wtorek, 29 października 2024

Uroki Mazur, czyli rejs statkiem na trasie Ostróda - Stare Jabłonki.

 

Ten post będzie nieco odmienny od wszystkiego, co napisałam dotychczas. Tak się złożyło, że ostatnio zaniedbałam blogosferę a stało się to dlatego, że zbiegło mi się parę istotnych spraw, którym musiałam poświęcić dużo uwagi. Poza tym mój laptop zaczął zdecydowanie odmawiać dalszej współpracy a ponieważ działał na oprogramowaniu Widows 10 postanowiłam, że kupię coś nowszej generacji a przy okazji zmienię markę. Siłą rzeczy zaprzyjaźnienie się z nowym egzemplarzem i jego interfejsem zajęło mi trochę czasu, musiałam też przenieść na niego wszystkie zdjęcia a mam ich mam naprawdę dużo. Na dodatek niektóre są niewarte przetrzymywania a inne mają po kilka nie zawsze udanych kopii, więc przyszedł odpowiedni moment, żeby to wszystko uporządkować. To oznaczało ogrom dodatkowej pracy, gdyż musiałam przejrzeć każdy folder, nadać mu właściwości i ręcznie zapisać na dysku. Większą część plików już uporządkowałam, co prawda jeszcze sporo jest przede mną, jednak w nich jest nieco mniejszy bałagan, więc będzie to zadanie o wiele prostsze. Dlatego w minioną niedzielę postanowiłam zrobić sobie przerwę, tym bardziej, że od kilku tygodni na Mazurach jest wspaniała pogoda a ten dzień zapowiadał się na równie piękny, jak większość dni tej jesieni. Chyba już kiedyś wspominałam, że moja córka Marta jest morsem, więc dla niej koniec października to świetna pora, żeby rozpocząć nowy sezon i zaadaptować się do coraz niższej temperatury wody. W związku z tym w niedzielne poranki pływa na kąpielisku nad pobliskim jeziorem Sajmino a ja postanowiłam jej towarzyszyć, żeby pospacerować i przy okazji zrobić parę zdjęć plaży w jesiennej scenerii.

W Ostródzie jest spora grupa morsów, więc kiedy dotarłyśmy na miejsce kilka osób już się kąpało. Na trzecim zdjęciu od góry, po prawej stronie pomostu, widać grupkę osób stojących po pas w jeziorze a po lewej Marta oswaja się z różnicą temperatur. Natomiast na czwartym  z nich można dostrzec kręgi na wodzie i płynącą Martę. Tak jak się tego spodziewałam, jezioro i jego okolica wyglądały przepięknie, choć nad wodą snuła się jeszcze delikatna poranna mgiełka, było słonecznie i bardzo ciepło. Kiedy patrzyłam na spokojną taflę wody i linię brzegową, przypomniał mi się podobny widok we Włoszech. Było to w Orcie, miejscowości leżącej na terenie Piemontu, gdzie pewnej jesieni pojechałam wraz z Martą, która mnie właśnie odwiedziła. O Orcie pisałam na tym blogu kilkakrotnie, gdyż jest ona przepięknym, historycznym miasteczkiem, pełnym wspaniałych zabytków, jak choćby romańska bazylika wzniesiona na wyspie, czy barokowe kaplice sacromonte poświęcone życiu św. Franciszka. Chociaż kalendarz mówił że jest listopad, również wtedy pogoda nam dopisała a ciepły i słoneczny dzień oszałamiał  jesiennym kolorami. Uderzyło mnie to podobieństwo, które choć dość odległe, nasunęło mi oczywiste skojarzenia i powód do sentymentalnych wspomnień. Są to piękne wspomnienia, bo pokochałam włoski pejzaż, czasem pełen jaskrawych barw a innym razem przesłonięty szarą zasłoną niepogody, podobnie jak kocham nieco smętne mazurskie widoki, wśród których się wychowałam. Myślę też o tym, jak bardzo wszystko się zmieniło za mojego życia i jak to się dzieje, że klimat polskiej jesieni, niegdyś dużo bardziej surowy, zaczyna przypominać klimat północnych Włoch... 

Osoba patrząca na powyższe zdjęcia zapewne odgadnie, że pierwszy blok przedstawia  ostródzkie jezioro Sajmino a na drugim jest jezioro w  Orcie. Choć obydwa emanują spokojem i nostalgicznym klimatem, to mazurski pejzaż ma tylko sobie właściwą delikatność koloru i światła. 

