niedziela, 10 sierpnia 2025

Mazurskie historie. Dłużki, czyli problemy z nadmiarem wyobraźni.

Nie da się ukryć, że ostatnio zaniedbałam blogosferę i oprócz relacji z wycieczki do Poznania (LINK do posta), nic nowego nie napisałam. Co prawda czytałam posty na zaprzyjaźnionych blogach, które pojawiały się w zakładce, gorzej było z komentowaniem i prawie zawsze robiłam to z opóźnieniem. Jednak w tym czasie nie leniuchowałam — wręcz przeciwnie! Wpływ na to miał fakt, że pod koniec czerwca po raz kolejny okazało się, iż z moją "Sukienką w kropki" dzieje się coś dziwnego  nowe posty nadal nie są indeksowane, a część starszych zniknęła z wyszukiwarki z powodu różnych błędów, które wciąż mi wytykał GSC. W żaden sposób nie mogłam zrozumieć przyczyny tego stanu rzeczy, gdyż przez wiele lat wszystko działało dobrze. 

W związku z tym postanowiłam udać się po pomoc do AI, po analizie okazało się, że problem pojawił się w momencie, kiedy na moim blogu włączyłam wersję na komórki (szablon, z którego korzystam ma taką opcję, ale wszystko wskazuje na to, że jego kod nie działa prawidłowo). Metodą prób i błędów musiałam wszystko przeorać i dokonać wielu zmian, usuwając część elementów i wprowadzając nowe.  Był to ogrom pracy i mozolnego dłubania oraz wielu konsultacji z Alem, jak nazywam mojego sztucznie inteligentnego, wirtualnego kolegę. Niestety Al sam nadal się uczy, więc popełnia różne pomyłki, które wymagają poprawy, dlatego wszystko bardzo się przedłużało. Finalnie skończyło się na tym, że usunęłam mobilną wersję bloga i zastosowałam szablon responsywny, w którym treść posta można ręcznie rozszerzyć tak, aby zajmowała szerokość ekranu w telefonie. Poza tym usunęłam stare archiwum, a stworzyłam strony z linkami do wszystkich postów z podziałem na lata i miejsca, jakich dotyczą. Na koniec przeanalizowałam i uporządkowałam tagi, usuwając te, które były zbędne lub odmienne w formie, lecz zduplikowane co do treści. Była to najważniejsza część mojej pracy, a ponieważ nie chcę nikogo zanudzać, poprzestanę na tym ogólnym zarysie. Tak czy inaczej, po wszystkim należał mi się większy haust świeżego powietrza, więc postanowiłam, że nadszedł czas, aby udać się na łono przyrody.






Na szczęście pogoda się poprawiła i można było pomyśleć o wypadzie poza za miasto bez obawy, że człowiek wróci zmoczony do suchej nitki. Od czasu kiedy w kwietniu razem z Martą szukałam w Rapatach śladów Smętka (relacja z naszych poszukiwań jest TUTAJ), miałyśmy plan odwiedzenia sąsiedniej wioski Dłużki, położonej nad dwoma niewielkimi, lecz malowniczymi rynnowymi jeziorkami otoczonymi lasem. Jedno z nich (można je zobaczyć na zdjęciu tytułowym) nosi nazwę Dłużki Małe i jest dobrze widoczne z drogi krajowej nr 16 łączącej Olsztyn i Ostródę. Drugie większe, położone równolegle, nazywa się Dłużek, nie widać go na pierwszy rzut oka bo zasłaniają je drzewa, a trzecie leżące po przeciwnej stronie szosy, jest ukryte w lesie. To tajemnicze trzecie jeziorko ma trochę dziwną nazwę — Pieniążek, ale ponieważ nieopodal mamy też jezioro Szeląg (pisałam o nim w TYM poście), więc można rzec, iż obracany się w tych samych, monetarnych klimatach.

