sobota, 16 listopada 2013

Szwajcaria. Górskie fascynacje - Monte Lema.



Jak wiele innych moich wycieczek, również ta na Monte Lema miała ciekawą genezę i dłuuugą historię. Zaczęła się ona zupełnie przypadkiem, kiedy pracowałam w Domu Opieki w Saronno, dzięki pewnemu włoskiemu małżeństwu. Jedną z pensjonariuszek była niepełnosprawna pani, osoba o wielkiej kulturze osobistej, która mimo  wieku i problemów zdrowotnych, nie miała zamiaru odstąpić od swojej pasji do podróży. Jej mąż co prawda mieszkał  na zewnątrz, ale większość czasu spędzał w naszej strukturze; z biegiem czasu, kiedy z obojgiem zawarłam bliższą znajomość, niejednokrotnie dzieliliśmy się wrażeniami z naszych wycieczek. W sobotę lub niedzielę, przy sprzyjającej pogodzie ów pan wynajmował niewielkiego busa, do którego można było wstawić wózek inwalidzki i zabierał żonę na wyprawę. Pewnego razu wybrali się do Szwajcarii, gdzie nieopodal Lugano wznosi się góra zwana Monte Tamaro, mająca niemal 2000 m wysokości. Można tam wygodnie wjechać kolejką linową, do czego nigdy nie brakuje chętnych, gdyż jest to miejsce znane z tego, że oferuje piękny widok na Jezioro Lugano i całą okolicę. Po powrocie opowiedzieli mi o tym, co zobaczyli i bardzo mnie zachęcali do pójścia w ich ślady. Żeby dać mi choć częściowe wyobrażenie o atrakcyjności wycieczki, przywieźli mi ulotkę z mapką. Kiedy ją dokładnie obejrzałam, zorientowałam się, że chodzi o masyw, który widziałam będąc w Porto Ceresio, gdzie zamykał horyzont po lewej stronie, wznosząc się ponad wodami Jeziora Lugano.


Ten sam górski grzbiet jest też doskonale widoczny nad północną częścią Lago Maggiore, ponieważ oddziela te dwa akweny, które sąsiadują ze sobą. Po jego zboczach przebiega włosko-szwajcarska granica; ma on długość ponad 15 km i kilka szczytów, w tym dwa leżące na przeciwległych krańcach; to wspomniana już wcześniej Monte Tamaro (1962m)  i Monte Lema  (1624m) znajdująca się niedaleko miasteczka Ponte Tresa. Oczywiście, jest tu szlak pieszy prowadzący na górę a dla osób nieskłonnych do tego rodzaju wyczynów, zbudowano również wygodną kolejkę linową.

Jest ona nieco odmienna od innych kolejek, ponieważ nie kursuje tu jeden wagonik, lecz skład złożony z trzech niewielkich kabin. Dzięki temu, pasażerowie nie muszą się tłoczyć i w zasadzie każdy z nich ma swobodny dostęp do okien oraz widoku na zewnątrz. Gdybym mogła wybierać, wolałabym wejść na górę na własnych nogach, ale czas na tę wycieczkę miałam mocno ograniczony i nie mogłam sobie pozwolić na stratę kilku dodatkowych godzin. Aby dotrzeć do stacji kolejki linowej, miałam do przebycia ponad sześćdziesiąt kilometrów z licznymi przesiadkami. Co prawda nie raz w takich sytuacjach żałowałam, że nie mam prawa jazdy, gdyż samochodem z pewnością mogłabym dotrzeć na miejsce o wiele szybciej, lecz mimo wszystko ta perspektywa jazdy "rzemiennym dyszlem" nigdy mnie nie zrażała do podróży. Tym razem skoro świt udałam się na dworzec w Saronno, żeby pociągiem dojechać do Varese a tam przesiadłam się na autobus jadący do Ponte Tresa. Tu już mogłam z bliska popatrzeć na cel mojej podróży, jednak po przejściu mostu i posterunku granicznego miałam przed sobą następny odcinek drogi do pokonania, co też uczyniłam, wsiadając do szwajcarskiego pociągu relacji Ponte Tresa -  Lugano. Wysiadłam na dworcu w  Magliaso; tu znów przesiadłam się do autobusu, którym pojechałam aż do wioski Miglieglia, gdzie jest stacyjka kolejki linowej. Nigdy się specjalnie nie użalałam na te zmiany środka lokomocji, mogę rzec, że nawet je lubiłam ponieważ miałam wtedy poczucie czegoś ekscytującego, niczym podróż w nieznane. Jednak nie da się ukryć, że pociągało to za sobą sporą stratę czasu, który mogłabym przeznaczyć na wędrówkę sensu stricto.