To co napisałam powyżej jest w zasadzie jedynie dygresją, którą mi przyniósł ten niedzielny poranek, gdyż zasadnicza część tego posta będzie nawiązywała do zdjęcia tytułowego, na którym jest fragment promenady nad jeziorem Drwęckim. W pewnym sensie odniosę się do wpisu Uli o holenderskim miasteczku i jego mostach a także posta Mab na temat lokalnej legendy (pozdrawiam obydwie dziewczyny jednocześnie dziękując za inspirację). Z Ulą wymieniłyśmy się komentarzami, kiedy napisałam o tym, że na ostródzkiej promenadzie są mosty podobne do holenderskich, chociaż ze zrozumiałych powodów jest ich dużo mniej. Oczywiście nie jesteśmy wodnym miastem jak Wenecja, czy choćby Wrocław słynący ze swoich licznych przepraw, jednak jezioro w centrum, rzeka i kanały sprawiają, że wiele osób uważa Ostródę za bardzo malowniczą miejscowość.

W okolicy Ostródy jest wiele jezior, dwa z nich to jezioro Pauzeńskie i jezioro Szeląg, połączone z jeziorem Drwęckim systemem śluz i kanałów. Stanowią one wschodnią część  unikatowego zabytku, jakim jest Kanał Ostródzko - Elbląski. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu ten odcinek kanału miał wielkie znaczenie praktyczne, gdyż spławiano nim do ostródzkiego tartaku drewno pozyskiwane z okolicznych lasów. Dziś to już tylko element historii miasta i nie ma tartaku nad jeziorem, jednak ja dobrze pamiętam czasy jego istnienia a także potężne sosnowe pnie sezonowane w przybrzeżnych wodach. Ponieważ leżały blisko siebie można było chodzić po nich niczym po tratwach, choć była to niebezpieczna zabawa dostępna jedynie dla największych ryzykantów, gdyż luźno leżące bale miały tendencję do obracania się w wodzie co groziło przymusowa kąpielą, zmiażdżeniem nogi a nawet utonięciem. 

Obecnie ostródzkie akweny służą przede wszystkim do rekreacji a jej ważnym elementem są rejsy spacerowe po Kanale Ostródzko - Elbląskim, jeziorze Drwęckim a także na trasie Ostróda - jezioro Pauzeńskie - jezioro Szeląg - Stare Jabłonki. Swego czasu byłam na takim wycieczkowym rejsie wraz z Martą i Mają (córką mego syna Jakuba). Trasa z Ostródy do Starych Jabłonek liczy osiemnaście kilometrów, co przekłada się na dwie i pół godziny spędzone na wodzie. Płynie się tylko w jedną stronę, natomiast na drugą część podróży firma zapewnia transport autobusem. Do wyboru są dwa warianty, można  popłynąć  statkiem z Ostródy do Starych Jabłonek  i wrócić do miasta autobusem lub odwrotnie.

My wybrałyśmy wariant dojazdu autobusem do Starych Jabłonek i powrót statkiem. Jezioro Szeląg to w zasadzie dwa jeziora, Szeląg Mały, nad którym leży wieś letniskowa Stare Jabłonki i Szeląg Wielki, jezioro rynnowe długie na 12 km, którego szerokość nie przekracza tysiąca metrów. Mniejsze jezioro z większym łączy krótki kanał i przesmyk w ceglanej obudowie, biegnący pod wysokim nasypem kolejowym po którym kursuje pociąg relacji Olsztyn - Ostróda. Nasyp dzielący jeziora ma imponujące rozmiary, wraz z linią kolei zbudowano go w drugiej połowie XIX wieku a z tego co wiem, środki na ten cel pochodziły z ogromnej kontrybucji, jaką Francja musiała uiścić Prusom po przegranej wojnie w latach 1870-1871. Brzegi obydwóch jezior porastają bujne mazurskie lasy, wśród których posadowiły się nieliczne wioski.