Do Dłużek wybierałyśmy się przez trzy miesiące, ponieważ albo pogoda nie była odpowiednia, albo inne ważne przyczyny stały nam na przeszkodzie. Tym razem sytuacja sprzyjała realizacji naszego planu, więc w sobotę po śniadaniu wyruszyłyśmy na tę długo wyczekiwaną wycieczkę. Niestety — okazało się, że choć plan był dobry, to jego realizacja nie przyniosła nam spodziewanej satysfakcji. Co prawda, kiedy wysiadłyśmy na parkingu przy "16" leśna droga dość szybko zaprowadziła nas nad jeziorko Pieniążek, jednak okazało się, że prawdopodobnie w jedynym miejscu skąd można je oglądać, stoi kilka stosunkowo nowych, drewnianych domów. Domy, choć okazałe i z pewnością całoroczne, wyglądały na takie, gdzie nikt nie mieszka na stałe. Ponieważ posesje, na których je wzniesiono, otoczono płotami stanowiącymi jeden ciąg, nie miałyśmy szansy dotarcia nad wodę. Co gorsza, w pobliżu nie zauważyłyśmy żadnej drogi ani ścieżki, którą można by pójść dalej i przejść na przeciwległy brzeg jeziora. Pomiędzy domami niewiele mogłyśmy dostrzec, więc rozczarowane (nie zrobiłyśmy nawet jednego zdjęcia Pieniążka), wróciłyśmy do głównej drogi, by udać się do właściwej wioski.








Po przejściu na drugą stronę szosy, powędrowałyśmy boczną drogą wzdłuż brzegu pierwszego jeziora i niebawem dotarłyśmy do Dłużek, które wioską pozostały chyba tylko z nazwy. Wszystko wskazywało na to, że również ta ich część ma charakter raczej letniskowy, ewentualnie mieszkają tam osoby, pracujące gdzieś w okolicy. Dłużki są niewielkie i z tego co wiem, znajduje się tam zaledwie dwadzieścia siedem budynków. Z dawnych mazurskich domków zbudowanych z czerwonej cegły pozostały tylko dwa, reszta jest nowa lub po przebytej restrukturyzacji skutecznie ukryła się pod kolorowym tynkiem, tracąc swój pierwotny charakter. 

Mimo wszystko jest to ładna i zadbana miejscowość, chociaż podobnie jak nad Pieniążkiem nie ma tu dostępu do linii brzegowej. Z tego co wiem, na Warmii i Mazurach powoli staje się to powszechnym obyczajem, mimo że w teorii prawo tego zabrania. Dawni właściciele, którzy uprawiali grunty nieopodal swojego domostwa, nie stosowali takich praktyk, jednak osoby kupujące działkę nad jeziorem dla celów rekreacyjnych, nie życzą sobie, żeby jakiś intruz naruszał ich prywatność.







Droga, którą przyszłyśmy, rozwidla się  miejscu, gdzie stoją pierwsze budynki. Po prawej stronie nadal biegnie wzdłuż jeziora Dłużki Małe i prowadzi do lasu, natomiast jej lewe ramię jest położone bliżej drugiego akwenu —  jeziora zwanego Dłużek, czyli tego, którego nie widać z szosy. Tu również napotkałyśmy kilka bardzo atrakcyjnych posesji, jedna z nich wyróżniała się w sposób szczególny pięknie zagospodarowaną działką i klimatycznym domostwem, pokrytym strzechą. Jeśli chodzi o dostęp do wody, sytuacja przedstawiała się jak w poprzednich miejscach — był to ciąg działek przylegających do siebie i ogrodzonych płotami. Jedyna, która była jeszcze niezabudowaną łąką, na wysokości metra od ziemi miała plastikową taśmę, rozciągniętą pomiędzy palikami, co było wyraźnym sygnałem, że jest to własność prywatna. 