Podczas jazdy kolejką miałam okazję popatrzeć na trawiaste zbocze góry, gdzie jak na dłoni widać było białą serpentynę ścieżki, kończącej się nieopodal zabudowań schroniska. Nieco dalej zauważyłam dziwną konstrukcję, która jak się później okazało, kryje w sobie obserwatorium astronomiczne. Na szczycie było sporo ludzi, nie tylko pasjonatów trekkingu, ale również tych, których tam sprowadziły świetne warunki do uprawiania lotniarstwa. Kiedy zeszłam nieco niżej, na płaskim terenie stanowiącym swego rodzaju taras, spotkałam także wielu miłośników szybownictwa. Co prawda nie były to aparaty zdolne unieść człowieka, lecz okazałe modele sterowane radiem, jednak widać było, że ich właściciele świetnie się bawią, obserwując jak wznoszą się i opadają niesione prądem powietrza. To co mnie przyjemnie zaskoczyło, to ogromny spokój panujący na górze. Ludzie rozproszeni na sporym obszarze łagodnie wysklepionego wierzchołka, nie przeszkadzali sobie nawzajem w kontemplowaniu tego cudu natury, jakim jest widok gór; tym wspanialszy, że pomiędzy nimi widać było błękitne wody jezior. Dość długo chodziłam po szczycie, wracając do raz już obejrzanych widoków, gdyż po niebie przepływały liczne cumulusy a ta gra światła i cienia powodowała, że wciąż odkrywałam nowe elementy w tej oszałamiającej panoramie.






Na wschodzie mogłam dostrzec jezioro i miasto Lugano na tle szmaragdowych stoków Valle d'Intelvi a za nimi trójkątne, skaliste szczyty Grigni i Legnone. Jeszcze dalej, na północy, widać było pokryte śniegiem Alpy, ciągnące się długim łukiem w stronę zachodu, gdzie na pierwszym planie daleko w dole, poniżej zalesionego zbocza leżało ciemnoniebieskie Lago Maggiore. Nie mniej piękny widok był na południu, gdzie pomiędzy ślicznymi stożkami zielonych Prealp uważne oko mogło zauważyć dwa małe, niebieskie lusterka wody. Były to jeziorka Ganna i Ghirla, leżące na trasie Varese - Ponte Tresa, znane mi z poprzednich wypraw w tamte strony.
Choć na szczycie spędziłam sporo czasu wcale mi się on nie dłużył, podobnie chyba było z innymi osobami, jakie tam spotkałam, że wspomnę choćby dziewczynę siedzącą pod wiatrowskazem, która jak zahipnotyzowana długo wpatrywała się w przestrzeń... Jednak mimo całego zachwytu widokiem, jaki się przede mną roztaczał, ciągnęła mnie perspektywa wędrówki wzdłuż grzbietu w stronę Monte Tamaro, choć zdawałam sobie sprawę, że nie dysponując należytą ilością czasu, nie zajdę daleko. Na przejście całego szlaku trzeba poświęcić przynajmniej trzy i pół godziny, co w tym przypadku nie wchodziło w grę, ponieważ czekała mnie jeszcze długa droga powrotna.






