Ten post będzie nieco odmienny od wszystkiego, co napisałam dotychczas. Tak się złożyło, że ostatnio zaniedbałam blogosferę a stało się to dlatego, że zbiegło mi się parę istotnych spraw, którym musiałam poświęcić dużo uwagi. Poza tym mój laptop zaczął zdecydowanie odmawiać dalszej współpracy a ponieważ działał na oprogramowaniu Widows 10 postanowiłam, że kupię coś nowszej generacji a przy okazji zmienię markę. Siłą rzeczy zaprzyjaźnienie się z nowym egzemplarzem i jego interfejsem zajęło mi trochę czasu, musiałam też przenieść na niego wszystkie zdjęcia a mam ich mam naprawdę dużo. Na dodatek niektóre są niewarte przetrzymywania a inne mają po kilka nie zawsze udanych kopii, więc przyszedł odpowiedni moment, żeby to wszystko uporządkować. To oznaczało ogrom dodatkowej pracy, gdyż musiałam przejrzeć każdy folder, nadać mu właściwości i ręcznie zapisać na dysku. Większą część plików już uporządkowałam, co prawda jeszcze sporo jest przede mną, jednak w nich jest nieco mniejszy bałagan, więc będzie to zadanie o wiele prostsze. Dlatego w minioną niedzielę postanowiłam zrobić sobie przerwę, tym bardziej, że od kilku tygodni na Mazurach jest wspaniała pogoda a ten dzień zapowiadał się na równie piękny, jak większość dni tej jesieni. Chyba już kiedyś wspominałam, że moja córka Marta jest morsem, więc dla niej koniec października to świetna pora, żeby rozpocząć nowy sezon i zaadaptować się do coraz niższej temperatury wody. W związku z tym w niedzielne poranki pływa na kąpielisku nad pobliskim jeziorem Sajmino a ja postanowiłam jej towarzyszyć, żeby pospacerować i przy okazji zrobić parę zdjęć plaży w jesiennej scenerii.
W Ostródzie jest spora grupa morsów, więc kiedy dotarłyśmy na miejsce kilka osób już się kąpało. Na trzecim zdjęciu od góry, po prawej stronie pomostu, widać grupkę osób stojących po pas w jeziorze a po lewej Marta oswaja się z różnicą temperatur. Natomiast na czwartym z nich można dostrzec kręgi na wodzie i płynącą Martę. Tak jak się tego spodziewałam, jezioro i jego okolica wyglądały przepięknie, choć nad wodą snuła się jeszcze delikatna poranna mgiełka, było słonecznie i bardzo ciepło. Kiedy patrzyłam na spokojną taflę wody i linię brzegową, przypomniał mi się podobny widok we Włoszech. Było to w Orcie, miejscowości leżącej na terenie Piemontu, gdzie pewnej jesieni pojechałam wraz z Martą, która mnie właśnie odwiedziła. O Orcie pisałam na tym blogu kilkakrotnie, gdyż jest ona przepięknym, historycznym miasteczkiem, pełnym wspaniałych zabytków, jak choćby romańska bazylika wzniesiona na wyspie, czy barokowe kaplice sacromonte poświęcone życiu św. Franciszka. Chociaż kalendarz mówił że jest listopad, również wtedy pogoda nam dopisała a ciepły i słoneczny dzień oszałamiał jesiennym kolorami. Uderzyło mnie to podobieństwo, które choć dość odległe, nasunęło mi oczywiste skojarzenia i powód do sentymentalnych wspomnień. Są to piękne wspomnienia, bo pokochałam włoski pejzaż, czasem pełen jaskrawych barw a innym razem przesłonięty szarą zasłoną niepogody, podobnie jak kocham nieco smętne mazurskie widoki, wśród których się wychowałam. Myślę też o tym, jak bardzo wszystko się zmieniło za mojego życia i jak to się dzieje, że klimat polskiej jesieni, niegdyś dużo bardziej surowy, zaczyna przypominać klimat północnych Włoch...
Osoba patrząca na powyższe zdjęcia zapewne odgadnie, że pierwszy blok przedstawia ostródzkie jezioro Sajmino a na drugim jest jezioro w Orcie. Choć obydwa emanują spokojem i nostalgicznym klimatem, to mazurski pejzaż ma tylko sobie właściwą delikatność koloru i światła.