W południowej części jeziora po dwóch stronach lustra wody leżą dwie takie wioski, Zwierzewo i Kątno. Wiąże się z nimi lokalne podanie, które postanowiłam tu przytoczyć zachęcona pięknymi opowieściami Mab. Mówi ono o tym, skąd się wzięła ta dość niezwykła nazwa jeziora, która większości ludzi zapewne kojarzy się ze słowem oznaczającym dawną monetę. Na wstępie dodam jeszcze, że szelągi w większości były bite ze srebra a później także z pośledniejszych metali (stąd wzięło się przysłowie o złym szelągu * ) lecz najstarsze monety noszące tę nazwę były wykonane ze złota i właśnie o takim złotym szelągu mówi ta opowieść. Otóż dawno temu, we wsi Zwierzewo żył młody rybak ze swymi rodzicami. Byli to ludzie raczej ubodzy a ich największym skarbem, którego strzegli jak oka w głowie był złoty szeląg, moneta przekazywana w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Przyszedł czas, kiedy młodemu rybakowi spodobała się piękna dziewczyna z Kątna a ona przychylnie odpowiedziała na jego zaloty. Ponieważ obydwoje pracowali przez cały dzień, mogli się spotykać dopiero po zapadnięciu zmroku. Wieczorem każde z nich wsiadało do swej łodzi i płynęło na środek jeziora, gdzie mogli rozmawiać do woli nie słyszani przez nikogo. Dzięki tym spotkaniom ich sympatia przerodziła się w miłość, więc rybak postanowił poprosić swą wybrankę o rękę a na znak swych uczuć zamierzał ofiarować jej złoty szeląg otrzymany od rodziców. 







Niestety o spotkaniach dwojga zakochanych dowiedziała się gromada wioskowych urwisów, którzy postanowili spłatać im psikusa. Kiedy narzeczeni przysięgali sobie wieczną miłość chłopcy podpłynęli po cichu a kiedy byli blisko zrobili "kocią muzykę". Na nieszczęście stało się to w momencie, kiedy rybak podał swej wybrance monetę a traf chciał, że dziewczyna przestraszona niespodziewanymi wrzaskami upuściła ją do wody. Rodzinny skarb pogrążył się w toni jeziora, co obydwoje uznali za złą wróżbę i od tej pory przestali się spotykać. Byli z tego powodu bardzo nieszczęśliwi lecz choć ustały ich nocne spotkania, miłość w ich sercach trwała nadal. Minął jakiś czas, rybak ciężko pracował ale  mimo to nie zdobył bogactwa, aż do dnia, gdy w jego sieci wpadł ogromny sum. Kiedy rozciął brzuch ryby jego oczom niespodziewanie ukazała się złota moneta, ta sama, która kiedyś wypadła z rąk jego ukochanej. To niespodziewane szczęście stało się też początkiem poprawy losu, młodzieniec wreszcie  mógł poślubić swoją wybrankę, tym bardziej, że od tej pory jego sieci zawsze były pełne ryb co dobrze wróżyło młodej rodzinie. Wieść o tym nadzwyczajnym zdarzeniu szybko się rozniosła wśród okolicznej ludności i od tej pory jezioro zaczęto nazywać Szelągiem.








Jak już wspomniałam z pokładu statku możemy obserwować brzegi Małego i Wielkiego Szeląga, porośnięte gęstym lasem i nieliczne miejsca, gdzie jest swobodny dostęp do wody. Po przepłynięciu mniej więcej trzech czwartych długości jeziora, statek skręca w lewo i wpływa do kanału, który łączy Szeląg Wielki z jeziorem Pauzeńskim. Jest to przepiękny odcinek trasy, gdyż kanał nadal biegnie przez las, więc w wodzie na przemian odbija się okoliczna roślinność i fragmenty nieba. Ponieważ przepływający statek tworzy na lustrze wody fale i wiry, daje to niesamowite efekty wizualne. Kanał nie jest długi, więc niebawem przed dziobem statku ukazuje się śluza Mała Ruś, biorąca swą nazwę od wioski leżącej nieopodal. Śluzowanie jest atrakcją samo w sobie,  bowiem najpierw otwierają się ciężkie drewniane wrota i statek wpływa do wnętrza betonowej komory; wrota za rufą się zamykają a kiedy woda w komorze osiągnie odpowiedni stan otwierają się wrota przed dziobem, dzięki czemu statek pokonuje różnicę poziomów pomiędzy dwoma akwenami. Za śluzą jest niezbyt duże, lecz bardzo malownicze jezioro Pauzeńskie, położone w bezpośrednim sąsiedztwie Ostródy. Jego brzegi również porasta bujna roślinność jednak o odmiennym charakterze; nie ma tu zwartego lasu, jaki otacza jezioro Szeląg, za to zobaczymy rozległe trzcinowiska i całe połacie grążeli i wodnych lilii. Wszystkie te rośliny tworzą bogaty ekosystem dający schronienie wielu gatunkom ptaków, które wybrały to miejsce na swoją ostoję. 









