Ten post jest kontynuacją wpisu Rejs po Jeziorze Lecco, który zamieściłam przed świętami Bożego Narodzenia zaznaczając, że ciąg dalszy nastąpi. Jak wiadomo święta zobowiązują do świętowania, więc po przerwie spowodowanej zamieszczaniem postów okolicznościowych a następnie problemami ze zdrowiem, wracam do tematu aby zakończyć relację z tej wycieczki. Poprzednio wspominałam o analogiach i różnicach pomiędzy Lecco i Como, zarówno jeśli chodzi o akweny jak i o miasta. Pisałam też, że Lecco jest zdecydowanie mniej popularne wśród turystów, choć bez wątpienia także ma wiele do zaoferowania. Mam wrażenie, że w ostatnich latach to się zmieniło na lepsze, zwłaszcza że zważywszy bardzo duży wzrost cen noclegów w renomowanych miejscowościach, jest ono miejscem z wyboru dla osoby, która uważniej patrzy na swoje finanse i jest nastawiona na spokojniejszy wypoczynek. Lecco ma też tę zaletę, że jest położone dużo bliżej lotniska w Bergamo, poza tym jest tu świetna komunikacja kolejowa z miejscowościami na prawym brzegu jeziora. Jeśli ktoś chce się udać się na lewy brzeg albo do Bellagio, czy innej miejscowości na cyplu Triangolo Lariano, bez problemu może to zrobić dzięki promowi i statkom pływającym z niedalekiej Varenny. To sprawia, że jest ono bardzo dobrą bazą wypadową nie tylko w głąb Alp Bergamskich i Prealp, lecz także do zwiedzania ciekawych miejsc w obrębie całego jeziora Como (Lario). Wyprawę w okoliczne góry ułatwi kolej linowa, którą z obrzeży Lecco przemieścimy się na płaskowyż Pian di Erna, skąd można wyruszyć na górskie szlaki. Natomiast łącząc statek lub prom z pociągiem i autobusem, dotrzemy do niemal każdej miejscowości na brzegach jeziora a jeśli ktoś zechce odwiedzić Mediolan lub Monzę, ma do dyspozycji liczne pociągi lokalnej linii TreNord. Dodam jeszcze to o czym już pisałam w innych postach, że kupując niezbyt drogi jedno- lub wielodniowy bilet zintegrowany, możemy do woli jeździć wszystkimi środkami regionalnej komunikacji miejskiej i pozamiejskiej (wyjątkiem jest komunikacja z lotniskami) w obrębie Lombardii, dzięki czemu oszczędzamy zarówno mnóstwo czasu jak i pieniądze.
Ale wracając do mojej wycieczki - tak jak pisałam w pierwszym poście, kiedy już minęliśmy Monte Moregallo po prawej i Monte San Martino po lewej stronie, na wysokości Monte Barro statek zakręcił i skierował się w stronę przystani w Lecco. Dzięki temu po raz pierwszy mogłam dokładnie obejrzeć tę miejscowość od strony wody, bo chociaż byłam tam kilkakrotnie, to zawsze widziałam ją niejako od wewnątrz. Lecco nie jest duże, zamieszkuje je ok. 46 tys. mieszkańców (Como liczy ich 84 tys.) jednak z racji niezbyt wysokiej zabudowy, zajmuje dość spory obszar u stóp Monte Resegone, której postrzępiony szczyt przypominający zęby piły, stanowi malownicze tło dla panoramy miejscowości, nad którą góruje niemal stumetrowa wieża kościoła San Nicolo. Wszystko to wyglądało bardzo pięknie w promieniach słońca, które powoli chyliło się ku zachodowi, nasycając góry i całą okolicę swą pomarańczowo - różową barwą. Jak już wspomniałam, bywałam wcześniej w Lecco, zwłaszcza na początku mojego pobytu w Lombardii, gdyż tam znajdowała się moja ówczesna agencja pracy. Z tych wizyt nie mam szczególnie miłych wspomnień; ponieważ była zima, nieprzyjemna pogoda odbierała mi wszelką chęć na zwiedzanie. Choć nie było śniegu, to temperatury oscylujące wokoło zera w połączeniu z dużą wilgotnością powietrza dawały uczucie przejmującego chłodu, co nie sprzyjało spacerom. Wróciłam tam po dwóch, czy trzech latch z okazji festynu organizowanego przez jeden z banków, na który zabrali mnie znajomi. Festyn chyba był udany, było mnóstwo spacerowiczów, lecz największym zainteresowaniem cieszyły się tradycyjne tańce ma jednym z miejskich placów. Tu rej wodziły dziewczęta z lokalnego zespołu muzyczno - tanecznego ubrane w długie białe suknie a ponieważ sporo widzów poszło w ich ślady zabawa była przednia, Z tego dnia pochodzą nieco staroświeckie zdjęcia utrwalone na tradycyjnym filmie, jakie zrobiłam prymitywnym aparatem Kodak. Ponieważ mam do nich wielki sentyment, postanowiłam je tu zamieścić, mimo ich dość mizernej jakości i jaskrawych kolorów (historię moich pierwszych prób fotograficznych a także późniejszej decyzji o założeniu bloga opisałam w poście Pierwsze foto ).
