niedziela, 6 października 2013

Łodzie


Łodzie... Kiedy o nich pomyślę, widzę nie te, które z łopotem żagli suną po falach naprzeciw wiatrowi, lecz te tkwiące w bezruchu, zacumowane w porcie, stojące na kotwicy lub wyciągnięte na brzeg, bezwładnie leżące na piasku.

Widzę je, tkwiące w przestrzeni nieba i wody, samotne, z nagimi masztami, przykryte brezentową plandeką, cierpliwie czekające, aż zjawi się ktoś, kto postawi żagle albo zapuści motor, by wreszcie mogły pomknąć przed siebie... Nie poznawałam ich, gdy w oddali mknęły pod żaglami z nieznajomymi ludźmi na pokładzie, jakby w momencie wypłynięcia na szerokie wody traciły swoją tajemną osobowość, znaną tylko mnie... Wędrując nad lombardzkimi jeziorami widziałam ich wiele; uśpionych, otulonych mlecznobiałą mgłą, czasem spowitych błękitną poświatą poranka a innym razem pomarańczowym blaskiem zachodzącego słońca.
Spokojnie przeglądały się w lustrze niezmąconej wody, jednak nadal
była w nich moc uśpionej energii.
Widzę je, tkwiące w przestrzeni nieba i wody, samotne, z nagimi masztami, przykryte brezentową plandeką, cierpliwie czekające, aż zjawi się ktoś, kto postawi żagle albo zapuści motor, by wreszcie mogły pomknąć przed siebie... Nie poznawałam ich, gdy w oddali mknęły pod żaglami z nieznajomymi ludźmi na pokładzie, jakby w momencie wypłynięcia na szerokie wody traciły swoją tajemną osobowość, znaną tylko mnie... Wędrując nad lombardzkimi jeziorami widziałam ich wiele; uśpionych, otulonych mlecznobiałą mgłą, czasem spowitych błękitną poświatą poranka a innym razem pomarańczowym blaskiem zachodzącego słońca.
Spokojnie przeglądały się w lustrze niezmąconej wody, jednak nadal
była w nich moc uśpionej energii. Mówiły o niej ich smukłe maszty wznoszące się nad pokładem, celujące w niebo, niczym wyciągnięty palec ręki wskazującej kierunek. Tego bezruchu i opuszczenia nie odczytywałam jako zaprzeczenia celu, do którego zostały stworzone, lecz przeciwnie, były dla mnie niczym widomy symbol ukrytych szans  i możliwości, jakie ma każdy z nas. Patrzyłam na nie niczym na mewy, co przysiadają na fali żeby odpocząć, zanim ponownie rozwiną skrzydła do lotu; kiedy tak lekko bujały się na wodzie, myślałam o tym, że być może już niedługo zdarzy się coś, co sprawi, że one i ja, wyruszymy w długą podróż, choć nie w tę samą stronę...
Fascynowały mnie a nawet więcej, czułam z nimi jakąś niewytłumaczalną więź; fotografowałam je z zapałem a dzisiaj, kiedy przeglądam moje foldery, widzę zaledwie kilka takich, które są w ruchu, za to tych nieruchomych jest całe mnóstwo...Jak już pisałam, te łodzie budziły we mnie wiele skojarzeń, jednak ich widok nie był bez znaczenia również dla moich oczu - z przyjemnością patrzyłam na ich wysmakowane, zgrabne i opływowe kształty. 

W moim albumie, oprócz popularnych, tanich, plastikowych łódek, jakie można zobaczyć na wodach całego świata, są przepiękne, drewniane łodzie, z charakterystycznym płóciennym daszkiem rozpiętym na półokrągłych obręczach, jakie nadal pływają po lombardzkich i piemonckich jeziorach. Ich starsze, zabytkowe siostry, wielkie, niczym jeziorne mastodonty, miałam okazję zobaczyć w malowniczej darsenie jednej z dzielnic Bellagio, zwanej Loppia. Niegdyś podobne łodzie służyły do transportu ludzi i towarów pomiędzy wioskami położonymi na brzegach jezior. Obecnie owe miejscowości łączą asfaltowe drogi a tam, gdzie skalne nawisy schodzą wprost do wody, wykuto tunele. Jednak w dobie poprzedzającej rozwój motoryzacji, łódka była wprost niezastąpionym środkiem komunikacji dla tutejszych mieszkańców.