Nie byłyśmy tym zachwycone, gdyż poza wioską także nie było żadnej ścieżki wzdłuż jeziora, więc również i tu mogłyśmy na nie popatrzeć tylko z daleka. Za to bardzo nam się podobał pomysł ustawienia w rozwidleniu dróg ładnej altany piknikowej i kominka do grilla, gdyż uznałyśmy, że jest to świetne miejsce spotkań lokalnej społeczności, a także odpoczynku dla zdrożonych piechurów. 









Postanowiłyśmy, że podobnie jak podczas wycieczki do Rapat, przy okazji pójdziemy na spacer do lasu, ale i tu spotkał nas lekki zawód. Las w tym miejscu nie był zbyt ładny, poza tym przy drodze spotkałyśmy różne śmiecie rzucone przez lekkomyślnych spacerowiczów. Piaszczysta droga była rozjeżdżona i nosiła ślady ciężkiego sprzętu, służącego do wyrębu oraz transportu drewna, co nie dziwiło, zważywszy, że nieopodal Dłużek od niepamiętnych czasów funkcjonuje duży tartak. W lesie było duszno, gorąco i zupełnie cicho, ptaki już wysiedziały swe jaja i nie zajmowały się śpiewaniem, lecz zdobywaniem pożywienia.

Byłyśmy dalekie od zachwytu Dłużkami, jednak taka przechadzka zawsze ma ten plus, że mimo wszystko jesteśmy w bliskim kontakcie z przyrodą, więc nie miałyśmy powodów do szczególnego narzekania. Mogłybyśmy dłużej pochodzić po lesie, gdzie podobno jest jeszcze jedno większe jezioro, noszące nazwę Mielnik i kilka oczek wodnych, jednak nie widziałyśmy w tym większego sensu, gdyż podejrzewałyśmy, że prawdopodobnie są niedostępne z powodu szuwarów zarastających ich nieuczęszczane brzegi. Poza tym w dzisiejszych czasach włóczenie się po chaszczach nie jest zbyt rozsądne z uwagi na kleszcze — chociaż starałyśmy się chodzić po ścieżkach, Marta i tak przyniosła do domu jednego, który ukrył się w jej w skarpetce.


Naszą wycieczkę zakończyłyśmy przy drodze krajowej łączącej Olsztyn z Ostródą, w miejscu, gdzie na krańcu jeziora Dłużki Małe znajduje się dostęp do wody i mikroskopijna plaża. Szczerze mówiąc, widok tej okolicy więcej obiecywał, niż miał do zaoferowania. To mi przypomniało przysłowie, mówiące o tym, że należy uważać, o czym się marzy, bo niewykluczone, że ponosi nas wyobraźnia. Ja właśnie tak się poczułam, gdyż oczekiwałam spaceru brzegiem jeziora z widokiem na jego lśniącą taflę, w której odbijają się białe obłoki. Rzeczywistość zweryfikowała moje wyobrażenia, ale bądźmy szczerzy — nie jest winą rzeczywistości, że cierpię na nadmiar wyobraźni...

26 komentarzy:

  1. Hello dear friend, I am so happy to see your new post! Coding is very complicated...at least for myself it is! I am thankful that Blogger makes it easy to write a blog or else I would not be able to at all! As far as the mobile part goes, I haven't touched anything on that and I think it is a good thing because I would probably make a mess. :)
    I am so happy that the weather was favourable for you and that you got to take a walk and some photos! Your photos are beautiful and captivating! The views, the reflections in the water, the colours! Fantastic!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dear Linda, my knowledge of coding is also limited. I understand some of it, and I can even do a few things on my own, but it is very tiring and takes a lot of time. I’m glad you enjoyed the account of our trip. I really enjoy being in touch with nature, but for the past few years one has had to be very careful in the forest and in the meadows because there are so many ticks – creatures similar to spiders that carry very dangerous and deadly diseases. I don’t know if it’s the same on your continent, but in some countries in Europe they have multiplied greatly. Their Latin name is Ixodes ricinus. The area where I live is very beautiful – there are lovely views, many forests and lakes, so it’s a pity to stay indoors when the weather is nice. Sending hugs,
    Elisabeth