Lecco pod względem swojej burzliwej historii nie odbiega od innych miejscowości tego regionu. Pierwsze ślady osadnictwa, jakie znaleziono u stóp Monte Resegone, pochodzą z okresu wczesnego żelaza. Później przyszli tu Celtowie i Rzymianie a po nich Longobardowie z czasem wyparci przez Franków pod wodzą Karola Wielkiego. Pod koniec pierwszego tysiąclecia, dzięki cesarzowi Ottonowi I (temu samemu, który przyczynił się do chrystianizacji Polski) władanie nad miastem i okolicą przejęło arcybiskupstwo Mediolanu. W wiekach średnich podczas walk, jakie wciąż przetaczały się przez te ziemie, Lecco kilkakrotnie zostało spalone i zrównane z ziemią. W XIV wieku weszło w skład księstwa Mediolanu, którym wówczas władał Azzone Visconti; jego protekcja sprawiła, że dla Lecco był to okres względnego spokoju. Książę Azzone nakazał budowę umocnionego mostu nad rzeką Adda i ufortyfikowanie miasta, co również przyczyniło się do zwiększenia jego bezpieczeństwa. W XVI wieku po upadku Sforzów władzę w całej Lombardii przejęli Habsburgowie, początkowo z linii hiszpańskiej a następnie austriackiej ( z dwudziestoletnią przerwą jaką był okres panowania Napoleona ). Zwierzchnictwo Austrii trwało aż do 1861 roku, kiedy po zwycięskiej kampanii Garibaldiego te ziemie weszły w skład odrodzonego Królestwa Włoch. Te trudne dzieje spowodowały, że w Lecco nie ma zbyt wielu zabytków z początków jego istnienia i generalnie ma ono charakter typowy dla miast, których największy rozwój przypada na XIX i XX wiek. Nie bez znaczenia jest również fakt, że właśnie w XIX wieku działał tu Giuseppe Bovara, architekt zauroczony stylistyką rodem ze starożytnego Rzymu. Bovara urodził się w Lecco a po ukończeniu studiów wrócił w rodzinne strony, którym poświęcił swe siły twórcze. Ponieważ zaprojektował bardzo dużo budynków, zarówno prywatnych jak i użytku publicznego, odcisnął swe wyraźne piętno na wyglądzie miasta.
Najstarszymi zabytkami Lecco są pozostałości murów miejskich, które znajdziemy w miejscu zwanym Vallo delle Mura i średniowieczny most znany jako Ponte Azzone Visconti. Zarówno mury jak i most wzniesiono w latach 30-tych XIV wieku, jak już wspomniałam, nowy władca po przyłączeniu Lecco do księstwa Mediolanu zadbał o jego należyte ufortyfikowanie, co miało to ogromne znaczenie z uwagi na peryferyjne położenie tych ziem. Specyficzne ukształtowanie terenu i okoliczne góry a także jezioro i rzeka Adda w połączeniu z umocnieniami i garnizonem wojska podnosiły wartość obronną miasta. Ciekawostką jest to, że Adda ma swe źródło w Alpach Retyckich, następnie płynie przez dolinę Valtellina i w okolicy Colico wpada do północnej odnogi Jeziora Como (Lario) po czym wypływa ponownie w Lecco aby po przemierzeniu Niziny Lombardzkiej połączyć swe wody z nurtem Padu. Zabytkowy most Azzone Visconti w chwili powstania wyglądał zupełnie inaczej, miał osiem przęseł, wieże obronne i mosty zwodzone co w tamtych czasach stanowiło zaporę trudną do przebycia. Most kilkakrotnie był modernizowany z czasem zlikwidowano mosty zwodzone w zamian dodając mu jeszcze trzy przęsła a podczas panowania austriackiego usunięto również wieże obronne. Obecnie ma on 131 metrów długości i jest mostem drogowym w dalszym ciągu możemy podziwiać jego piękne masywne przęsła, do których niezbyt przystaje