrzeżonych przez Ciebie szczegółów! Ich twórcy byli prawdziwymi mistrzami świata w swoim fachu. Cieszę się, że uzupełniłaś tym wpisem moją wiedzę na temat fromborskiej katedry. A koncertu słuchałam dwa razy, raz nawet organista grał melodię w "Titanica", aby pokazać swój kunszt oraz możliwości instrumentu. Super wrażenia!
OdpowiedzUsuńPodsumowanie o przemijaniu bardzo trafne!
Dzięki, pozdrawiam:)))
Masz rację, ludzie mieli taki talent a poza nielicznymi są całkowicie bezimienni. Cieszę się, że mogłam coś wnieść do Twojego obrazka, jaki wyniosłaś z Fromborka i odświeżyć Twoje wspomnienia. Przy mnie melodii z Titanica chyba pan organista nie grał, może to i dobrze, bo może by mi zepsuł nastrój. Szczerze mówiąc, to moje wspomnienie z przed lat mam zawsze z tyłu głowy, kiedy myślę o Fromborku, może to dlatego, że wtedy po raz pierwszy poczułam się naprawdę dorosła? Dzięki za odwiedziny i komentarz, serdecznie Cię pozdrawiam!
UsuńBardzo ci dziękuję za bardzo szczegółowe informacje opatrzone pięknymi zdjęciami. We wnętrzu katedry niestety nie byłe, ale zamierzam w tym roku być w Krynicy Morskiej i popłynąć do Fromborka, aby zobaczyć te cenne zabytki i poczuć klimat. Myślę, że ocena podejścia do śmierci i stanu człowieka w dużej mierze zależy od wieku. Sam się coraz częściej nad tym zastanawiam. Na szczęście nie boję się piekła, ponieważ wiem jaki jest stan umarłych. Natomiast sama śmierć nie jest wkomponowana przez Twórcę człowieka jako element kresu życia. Zarówno dla Stwórcy jak i ludzi nazwana jest wrogiem i zostanie pokonana. W Ks. Iz. 25:8 można przeczytać "Raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy wszechwładny Pan Jahwe otrze łzy z każdego oblicza, zdejmie hańbę swego ludu na całej ziemi, bo Jahwe przyrzekł". (Biblia Tysiąclecia II) Dlatego nawet w takich beznadziejnych sytuacjach, gdy umiera ktos bliski lub może przyplątać jakaś choroba, te słowa są dla mnie pokrzepieniem, ponieważ istnieje wszechmocny Bóg, który może wszystko zmienić i to zrobi, ponieważ przyrzekł i zawsze dotrzymuje słowa. Jeśli chodzi o sztukę snycerską oraz malarstwo są niepowtarzalne i trudno szukać podobnych, gdzie indziej. Bardzo mnie urzekają sceny Biblijne, ale oddane są często niewiernie, natomiast artysta w wielu wypadach chce podkreślić swoje spojrzenie lub motyw lokalny. Jeszce raz gratuluję świetnego oka i serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń
UsuńDzięki za odwiedziny i wnikliwy komentarz! Bardzo się cieszę, że masz plan na Frombork, będę niecierpliwie czekać na Twoją relację. bardzo lubię czytać wpisy ludzi, którzy odwiedzili te same miejsca, bo każdy z nich wynosi co innego i prezentuje inne spojrzenie, więc zawsze jest to bardzo ciekawe. Ja mam podobny plan jak Ty, żeby dotrzeć co Fromborka z Krynicy, ale będzie to nie prędzej jak we wrześniu, jak skończę rehabilitację. Miło mi, że odniosłeś się do ostatniego akapitu, ludzie zwykle omijają temat śmierci co przypomina strusia chowającego głowę w piasek. W mojej pracy napatrzyłam się, jak ludzie reagują na śmierć, kiedy umiera ktoś bliski, albo sami są w momencie, że wiedzą, iż ich życie dobiega kresu, dla większości jest to bardzo trudne doświadczenie. Również serdecznie pozdrawiam!