Mimo to, poszłam ścieżką przed siebie wspinając się na kolejne garby masywu, aż do momentu, kiedy definitywnie musiałam zawrócić aby nie stracić zaplanowanych połączeń kolejowo - autobusowych i przed nocą dotrzeć do Saronno. Kiedy ponownie zjechałam kolejką linową do wioski, okazało się, że mam nieco czasu do odjazdu autobusu, więc postanowiłam obejrzeć miejscowy cmentarz, na którym znalazłam kilka starych i bardzo interesujących nagrobków. Na przystanek poszłam okrężną drogą,  dzięki temu dotarłam do malutkiego placyku, gdzie napotkałam fontannę a raczej studnię publiczną, jedyną w swoim rodzaju, bowiem zamiast obelisku, postaci kobiecej czy też mitologicznej, na jej szczycie umieszczono ni mniej ni więcej, tylko wierzgającego osiołka. Ten widok nadzwyczajnie poprawił mi nastrój, bo pomyślałam sobie, że mieszkańcy muszą być ludźmi o niebanalnym poczuciu humoru, tym bardziej, że na kranie z którego wypływała woda, umieszczono metalowego ślimaka z pokaźną muszlą na grzbiecie, mogącego służyć za zaczep dla wiaderka. Zmęczona fizycznie, ale w doskonałym nastroju, wsiadłam do autobusu jadącego wprost do Ponte Tresa. Na szczęście cała podróż poszła sprawnie niczym w przysłowiowym szwajcarskim zegarku, więc po powrocie ja również mogłam z satysfakcją podzielić się moimi niezapomnianymi wrażeniami.


Mam nadzieję, że zamieszczone zdjęcia przynajmniej w części potwierdzają powszechną opinię, że szlak Monte Lema - Monte Tamaro zapewnia jedne z najwspanialszych widoków, jakie oferują wycieczki w Prealpy. Co prawda pogoda (jak to często bywa w tej części świata) nie sprzyjała fotografowaniu, ponieważ znaczna ilość wilgoci w powietrzu odbierała mu przejrzystość. Początkowo pejzaż widziany gołym okiem, dzięki tym delikatnym welonom foschii wyglądał tajemniczo i romantycznie, lecz ponad Alpami gromadziły się coraz większe chmury kłębiaste, zapowiadające rychłe nadejście deszczu. Nad szczytem Monte Lema obłoki również przepływały często i wyjątkowo nisko, więc  kilkakrotnie znalazłam się w ich gęstej otulinie, co sprawiało niesamowite wrażenie, gdyż nagle  wszystko wokół znikało a blask słońca stawał się tylko nierzeczywistym wspomnieniem...

34 komentarze:

  1. Dobrzej jest trafić ludzi z pasją, którą pielęgnują mimo nie najlepszego już zdrowia, ale na tyla na ile im ono pozwala. Bardzo lubię rozmawiać z takimi ludźmi, bo można się od nich bardzo dużo dowiedzieć.
    A widoki masz rację są niesamowite, zawsze mnie Alpy fascynowały. Z przyjemnością tam jeżdżę, niestety nie tak często jak bym chciała.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Avelino, dlatego napisałam o tych ludziach, bo byli naprawdę niezwykli. Ta pani już nie żyje, zmarła niedługo po wycieczce na Monte Tamaro, dostałam na pamiątkę jej zdjęcie z dedykacją do męża. A widokiem gór trudno się nasycić...Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!

      Usuń
  2. Ta historia o Pani na wózku, która nie rezygnowała z podróży to jak o mnie. Tak sobie wyobrażałam zawsze starość, a nawet zniedołężnienie.Wspaniale, że nie zrezygnowała ze swojej pasji mimo przeszkód.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie żebyś musiała korzystać z wózka! Ale zapału do podróży trudno się pozbyć, mimo wieku i przeszkód jakie nam stawia nasze ciało bo jak mówili starożytni "Spiritus flat, ubi vult".