nieciekawa metalowa barierka. Dodam jeszcze pewną ciekawostkę na jego temat, otóż jest teoria, że jego piękna sylwetka i wspaniały pejzaż, który go otacza tak zachwyciły Leonarda da Vinci, że wykorzystał je jako tło do portretu Mony Lisy. Nie jest to niemożliwe, ponieważ Leonardo często bywał w tych stronach z racji prac związanych z poszukiwaniem rudy żelaza, zleconych mu przez księcia Sforzę a także jako gość w rodzinnych dobrach Francesco Melzi, który był jego ulubionym uczniem. Mimo wszystkich zmian most nadal pozostaje jednym z symboli miasta, podobnie jak charakterystyczna dzwonnica, należąca do bazyliki San Nicolo zwana il Matitone (czyli Wielki Ołówek) należąca do bazyliki San Nicolo. Prawdą jest, że ta ironiczna nazwa jest bardzo trafnym skojarzeniem, co świetnie widać na zdjęciach powyżej. Ta neogotycka wieża pochodzi z 1904 roku i ze swoimi 96 metrami wysokości jest jedną z najwyższych dzwonnic we Włoszech. Przy jej budowie jako podstawę wykorzystano cylindryczną wieżę obronną, stanowiącą część średniowiecznych miejskich umocnień. Neoklasyczna bazylika San Nicolo, której obecny wygląd nadał Giuseppe Bovara podczas przebudowy, jaka miała miejsce w XIX wieku, również wspiera się na dawnych bastionach z czasów hiszpańskiego panowania. W sąsiedztwie świątyni nieopodal cmentarza, nadal możemy oglądać Vallo delle Mura, czyli pozostałości dawnych murów miejskich. W centrum miasta znajdziemy jeszcze jeden relikt średniowiecza, jest to Torre Vicontea, gdzie współcześnie organizowane są wystawy czasowe. Tuż obok znajduje się Obserwatorium Alpejskie, czyli interaktywne muzeum alpinizmu a także Muzeum Sztuki ze zbiorami malarstwa. Obydwie instytucje mieszczą się w eklektycznym Palazzo delle Paure, czyli w tłumaczeniu na polski, Pałacu Strachów. Pałac nie ma żadnego ducha, który mógłby w nim straszyć po nocach, nie jest też częścią parku rozrywki a swą nazwę zawdzięcza czasom, kiedy mieścił się tam słynący z surowości urząd fiskalny, sciągający podatki z obywateli. Innym świadectwem kulturalnych aspiracji mieszkańców miasta jest dziewiętnastowieczny teatr wzniesiony staraniem obywateli, przed którym znajduje się pomnik Giuseppe Garibaldiego. Garibaldi jest dla Włochów niekwestionowanym bohaterem i człowiekiem legendą, podobnie też ma się rzecz z jego towarzyszami broni, więc niemal w każdej lombardzkiej miejscowości znajdziemy świadectwa ich chlubnej historii. Na budynku stojącym przy centralnym placu miasta, również możemy zobaczyć tablicę pamiątkową związaną z walką o wyzwolenie Włoch. Poświęcono ją pamięci pięciu braci Torri -Tarelli urodzonych w Onno, malej miejscowości pod ogromnym skalnym urwiskiem, które mnie zafascynowało podczas rejsu po jeziorze Lecco. Najstarszy z braci, dwudziestoczteroletni Giovanni w 1848 roku utonął podczas burzy, kiedy przez jezioro transportował broń dla powstańców walczących w Mediolanie. Jego młodsi bracia Carlo, Tommaso, Giuseppe i Battista poszli w jego ślady w 1859 roku wstąpili do wojsk Garibaldiego i wzięli udział w walkach, które zakończyły się zjednoczeniem Włoch. Giuseppe który dla munduru zrzucił sutannę duchownego, zmarł w wieku dwudziestu jeden lat z powodu odniesionych ran, natomiast pozostali ukończyli kampanię i dożyli podeszłego wieku w odrodzonej ojczyźnie.
