poniedziałek, 20 maja 2024

Budapeszt na majówkę, podziemny świat w jaskini Palvologyi.



Nasz trzeci dzień w Budapeszcie również miał bogaty program. Na początek postanowiłyśmy wybrać się w rejon wzgórz na prawym brzegu Dunaju, w zachodniej miasta. Są one częścią niewysokiego górskiego łańcucha, do którego należy również góra Gellerta i Wzgórze Zamkowe. Niektóre z nich są zamieszkane, w obrębie innych wzniesiono infrastrukturę służącą turystom, wieże widokowe oraz kolejki umożliwiającej szybkie i łatwe dotarcie na szczyt. Są też takie, gdzie osoby gotowe na nico większy wysiłek, mogą skorzystać ze szlaku pieszego i cieszyć się naturą w środowisku niemal nieskażonym działalnością człowieka. Jeśli ktoś chce popatrzeć z góry na Budapeszt i okolicę, warto wybrać się na Janos-Hegy, czyli Górę Jana, najwyższe zniesienie w łańcuchu, wysokie na 528 m. Można tam wejść pieszo, wjechać kolejką krzesełkową lub zębatą a samym na szczycie skorzystać z tarasu widokowego na wieży Elżbiety, wzniesionej według projektu Frigyesa Schulka w stylu nieco przypominającym Baszty Rybackie. Jednak my miałyśmy inny zamiar, gdyż chciałyśmy zobaczyć jaskinię Palvologyi, jedną z wielu jaskiń w tym mieście. Podobno ogółem jest ich około dwustu a margle, skały wapienne i trawertyn, które tworzą Budzińskie Wzgórza, są podziurawione niczym ser szwajcarski. Krasowe jaskinie często  łączą się ze sobą tworząc długie ciągi, lecz dostęp do nich mają tylko speleolodzy. Rozbudowany system podziemnych korytarzy dostępny dla turystów znajduje się na Wzgórzu Zamkowym i jest znany jako Budapeszteński Labirynt. Jest to sieć naturalnych jaskiń poddana wielokrotnym interwencjom ze strony człowieka, ponieważ zarówno w odległej przeszłości jak i w czasach współczesnych poszerzano je i przerabiano, tworząc w nich piwnice a nawet schrony. Ponieważ szukałyśmy czegoś bardziej naturalnego, miałyśmy do wyboru dwie jaskinie na obrzeżach miasta, Szemlohegy i Palvologyi. Znajdują się one niedaleko siebie, jednak o ile ta pierwsza ze względu na mniejszy stopień trudności jest dostępna dla rodzin z dziećmi i osób z deficytem ruchowym, to druga, (choć mogą ją zwiedzać także dzieci powyżej piątego roku życia, przy minimalnym wzroście 115 cm) wymaga większej sprawności fizycznej. Wejście do obu jaskiń jest płatne i tylko z przewodnikiem a ich zwiedzanie trwa około godziny. Jest jeszcze trzecia jaskinia, Matyas-Hegyi, która leży bardzo blisko jaskini Palvologyi jednak wejście do niej jest dostępne jedynie dla osób przygotowanych na czołganie się w ciasnych przejściach, co wymaga odpowiednich butów, kombinezonu oraz kasku, no i oczywiście należytej kondycji psychofizycznej. Tak jak pisałam powyżej, my wybrałyśmy jaskinię Palvologyi, do której można dojechać samochodem lub komunikacją publiczną. Wejście do niej znajduje się dość wysoko na zboczu wzgórza, więc ostatni etap wycieczki prowadzi stromą drogą, która kończy się w niewielkiej dolince nieopodal budynku, w którym mieści się stacja przewodników, kasa i bar a nieopodal jest pozostała infrastruktura, niezbędna dla turystów.