      Usuń
  3. Zabudowania na zdjęciu wyglądają tak, jakby zsunęły się po zboczu góry.
    A nie dało się skorzystać "na doczepkę" z busika męża Twojej podopiecznej?...BBM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarys szczytu przypomina literę M, budynki są w tym obniżeniu a zdjęcie robiłam stojąc znacznie wyżej. Szczerze mówiąc, trochę krzywo wyszedł horyzont ale je zamieściłam ze względu na to, że widać jak biegnie ścieżka i jak strome jest zbocze. Niestety, wspólne wycieczki nie wchodziły w rachubę gdyż pensjonariusze mieli "wychodne" w sobotę i niedzielę, natomiast ja w te dni pracowałam "ustawowo". Do tego po cichu Ci powiem, że lubiłam włóczyć się samotnie gdzie mnie nogi poniosą i zmieniać plany w zależności od fantazji. Ta wolność robienia tego na co mam ochotę, była warta żeby znosić niedogodności. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. To prawda że uzależnienie od czyjegoś widzi-mi-się jest dość przykre. ;( BBM

      Usuń
    3. Początkowo cierpiałam ponieważ nie miałam się z kim dzielić emocjami, jednak trudno o dobrego kompana, z którym się mamy niby dwie połówki jabłka...Kilka razy próbowałam wyjść z koleżanką ale mimo całej sympatii dla niej nie było to dobre doświadczenie i zniechęciło mnie do szukania towarzystwa.

      Usuń
  4. jedno słowo ; pięknie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, miło mi że wycieczka Ci się podobała!

      Usuń
  5. Jestem pełna podziwu dla ludzi, którzy mimo swego niedołęstwa, nie poddają się... Mają swoje pasje i poznają nowe miejsca, zakątki i wiedzą, że w miarę dobrze spełnili swoje życie... A ta starsza Pani teraz wędruje po niebiańskich górach...
    Z zachwytem patrzę na Twoje zdjęcia. Widoki zapierają dech w piersiach...Wiem jak bardzo wciąga podróżowanie. Ktoś powiedział, że podróżować znaczy żyć, a w każdym razie żyć podwójnie, potrójnie, wielokrotnie...I Ty na swoim blogu to pokazujesz.
    Dziękuję za te cudowne posty.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusiu, dzięki za odwiedziny! Wiesz, z przyjemnością wspominam pracę we Włoszech i wiele osób z jakimi się zetknęłam. Praca w domu opieki ma tę zaletę nad szpitalem, że można się zżyć z ludźmi, z którymi się przestaje. Co prawda tam pielęgniarki mają nieco mniejszy kontakt z pacjentami bo bezpośrednią opiekę sprawuje personel pomocniczy ale mimo to zawsze znajdzie się okazja żeby zmienić parę słów bardziej prywatnie. Wiele osób bardzo polubiłam (myślę że z wzajemnością) i wiem że było im miło kiedy widzieli jak bardzo mnie fascynuje ich kraj i tradycje. Dzięki nim dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy co nie raz wykorzystałam podczas wędrówek. Myślę, że masz rację, podróże sprawiają, że nasze życie niesamowicie się wzbogaca i w pewnym sensie wydłuża dzięki intensywności przeżywania, a Ty, zapalona podróżniczka, jesteś tego wspaniałym przykładem. Ja również dziękuję i wzajemnie pozdrawiam!