Lecco choć niewielkie, może się poszczycić jeszcze dwoma innymi muzeami, jedno z nich ma siedzibę w zabytkowym pałacu Belgiojoso, gdzie miedzy innymi mieści się dział archeologii i historii naturalnej a także planetarium, natomiast drugie jest związane z wybitnym włoskim pisarzem o którym napiszę w dalszej części posta. Poza pomnikiem Garibaldiego w Lecco są jeszcze inne ciekawe pomniki, najbardziej okazały wznosi się na nabrzeżu, więc można rzec, że wita osoby przybywające do miasta drogą wodną ( jest on widoczny na zdjęciu powyżej). Monument poświęcono pamięci mieszkańców Lecco poległych na wojennych frontach, składa się on ze steli o którą wspiera się kobieca postać będąca personifikacją ojczyzny oraz kilku brązowych figur przedstawiających żołnierzy ruszających do boju. Nieopodal, po drugiej stronie ulicy oddzielającej nabrzeże od miasta, jest pomnik poświęcony wybitnemu człowiekowi urodzonemu w Lecco w XIX wieku. Był nim Antonio Stoppani, katolicki duchowny lecz także wielki patriota a oprócz tego z zamiłowania oraz wykształcenia wybitny geolog i paleontolog. Jego uczniem i kontynuatorem prac naukowych był Mario Cermenati, którego pomnik także stoi w centrum miasta. On również przyszedł na świat w Lecco a z jego obywatelskiej inicjatywy powstały muzea miejskie oraz pomnik Aleksandra Manzoniego.
Aleksander Manzoni* jest dla włoskiej literatury tym, czym Henryk Sienkiewicz dla polskiej a jego powieść " Promessi sposi" (Narzeczeni) uważa się za najwybitniejsze dzieło włoskiej literatury romantycznej. Manzoni urodził się i zmarł w Mediolanie lecz w dzieciństwie i młodości często bywał w Lecco, gdzie jego rodzina posiadała obszerną willę. Piękna panorama gór i jeziora stała się scenerią jego sławnej powieści, której akcja toczy się w XVII wieku w czasach, gdy na terenie Lombardii rządzili namiestnicy hiszpańskich Habsburgów. Mówi ona o miłości i zawikłanych losach dwojga młodych narzeczonych, którym na drodze do szczęścia staje lokalny hiszpański wielmoża, hrabia don Rodrigo. Renzo i Lucia pochodzą z ludu, bardzo się kochają i właśnie mają się pobrać, jednak do zawarcia małżeństwa nie dochodzi, gdyż hrabia każe uwięzić księdza aby opóźnić ślub a następnie porwać dziewczynę, gdyż chce z niej zrobić swoją kochankę. Lucia w ostatniej chwili ucieka przed siepaczami hrabiego; wierny swej miłości Renzo udaje się na poszukiwanie ukochanej a ich skomplikowane dzieje są osnową tej wielowątkowej powieści. Manzoni w swym dziele nie tylko mówi o zniewoleniu mieszkańców ówczesnej Lombardii i problemach polityczno-społecznych, nadał jej również wyraźny koloryt lokalny, dzięki wspaniałym opisom jeziora i przepięknej przyrody w okolicach Lecco. Ze względu na cenzurę pisarz przeniósł akcję swego utworu o dwieście lat wstecz, lecz dla jego współczesnych analogia do austriackiego panowania była oczywista. Podobnego zabiegu użył także Verdi w swojej operze "Nabucco" opowiadającej o Izraelitach w babilońskiej niewoli. Gdy podczas premierowego spektaklu w mediolańskiej La Scali chór zaśpiewał porywającą pieśń "Va pensiero" ludzie płakali i zrywali się z miejsc, bo nikt z obecnych nie miał najmniejszych wątpliwości o czym naprawdę mówi libretto. (Ten zbiorowy entuzjazm oprowadził do zamieszek ulicznych skierowanych przeciwko Austriakom, skutkiem czego opera została zakazana). Manzoni w swojej powieści oprócz fikcyjnych bohaterów umieścił też kilka postaci historycznych, między innymi obszernie opisał tragiczne dzieje i występną miłość Marianny de Leyva, czyli mniszki z Monzy (pisałam o niej tutaj ). W 1891 roku ze składek społecznych powstał piękny pomnik Manzoniego a w dawnej rodzinnej willi (nota bene Manzoni sprzedał ją po śmieci ojca) mieści się muzeum a w nim zbiory przedmiotów związanych z pisarzem i jego epoką, część zbiorów malarstwa należących od Muzeum Sztuki a także bogate zbiory biblioteczne i archiwalne odnoszące się do lokalnej historii.