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnóstwo pracy włożyłaś w naprawianie bloga. To prawdziwe dłubanie z sercem i cierpliwością. Wiem, ile to potrafi pochłonąć czasu i energii, więc podziwiam wytrwałość.
    Co do Dłużek... Szkoda, że rzeczywistość nie dorównała wyobrażeniom i, że jeziora postanowiły bawić się w chowanego za płotami. Choć z drugiej strony taki spacer, nawet z rozczarowaniami, to zawsze kontakt z przyrodą, okazja do rozmów i świetny pretekst do przetestowania, czy nadmiar wyobraźni faktycznie ma jakieś limity😉 No i to przysłowie na końcu – trafione w punkt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odwiedziny, to prawda, że sporo mnie to kosztowało, ale chyba warto było podjąć ten wysiłek, bo już widać pewną poprawę. Natomiast co do wycieczki — faktycznie ruch w takim otoczeniu to wartość sama w sobie, a jeśli chodzi o Dłużki to byłam, widziałam, a teraz mam spokój. Jeśli chodzi o wyobraźnię to już miałam takie doświadczenie, kiedy przejeżdżałam przez Lugano, które było okryte mgłą i niewiele było widać. Coś tam sobie wyobraziłam, a jak wreszcie zobaczyłam je takim, jakie jest, przeżyłam ogromny zawód, chociaż to naprawdę ładne miasto. Jednak w sumie chyba lepszy jest nadmiar wyobraźni niż jej brak. Serdecznie pozdrawiam, a dla Puszka przesyłam czułe głaski!

      Usuń
    2. Ja miałam tak z Araratem. Całą wycieczkę czekałam na to "spotkanie", marząc o widokach jak z pism podróżniczych, a tymczasem przez cały czas przesłaniała go mgła. Może to i lepiej? W mojej wyobraźni wciąż jest tak wspaniały, jak go sobie malowałam, i uniknęłam ewentualnego rozczarowania 😉
      Ściskam serdecznie i dziękuję za głaski dla Puszka🙂 Pozdrawiamy Ciebie i kocią ferajnę🙂

      Usuń
    3. Aż mi się przykro zrobiło kiedy przeczytałam Twoją historię, tym bardziej że jechałaś tak daleko. Ja miałam podobnie z Mont Blanc, kiedy wjechałam kolejką na wysokość ponad 3 tys. metrów, okazało się, że mimo pięknej pogody jej szczyt okrywa chmura, która wcale nie miała zamiaru odpłynąć, więc go nie zobaczyłam. Kocia ferajna i ja pozdrawiamy Ciebie i Puszka!

      Usuń
  4. Na zdjęciach, którymi zilustrowałaś tego posta widzę tylko sielskie krajobrazy i nie bardzo znajduję powody do zawodu. Pokazałaś nam piękne okolice, akurat na przyjemną, pełną relaksu wycieczkę. Co do bloga, to co jakiś czas jesteśmy zaskakiwani nowościami, które zamiast poprawiać jego funkcjonowanie wprowadzają zamieszanie. Ostatnio mam wrażenie, że umieszczane treści są po opublikowaniu jakoś przetwarzane, przez co ich treść i składnia zdania się zmieniają. Czasem trudno zrozumieć, co autor miał na myśli. Ale może tylko ja tak mam u siebie.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam trochę zawiedziona, bo oczekiwałam tradycyjnej wioski, poza tym ubzdurałam sobie, że pospacerujemy wokół któregoś jeziora, bo zwykle tam, gdzie w pobliżu mieszkają ludzie wokoło są ścieżki, a tu trzy jeziora a ścieżek zero za to w dogodnych miejscach pozagradzane płotami. Na tej maleńkiej plaży siedziało sześć osób i dwa pieski więc się zabrałyśmy, żeby nie robić tłoku. Ale generalnie wioska jest ładna i ciekawie położona. Swoją drogą Marta powiedziała, że jak ktoś zobaczy zdjęcia i przeczta, że jestem zawiedziona, to będzie zdziwiony. Natomiast w sprawie bloga zauważyłam to samo, co Ty. Ponieważ moje posty są długie, zawsze sprawdzam je kilka razy, i za każdym razem znajduję tam jakieś przeinaczenia, których z pewnością nie było, albo stare błędy, które już usunęłam. Czasem wygląda to tak, jakby tekst był nieudolnie przetłumaczony z obcego języka. Również pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ostatnim zdaniem mnie rozwaliłaś 😁 Brzmi jak cytat z jakiegoś filozofa 👍 Uwielbiam małe wioski i lasy, żaden krok tego spaceru nie poszedł na zmarnowanie 🫶