Kochana Elu!
OdpowiedzUsuńWysyłam Ci radosne uściski w te Święta Wielkanocne. Niech wszystkie Twoje marzenia i życzenia się spełnią. Oczywiście życzenia przesyłam również dla Twojej córki oraz wnuczki. Życzę Wam niezwykłych i radosnych Świąt Wielkanocnych.
przesyłam moc uścisków i serdecznych pozdrowień:)
Lusiu, dziękuję z całego serca w imieniu swoim i dziewczyn, wierzę, że również w Twoim domu te Święta będą czasem szczęścia i spokoju po ostatnim. trudnym okresie. Niech Wam słońce świeci , ptaki śpiewają a kwiaty cieszą kolorami. Również ściskam i pozdrawiam Ciebie i Męża, świętujcie w zdrowiu!
UsuńElu, ile to czasu jak nie pisałam i nie zaglądałam w blogi. Z "głupoty" weszłam i sprawdziłam czy jeszcze mój blog działa, miałam inny blog, ale nie wiem jak tam wejść, więc kontynuuję mój poprzedni. Bardzo dziękuję za odwiedziny, za miłe słowa, ja do Ciebie zajrzałam to nie mogę się nadziwić ile pięknych wpisów... powoli poczytam i bede na bieżąco, tym razem zostawiam serdeczne pozdrowieni i życzenia Zdrowych pogodnych Świąt Wielkanocnych :)
OdpowiedzUsuńAniu, bardzo się cieszę, że się odezwałaś, bo jak pewnie zauważyłaś też miałam długą przerwę, podczas której kilka razy zbierałam się do pisania, ale jakoś to się odwlekało w czasie. Co do Twojego drugiego bloga to wchodziłam na niego przez Twój profil, ale może być tak, że jest on nieaktywny, ponieważ google usuwa wszystkie konta, które nie działają od czterech lat i więcej. Posty w tej chwili są widoczne, ale raczej nie da się dodawać nowych. Może warto te zamieszczone ew. skopiować do aktualnego bloga, ponieważ z biegiem czasu będą coraz słabiej widoczne a szkoda Twojej pracy. Dzięki za życzenia, pozdrawiam najserdeczniej!
UsuńJak to się stało, że widziałam post z życzeniami świątecznymi, a nie dostrzegłam wcześniejszego o fromborskiej katedrze nie wiem. U mnie podobnie, jak u ciebie nie pokazują się nowe wpisy na zaprzyjaźnionych blogach (tzn. pokazują, ale w odniesieniu do niektórych blogów) inne więc odwiedzam co jakiś czas, aby sprawdzić, czy jest coś nowego. Teraz właśnie weszłam zobaczyć, czy coś się ukazało i dostrzegłam wpis. Nie będę powtarzać po innych, że jestem po wrażeniem ilości przekazanych informacji. Łucja ma rację, mógłby służyć za przewodnik po katedrze. Swoją drogą te sprzedawane czasami w świątyniach przewodniki są znacznie uboższe w treści. Dobrze, że napisałaś o możliwości przypisania treści do zdjęć, bo nie byłam pewna co do jednego z ołtarzy, a tak się upewniłam. Madonnę Caravaggia miałam okazję oglądać w Rzymie, bardzo mi się to dzieło podobało. Lubię też epitafia i płyty nagrobne, które jako młoda dziewczyna odrysowywałam sobie w specjalnym kajeciku (w kościele Mariackim). Chodziłyśmy tam z koleżanką i robiłyśmy rysunki tych płyt, bo marzyło nam się zostać archeologami. Takie marzenie, jakie pewnie ma wiele dziewczynek i chłopców. Zaduma nad przemijalnością czasu, dziejów i nas samych z reguły towarzyszy mi na nekropoliach, które pasjami lubię odwiedzać (starych nekropoliach z ciekawymi nagrobkami, posągami i rzeźbami). Ostatnio na cmentarzu, gdzie leży mój tata - bardzo zwykłym, malutkim i w sumie całkiem nieciekawym