Jaskinia ma ciekawą historię, wejście do niej odkryto przypadkowo już w1904 roku, w ścianie dolinki, będącej wyrobiskiem dawnego kamieniołomu a w roku 1919 jej część została przystosowana na potrzeby turystów. Jaskinia ma ogółem 31 km długości i jest najdłuższa na Węgrzech, jednak do zwiedzania udostępniono jedynie jej niewielki fragment, liczący pół kilometra. Od czasu odkrycia tego miejsca cała trasa została znacznie zmodernizowana, uzyskała oświetlenie elektryczne, zbudowano też betonowe chodniki a bardziej stromych miejscach schody, których ogółem jest aż czterysta. Wejścia do jaskini są limitowane, gdyż jednorazowo przewodnik zabiera grupę liczącą maksymalnie trzydzieści pięć osób, więc jeśli chętnych jest więcej trzeba poczekać na swoją kolej. My na wejście czekałyśmy chyba ze dwadzieścia minut a dla rozrywki mogłyśmy podziwiać burego kota, wyjątkowo odpornego na zaczepki gości oraz instalację utworzoną z manekina ubranego w strój speleologa, przyczepionego do linek asekuracyjnych. W jaskini jest stała temperatura wynosząca 11 stopni Celsjusza, więc nawet w lecie warto zabrać ze sobą dodatkowe okrycie, natomiast jeśli chodzi o obuwie, żeby czuć się komfortowo, powinno to być obuwie turystyczne, ponieważ w niektórych miejscach panuje półmrok a poza tym na pewnym odcinku trzeba się wspinać po drabince, więc klapki lub buty na obcasie mogły by sprawić problem. Wejście do jaskini jest zamknięte dość masywnymi drzwiami, które o wyznaczonej godzinie przewodnik otwiera za pomocą klucza, cała grupa wchodzi do wnętrza a drzwi zamykają się ponownie. Jak wspominałam, choć wewnątrz jest oświetlenie, to z racji specyficznej przestrzeni nie można powiedzieć, że jest tam jasno; jednak wystarczy ono w zupełności do tego, żeby cała grupa mogła poruszać się dość swobodnie  i zobaczyć szczególnie ciekawe miejsca, o których mówi przewodnik. 






Większość korytarzy pokonuje się  bez  problemów, jednak w kilku miejscach trzeba było przeciskać się przez dość wąskie szczeliny pomiędzy skalnymi ścianami a oprócz tego, był do pokonania tzw. komin, czyli wąski kanał prowadzący do wyżej położonego korytarza. Na tym odcinku należało wspiąć się na wysokość 7 metrów, po sznurowej drabince o szczebelkach wzmocnionych metalowymi rurkami (zdjęcie poniżej). Brzmi to dość klaustrofobicznie, jednak ta wspinaczka nie była szczególnie trudna, ja podeszłam do niej bez stresu, ponieważ miałam za sobą podobne, choć dwukrotnie dłuższe, wejście po drabinie wewnątrz kolosa w Aronie, o którym pisałam tutaj. Tym razem też nie sprawiło mi to żadnego problemu, ani w sensie fizycznym, ani psychicznym, choć mam wrażenie, że chyba byłam najstarszą osobą w tej grupie. W sumie wszyscy szybko i sprawnie przemieściliśmy się na wyższy poziom jaskini, gdzie znowu przemierzyliśmy ciąg chodników, aż dotarliśmy do wyjścia, gdzie zakończyliśmy naszą wycieczkę.





Zwiedzanie jaskini Palvologyi okazało się bardzo ciekawym doznaniem i choć nie jestem miłośniczką podziemnych labiryntów, muszę przyznać, że byłam naprawdę zadowolona z możliwości zobaczenia góry od wewnątrz. Nasz przewodnik obszernie opowiadał o różnych ciekawostkach z podziemnego świata, o morfologii skał, powstawaniu stalaktytów i stalagmitów a także pokazywał nam cząsteczki minerałów osadzone w skale i odciski skorup morskich stworzeń (jednak największy entuzjazm wycieczki wzbudził widok grupy sporych stalagmitów, przypominających gigantyczne robaki, wyłaniające się z wnętrza góry). Okazało się, że w tym trudnym środowisku jest również życie w postaci kolorowych porostów, tworzących na ścianach jaskini zielonkawe i brunatne plamy. Struktura powierzchni skał w jaskini Palvologyi jest nadzwyczaj bogata, czasem przypomina obumarłe koralowce lub gruzełkowatą skórę prehistorycznego zwierza a w innych miejscach, gdzie jest pełno dziwnych formacji w kształcie kolców i wypustek, skojarzenia są jeszcze bardziej niepokojące (osobiście czułam się niczym Jonasz w brzuch wieloryba). 








Dodam jeszcze, że przewodnik najczęściej mówi po węgiersku a jeśli w grupie jest dużo obcokrajowców (jak to było w naszym wypadku) po angielsku. Jednak z tego co wiem, jest możliwość uzyskania ulotki lub wypożyczenia w kasie audio przewodnika w języku polskim, co może być rozwiązaniem wartym rozważenia, ponieważ prelekcja jest bardzo obszernym i ciekawym uzupełnieniem wycieczki. Natomiast robienie sensownych zdjęć może sprawiać trudności, zarówno z racji kiepskiego oświetlenia jak i niewielkiej przestrzeni, gdzie na dodatek jest spora grupa przemieszczających się osób. Poza tym snopy światła padające z halogenowych żarówek bardzo przekłamują kolory, więc trzeba wykonywać różne dziwne manewry, żeby uzyskany efekt był do przyjęcia.