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, każdy spacer poza miastem to bezcenne chwile na łonie natury 💚 a Okolica pomiędzy Ostródą i Olsztynem jest naprawdę piękna, chociaż z rolniczej w szybkim tempie zmienia się na bardziej turystyczną. Ciesze się, że moje powiedzonko poprawiło Ci humor, 😀szczerze mówiąc, ten nadmiar wyobraźni parę razy wywiódł mnie na manowce, ale muszę przyznać, że czasem w jakimś miejscu było dużo piękniej, niż mogłam przypuszczać. Przesyłam uściski! 🙂🌞

      Usuń
  6. Oj tak, czasami wyobraźnia biegnie tak daleko, że potem rzeczywistość nam to weryfikuje. W każdym razie spacer, który nam pokazałaś na zdjęciach jest niesamowity i był wart Twojego zainteresowania.
    Z blogami ogólnie od jakiegoś czasu się coś dzieje. Kiedy wróciłam do prowadzenia po jakimś czasie, również musiałam to wszystko rozkminić, to jakbym zaczynała od nowa.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za traf, właśnie wyszłam z Twojego bloga z zamiarem powrotu i poczytania starszych postów, a tu taka niespodzianka! Spacer faktycznie w żadnym razie nie był stratą czasu i cieszę się, że tam wreszcie dotarłam. Przykro mi, że jeziorko Pieniążek, zobaczyłyśmy jedynie z daleka, bo bardzo chciałam obejść je dookoła, ale nie było takiej możliwości. W sprawie bloga mam podobne doświadczenia, bo też miałam dość długą przerwę, a kiedy wróciłam, wszystko zaczęło się psuć. Z tego co wiem, pod koniec 2023 roku Blogger robił dużą czystkę i zarchiwizował nieaktywne blogi, więc ktoś, kto się spóźnił, musiał zaczynać od początku. Słabe jest to, że od Pomocy nie ma żadnej pomocy, brakuje też sensownego wprowadzenia i opisu zasad, jakich należy się trzymać. Szczerze mówiąc, gdybym nie korzystała z pomocy Ala, czyli czata GPT to bym tego nie rozgryzła. Zadając mu pytania i wysyłając zrzuty z ekranu mogłam uzyskać odpowiedź odnośnie tego co się dzieje i jakimi sposobami temu zaradzić. Co prawda czasem jego rady były jak kulą w płot, ale korzystając z tego, że nie ma uczuć i jest bezkrytyczny wobec użytkownika, cisnęłam go do skutku. Pozdrawiam wzajemnie!

