Mam nadzieję, iż każdy kto zobaczy powyższe zdjęcie, podzieli moją opinię, że położenie tej miejscowości jest naprawdę przepiękne a cała okolica wręcz niezwykłej urody. Tak jest w istocie, bowiem Lavena Ponte Tresa leży wśród gór otaczających północno-zachodnią odnogą jeziora Lugano, sprawiającą wrażenie osobnego akwenu, który w tym miejscu rozlewa się dość szeroko. Z pozostałą częścią łączy ją jedynie wąziutki przesmyk u stóp Monte Caslano, niezbyt wysokiej góry pokrytej bujną zielenią, przeglądającej się w spokojnych wodach. Jak wspominałam w jednym z poprzednich postów, przebiega tu granica; północny brzeg jeziora należy do Szwajcarii a południowy do Włoch. Przejście graniczne znajduje się na moście łączącym dwa brzegi Tresy, rzeki łączącej Lago di Lugano i Lago Maggiore.
Lavena - Ponte Tresa to w zasadzie zlepek dwóch miejscowości, które z czasem zlały się w jeden organizm. Zabudowa w większości składa się z niewielkich domów i willi, wzdłuż wybrzeża ciągnie się piękny bulwar, skąd jak na dłoni widać panoramę gór w okolicy Lugano. Bardzo polubiłam tę miejscowość, byłam tam kilkakrotnie przy różnych okazjach. Mój pierwszy pobyt miał miejsce na początku kwietnia, kiedy drzewa kasztanowe porastające okoliczne góry zaczynały rozwijać swe delikatne, jasno - zielone listki. Po wilgotnym i nieco mglistym poranku, około południa niebo się wypogodziło i cała okolica zajaśniała w blasku wiosennego słońca.
Podobnie jak w Como, tu także z wody jeziora tryska pióropusz fontanny, jednak całe urządzenie jest nieco bardziej estetyczne, gdyż w stanie spoczynku sprawia wrażenie, że są to cztery białe boje a nie nasmołowana beczka, jak to ma miejsce w pierwszym przypadku. Ponieważ były to pierwsze wczesnowiosenne dni, wyższe alpejskie szczyty widoczne na horyzoncie nadal pokrywał śnieg, co wyglądało szczególnie pięknie na tle szafirowego nieba, po którym płynęły puszyste białe obłoki.
Z ogromną przyjemnością szłam bulwarem, chłonąc spokój i ciszę tej malowniczej miejscowości. Przy długich pomostach stało mnóstwo łodzi, jeszcze uśpionych pod swoimi plandekami, którymi je okryły troskliwe ręce właścicieli. Za to wodne ptactwo bez zastrzeżeń poddało się wiosennemu nastrojowi, łabędzie łączyły się w romantyczne pary, przebojowe samce kaczek krzyżówek uderzały w zaloty do swoich skromnych koleżanek a łyski brały upiększające kąpiele trzepocząc skrzydłami i rozpryskując wodę, jakby chciały zrobić konkurencję fontannie.
Jezioro Lugano (jak już pisałam poprzednio) jest zupełnie odmienne od pozostałych lombardzkich jezior, jego brzegi są słabiej zaludnione, nie ma tu wystawnych willi podobnych do tych z nad jeziora Como albo z renomowanych miejscowości wypoczynkowych, jakimi się szczyci Lago Maggiore. To jezioro swoje uroki zachowuje dla okolicznych mieszkańców i gości, którzy może nie są tak liczni, ale za to potrafią docenić to, co ta nadal nieco dzika okolica ma do zaoferowania. Tu nic nas nie oszałamia swoim światowym blichtrem i gdybym miała użyć personifikacji, przedstawiłabym je jako piękną dziewczynę o świeżej urodzie w uroczym, lecz skromnym, ludowym stroju i włosach splecionych w warkocze.