Spacerując po nabrzeżu, kilkadziesiąt metrów od brzegu nieopodal cypla zwanego punta Maddalena, zobaczymy jeszcze jeden pomnik, tym razem wyrastający wprost z wód jeziora. Jest to złocona figura świętego Mikołaja, patrona miasta, któremu poświecono bazylikę San Niccolo, najważniejszy i największy kościół w mieście, gdzie przechowuje się jego relikwie. Pomnik jest raczej świeżej daty, ponieważ odsłonięto go w 1955 roku; chociaż przewodniki mówią że figura świętego ma 2,10 m wysokości, to z nabrzeża nie wygląda on zbyt okazale. Poza tym aczkolwiek sam pomysł jest oryginalny i ciekawy, to już sposób w jaki ustawiono ten monument budzi nieco wątpliwości, gdyż betonowy cokół zamocowany na dnie jeziora podwyższono czterema metalowymi słupkami, co przy niskim stanie wody wygląda dość dziwacznie i niezbyt estetycznie. Dodam jeszcze, że w dniu 6 grudnia wszystkie dzieci w Lecco otrzymują duże, czerwone jabłka, ten zwyczaj nawiązuje do legendy mówiącej o trójce biednych dzieci, które święty obdarował jabłkami a owoce w cudowny sposób zmieniły się w szczere złoto.
Lecco jest bardzo zadbanym miastem, spacerując można tu znaleźć wiele malowniczych zakątków i uroczych detali. Centralnym punktem miasta jest Piazza XX Settembre, kameralny plac o neoklasycystycznym wyglądzie, otoczony budynkami wyposażonymi w portyki projektu Giuseppe Bovary. W jednym z tych domów pod numerem 43 w 1824 roku urodził się wspomniany wyżej Antoni Stoppani o czym informuje tablica pamiątkowa. Tuż obok znajdują się dwa inne place, jeden z nich to Piazza Garibaldi przy którym wznosi się Teatr Społeczny (projekt Bovary) i pomnik Giuseppe Garibaldiego. Stąd idąc centralną via Roma dojdziemy do Piazza Manzoni z pomnikiem pisarza o którym pisałam powyżej. Drugi z nich, to otwarty na jezioro Piazza Cermenati, ozdobiony marmurowym pomnikiem tego uczonego. Jest to świetne miejsce aby podczas spaceru po mieście zatrzymać się w jednej z kawiarenek i odpocząć przy filiżance espresso lub lampce wina a przy okazji podziwiać wspaniały widok jeziora i okolicznych gór.
Na koniec chciałam napisać o jeszcze jednym aspekcie miasta, być może nie tak spektakularnym w oczywisty, pocztówkowy sposób, jednak mimo to wartym uwagi. Pewnego razu wybrałam się do Lecco po koniec października, co zwykle jeśli dopisze pogoda jest porą jak najbardziej odpowiednią na spokojne wycieczki. Październikowe dni zazwyczaj są słoneczne i ciepłe a przyroda, zaledwie muśnięta złotem i brązem jesieni, nadal czaruje zielenią i kolorami. Tego ranka zakończyłam ostatni z czterech nocnych dyżurów, wiec żeby lepiej spać w nocy jak zwykle postanowiłam udać się w jakieś spokojne miejsce aby miło spędzić dzień, nie męcząc się nadmiernie. Wybór padł na Lecco, skąd kolejką linową chciałam jechać na Pian di Erna aby popatrzeć z góry na miasto i okolicę. Poranek był mglisty i bezwietrzny lecz słońce próbowało przebić się przez zasłonę wilgoci, co dawało nadzieję na poprawę pogody. Niestety, kiedy przejechałam do Lecco okazało się, że sytuacja prawdopodobnie wcale się nie zmieni na lepsze, więc wyprawa kolejką linową na płaskowyż nie miała sensu. Pozostał mi jedynie spacer po mieście w nadziei, że zobaczę coś, czego jeszcze nie widziałam. Dzięki temu faktycznie mogłam ujrzeć tę okolicę w zupełnie innej scenerii z gładką, ciemną taflą jeziora w której odbijały się łodzie stojące na kotwicach. Choć pogoda temu nie sprzyjała, postanowiłam zrobić trochę zdjęć, nie oczekując żadnych nadzwyczajnych rezultatów. Ku mojemu zaskoczeniu wyszły nie najgorzej, niemal jak czarno białe, tu i ówdzie ożywione kroplą koloru. Dzięki mgle spowijającej drugi i trzeci plan jest w nich coś nieoczywistego i tajemniczego a inne mają w sobie jakiś niemal wieczorny nastrój, mimo że robiłam je w środku dnia.