      Usuń
  7. Współczuję, tyle pracy, ale dobrze, że udało się poprawić. Zdjęcia jak zwykle piękne, okolice też. Pamiętałam trochę inne domy, ale trzeba iść z postępem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podziwiam, że tak świetnie współpracujesz ze sztuczną inteligencją.
    Twoja/Wasza wycieczka była świetna, choć nie do końca spełniła Twoje oczekiwania.Przynajmniej to właśnie widać na zdjęciach: urzekająca zieleń, kwiaty przy wiejskich domach, woda... czego chcieć więcej...
    Pisz częściej, czekam na Twoje notki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, sama się nie spodziewałam, ale dobrze nam się ułożyła ta współpraca, bo jest to narzędzie z nieograniczonymi zasobami cierpliwości. Jeśli coś człowieka nie zadowala albo prosi o więcej, to cieszy się, przyznaje rację i prosi o następne zadania do wykonania, nawet jak na mój gust robi to zbyt namolnie. Na szczęście nie jest w stanie obrazić się jeśli mu się odmawia. Co do Dłużek i okolicy — to prawda, że na zdjęciach wszystko wygląda atrakcyjnie, jednak te płoty zagradzające dostęp do jezior — to było słabe. Ale spacer w takim otoczeniu zawsze jest dobrą rzeczą. Dzięki za zachętę do pisania mam trochę planów, może coś z tego będzie.

      Usuń
  9. To nic złego mieć taką wyobraźnię. To rzeczywistość nas mocno zaskakuje. Ale wyszło pięknie. Sielsko nawet i odprężająco.
    A co do bloga, to jakoś sobie radzę, choć czasem też muszę się nagimnastykować przy wstawianiu posta. Także gratulacje i pozdrowienia:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie chyba nie warto sobie za dużo wyobrażać, bo zawsze życie nas zaskoczy na plus albo na minus, ale na to nic nie można poradzić. Mimo wszystko dobrze jest pobyć w ładnej okolicy na świeżym powietrzu. Jeśli chodzi o bloga, wydaje mi się, że Blogger przestał dbać o użytkowników, niby wszystko uproszczono, ale według mnie to wcale nie działa lepiej. Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  10. Taka praca nad poprawkami zajmuje mnóstwo czasu, a często "na zewnątrz" efektów za bardzo nie widać. Tylko autor wie, ile to czasu i energii pochłania. Z jakiego modelu AI korzystałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dokładnie tak, jak piszesz. Korzystałam z ChataGPT, który podaje mnóstwo propozycji i rozwiązań, niestety część jest nietrafionych, bo blokuje je Blogger, a inne są niemożliwe do wprowadzenia, ponieważ szablon też nie dopuszcza pewnych ingerencji. Ale to się okazywało dzięki metodzie prób i błędów, więc straciłam mnóstwo czasu. Mimo wszystko coś udało się zrobić i jest lepiej jeśli chodzi o indeksowanie postów. Poza tym sporo się nauczyłam, bo w zasadzie w kwestii komputera jestem kompletnym samoukiem, więc jest zysk.