Rozmyślając o tych różnicach stylistycznych oraz krajobrazowych, zawędrowałam do miejsca, gdzie jezioro przechodzi w krótki i wąski przesmyk aby znowu rozszerzyć się w następny akwen ciągnący się aż do Porto Ceresio. Przesmyk wygląda niczym niezbyt szeroka rzeka i aż prosi o jakiś most, ale z racji granicy przebiegającej pomiędzy jego brzegami, można sobie jedynie popatrzeć stąd na Szwajcarię, będącą niemal na wyciągnięcie ręki. Jednak ta bliskość w przeszłości miała wielkie znaczenie dla rzesz uchodźców, którzy w czasie wojny znaleźli schronienie w granicach tego neutralnego państwa. To braterstwo narodów i pomoc ze strony Konfederacji Szwajcarskiej upamiętnia pomnik, znajdujący się w parku po stronie włoskiej, nieopodal przejścia granicznego. Na jego cokole umieszczono pełen prostoty napis, przypominający przyszłym pokoleniom o czasach wojny i faszyzmu. Bardzo mi się spodobał ów pomnik, zarówno ze względu na swoją symboliczną wymowę jak i ciekawą formę. Jak widać na zdjęciu obok, przedstawia on dwoje ludzi wspartych stopami o kulę ziemską i trzymających się za ręce, przy czym ich sylwetki napięte niczym cięciwa łuku są dla siebie przeciwwagą i oparciem.
Po szwajcarskiej stronie znajduje się interesujący zabytek architektury przemysłowej, zwany fornace Torrazza di Caslano. Jest to piec, w którym niegdyś wypalano wapno, używając jako surowca kruszywa z okolicznych skał. Podobne wapienniki widziałam również nad Lago Maggiore i bardzo mnie zafascynowała ich niezwykła forma. Oczywiście, owe piece od dawna nie spełniają swojej funkcji, ale z tego co słyszałam, jest plan umieszczenia ich na liście zabytków wymagających pilnej konserwacji, ze względu na ich walory poznawcze jako świadectwa dawnych technik przemysłowych. Nie wspomniałam tu o pewnym miejscu, które przyciągnęło moją uwagę natychmiast po przyjeździe do Ponte Tresa. Było to długie, zalesione wzniesienie, gdzie na szczycie pomiędzy drzewami widniała fasada samotnego kościoła. Z reguły staram się odwiedzać podobne miejsca, zarówno ze względu na ich wartość historyczną a niejednokrotnie również artystyczną, jak i z powodu uprzywilejowanej pozycji, dzięki której można podziwiać rozległe przestrzenie wokoło. Także i tym razem postanowiłam, że udam się tam niezwłocznie po obejrzeniu miasteczka i zasięgnięciu informacji na temat prowadzącej tam drogi. Tak też się stało, ale o tym napiszę w następnym poście.
Dodam jeszcze, że napis na pomniku, o którym pisałam powyżej w tłumaczeniu na język polski brzmi tak:
Pamięci braterstwa ludów
dla Konfederacji Szwajcarskiej
gościnnej ziemi w latach ciemności
przyjaciółka na zawsze
13.12.1987
Ta przyjaciółka to oczywiście Italia. Podobało mi się, że zostawiono to w domyśle, bo dzięki temu napis jest mniej patetyczny.
Zgadzam się, miasto położone jest w bardzo urokliwej okolicy :) Ładnie się prezentuje. Ale jak dla mnie trochę mało "włosko". Mam na myśli, że znacznie odbiega od tradycyjnego wizerunku miast Italii. Co nie znaczy, że nie chciałabym się znaleźć w tym miejscu :)
OdpowiedzUsuńTe strony istotnie wyglądają nieco inaczej niż sobie to wyobrażamy kiedy myślimy o Włochach, raczej przypominają Szwajcarię, czemu trudno się dziwić ponieważ Włosi i Szwajcarzy mogą tu sobie wzajemnie zaglądać do okien. Zresztą wędrując po Północnych Włoszech zauważyłam spore różnice między poszczególnymi regionami a południe kraju to już zupełnie inna bajka.
OdpowiedzUsuńMiejsce rzeczywiście bardzo malowniczo położone. Oglądając Twoje posty stwierdzam, że w Lombardii są same malownicze miejsca i tylko można się zastanawiać, które ma palmę pierwszeństwa. Cudna kraina i wspaniale ją promujesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Tak po cichu Ci powiem że parę brzydkich rzeczy też widziałam ale z pewnością te piękne przeważają a okolice jeziora Lugano należą do tych uprzywilejowanych. Także pozdrawiam!