To co napisałam powyżej jest w zasadzie jedynie dygresją, którą mi przyniósł ten niedzielny poranek, gdyż zasadnicza część tego posta będzie nawiązywała do zdjęcia tytułowego, na którym jest fragment promenady nad jeziorem Drwęckim. W pewnym sensie odniosę się do wpisu Uli o holenderskim miasteczku i jego mostach a także posta Mab na temat lokalnej legendy (pozdrawiam obydwie dziewczyny jednocześnie dziękując za inspirację). Z Ulą wymieniłyśmy się komentarzami, kiedy napisałam o tym, że na ostródzkiej promenadzie są mosty podobne do holenderskich, chociaż ze zrozumiałych powodów jest ich dużo mniej. Oczywiście nie jesteśmy wodnym miastem jak Wenecja, czy choćby Wrocław słynący ze swoich licznych przepraw, jednak jezioro w centrum, rzeka i kanały sprawiają, że wiele osób uważa Ostródę za bardzo malowniczą miejscowość.
W okolicy Ostródy jest wiele jezior, dwa z nich to jezioro Pauzeńskie i jezioro Szeląg, połączone z jeziorem Drwęckim systemem śluz i kanałów. Stanowią one wschodnią część unikatowego zabytku, jakim jest Kanał Ostródzko - Elbląski. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu ten odcinek kanału miał wielkie znaczenie praktyczne, gdyż spławiano nim do ostródzkiego tartaku drewno pozyskiwane z okolicznych lasów. Dziś to już tylko element historii miasta i nie ma tartaku nad jeziorem, jednak ja dobrze pamiętam czasy jego istnienia a także potężne sosnowe pnie sezonowane w przybrzeżnych wodach. Ponieważ leżały blisko siebie można było chodzić po nich niczym po tratwach, choć była to niebezpieczna zabawa dostępna jedynie dla największych ryzykantów, gdyż luźno leżące bale miały tendencję do obracania się w wodzie co groziło przymusowa kąpielą, zmiażdżeniem nogi a nawet utonięciem.
Obecnie ostródzkie akweny służą przede wszystkim do rekreacji a jej ważnym elementem są rejsy spacerowe po Kanale Ostródzko - Elbląskim, jeziorze Drwęckim a także na trasie Ostróda - jezioro Pauzeńskie - jezioro Szeląg - Stare Jabłonki. Swego czasu byłam na takim wycieczkowym rejsie wraz z Martą i Mają (córką mego syna Jakuba). Trasa z Ostródy do Starych Jabłonek liczy osiemnaście kilometrów, co przekłada się na dwie i pół godziny spędzone na wodzie. Płynie się tylko w jedną stronę, natomiast na drugą część podróży firma zapewnia transport autobusem. Do wyboru są dwa warianty, można popłynąć statkiem z Ostródy do Starych Jabłonek i wrócić do miasta autobusem lub odwrotnie.
My wybrałyśmy wariant dojazdu autobusem do Starych Jabłonek i powrót statkiem. Jezioro Szeląg to w zasadzie dwa jeziora, Szeląg Mały, nad którym leży wieś letniskowa Stare Jabłonki i Szeląg Wielki, jezioro rynnowe długie na 12 km, którego szerokość nie przekracza tysiąca metrów. Mniejsze jezioro z większym łączy krótki kanał i przesmyk w ceglanej obudowie, biegnący pod wysokim nasypem kolejowym po którym kursuje pociąg relacji Olsztyn - Ostróda. Nasyp dzielący jeziora ma imponujące rozmiary, wraz z linią kolei zbudowano go w drugiej połowie XIX wieku a z tego co wiem, środki na ten cel pochodziły z ogromnej kontrybucji, jaką Francja musiała uiścić Prusom po przegranej wojnie w latach 1870-1871. Brzegi obydwóch jezior porastają bujne mazurskie lasy, wśród których posadowiły się nieliczne wioski.