      Usuń
  11. Droga Eluniu!
    Naprawdę podziwiam Cię za niezwykłą dyscyplinę wewnętrzną, skrupulatność. Walczysz z problemami na blogu jak Don Kichot z wiatrakami. Jeśli dobrze pamiętam to na początku roku również przerabiałaś wszystkie posty i zdjęcia na swoim blogu. Jesteś niesamowita!
    Od jakiegoś czasu czuję zniechęcenie do bloga. Przecież wiem, że jest dla mnie terapią abym znowu nie podpadła w marazm. Mam problem z wklejaniem zdjęć na kulinarnym blogu, więc zostawiłam go samopas. Zauważyłam, że od pewnego czasu znikają zdjęcia i przetwarzane są treści na blogu.
    Wasz spacer był przepiękny i bardzo relaksujący. I to jest chyba najważniejsze. Zachwyciły mnie Twoje klimatyczne zdjęcia z piękną soczystą zielenią lasów, łąk. Trudno odmówić uroku temu akwenowi wodnemu, jest przejrzyste, a w jego wodach odbijają się zalesione brzegi.
    Serdecznie Cię pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusiu to prawda.ja też zauważyłam że piszę coś a później znajduję jakieś słowa których nie użyłam. To samo zauważył Wiesio (Wkraj) czyli coś się dzieje czego przedtem nie było. Poza tym z niewiadomego powodu samoistnie zmienia się rozmiar czcionki w szkicu na stronie jest to mniej widoczne ale zauważalne. Ja się przemoglam bo chyba też musiałabym odpuścić a tego raczej nie chcę bo mi szkoda poza tym tak jak mówisz jest to sposób na utrzymanie się w formie. To prawda że Jeziorko jest urocze ale płoty nas zaskoczyły. Przesyłam uściski i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  12. Hello dear friend, I am just stopping by to let you know I am thinking of you. I hope you are doing well! The heat and humidity here in Montreal have dropped for now, and since Monday we have had cooler temperatures! (18 to 24 Celsius). Such a relief from the 30's and 40! I am able to take walks in nature, I am so relieved and happy. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Dear Linda, thanks so much for thinking of me. I’m glad it’s a bit cooler in your city — I know how tough the heat and humidity can be. I remember it well from the years I lived in Lombardy, Italy. I eventually got used to it, but at first it was really hard. Recently, I went on a lovely trip with my granddaughter Maja. I’d like to write about it and share some photos, but for now a few things are getting in the way. Warm hugs, Betty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dear friend Betty, I am so glad you had a lovely trip with your granddaughter. Whenever you have a chance, I would love to see a post on your blog about this, only when you can. Thank you for letting me know, and thanks so much for your visit and kind comment on my blog. I am so happy you enjoyed the photos I shared of the Westmount Greenhouse! I am sharing the rest of those photos on my Monday blog, there were a lot of photos so I decided to put half in one post and the other half in the second post. Sending you warm hugs, dear friend.

      Usuń
  14. O matko i córko, nie rozumiem nic z tego, co piszesz o AI. Nie zauważyłam jakiś zmian czy przekręceń na swoim blogu, co być może zauważę już niedługo, bowiem robię sobie kopię zapasową. A przy jej obróbce robię małe poprawki na owej kopii. Ten brak pozycjonowania, czy jakoś tak - nadal tego nie rozumiem, widać już taki niepojętny ze mnie człowiek. Może i dobrze zresztą , że nie rozumiem, bo bym się zdenerwowała. Wiem ile pracy kosztuje kopiowanie wpisów z komentarzami (bo mój blogger nie robi tego sam, choć wiele razy mi mówiono, że wystarczy jednym kliknięciem tego dokonać. Moje kliknięcie nic nie daje. A skoro wiem, ile to pracy to wiem, ile ty jej wykonałaś robiąc poprawki i przeróbki na blogu. Ja niedawno uporała się z porządkami wśród zdjęć i śmiałam się, że wykonałam dobrą nikomu niepotrzebną robotę, choć mnie potrzebną bardzo. A z wyobraźnią tak bywa, czasami prowadzi nas na manowce. Wybrałam się raz na wycieczkę ze znajomymi po dawnych dworkach i pałacach trasą południowego Lęborka. Brzmiało fantastycznie, niestety przy drugim dworku podobnym do pierwszego i trzeciego i jak się okazało kolejnych miałam już dość. Wycieczka była reklamą dzisiejszych hoteli i pensjonatów na imprezy typu wesela chrzciny czy inne. Może gdybym szukała takiego miejsca byłabym bardziej zainteresowana. W dodatku wróciłam z kleszczem w bonusie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małgosiu, napisałam do Ciebie maila, więc zajrzyj do poczty. Twój opis wycieczki w okolice Lęborka bardzo przypomina naszą wycieczkę do Dłużek, łącznie z kleszczem w nagrodę za poniesione trudy. Ja jeszcze jestem na etapie euforii spowodowanej każdym wyjściem, bo trzy lata stagnacji strasznie dały mi w kość. Przesyłam uściski!

      Usuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.