Ponieważ wycieczka do jaskini zajęła nam jedynie część dnia, ciąg dalszy nastąpi!

Na koniec chciałam jeszcze dodać, że tydzień, który minął był dla mnie dość trudny. Wczoraj wróciłam ze szpitala po rekonstrukcji stawu biodrowego, na razie nie jest łatwo, muszę leżeć i czekać, aż rana porządnie się zagoi a później czeka mnie rehabilitacja. Przezornie napisałam ten i kilka innych postów na zapas, więc będę je sukcesywnie zamieszczać. Serdecznie pozdrawiam wszystkich!

16 komentarzy:

  1. Oh, kuruj sie, szybkiego powrotu do sprawnosci zycze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że wszystko szybko się unormuje, mam wprawę bo to już drugi staw, chociaż tym razem poszło to trochę gorzej co szpital i zespół był ten sam. Ale trzeba się uzbroić w cierpliwość bo musi być dobrze. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Kochana Eluniu!
    Witaj w domu! Teraz to już będzie z górki i z każdym dniem będziesz czuła się lepiej. Kilka lat temu odwiedziłam jaskinię Palvologyi i muszę przyznać, że jest wyjątkową pod względem wielkości. Schodząc długimi schodami w głąb, wkraczamy w świat szczelinowatych korytarzy, baśniowych stalaktytów, kuleczek wydzielanych przez gorącą wodę i specjalnych formacji skalnych. Można tam podziwiać błyszczące kryształy kalcytu i odciski starożytnych muszli.

    Kochana Elu, przyjmij życzenia powrotu do zdrowia, aby wszelkie dolegliwości ustąpiły jak najszybciej! Abyś już wkrótce mogła cieszyć się pełnią sił, wierzę że lada chwila dojdziesz do formy, a cierpienie prędko odejdzie w niepamięć.
    Całuję i bardzo serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za te słowa, mam nadzieję, że tak będzie, na razie muszę bardzo uważać, ale na szczęście jestem w domu Marta mi pomaga więc jest dobrze. Czytam sobie pomału książkę Rossa o da Vincim którą polecała Małgosia na swoim blogu dobra lektura na taką okazję. Co do jaskini to faktycznie miejsce warte zobaczenia wspaniały podziemny świat o którym człowiek nie ma pojęcia dopóki tego nie zobaczy. Bardzo serdecznie pozdrawiam, przesyłam uściski i życzenia pięknych majowych wycieczek!

      Usuń
  3. Lubię zwiedzać jaskinie, bo podziemny świat jest kumulacją cudów natury. I w każdym miejscu jest inny, niepowtarzalny. Cieszę się, że taki niezwykły świat odkryłyście, i to w Budapeszcie!
    Teraz życzę Ci dużo siły i szybkiego gojenia ran, bo wielki świat czeka na Ciebie. Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie powiedziane Ulu i piękne życzenia. Mam nadzieję że jeszcze tego roku wrócę do normalności i zrobię chociaż małą wycieczkę. Również pozdrawiam najserdeczniej

      Usuń
  4. Życzę powrotu do zdrowia, natomiast zasoby fotograficzne i przeżycia oraz pomagają nabrać nowych sił, pozytywnego myślenia i planowania nowych wypadów. Fajnie było zobaczyć Twoje wspomnienia z wizyty w pięknej jaskini. W TV bym tego nie zobaczył i osobiście zapewne chyba nie dotrę ;) Pozdrawiam i życzę dużo zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za życzenia z pewnością się przydadzą bo pierwsze dni są trudne! Natomiast co do jaskini było to niesamowite przeżycie tym bardziej że po raz pierwszy byłam w jaskini i zawsze miałam przed tym jakiś lęk . Okazało się że niepotrzebnie jest to bardzo turystyczne miejsce za to naprawdę niezwykle ciekawe. Masz rację z tym co napisałeś o pozytywnym działaniu pięknych wspomnień, ostatnie dni przed szpitalem intensywnie pisałam więc żyłam tym zamiast się zamartwiać. Natomiast w szpitalu leżałam z miłą panią która co roku jeździ do Chorwacji więc się wymienialiśmy wrażeniami z naszych podróży i nawet się nie obejzalysmy jak trzeba było jechać na blok operacyjny. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  5. Strasznie zmęczona jestem, Elu, boli mnie noga, dlatego na razie pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, obiecuję też wrócić i dokładnie przeczytać Twoją opowieść o Budapeszcie.
    I zdrowia Ci życzę, żebyś szybko do siebie doszła i żeby wszystko stało się dobrze. Uściski! Wrócę i raz jeszcze skomentuję post. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odwiedziny i życzenia! Natomiast co do Twojej nogi to słabo wygląda bo z tego co pamiętam to chyba już co najmniej dwa tygodnie minęły? Czy tam nie ma pęknięcia? Czy miałaś RTG czy tomografię? I mnie kiedyś wykluczono złamanie po RTG a dokładne badanie je potwierdziło. Nie będę prawiła morałów że o siebie nie dbasz bo mam na sumieniu podobne historie a może nawet bardziej odjechane ale też w zasadzie nie miałam wyjścia. Ale mam nadzieję że próbujesz coś robić dla siebie bo mogą się przyplątać komplikacje. Pozdrawiam serdecznie, mam nadzieję że niedługo znajdziesz trochę czasu dla siebie i swojej stopy zanim Ci powie że dalej nie idzie!