W południowej części jeziora po dwóch stronach lustra wody leżą dwie takie wioski, Zwierzewo i Kątno. Wiąże się z nimi lokalne podanie, które postanowiłam tu przytoczyć zachęcona pięknymi opowieściami Mab. Mówi ono o tym, skąd się wzięła ta dość niezwykła nazwa jeziora, która większości ludzi zapewne kojarzy się ze słowem oznaczającym dawną monetę. Na wstępie dodam jeszcze, że szelągi w większości były bite ze srebra a później także z pośledniejszych metali (stąd wzięło się przysłowie o złym szelągu * ) lecz najstarsze monety noszące tę nazwę były wykonane ze złota i właśnie o takim złotym szelągu mówi ta opowieść. Otóż dawno temu, we wsi Zwierzewo żył młody rybak ze swymi rodzicami. Byli to ludzie raczej ubodzy a ich największym skarbem, którego strzegli jak oka w głowie był złoty szeląg, moneta przekazywana w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Przyszedł czas, kiedy młodemu rybakowi spodobała się piękna dziewczyna z Kątna a ona przychylnie odpowiedziała na jego zaloty. Ponieważ obydwoje pracowali przez cały dzień, mogli się spotykać dopiero po zapadnięciu zmroku. Wieczorem każde z nich wsiadało do swej łodzi i płynęło na środek jeziora, gdzie mogli rozmawiać do woli nie słyszani przez nikogo. Dzięki tym spotkaniom ich sympatia przerodziła się w miłość, więc rybak postanowił poprosić swą wybrankę o rękę a na znak swych uczuć zamierzał ofiarować jej złoty szeląg otrzymany od rodziców.
Witaj, Elu, czasem trzeba odpocząć od internetu, ja lubię sobie robić takie przerwy. Podziwiam Martę, że jest morsem, namawiają mnie znajomi od lat i choć kocham zimną wodę latem, raz tylko szlam boso plażą po brzegu w listopadzie z Sopotu do Gdyni Orłowo. Ale może kiedyś spróbuję.
OdpowiedzUsuńPiękne są Twoje okolice, a legenda o zakochanej parze, złotym szelągu i sumie - bardzo ciekawa i inspirująca, uwielbiam takie opowieści.
Zdjęcia - jak zawsze u Ciebie - piękne. Jesień na razie łaskawa, oby jak najdlużej. Pozdrawiam Ciebie i Martę (lubię Marty jakoś w realu) bardzo serdecznie, uściski!
Witam Joasiu właśnie nadrabiam zaległości w blogach i zmierzałam do Ciebie. Oczywiście w pierwszym rzędzie ja i Marta dziękujemy za pozdrowienia i pozdrawiamy nawzajem! Powiem szczerze, że też podziwiam moją córkę, która potrafi pływać wśród lodowej kry. Dzięki za miły komentarz, kocham moje Mazury i ich legendy, bo chociaż urodziłam się w opłotkach Warszawy spędziłam tu niemal całe życie, więc czuję się tu jak u siebie. Ściskam wzajemnie!
UsuńO, jakie wspaniałe lokalne atrakcje! Uwielbiam kontakt z wodą, bo nic mnie tak nie odstresowuje jak jej kolor, falowanie i szum. Byłam kiedyś w Starych Jabłonkach podczas wycieczki w licealnych czasach i nocowaliśmy nad jeziorem Mały Szeląg. To były fajne dni! A kanał przepłynęłam niedawno, od Bukowca do Elbląga. To też była super wyprawa! Bardzo Ci dziękuję za ten wspaniały, relaksujący rejs!
OdpowiedzUsuńJa też mam piękne wspomnienia ze Starych Jabłonek bo w czasach kiedy byłam młodą dziewczyną w lecie czasem jeździliśmy tam na dancingi, które urządzano w hotelu na skarpie. Z głównej sali wychodziło się na taras, pewnego razu w sierpniu siedzieliśmy tam w nocy, za ścianą grała muzyka a niebo było pełne gwiazd, które spadały niczym deszcz. Serdecznie pozdrawiam Ulu!