Po przepłynięciu jeziora Pauzeńskiego podróż ma się ku końcowi, w tym miejscu statek ma jeszcze do pokonania jeszcze jeden niezbyt długi odcinek kanału i śluzę Ostróda. Za śluzą zaczyna się miasto, przez które biegnie ostatni, najkrótszy odcinek przekopu, kończący się pod drewnianym mostem nieopodal darseny, bazy ostródzkiej białej floty. Za mostem zaczyna się jezioro Drwęckie, tu przy promenadzie znajduje się przystań dla pasażerów, gdzie kończy się ten malowniczy rejs. Dwie i pół godziny na pokładzie statku to dość długo, jednak podróż po poszczególnych jeziorach i kanale jest bardzo urozmaicona a to sprawia, że czas zbytnio się nie dłuży. Poza tym sam fakt przebywania w tej spokojnej i relaksującej okolicy a także możliwość poznania niewątpliwych uroków mazurskiego pejzażu sprawiają, że ktoś kto da się skusić tej ofercie raczej nie pożałuje. Jak pisałam na początku, ostródzka flota ma więcej propozycji rejsów, więc można wybrać się na wycieczkę po jeziorze Drwęckim, popłynąć trasą z Miłomłyna do Ostródy albo z Buczyńca do Elbląga. 








Okolica wokół Ostródy ma ukształtowanie charakterystyczne dla obszarów polodowcowych, więc oprócz licznych jezior jest tu także dużo większych i mniejszych pagórków a także  spore różnice w poziomie pozornie płaskich terenów.
Tak też się dzieje w przypadku jezior, o których pisałam powyżej, najwyżej jest położone jezioro Szeląg (98,2 m n.p.m.) nieco niżej leży Pauzeńskie (96,7 m n.p.m.) a najniżej Drwęckie (94,9 m n.p.m.). To daje całkowitą różnicę poziomów wynoszącą około trzech metrów, skutecznie niwelowaną przez śluzy Mała Ruś i Ostróda, chroniące miasto od strony wschodniej. Podobnie ma się rzecz od zachodu, gdzie na trasie kanału znajdują się jeziora Ilińskie, Dudzkie, Sambrodzkie i Pniewskie, leżące jeszcze wyżej bo niemal na 100 m n.p.m. - tu pięciometrową różnicę wysokości redukują śluzy Zielona i Miłomłyn. Najniżej położone jezioro Drwęckie jest zlewnią okolicznych wód, więc gdyby zaszła taka sytuacja, że wszystkie cztery śluzy uległyby uszkodzeniu lub zostały celowo otwarte, ogromne masy wody z wszystkich sześciu jezior spłynęłyby kanałem do niecki w jakiej leży Ostróda, zalewając dużą część miasta. Jednak jest to czarny scenariusz o którym nie myślą ani mieszkańcy ani tym bardziej turyści, przyjeżdżający tu na wypoczynek. Liczący półtora wieku Kanał Ostródzko - Elbląski jest nadal żeglowny a wszystkie urządzenia techniczne zadbane i w pełni sprawne wciąż działają bez zarzutu. Dzięki tym staraniom kanał stanowi nie tylko unikatowy zabytek na skalę światową, lecz także wspaniałą atrakcję turystyczną i wizytówkę naszego regionu.

* Przysłowie pochodzące z czasów, kiedy masowo fałszowano drobniejsze monety, które pierwotnie były ze srebra, poprzez dodawanie do nich innych pospolitych metali, przez co traciły na wartości. Można wziąć to dosłownie jako stwierdzenie, że jeśli komuś zapłacimy fałszywym pieniądzem to jest prawdopodobieństwo, iż po przejściu przez wiele rąk trafi on ponownie do naszej kieszeni albo rozszerzyć to pojęcie i powiedzieć, że zło uczynione przez człowieka wraca do niego, bo ktoś mu odpłacił tą samą monetą. Jednym słowem jest w tym wielka mądrość i wiele interpretacji a podobne przysłowia znajdziemy w wielu europejskich językach.

39 komentarzy:

  1. Witaj, Elu, czasem trzeba odpocząć od internetu, ja lubię sobie robić takie przerwy. Podziwiam Martę, że jest morsem, namawiają mnie znajomi od lat i choć kocham zimną wodę latem, raz tylko szlam boso plażą po brzegu w listopadzie z Sopotu do Gdyni Orłowo. Ale może kiedyś spróbuję.
    Piękne są Twoje okolice, a legenda o zakochanej parze, złotym szelągu i sumie - bardzo ciekawa i inspirująca, uwielbiam takie opowieści.
    Zdjęcia - jak zawsze u Ciebie - piękne. Jesień na razie łaskawa, oby jak najdlużej. Pozdrawiam Ciebie i Martę (lubię Marty jakoś w realu) bardzo serdecznie, uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Joasiu właśnie nadrabiam zaległości w blogach i zmierzałam do Ciebie. Oczywiście w pierwszym rzędzie ja i Marta dziękujemy za pozdrowienia i pozdrawiamy nawzajem! Powiem szczerze, że też podziwiam moją córkę, która potrafi pływać wśród lodowej kry. Dzięki za miły komentarz, kocham moje Mazury i ich legendy, bo chociaż urodziłam się w opłotkach Warszawy spędziłam tu niemal całe życie, więc czuję się tu jak u siebie. Ściskam wzajemnie!