      Usuń
    2. Piszesz, że "można się zżyć z ludźmi, z którymi się przestaje". Tak czynią osoby bardzo uczuciowe i wrażliwe. Wiem jednak, że bardzo mocno przeżywałaś odejście do Pana każdej osoby bo byłaś z nimi związana...Przypuszczam, że bardzo szczerze otwierali się przed Tobą, widzieli, że z słuchasz ich z uwagą.. Osoby w starszym wieku potrzebują miłości, rozmów i przede wszystkim zainteresowania...Takie osoby mają bardzo dużo do powiedzenia. Często są chodzącą mądrością.
      Życzę Ci milej niedzieli.
      Serdecznie pozdrawiam:)))

      Usuń
    3. Jak to mówią mądrzy ludzie - czym więcej dajesz, tym więcej do ciebie wraca, jest to święta prawda, którą potwierdzam, bo jeśli zrobiłam coś dobrego, wracało to do mnie po dziesięciokroć...Te trudne lata były dla mnie nie tylko próbą charakteru ale i ogromnym darem, jaki otrzymałam od życia.
      P.S. Właśnie wróciłam z niedzielnych wykładów na które uczęszczam, więc dopiero teraz zobaczyłam Twój komentarz, dzięki za życzenia istotnie niedziela była udana i dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy. Ze swej strony życzę aby cały następny tydzień (i inne też) minął Ci w pogodnym nastroju!

      Usuń
  6. Fantastyczna wycieczka, pełna widokowych miejsc. Wzruszająca historia tej starszej pary, która pomimo przeciwieństw losu wciąż spędza czas jak za młodych lat. Chciałbym tak usiąść na szczycie i podziwiać okolicę.
    Miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żałuję że nie zrobiłam całego szlaku, który w sumie nie jest trudny (jeśli skorzystamy z kolejki żeby wjechać na górę) a widoki jakie oferuje są naprawdę wspaniałe. Ale najwspanialsze było to, że panował tam taki wszechogarniający spokój...Wzajemnie życzę udanej niedzieli.

      Usuń
  7. muszę a raczej musimy się tam kiedyś wybrać
    dobrze wiedzieć, że można tam zabrać osobę niepełnosprawną

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam! Ci państwo byli na drugim krańcu gdzie jest równie pięknie a dla osoby niepełnosprawnej chyba wygodniej http://www.ticino.ch/it/commons/details/Telecabina-Monte-Tamaro/1000.html chociaż myślę że i na Monte Lema nie powinno być problemów przy odpowiedniej asyście choć jest mniej udogodnień.

      Usuń
  8. Jeszcze kilkanascie lat temu miałam problem z jazda kolejka, teraz nie i chętnie bym się przejechała ponad szczytami, zwłaszcza z takimi widokami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pierwszy raz jechałam na Kasprowy i miałam po prostu duszę na ramieniu! We Włoszech przemogłam się kompletnie dal pięknych widoków bo szkoda mi było zrezygnować z takich atrakcji.

      Usuń
  9. I ja dołączę się do komentarzy koleżeństwa wyrażając swój zachwyt dla ludzi, którzy mimo barier i przeciwieństw kultywowali swoje pasje. Nie wiem, czy sama miałabym tyle siły i determinacji, ale może los okaże się dla mnie łaskawy i nie podda takiej próbie. Wcale nie dziwię się tej zahipnotyzowanej dziewczynie patrzącej na góry, ukojenie, wyciszenie, spokój - widok i samopoczucie warte każdej ceny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką nadzieję i życzę Ci z duszy i serca żebyś nie musiała wystawiać się na taka próbę! Kiedy wspominam tę wycieczkę siłą rzeczy porównuję Monte Lema z Monte Mottarone o której pisałam jakiś czas temu i cieszę się że jak na razie nikomu nie przyszło do głowy żeby tam wybudować hotele, anteny, i tym podobne atrakcje.

      Usuń
  10. Czesto jezdzimy autostrada nad ktora jest wyciag na gore Tamaro i zawsze sobie obiecuje, ze musze sie tam wybrac. Juz widzialm zdjecia mojej kolezanki, ktora byla tam latem teraz te twoje obejzalam i juz nie moge sie doczekac kiedy sie tam wybiore :) cos czuje ze poczekam do lata, bo juz wlasnie zaczyna sie spozniony sezon narciarski. A ja nartach nie jezdze i jakos nie mam zamiaru tego zmieniac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że jak się ociepli będzie świetnie bo można się przejść wzdłuż szlaku, chociaż w zimie przy ładnej pogodzie są wspaniałe widoki na Alpy... Tak, czy inaczej, warto!