UsuńUwielbiam Twoje wpisy! Są tak dopieszczone, tyle w nich ciekawostek i pięknych zdjęć, że można się nimi zachwycać, polecać dalej i chwalić autorkę za zaangażowanie i staranność. Miejscowe legendy interesują mnie bardzo. Mówią wiele o ludziach, którzy żyli przed nami: o ich troskach i namiętnościach, tłumaczą niewytłumaczalne, zwracają uwagę na proste prawdy i największe wartości. Ocalmy je od zapomnienia. Dziękuję za inspirację i pozdrawiam.🤗
OdpowiedzUsuńRumienię się wirtualnie na te miłe słowa! Oczywiście cieszę się jeśli ktoś uzna to co piszę za interesujące, tym bardziej, gdy jest to osoba która sama ma dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia. Za to lubię blogosferę, że można tu spotkać osoby pokazujące nam kawałek świata, którego być może nigdy nie zobaczymy na żywo albo odwrotnie ich relacja staje się impulsem do naszej podróży. Masz rację w tym co piszesz o legendach, są warte zapamiętania bo uczą nas prostych lecz wciąż aktualnych prawd o ludziach i świecie. Ja również dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam!
UsuńOpowiedz więc, co u Ciebie? Niech listopad stanie się miesiącem opowieści.
UsuńMam coś na uwadze, właśnie nad tym pracuję, będzie mazursko i złotojesiennie!
UsuńWspaniale! U nas szare chmury wiatr rozwiał i wyjrzało słońce. Czasem tak niewiele nam do szczęścia potrzeba. Dobrego weekendu! 🤗
UsuńOh co roku sobie obiecuje uporzadkowanie zdjec, tez mi potrzebny nowy komp wiec moze kiedys to zrobie. Piekne okolice i wcale nie brzydsze w porownaniu.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze że porządkowanie zdjęć jest dla mnie czynnością budzącą przerażenie, bo w tej chwili mam ich ponad 30 000 więc nawet jeśli bym wyrzuciła połowę to i tak będzie ich bardzo dużo. Na szczęście wszystkie są zapisane w folderach z datą ich powstania jednak wiele się nadpisało w trakcie używania czy obróbki i tego powinnam się pozbyć, ale niestety trzeba to robić ręcznie, żeby nie stracić rzeczy, które powinny zostać. Mazury rzeczywiście są piękne i bardzo malownicze a czym dalej na wschód tym ładniej bo przyroda jest mniej skażona działalnością człowieka. Serdecznie pozdrawiam!
UsuńŚwietny post! Mazury zawsze mają w sobie coś magicznego, a rejs na trasie Ostróda - Stare Jabłonki brzmi jak idealny sposób na relaks. Ciekawe, jak pięknie wyglądała jesienna sceneria, zwłaszcza z mgiełką nad wodą. Rozumiem, że nowy laptop to sporo pracy, ale w końcu wszystko poukładane, a zdjęcia na pewno warte tego zachodu! Czekam na więcej wspomnień z Mazur ;) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny, to prawda ze Mazury są magiczne choć nie każdy to dostrzega, bo ludzie często oczekują fontann i fajerwerków więc spokój i uroki przyrody do nich nie przemawiają. Ale na szczęście jest też spora grupa, która ceni sobie różnorodność i szuka relaksu a nie oszołomienia na każdym kroku. Co do laptopa to dotychczas zawsze przerzucałam wszystko mechanicznie i to mi zrobiło spory bałagan, cieszę się że tym razem nie poszłam na łatwiznę, teraz będę odcinać kupony od mojej pracy. Także serdecznie pozdrawiam!
UsuńNie ma za co, zawsze miło tu zajrzeć i dziś właśnie zajrzalam za nowym postem :) ka niestety nie mam powiadomień, o niwych postach u moich ulubionych blogerów i tak soboe czasami zagladam, a nóż widelec może
Usuńcos jedt do poczytania :) Masz rację, Mazury są pełne magii – spokój jezior, zieleń, cisza… to coś, czego nie zastąpi żaden pokaz fajerwerków. Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią to docenić! A co do porządków z laptopem, to gratuluję samozaparcia! Taka organizacja to inwestycja na przyszłość – teraz wszystko będzie na swoim miejscu. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo spokoju i czasu na relaks!