      Usuń
  2. O, jakie wspaniałe lokalne atrakcje! Uwielbiam kontakt z wodą, bo nic mnie tak nie odstresowuje jak jej kolor, falowanie i szum. Byłam kiedyś w Starych Jabłonkach podczas wycieczki w licealnych czasach i nocowaliśmy nad jeziorem Mały Szeląg. To były fajne dni! A kanał przepłynęłam niedawno, od Bukowca do Elbląga. To też była super wyprawa! Bardzo Ci dziękuję za ten wspaniały, relaksujący rejs!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam piękne wspomnienia ze Starych Jabłonek bo w czasach kiedy byłam młodą dziewczyną w lecie czasem jeździliśmy tam na dancingi, które urządzano w hotelu na skarpie. Z głównej sali wychodziło się na taras, pewnego razu w sierpniu siedzieliśmy tam w nocy, za ścianą grała muzyka a niebo było pełne gwiazd, które spadały niczym deszcz. Serdecznie pozdrawiam Ulu!

      Usuń
  3. Uwielbiam Twoje wpisy! Są tak dopieszczone, tyle w nich ciekawostek i pięknych zdjęć, że można się nimi zachwycać, polecać dalej i chwalić autorkę za zaangażowanie i staranność. Miejscowe legendy interesują mnie bardzo. Mówią wiele o ludziach, którzy żyli przed nami: o ich troskach i namiętnościach, tłumaczą niewytłumaczalne, zwracają uwagę na proste prawdy i największe wartości. Ocalmy je od zapomnienia. Dziękuję za inspirację i pozdrawiam.🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rumienię się wirtualnie na te miłe słowa! Oczywiście cieszę się jeśli ktoś uzna to co piszę za interesujące, tym bardziej, gdy jest to osoba która sama ma dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia. Za to lubię blogosferę, że można tu spotkać osoby pokazujące nam kawałek świata, którego być może nigdy nie zobaczymy na żywo albo odwrotnie ich relacja staje się impulsem do naszej podróży. Masz rację w tym co piszesz o legendach, są warte zapamiętania bo uczą nas prostych lecz wciąż aktualnych prawd o ludziach i świecie. Ja również dziękuję i najserdeczniej pozdrawiam!

      Usuń
    2. Opowiedz więc, co u Ciebie? Niech listopad stanie się miesiącem opowieści.

      Usuń
    3. Mam coś na uwadze, właśnie nad tym pracuję, będzie mazursko i złotojesiennie!

      Usuń
    4. Wspaniale! U nas szare chmury wiatr rozwiał i wyjrzało słońce. Czasem tak niewiele nam do szczęścia potrzeba. Dobrego weekendu! 🤗

      Usuń
  4. Oh co roku sobie obiecuje uporzadkowanie zdjec, tez mi potrzebny nowy komp wiec moze kiedys to zrobie. Piekne okolice i wcale nie brzydsze w porownaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze że porządkowanie zdjęć jest dla mnie czynnością budzącą przerażenie, bo w tej chwili mam ich ponad 30 000 więc nawet jeśli bym wyrzuciła połowę to i tak będzie ich bardzo dużo. Na szczęście wszystkie są zapisane w folderach z datą ich powstania jednak wiele się nadpisało w trakcie używania czy obróbki i tego powinnam się pozbyć, ale niestety trzeba to robić ręcznie, żeby nie stracić rzeczy, które powinny zostać. Mazury rzeczywiście są piękne i bardzo malownicze a czym dalej na wschód tym ładniej bo przyroda jest mniej skażona działalnością człowieka. Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  5. Świetny post! Mazury zawsze mają w sobie coś magicznego, a rejs na trasie Ostróda - Stare Jabłonki brzmi jak idealny sposób na relaks. Ciekawe, jak pięknie wyglądała jesienna sceneria, zwłaszcza z mgiełką nad wodą. Rozumiem, że nowy laptop to sporo pracy, ale w końcu wszystko poukładane, a zdjęcia na pewno warte tego zachodu! Czekam na więcej wspomnień z Mazur ;) pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odwiedziny, to prawda ze Mazury są magiczne choć nie każdy to dostrzega, bo ludzie często oczekują fontann i fajerwerków więc spokój i uroki przyrody do nich nie przemawiają. Ale na szczęście jest też spora grupa, która ceni sobie różnorodność i szuka relaksu a nie oszołomienia na każdym kroku. Co do laptopa to dotychczas zawsze przerzucałam wszystko mechanicznie i to mi zrobiło spory bałagan, cieszę się że tym razem nie poszłam na łatwiznę, teraz będę odcinać kupony od mojej pracy. Także serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
    2. Nie ma za co, zawsze miło tu zajrzeć i dziś właśnie zajrzalam za nowym postem :) ka niestety nie mam powiadomień, o niwych postach u moich ulubionych blogerów i tak soboe czasami zagladam, a nóż widelec może
      cos jedt do poczytania :) Masz rację, Mazury są pełne magii – spokój jezior, zieleń, cisza… to coś, czego nie zastąpi żaden pokaz fajerwerków. Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią to docenić! A co do porządków z laptopem, to gratuluję samozaparcia! Taka organizacja to inwestycja na przyszłość – teraz wszystko będzie na swoim miejscu. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo spokoju i czasu na relaks!