      Usuń
  11. Historia niezwykła, widać, że ludziom, którzy maja pasję nie jest w stanie przeszkodzić nawet stan zdrowia. A jak się znajdzie wśród bliskich ktoś chętny do pomocy to jak widać nawet góry można zdobywać.
    Widoki piękne, nie dziwię się, że skusiłaś sie i zdobyłaś szczyt tej góry nawet jeśli tylko kolejką...
    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo podziwiałam tych ludzi, że mimo zaawansowanego wieku i problemów zdrowotnych szukali nowych wrażeń. A wrażenia były niezapomniane! Dzięki za odwiedziny i komentarze przy zdjęciach, serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  12. Jak zwykle dziękuję za słoneczny post. CUDOWNE ZDJĘCIA! Gratuluję zdobycia szczytu i też zastanowiłem się cóż to za budowla, już wiem :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za odwiedziny i komentarz! Było naprawdę pięknie...Również pozdrawiam!

      Usuń
  13. No nie wiem jak to stało, że uciekł ten piękny post mojej uwadze? Wyjątkowo interesujący i widokowy wpis. Ze wszystkich moich pasji - góry to nr.1. W połączeniu z wodą to jest już cud. W naszych górach tez są szalki pełne ludzi, ale te oklepane. Widać z Twojego wpisu, ze ludzie, którzy są opisani przez Ciebie chyba mają takie potrzeby i chyba większą świadomość na temat zdrowia i wpływu ruchu na samopoczucie.
    Dziękuje za pienne zdjęcia i pozdrawiam bardzo gorąco; :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Włosi i Szwajcarzy mają gór pod dostatkiem i mimo że jest sporo pasjonatów takich wycieczek to tłumy absolutnie nie dają się we znaki. Co prawda spotyka się ludzi na szlaku ale absolutnie nie jest tak, jak widziałam na niektórych zdjęciach z Tatr czy Karkonoszy. Szczerze mówiąc idąc w góry nie marzę o spotkaniu tłumów ale o ciszy spokoju i kontakcie z naturą. Ci państwo o których wspominałam zawsze dużo podróżowali, nie mieli dzieci ale mieli pieniądze więc mogli oddać się zwiedzaniu świata i tak im zostało, również w starszym wieku potrafili cieszyć się życiem. Również pozdrawiam bardzo serdecznie!

      Usuń
  14. Jakie piękne widoki. Pogoń z czasem zawsze trochę psuje wszelkie wycieczki, ale nic się nie da z tym zrobić. No może tylko wyluzować, usiąść i pomyśleć. A już przy takich pięknych widokach, to i myśli są piękne. Też uważam, że niepełnosprawność nie powinna być przeszkodą w zwiedzaniu.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widoki są oszałamiające poniewczasie żałuję, ze nie kupiłam lepszego aparatu bo zdjęcia niestety nie oddają rzeczywistości. Co do reszty kiedy ma się jeden dzień do dyspozycji i do domu daleko, trzeba się ściśle trzymać harmonogramu...Gdybym nie złapała połączenia powrotnego a następnego dnia zostałby "odkryty" dyżur groziłoby to grubą aferą. Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  15. Oj, nie nudziłbym się w tak pięknych "okolicznościach przyrody".
    Widoki, spokojnie można napisać, że bajeczne...
    Tak jak już ktoś napisał -> góry i woda to jest to! a jeszcze zdaje się zauważyłem na niektórych zdjęciach - palmy!
    Tylko pozazdrościć :-)
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno się nudzić raczej człowiek ma problem jak nadążyć z zobaczeniem wszystkiego. Ja poniewczasie żałowałam że nie wróciłam tam w jakiś piękny, zimowy dzień, to dopiero byłyby widoki! Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.