Z ogromnym sentymentem i wzruszeniem oglądam zdjęcia ślicznych, staroświeckich łódek, z wnętrzem pomalowanym na niebiesko, jakie kiedyś sfotografowałam nad Lago di Orta, ponieważ niezmiennie przypominają mi przepiękny, słoneczny, październikowy dzień, pełen złotych kolorów jesieni, jaki spędziłam tam wraz z moją córką Martą (jej obecność sprawiała, że to co piękne, wydawało mi się jeszcze piękniejsze). Łuszcząca się farba nie odejmowała im uroku, podobnie rzecz się miała ze starymi domkami stojącym wokół centralnego placu, gdzie kruszące się tynki i poczerniałe drewniane belki były malowniczym świadectwem mijającego czasu


Oczywiście, w moich wspomnieniach nie może zabraknąć weneckich gondoli, które przykryte plandekami mokły bezczynnie na deszczu, tak bardzo romantyczne w swoim osamotnieniu,
i tychże gondoli, wspaniale prezentujących swoje smukłe, wymyślne kształty na tle błękitnych fal w blasku zachodzącego słońca...
A czy można tu pominąć skromne, pracowite motorówki, będące na wodzie tym, czym niegdyś na lądzie był muł i osiołek? W Wenecji widziałam ich mnóstwo; dla mieszkańców są one obok tramwajów wodnych jedynym środkiem transportu, więc nie zdziwiło mnie, kiedy widziałam, jak ładowano na nie gruz z rozbieranego budynku czy worki ze śmieciami, że nie wspomnę o łodzi firmy kurierskiej i poczty oraz pływającym Pogotowiu Ratunkowym.
Każde z tych zdjęć, z łódkami w głównej roli, to wspomnienie niezwykłej chwili, jaka poruszyła moją imaginację, zapadając mi w pamięć i w serce. Pejzaże, wschody i zachody słońca, mgły snujące się nad jeziorami, ulotne momenty zadumy i zachwytu, które chciałabym zatrzymać na zawsze...


Więcej zdjęć>


19 komentarzy:

  1. Piękne, bardzo piękne. Czy to jesienna nostalgia i tęsknota za słoneczną Italią?
    Zastanawiam się czy i ja po powrocie do domu będę tęsknić?
    Może za Alpami, Dolomitami, bo w Italii to nie jestem zakochana. Serdecznie pozdrawiam. Alina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Alinko! Szczerze mówiąc Włochy wspominam z sentymentem ale nie tesknię i jak dotąd nie marzę o powrocie, wręcz przeciwnie, Powiem Ci po cichu, że ten post jest z pewnej specjalnej okazji ale o tym napiszę za tydzień.

      Usuń
  2. Lodzie na autostradzie dla wyznaczaja pory roku, doczepione do samochodow w koncu marca lub na poczatku kwietnia zapowiadaja lato, potem wracaja do domu na zime w koncu wrzesnia lub na poczatku pazdziernika. Nie wszyscy maja mozliwosc trzymania ich na wodzie.
    Jezioro Orta to zdecydowanie nr. jeden wsrod wszystkich jezior jakie znam, nawet mamy domek jak by kempingowy kolo miejscowosci Pettenasco, ktory niestety
    musimy sprzedac :( Juz nie mamy mozliwosci jezdzic tam co weekend jak kiedys.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz że dla mnie mimo mojej miłości do jeziora Como Orta jest naprawdę niezrównana, mam w związku z nią bardzo piękne wspomnienia. Zazdroszczę domku w takiej okolicy.