      Usuń
    3. Ja też mam z tym problem bo niektóre blogi się nie aktualizują, więc musze zaglądać czy nie ma czegoś nowego. dopiero wczoraj skończyłam moje porządki w zdjęciach i niestety zorientowałam się, że zniknęło mi kilka folderów zdjęć z podróży po Polsce. Część miałam na innych nośnikach, więc je odzyskałam, ale kilka było w chmurze i te przepadły bezpowrotnie co gorsza nie mam pojęcia kiedy i jak to się stało. Teraz się relaksuję czytając inne blogi i rozmyślam o następnym poście. Również pozdrawiam, zaraz będę czytać Waszą najnowszą relację z wycieczki do Maroka.

      Usuń
  6. A wiesz, że dokładnie wczoraj powiedziałam to samo o zmieniającej się pogodzie i porównałam do Włoch. Bo kiedy pierwszy raz trafiłam do tego kraju (nie planując tego, autostopem), był październik. Dwadzieścia stopni, ciepło, a ja zszokowana, w kurtce, wprost z bardzo już zimnej wtedy Polski. Teraz u nas taka sama temperatura. Nie wiem, czy jest się czym cieszyć 🤔😉
    Mazury Twoje są piękne. To taka tajemnicza dla mnie kraina. Byłam może ze trzy razy, zawsze przejazdem, na szybko, za szybko. Uwielbiam gapić się w wodę. U mnie tylko stawy i rzeczki. Wspaniały post, dziękuję 👍👌🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za odwiedziny i Twój komentarz! Co do aury to tak jak piszesz, nie da się tego nie zauważyć i choć ładna ciepła jesień to dobra rzecz, na dłuższą metę trudno się tym cieszyć, bo nasz ekosystem nie jest do tego przygotowany co przyrodzie odbija się czkawką. Mazury faktycznie są warte bliższego poznania, zwłaszcza ich wschodnia część, gdzie jest spokojniej i bardziej dziko. Ostróda to trochę hybryda, ale dla przybysza z innych stron jest to coś nowego. Ja urodziłam się na obrzeżach Warszawy (teraz to już jest w obrębie stolicy) i przez wiele lat tęskniłam za tamtymi stronami. Obecnie jestem Mazurką choć z adopcji i to jest mój świat, tym bardziej, że miejsca, które pamiętam z dzieciństwa już nie istnieją a cała okolica jest nie do poznania. Chociaż mam w planie jeszcze sporo włoskich tematów to z pewnością będą one przeplatane relacjami z Mazur i innych miejsc w Polsce, gdzie byłam i gdzie zamierzam być jeśli moja forma fizyczna mi na to pozwoli. Pozdrawiam Cię najserdeczniej!