Ja też mam z tym problem bo niektóre blogi się nie aktualizują, więc musze zaglądać czy nie ma czegoś nowego. dopiero wczoraj skończyłam moje porządki w zdjęciach i niestety zorientowałam się, że zniknęło mi kilka folderów zdjęć z podróży po Polsce. Część miałam na innych nośnikach, więc je odzyskałam, ale kilka było w chmurze i te przepadły bezpowrotnie co gorsza nie mam pojęcia kiedy i jak to się stało. Teraz się relaksuję czytając inne blogi i rozmyślam o następnym poście. Również pozdrawiam, zaraz będę czytać Waszą najnowszą relację z wycieczki do Maroka.
UsuńA wiesz, że dokładnie wczoraj powiedziałam to samo o zmieniającej się pogodzie i porównałam do Włoch. Bo kiedy pierwszy raz trafiłam do tego kraju (nie planując tego, autostopem), był październik. Dwadzieścia stopni, ciepło, a ja zszokowana, w kurtce, wprost z bardzo już zimnej wtedy Polski. Teraz u nas taka sama temperatura. Nie wiem, czy jest się czym cieszyć 🤔😉
OdpowiedzUsuńMazury Twoje są piękne. To taka tajemnicza dla mnie kraina. Byłam może ze trzy razy, zawsze przejazdem, na szybko, za szybko. Uwielbiam gapić się w wodę. U mnie tylko stawy i rzeczki. Wspaniały post, dziękuję 👍👌🙂
A ja dziękuję za odwiedziny i Twój komentarz! Co do aury to tak jak piszesz, nie da się tego nie zauważyć i choć ładna ciepła jesień to dobra rzecz, na dłuższą metę trudno się tym cieszyć, bo nasz ekosystem nie jest do tego przygotowany co przyrodzie odbija się czkawką. Mazury faktycznie są warte bliższego poznania, zwłaszcza ich wschodnia część, gdzie jest spokojniej i bardziej dziko. Ostróda to trochę hybryda, ale dla przybysza z innych stron jest to coś nowego. Ja urodziłam się na obrzeżach Warszawy (teraz to już jest w obrębie stolicy) i przez wiele lat tęskniłam za tamtymi stronami. Obecnie jestem Mazurką choć z adopcji i to jest mój świat, tym bardziej, że miejsca, które pamiętam z dzieciństwa już nie istnieją a cała okolica jest nie do poznania. Chociaż mam w planie jeszcze sporo włoskich tematów to z pewnością będą one przeplatane relacjami z Mazur i innych miejsc w Polsce, gdzie byłam i gdzie zamierzam być jeśli moja forma fizyczna mi na to pozwoli. Pozdrawiam Cię najserdeczniej!
UsuńPorządki w folderach ze zdjęciami? też się za to zabrałam zgrywając zasoby zdjęć z telefonu na komputer. Mnóstwo pracy, bo choć obiecuję sobie porządki w folderach to wciąż mam nań nowy pomysł i kończy się jednym wielkim chaosem dlatego składam niski ukłon (zwłaszcza przy twoim ogromie zasobów), że zrobiłaś udaną pierwszą selekcję. Piszesz o swoich rodzinnych stronach. One zawsze będą nam bliskie i zawsze będą się wydawać najpiękniejsze, bo tak powinno być. Piękna legenda odnosząca się do nazwy jeziora, a zamieszczone poniżej zdjęcia z odbiciami drzewa, roślin w wodzie przecudnej urody. Pozazdrościłam, że moje nie tak ładne, zawsze szukałam spokojnej tafli, aby ująć odbicia budynków czy drzew, a w takiej wirującej wyglądają one obłędnie. Polskę też zamierzam poznawać lepiej, bo z biegiem czasu tych zagranicznych wojaży z różnych względów będzie coraz mniej, za to przybędzie tematów bliższych, rodzimych i już się i na to cieszę. Może nawet zanim powrócę do belgijskich wspomnień zamieszczę coś bardziej swojskiego. :)
OdpowiedzUsuńJa od lat mam zdjęcia w programie Picasa niestety już nie można jej pobrać a szkoda bo jest bardzo wygodna, sama w trakcie przerzucania kataloguje zdjęcia w foldery według daty wykonania, choć są też inne opcje. Ale coś podobnego robią też Zdjęcia Google i podczas przesyłania na komputer powinny tak się zapisać. Jest to chyba najprostsze a jeśli chcesz te zasoby przerobić na foldery tematyczne to możesz z nich porobić albumy, gdzie zapiszą się jako kopie a w katalogu będą nadal. Przepraszam, piszę to na wszelki wypadek, bo może wszystko masz w jednym palcu i moje rady są zbędne. Ja podobnie jak Ty chciałabym zobaczyć parę miejsc w Polsce, ale wszystko zależy od mojej kondycji, która na razie nie jest dobra. Jednak pracuję nad jej poprawą, więc jest nadzieja. Przesyłam uściski!