      Usuń
    2. Elu, nic nie miałam, bo haruję jak wół i nawet nie mam czasu żeby pójśc do lekarza. Za to jeżdżę do Lubania, do Bautzen, wszędzie gdzie mnie wyślą na konkursy i spotkania, więc proszę, chociaż Ty mnie nie strasz...
      A co do treści Twojego postu, to naprawdę z wielką chęcią poleciałabym do Budapesztu, bo zdjęcia i opisy są bardzo zachęcające. Kiedyś w Zakopanem też byłam we wnętrzu góry. Nie była to jaskinia, ale efekt podobny. Mój ojciec łaził po grotach i jaskiniach i jak byłam mała przywiózł do domu leśnego kota, którego rannego znalazł w jaskini w Szklarskiej Porębie. Potem kot był z nami całe lata, ale uciekał do lasu, był podobny do norweskiego leśnego.
      Zmęczona jestem i chyba piszę nieskładnie, bo już tylko czekam na wakacje i chwile dla siebie. Uściski i pozdrowienia!

      Usuń
    3. Straszenie nic nie daje ja raczej po pielęgniarsku i trochę po matczynemu ostrzegam! Mam nadzieję, że przynajmniej robisz okłady z Altacetu i smarujesz stopę Arcalenem na przykład. Nie zawadzi moczenie nogi w chłodnym roztworze soli.Powiem tylko że ból choć przykry i utrudnia życie jest w pewnym sensie normalny po urazie i może trwać kilka tygodni. Jest niedobrze jeśli utrzymuje się zasinienie i obrzęk. Mam nadzieję że jeszcze chwila i będziesz mogła odpocząć i zająć się sobą. A Budapeszt polecam, ma dużo wdzięku. Ładna historia o leśnym kocie, dobrze że odzyskał zdrowie i mógł wrócić na wolność gdzie go wolała natura., Życzę miłego weekendu i pięknego Dnia Matki!

      Usuń
  6. Z zainteresowaniem obejrzałem zdjęcia z jaskini. My bardzo lubimy ten podziemny świat, tajemniczy i pełen różnorodnych formacji stalaktytów czy stalagmitów. Akurat tej jaskini nie widziałem, więc tym bardziej interesujący jest Twój wpis. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia i sprawności. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Wiesiu za życzenia bardzo się przydadzą! Co do jaskini jest naprawdę interesująca dla mnie tym bardziej że nigdy przedtem żadnej nie widziałam. To jest naprawdę inny świat. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  7. Byłam tylko w jednej jaskini, we Włoszech. Pamiętam, że też zrobiła na mnie duże wrażenie. Ulotki w języki rodzimym to bardzo fajna rzecz. Będąc we Włoszech spotkałam się w kilku świątyniach, w których płaciło się za wstęp z ulotkami po polsku, bo bardzo mnie ucieszyło, bo moja znajomość języków obcych jest bardzo kiepska, a dobrze jest poczytać o tym, co się ogląda. Natomiast z audio przewodnikami po polsku spotykam się bardzo rzadko. Jako wzrokowiec wolę jednak ulotki, no i zostaje to na dłużej, bo pamięć jak wiadomo, jest ulotna. Trzymam kciuki za rehabilitację, aby było lepiej i jak najlepiej i w miarę szybko :) A właśnie zastanawiałam się, czy jesteś już po.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podobnie jak Ty preferuję ulotki, bo zawsze można to sobie odświeżyć. Dziś minął tydzień od wypisu, nie jest najgorzej ale przy pierwszym zabiegu lepiej to poszło. Być może dlatego, że byłam w lepszej formie ogólnej. Przeczytałam książkę Rossa Kinga z dużym zadowoleniem bo zamieszcza wiele ciekawych szczegółów i interesująco przedstawia tło historyczne. Jednak dłuższe czytanie na leżąco sprawia mi problem więc teraz korzystam z
      Audioteki jest super. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.