      Usuń
  7. Porządki w folderach ze zdjęciami? też się za to zabrałam zgrywając zasoby zdjęć z telefonu na komputer. Mnóstwo pracy, bo choć obiecuję sobie porządki w folderach to wciąż mam nań nowy pomysł i kończy się jednym wielkim chaosem dlatego składam niski ukłon (zwłaszcza przy twoim ogromie zasobów), że zrobiłaś udaną pierwszą selekcję. Piszesz o swoich rodzinnych stronach. One zawsze będą nam bliskie i zawsze będą się wydawać najpiękniejsze, bo tak powinno być. Piękna legenda odnosząca się do nazwy jeziora, a zamieszczone poniżej zdjęcia z odbiciami drzewa, roślin w wodzie przecudnej urody. Pozazdrościłam, że moje nie tak ładne, zawsze szukałam spokojnej tafli, aby ująć odbicia budynków czy drzew, a w takiej wirującej wyglądają one obłędnie. Polskę też zamierzam poznawać lepiej, bo z biegiem czasu tych zagranicznych wojaży z różnych względów będzie coraz mniej, za to przybędzie tematów bliższych, rodzimych i już się i na to cieszę. Może nawet zanim powrócę do belgijskich wspomnień zamieszczę coś bardziej swojskiego. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od lat mam zdjęcia w programie Picasa niestety już nie można jej pobrać a szkoda bo jest bardzo wygodna, sama w trakcie przerzucania kataloguje zdjęcia w foldery według daty wykonania, choć są też inne opcje. Ale coś podobnego robią też Zdjęcia Google i podczas przesyłania na komputer powinny tak się zapisać. Jest to chyba najprostsze a jeśli chcesz te zasoby przerobić na foldery tematyczne to możesz z nich porobić albumy, gdzie zapiszą się jako kopie a w katalogu będą nadal. Przepraszam, piszę to na wszelki wypadek, bo może wszystko masz w jednym palcu i moje rady są zbędne. Ja podobnie jak Ty chciałabym zobaczyć parę miejsc w Polsce, ale wszystko zależy od mojej kondycji, która na razie nie jest dobra. Jednak pracuję nad jej poprawą, więc jest nadzieja. Przesyłam uściski!

      Usuń
    2. Dziękuję za rady, zapewne to jest bardzo proste, ale ja już jestem bardzo oporna na naukę. A pliki ma poukładane - nawet nie umiem powiedzieć jak, bo wciąż miewałam nowe pomysły. Na pewno nie datami, bo to mi nic nie daje, jak szukam zdjęcia np z którejś z wystaw, czy jakiegoś pomnika to nie pamiętam, kiedy je oglądałam, więc mam np katalog Paryż i on jest podzielony na Luwr, Orsay, Montrmartre, Łuk Triumfalny, zieleń, Wieża E itp itd. A potem wpadam na pomysł, że kultura czyli wystawy, spektakle powinny być w odrębnym pliku i zaczynam przekładać dojdę do połowy, coś przerwie, zapomnę..... no jeden wielki chaos, bo jak szukam to i tak zastanawiam się, co autor miał na myśli nazywając plik tak nie inaczej. No niestety bałaganiara ze mnie ale wciąż się łudzę, że do kiedyś to uporządkuję, choć nie wiem po co i dla kogo :)

      Usuń
    3. To co piszesz faktycznie zmienia postać rzeczy a całość pewnie nie jest łatwa do ogarnięcia...

      Usuń
  8. I ja się noszę z kupnem nowego laptopa. Piękny wypoczynek! Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam do mnie ♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście zajrzę, zrobiłam to wcześniej jednak nic nie pisałam z powodu jak powyżej. Co do laptopa tym razem kupiłam HP bo mam dużo zdjęć a on jest wyposażony w dobrą kartę graficzną Mam go trzeci tydzień i jak dotąd spełnia oczekiwania. Swoją drogą sklepy oferują go również w programie "Laptop dla nauczyciela". Także pozdrawiam;)

      Usuń
  9. Wow!
    Od zawsze podziwiam morsów i troszeczkę zazdroszczę! Elu, szacun dla Twojej Marty. Jak zawsze jestem zachwycona Twoim postem. Ostróda jest wyjątkowo piękne położona, ma malownicze jeziora, lasy. Dwukrotnie nocowałam w Ostródzie w Hotelu Sajmino. Bardzo mi się tam podobało i dlatego w kolejnym roku też nocowaliśmy przez trzy noce. Teraz bardzo żałuję, że nie wiedziałam, że mieszkasz w takim malowniczym miejscu. Podobnie jak Ty, uwielbiam rejsy po jeziorach, morzach, rzekach...
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Lusiu! Bardzo mi miło że znasz Ostródę a nawet byłaś tu dwa razy więc chyba nie było źle. Ja też zazdroszczę mojej Marcie, która jest dzielną kobietą. Osobiście mentalnie też byłabym na to gotowa jednak nawet brodzenie w zimnej wodzie powoduje u mnie straszne bóle nóg więc to raczej nie dla mnie. Jeśli chodzi o Ostródę faktycznie ma ciekawe położenie i wiele atutów jednak dziwnym trafem nie ma szczęścia do gospodarzy a poprzedni pobił w tym względzie wszelkie rekordy co widać na ulicach, ale to już zupełnie inny temat i może coś się zmieni na lepsze. Natomiast co do hotelu Sajmino to chyba przydarzyło się coś niedobrego bo w chwili obecnej jest na sprzedaż, więc nie wiadomo co będzie dalej. Przesyłam uściski i pozdrowienia!