UsuńDziękuję za rady, zapewne to jest bardzo proste, ale ja już jestem bardzo oporna na naukę. A pliki ma poukładane - nawet nie umiem powiedzieć jak, bo wciąż miewałam nowe pomysły. Na pewno nie datami, bo to mi nic nie daje, jak szukam zdjęcia np z którejś z wystaw, czy jakiegoś pomnika to nie pamiętam, kiedy je oglądałam, więc mam np katalog Paryż i on jest podzielony na Luwr, Orsay, Montrmartre, Łuk Triumfalny, zieleń, Wieża E itp itd. A potem wpadam na pomysł, że kultura czyli wystawy, spektakle powinny być w odrębnym pliku i zaczynam przekładać dojdę do połowy, coś przerwie, zapomnę..... no jeden wielki chaos, bo jak szukam to i tak zastanawiam się, co autor miał na myśli nazywając plik tak nie inaczej. No niestety bałaganiara ze mnie ale wciąż się łudzę, że do kiedyś to uporządkuję, choć nie wiem po co i dla kogo :)
UsuńTo co piszesz faktycznie zmienia postać rzeczy a całość pewnie nie jest łatwa do ogarnięcia...
UsuńI ja się noszę z kupnem nowego laptopa. Piękny wypoczynek! Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam do mnie ♥️
OdpowiedzUsuńOczywiście zajrzę, zrobiłam to wcześniej jednak nic nie pisałam z powodu jak powyżej. Co do laptopa tym razem kupiłam HP bo mam dużo zdjęć a on jest wyposażony w dobrą kartę graficzną Mam go trzeci tydzień i jak dotąd spełnia oczekiwania. Swoją drogą sklepy oferują go również w programie "Laptop dla nauczyciela". Także pozdrawiam;)
UsuńWow!
OdpowiedzUsuńOd zawsze podziwiam morsów i troszeczkę zazdroszczę! Elu, szacun dla Twojej Marty. Jak zawsze jestem zachwycona Twoim postem. Ostróda jest wyjątkowo piękne położona, ma malownicze jeziora, lasy. Dwukrotnie nocowałam w Ostródzie w Hotelu Sajmino. Bardzo mi się tam podobało i dlatego w kolejnym roku też nocowaliśmy przez trzy noce. Teraz bardzo żałuję, że nie wiedziałam, że mieszkasz w takim malowniczym miejscu. Podobnie jak Ty, uwielbiam rejsy po jeziorach, morzach, rzekach...
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)
Witaj Lusiu! Bardzo mi miło że znasz Ostródę a nawet byłaś tu dwa razy więc chyba nie było źle. Ja też zazdroszczę mojej Marcie, która jest dzielną kobietą. Osobiście mentalnie też byłabym na to gotowa jednak nawet brodzenie w zimnej wodzie powoduje u mnie straszne bóle nóg więc to raczej nie dla mnie. Jeśli chodzi o Ostródę faktycznie ma ciekawe położenie i wiele atutów jednak dziwnym trafem nie ma szczęścia do gospodarzy a poprzedni pobił w tym względzie wszelkie rekordy co widać na ulicach, ale to już zupełnie inny temat i może coś się zmieni na lepsze. Natomiast co do hotelu Sajmino to chyba przydarzyło się coś niedobrego bo w chwili obecnej jest na sprzedaż, więc nie wiadomo co będzie dalej. Przesyłam uściski i pozdrowienia!