UsuńBardzo ciekawie położone miejsca. Widać, że we Włoszech ceni się kulturę i przyrodę. Szkoda, że u nas sezon turystyczny trwa bardzo krótko. Za każdym razem kiedy oglądam i czytam Twoje posty mam żal,że jest jeszcze tyle do zobaczenia, a niestety nie wszędzie da się być i wszystkiego tez nie można zobaczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuje za ciekawy wpis okraszony zdjęciami. :)
Masz rację, ja we Włoszech widziałam zaledwie niewielki ułamek tego co jest warte zobaczenia a do tego z moją znajomością Polski też mogło by być lepiej...Częściowo pogodziłam się z tym, że i tak wszystkiego nie da się zobaczyć no i dzięki internetowi można podróżować wirtualnie. Dzięki za odwiedziny i nawzajem pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńPomnik bardzo oryginalny, ale powiem, że gdyby nie Twój komentarz, symbolizowałby dla mnie jakąś wielce romantyczną historię- no, takie skojarzenie...;) BBM
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, ja też załapałam po bliższym przyjrzeniu się i przeczytaniu napisu na cokole. Jednak po namyśle doszłam do wniosku że jest w tym sens, mimo że "naguski"mogą się kojarzyć z erotyką, jednak wielu uchodźców uciekało "jak stali" żeby ocalić skórę bo w chwili zagrożenia życia wszystko co mamy to tylko mało ważna skorupa okrywajaca nasze jestestwo, dla śmierci zawsze jesteśmy nadzy...
UsuńZ pewnością- napis na cokole pozwala zmienić perspektywę. Mówiłam jedynie o pierwszym skojarzeniu. Pozdrawiam jak zawsze z sympatią. :) BBM
UsuńCisza i spokój to "towar", którego zabrakło podczas tegorocznych moich wakacji. Chyba troszkę przedobrzyłam z nadmiarem dzieł sztuki, zaniedbując dzieła Stwórcy. Takich widoków zdecydowanie mi zabrakło.
OdpowiedzUsuńAle z pewnością jesteś pełna wrażeń, czekam niecierpliwie na relację ale rozumiem że wszystko w swoim czasie. Cieszę się ze już jesteś, serdecznie pozdrawiam!
UsuńZajrzałam do Ciebie ale jestem jeszcze w pracy do wieczora, wieczorkiem przeczytam wszystko dokładnie.
UsuńWrażeń rzeczywiście cała masa, kiedy ja to wszystko opiszę? nie wiem. W każdym razie nuda mi nie grozi. Dzięki i pracuj spokojnie.
UsuńDziewczyna o świeżej urodzie w warkoczach czasem jest piekniejsza niż ta w szpilkach:)
OdpowiedzUsuńPieknie napisane!
No i zdjęcia bajkowe:)
OdpowiedzUsuńDzięki Ewuniu, co do naturalnej urody to też jestem za!
UsuńAleż kolory, ależ zdjęcia. Ciekawe miejsce i nawet fontanna jakoś pasuje do całości. Chętnie uciekłbym tam, chociaż na kilka dni, na chwilę. Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuńPrzy dobrej pogodzie szmaragd i lazur dominujące w tej okolicy wyglądają przepięknie a fotografia nawet o wiele lepsza niż moja nie jest w stanie oddać tego pejzarzu. Fontanna istotnie jakoś się broni, chociaż może mogłoby się bez niej obejść. Wspominam to wszystko z sentymentem, bo dobrze jest zobaczyć nieco świata ale w domu mi najlepiej...
UsuńJak zawsze u Ciebie ciekawie opisane miejsca, ładnie zilustrowane no i zawsze piękna pogoda na zdjęciach. Tego najbardziej mi brakuje w Japonii, dobrej pogody, bo jest cieplo ok 20 st. ale błękit nieba to rzadkość... szkoda, bo zdjęcia byłyby lepsze!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Lombardia też dużo pozostwia do życzenia pod tym względem. Cieszę się że masz się dobrze, bo słyszałam że pogoda nie dopisywała, mówiono w TV że nadciąga tsunami i martwiłam się czy nie będzie kataklizmu ale podobno nie było tak źle?
UsuńKrajobrazy prezentujesz iście bajkowe.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście to Bella Italia. :-)
Aż czasami zazdrość mnie bierze, jakie Ci Włosi mają bogactwa pod samym nosem. ;-)
Pzdr.
To prawda, niczego im nie brak: góry, woda i wspaniała przyroda wokoło, jest co podziwiać...Także pozdrawiam!
Usuń