      Usuń
  10. Mazury są magiczne a oglądanie ich z perspektywy wody zawsze jest intrygujące. Lubimy każdą formę pływania czy to kajakiem czy też stateczkiem gdzie można oglądać refleksy słońca na wodzie, cudną przyrodę i wsłuchiwać się w plusk wody i odgłosy ptactwa. Twój rejs przypomniał mi trochę nasz po Kanale Elbląskim. A legenda pięknie tłumaczy nazwę jeziora. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesiu dzięki za odwiedziny! Cieszę się że w swoich wędrówkach zawitałeś w moją okolicę więc znasz uroki Mazur. Rzeczywiście jest to kraina odmienna od innych części Polski , ale naprawdę godna bliższego poznania. Może to trochę dziwne, ale ja sama mam tu jeszcze sporo do zobaczenia co zamierzam nadrobić a wtedy z pewnością zamieszczę relację z odwiedzonych miejsc. Pozdrawiam serdecznie oboje podróżników!

      Usuń
  11. Całkiem niedawno byłam na Mazurach, bardzo mi się spodobały. Do tego, stopnia, że z chęcią wróciłabym na nie.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ktoś lubi takie miejsca to na Mazurach rzeczywiście jest mnóstwo. Mnie oprócz przyrody bardzo kręci historia tej ziemi, więc jeśli dobrze pójdzie postanowiłam odwiedzić parę miejsc. Również pozdrawiam!

      Usuń
  12. Kochana Elu wpadłam na chwilę aby Cię mocno i serdecznie pozdrowić z Gdańska. Odpuściłam w tym roku pewne rzeczy, o które już dawno prosił mnie ojciec. Uściski 😘🌺🍀🌞🌺🌸🦋

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, jeśli Twój Tata o to prosił to z pewnością jest to dobre dla Ciebie. Również ściskam i serdecznie pozdrawiam 🙂🥰👍🐱🐕🍬🌞

      Usuń
  13. Prześliczne rejony i ten rejs przez 2,5 godziny. Ciekawiła by mnie Warmia właśnie jesienną porą. Na ogół byłem w tamtych rejonach latem lub późną wiosną. Sam post jest napisany jak powieść. Niestety nie mam takiego talentu i serdecznie Ci gratuluję. Serdecznie Cię pozdrawiam i czekam na kolejne posty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Krzysiu, złota jesień jest piękna na Mazurach i na Warmii bo to przecież kraina dwa w jednym, jej historyczna granica przebiegała nieopodal Ostródy tuż przed Gietrzwałdem w połowie trasy do Olsztyna Niedawno jechałam tamtędy, droga w dużej części biegnie wśród mieszanych lasów, było po prostu przepięknie, złote i brązowe liście zieleń sosen i świerków, po prostu bajecznie. Dzięki za bardzo miły komplement a co do talentu jesteś zbyt skromny, ja Twoje posty czytam zawsze z wielką przyjemnością, że o świetnych zdjęciach nie wspomnę. Również serdecznie pozdrawiam, niezadługo wezmę się do pisania, mam parę pomysłów.

      Usuń
  14. Przepięknie tutaj jest, chętnie wybrałabym się na taki rejs. Piękna historia o zakochanych i monecie, pasuje do uroku tego miejsca <3
    Rozumiem pracę z przenosinami zdjęć. Pamiętam, jak sama zmieniałam laptopa i zabrałam się za porządki. Myślałam, że nigdy tego nie skończę.
    Podziwiam Martę, ja to jak weszłam pod koniec sierpnia do jeziora, to stwierdziłam, że morsuję, bo woda była chłodniejsza :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odwiedziny i komentarz, Mazury to smętna lecz pełna uroku kraina z mnóstwem ciekawych opowieści. Ja też myślałam że nigdy się nie uporam z tymi porządkami w zdjęciach ale się udało i właśnie przed chwilą skończyłam. Ja kiedyś weszłam pobrodzić w Bałtyku jak woda miała 14 stopni było to straszne a moje dziecko pływa w nim w styczniu. Pozdrawiam!

      Usuń
  15. Ale klimat, super miejsca :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Niezwykle zdjęcia oraz fotorelacje.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.