UsuńMazury są magiczne a oglądanie ich z perspektywy wody zawsze jest intrygujące. Lubimy każdą formę pływania czy to kajakiem czy też stateczkiem gdzie można oglądać refleksy słońca na wodzie, cudną przyrodę i wsłuchiwać się w plusk wody i odgłosy ptactwa. Twój rejs przypomniał mi trochę nasz po Kanale Elbląskim. A legenda pięknie tłumaczy nazwę jeziora. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńWiesiu dzięki za odwiedziny! Cieszę się że w swoich wędrówkach zawitałeś w moją okolicę więc znasz uroki Mazur. Rzeczywiście jest to kraina odmienna od innych części Polski , ale naprawdę godna bliższego poznania. Może to trochę dziwne, ale ja sama mam tu jeszcze sporo do zobaczenia co zamierzam nadrobić a wtedy z pewnością zamieszczę relację z odwiedzonych miejsc. Pozdrawiam serdecznie oboje podróżników!
UsuńCałkiem niedawno byłam na Mazurach, bardzo mi się spodobały. Do tego, stopnia, że z chęcią wróciłabym na nie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
Jeśli ktoś lubi takie miejsca to na Mazurach rzeczywiście jest mnóstwo. Mnie oprócz przyrody bardzo kręci historia tej ziemi, więc jeśli dobrze pójdzie postanowiłam odwiedzić parę miejsc. Również pozdrawiam!
UsuńKochana Elu wpadłam na chwilę aby Cię mocno i serdecznie pozdrowić z Gdańska. Odpuściłam w tym roku pewne rzeczy, o które już dawno prosił mnie ojciec. Uściski 😘🌺🍀🌞🌺🌸🦋
OdpowiedzUsuńSuper, jeśli Twój Tata o to prosił to z pewnością jest to dobre dla Ciebie. Również ściskam i serdecznie pozdrawiam 🙂🥰👍🐱🐕🍬🌞
UsuńPrześliczne rejony i ten rejs przez 2,5 godziny. Ciekawiła by mnie Warmia właśnie jesienną porą. Na ogół byłem w tamtych rejonach latem lub późną wiosną. Sam post jest napisany jak powieść. Niestety nie mam takiego talentu i serdecznie Ci gratuluję. Serdecznie Cię pozdrawiam i czekam na kolejne posty :)
OdpowiedzUsuńDzięki Krzysiu, złota jesień jest piękna na Mazurach i na Warmii bo to przecież kraina dwa w jednym, jej historyczna granica przebiegała nieopodal Ostródy tuż przed Gietrzwałdem w połowie trasy do Olsztyna Niedawno jechałam tamtędy, droga w dużej części biegnie wśród mieszanych lasów, było po prostu przepięknie, złote i brązowe liście zieleń sosen i świerków, po prostu bajecznie. Dzięki za bardzo miły komplement a co do talentu jesteś zbyt skromny, ja Twoje posty czytam zawsze z wielką przyjemnością, że o świetnych zdjęciach nie wspomnę. Również serdecznie pozdrawiam, niezadługo wezmę się do pisania, mam parę pomysłów.
UsuńPrzepięknie tutaj jest, chętnie wybrałabym się na taki rejs. Piękna historia o zakochanych i monecie, pasuje do uroku tego miejsca <3
OdpowiedzUsuńRozumiem pracę z przenosinami zdjęć. Pamiętam, jak sama zmieniałam laptopa i zabrałam się za porządki. Myślałam, że nigdy tego nie skończę.
Podziwiam Martę, ja to jak weszłam pod koniec sierpnia do jeziora, to stwierdziłam, że morsuję, bo woda była chłodniejsza :P.
Dzięki za odwiedziny i komentarz, Mazury to smętna lecz pełna uroku kraina z mnóstwem ciekawych opowieści. Ja też myślałam że nigdy się nie uporam z tymi porządkami w zdjęciach ale się udało i właśnie przed chwilą skończyłam. Ja kiedyś weszłam pobrodzić w Bałtyku jak woda miała 14 stopni było to straszne a moje dziecko pływa w nim w styczniu. Pozdrawiam!
UsuńAle klimat, super miejsca :D
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny i komentarz!
UsuńNiezwykle zdjęcia oraz fotorelacje.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny!
Usuń