      Usuń
  3. Tak jakby odpoczywały w skupionym oczekiwaniu na przygodę. Nie dziwię się, że Cię zachwyciły. Nabardziej spodobały mi się te z daszkiem na obręczach i łódki pomalowane na niebiesko.
    Ciekawe, co to za okazja do specjalnego wpisu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ta, nadzieja, oczekiwanie i cierpliwość, z tym mi się kojarzyły...Natomiast co do łódek z daszkiem i pomalowanych na niebiesko to dają taki niesamowity lokalny koloryt. Takie z daszkoem widziałam tylko na Lago Maggiore i Como, byc może używa sie takich również gdzieś indziej ale nie miałam okazji tego zaobserwować. Natomiast z niebieskimi spotkałam się tylko na jeziorze Orta a do tego wydaje mi się że mają dość specyficzną konstrukcję. O okazji befdzie ale na razie cicho, sza, żeby nie zapeszyć!

      Usuń
  4. U mnie na osiedlu od kilku dni stoi samochód z kajakiem na dachu, tak smutno...
    A Twoje zdjęcia tak fajnie wprowadzają w następną porę roku, akurat mało "łodziową".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce chyba nie ma możliwości trzymania łódki w zimie poza hangarem, natomiast we Włoszech i owszem jesli ktoś mieszka nad woda i ma ją na oku. Zwykle są dokładnie przykryte i zabezpieczone , stoją i czekają na lepsze czasy. Chociaż wiele osób ma takie zadaszenie nad wodą i podciąga łódkę do góry na specjalnym podnośniku.

      Usuń
  5. Ogromna różnorodność. Bardzo ciekawy wpis. Mnie szczególnie urzekły smukłe gondole przy wysokich palach... trochę jak las na wodzie... BBM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się podobały chociaż zastanawiałam się jak się do nich gondolier przedostawał bo stały w pewnej odległości od brzegu.

      Usuń
  6. Piękny wpis. Bardzo lubię patrzeć na poruszające się od uderzeń fali łódki przycumowane do brzegu. Wprowadzają mnie w jakiś sentymentalny nastrój. U Ciebie za to słonecznie i radośnie i szkoda, że w Polsce nie jest tak przez cały rok. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłeś w sedno, Zbyszku, ja też zawsze za to samo lubiłam wodę i łódki. Na pociechę powiem Ci że zima w Lombardii jest jest raczej brzydka i ładne dni można na palcach policzyć a do tego smog bardzo daje się we znaki. Ale jak już zaświeci słońce robi się naprawdę pięknie zwłaszcza jeśli mamy widok na góry. Pozdrawiam wzajemnie;)

      Usuń
  7. O wszystkim potrafisz pięknie i barwnie pisać. Takie łódki i jachciki tworzą na nadbrzeżu niesamowity klimat. Tez to lubię. Ale to już inne morze i woda cieplejsza. :)

    Pozdrawiam serdecznie. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też zawsze nastrajały bardzo refleksyjnie...może dlatego że przypominały mi nasze mazurskie jeziora? Nawzajem cieplutko pozdrawiam!

      Usuń
  8. Kolejny świetny post i to o łodziach. Czytałam niemal z wypiekami na twarzy...Były piękne a jednak samotne. Nie było turystów, którzy by je ożywili...Jedynie fale uderzały o burtę i wprawiały je w lekkie kolłsanie.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ich widok zawsze nastrajał romantycznie i refleksyjnie pewnie dlatego, że też czułam się jak samotna łódka na kotwicy...Również pozdrawiam!

      Usuń
  9. Uwielbiam widok łodzi na wodzie, choć sama na nich nie pływam, ale 'działają mi na wyobraźnię':)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pływałam w młodości, teraz nie mam okazji ale też mnie do nich ciągnie.

      Usuń
  10. Eleganckie łodzie :D aż chce się wypłynąć i śpiewać szanty

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.