zobaczyłam rzeźbę-posąg anioła. Tak mnie to zadziwiło, bo dziś najczęściej miejsca pochówku są bardzo skromne, wręcz minimalistyczne. Oj, przepraszam, bo zboczyłam z tematu. Też chętnie odwiedzę fromborską katedrę raz jeszcze i teraz uzbrojona w twój przewodnik. Chyba go sobie wydrukuję przed podróżą. Bo jak mawia mój ulubieniec - to się widzi, co się wie. Choć czasami nasze zwiedzanie idzie odwrotnym szlakiem, najpierw widzimy, a potem się dokształcamy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWiesz, ja też tego nie rozumiem, próbowałam inaczej konstruować listę - bez skutku, zgłaszałam do administratora, ale nic to nie dało. Natomiast co do posta to cieszę się oczywiście, że się podoba, ale to tylko wierzchołek góry lodowej bo rozmaitych ciekawostek jest tam o wiele więcej, również ołtarzy opisałam chyba jedną trzecią o pobieżnie, bo nie mając dobrych zdjęć nie chciałam robić mętliku, poza tym post i tak jest długi. Co do zainteresowań masz rację, ja tez marzyłam o archeologii albo konserwacji zabytków, ale przez głupi zbieg okoliczności wyszło inaczej, jednak zainteresowań nie straciłam. Co go grobowców i cmentarzy to u nas w Ostródzie jest jakaś potworna moda na ogromne i do tego bardzo kiczowate grobowce, nie wiem po co to komu? No chyba że jest to krypta na wiele pochówków, ale to na wierzchu tez jest często rozmiarów trzech nagrobków i to dużych.
UsuńChciałam jeszcze dodać że wzięłam się za gigantyczną pracę formatowania wszystkich zdjęć na blogu ponieważ w takim stanie w jakim był nie nadawał się do wyświetlania w wersji na komórki. Zaczęłam w sobotę przed świętami i mam już zrobione 3/4 więc niebawem powinnam skończyć ale nie chcę zwlekać bo chyba przez to mam kłopot z indeksowaniem postów i część się nie ukazuje w Googlach. Pozdrawiam serdecznie!
W tej świątyni, we Fromborku, byłam sto lat temu, w czasach liceum. I nawet nie pamiętam czy była to podróż rodzinna czy wycieczka szkolna.To, co napisałaś w poście świadczy o Twojej wnikliwej wiedzy. Lubię sztukę sakralną, ma w sobie coś magicznego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarze! Uściski!
Dzięki za komentarz, Frombork jest fantastyczny, szczerze mówiąc sama siebie też zachęciłam do ponownej wycieczki bo bardzo go lubię a jest tam jeszcze parę rzeczy, których nie widziałam. Trochę poczytałam na ten temat bo lubię nie tylko widzieć, ale i wiedzieć. Naprawdę jest to temat rzeka, więc musiałam się bardzo streszczać, tym bardziej, że zwięzłość nie jest moją cechą dominującą, niestety. Mam nadzieję, że dzisiaj skończę moją syzyfową pracę i wrócę do normalności. Pozdrawiam najserdeczniej!
UsuńKatedra we Fromborku jest jedną z tych, które koniecznie trzeba zobaczyć i to nie tylko ze względu na grób Mikołaja Kopernika. Jest ona przepiękna z wieloma cennymi zabytkami, które tak dokładnie opisałaś. Jestem pod wrażeniem ilości informacji jaką udało Ci się zebrać na ich temat. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, jest to zabytek nie do ominięcia, bardzo ważny dla naszej historii, która w tych stronach była bardzo zawikłana. No i tak jak piszesz, jest to prawdziwy skarbiec. Również pozdrawiam serdecznie!
Usuń