Bardzo je lubię, bo są odskocznią od jaskrawych kolorów skąpanych w blasku słońca i pokazują okolicę taką, jaką ją widzą jej mieszkańcy, gdy skończą się letnie miesiące.
A czy Wam także podobają się zdjęcia jeziora Lecco we mgle?
* Alessandro Manzoni urodził się w Mediolanie w 1785 roku jako syn Pietra Manzoniego, bogatego szlachcica z Lecco i Giulii Baccaria. Było to typowe małżeństwo z rozsądku, zawarte z powodów ekonomicznych, gdyż rodzina Beccaria znajdowała się w trudnej sytuacji finansowej. Małżonków dzieliła znaczna różnica wieku, Giulia w chwili ślubu miała dwadzieścia lat a jej mąż, bezdzietny wdowiec, czterdzieści sześć. Obydwoje byli typowymi przedstawicielami wieku oświecenia, wykształconymi ludźmi o szerokich horyzontach intelektualnych. Pietro w swoich dobrach wprowadził nowoczesne zasady zarządzania, poza tym był uczonym - samoukiem, interesował się historią i archeologią (dzięki niemu przeprowadzono fachowe badania archeologiczne w okolicy Lecco). Ojciec Giulii, markiz Cesare Beccaria był wybitnym przedstawicielem swojej epoki, z wykształcenia doktor praw był też ekonomistą, pisarzem politycznym a przede wszystkim reformatorem w dziedzinie prawa karnego, zwalczającym prawo do stosowania kary śmierci oraz tortur. Jego prace naukowe odbiły się szerokim echem w całej Europie, korzystali z nich także ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych Ameryki. Giulia obracająca się wśród elity intelektualnej Mediolanu nawiązała intymną relację z Giovannim Verrim, którą utrzymywała również jako mężatka. W związku z tym, powszechnie uważano, że mały Alessandro nie jest biologicznym synem Pietra Manzoni lecz mimo to, kiedy doszło do separacji między małżonkami dziecko pozostało pod opieką swojego oficjalnego ojca. Alessandro dopiero po uzyskaniu pełnoletności i śmierci Pietra Manzoni ponownie nawiązał ścisłe stosunki z matką, której w zasadzie nie znał, gdyż na stałe mieszkała w Paryżu. Alessandro ożenił się rycie kalwińskim z Enrichettą Blondel, córką bankiera z Genewy. Podobnie jak Giulia Beccaria był blisko związany z kręgami oświeconych ateistów i ruchem libertyńskim, jednak w wieku dwudziestu pięciu lat z niewiadomych przyczyn wraz z żoną i matką zbliżył się do duchownych jansenistycznych, co poskutkowało nawróceniem całej trójki na katolicyzm. Manzoni swą działalność literacką rozpoczął w 1801 roku mając szesnaście lat, początkowo pisał poezje lecz stopniowo rozszerzył ją o eseje, rozprawki, tragedie i utwory prozą. Jego najwybitniejszym dziełem pozostaje powieść "Promessi sposi" wydana w 1827 roku, która była łabędzim śpiewem w jego twórczości ponieważ zakończyła ten etap jego życia. Pisarz wkroczył w wiek dojrzały, który był dla niego czasem niemocy twórczej, przykrości i nieszczęść. W tym czasie zmarła jego pierwsza żona Enrichetta Blondel, druga żona Teresa Borri Stampa, matka i kilkoro dzieci a synowie w których pokładał swe nadzieje prowadzili rozrzutny tryb życia. Do tego doszła epilepsja i inne uporczywe dolegliwości, jednak mimo to pisarz dożył podeszłego wieku, gdyż zmarł mając osiemdziesiąt osiem lat skutkiem nieszczęśliwego wypadku (pisałam o tym tutaj ). Manzoni dla swoich współczesnych był nie tylko wybitnym pisarzem lecz także politycznym i moralnym przewodnikiem a manifestacją tych gorących uczuć był jego uroczysty pogrzeb.
Grób pisarza zajmuje centralne miejsce w Świątyni Sławy czyli Famedio na Cimitero Monumentale w Mediolanie ( o tym niezwykłym cmentarzu pisałam tu )