sobota, 2 marca 2013

Lombardia i Piemont. Lago Maggiore oraz jego okolica.


Lago Maggiore, to jedno z największych włoskich jezior. Leży ono na pograniczu dwóch prowincji, jego wschodnia strona należy do Lombardii, natomiast zachodni brzeg to już Piemont. Od Mediolanu dzieli je około godzina jazdy pociągiem lub samochodem.  
Położone nieco na zachód od jeziora Como, jest też od niego znacznie większe. Jego południowa część rozlewa się pośród płaskiej Równiny Padańskiej, natomiast północny kraniec otaczają łańcuchy Alp. 

W przeciwieństwie do jeziora Como, które w okresie wiosenno - letnim odbija zielone stoki gór i nabiera szmaragdowego koloru, Lago Maggiore w pogodny dzień ma kolor szafirowy a widziane z dużej wysokości staje się wręcz chabrowe. Przy kiepskiej pogodzie pojawiają się tu całkiem spore fale, którym zazwyczaj towarzyszą zadziwiająco ciemne chmury przesłaniające niebo. Wody jeziora stają się wtedy stalowo – szare, niczym wody naszego Bałtyku. W poprzek jeziora przebiega granica ze Szwajcarią, jednak nie ma to żadnego wpływu na podróż statkiem, którym można popłynąć z części włoskiej aż do szwajcarskiego Locarno. Jest to bardzo piękna wycieczka, lecz trwa wiele godzin, z tego powodu odradzałabym ją osobom nerwowym i źle znoszącym pobyt na ograniczonej przestrzeni pokładu. Wzdłuż brzegu jeziora prowadzą wygodne drogi, jest również pociąg relacji Mediolan – Locarno. Mieszkańcy Mediolanu i okolicy pragnący tu spędzić miły dzień, mogą też  dotrzeć nad jezioro jednym z licznych pociągów lokalnych, należących do sieci "TreNord" relacji Mediolan-Laveno. Jeśli ktoś planuje jednodniową wycieczkę "objazdową" warto zapytać o możliwość nabycia całodobowego biletu kumulacyjnego ważnego na terenie Lombardii, gdyż dzięki niemu możemy bez przeszkód jeździć wszystkimi pociągami regionalnymi a także autobusami i środkami komunikacji miejskiej. 

Jeżeli lubimy przygodę i wędrówki "gdzie oczy poniosą", jest to rozwiązanie idealne, ponieważ można wsiadać i wysiadać w dowolnym miejscu, nie troszcząc się o szukanie kasy biletowej. Jednak należy zwrócić uwagę, aby nie przekroczyć granicy prowincji i nie próbować podróży z lombardzkim biletem na terenie Piemontu! Jeśli środek lokomocji przekracza tę granicę, jest on ważny jedynie do ostatniego przystanku na terenie Lombardii a na część piemoncką należy wykupić drugi bilet. Z reguły wystarczy powiadomić o tym kierowcę autobusu, poprosić aby chwilę zaczekał z odjazdem, wysiąść na odpowiednim przystanku i opłacić pozostałą część trasy. Podczas mojego pobytu we Włoszech Piemont jeszcze nie oferował biletów kumulacyjnych, ale warto zasięgnąć stosownej informacji, bo być może coś się zmieniło od tej pory. Podobne udogodnienie oferuje armator statków; płacąc określoną kwotę mamy możliwość pływania do woli przez cały dzień po włoskiej części jeziora, możemy zmieniać prom na statek i wysiadać, gdzie nam serce podpowiada. Bilety opiewają na określony dystans, zwykle należy poprosić o "biglieto cumulativo fino a..." czyli bilet kumulacyjny aż do...  tu należy określić, czy chcemy płynąć do Arony, czy też będziemy krążyć pomiędzy Laveno i Stresą lub wybieramy się również do eremu Świętej Katarzyny. Oczywiście, mając jasno określony plan, możemy kupić zwykły bilet albo z opcją " A/R" czyli "tam i z powrotem". Możliwości jest wiele, więc należy zapytać w kasie albo punkcie informacji turystycznej, gdzie pracownik przedstawi nam wszystkie dostępne warianty. W pełni sezonu rejsy są bardzo liczne, nieco gorzej jest wiosną i jesienią;  w  zimie ich większa część jest zawieszona, lecz mimo to, żegluga nigdy nie zamiera całkowicie. 

Stacja końcowa kolei TreNord w Laveno podobnie, jak ta w Como, znajduje się na samym skraju wody. Wystarczy wyjść z pociągu i przejść przez ulicę by wsiąść na prom, który przewiezie nas na przeciwległy brzeg jeziora. Tam, w miejscowości Intra, znajduje się duży port, będący swego rodzaju węzłem komunikacyjnym żeglugi śródlądowej w tej okolicy. Można stąd popłynąć zarówno na północ, do Szwajcarii, jak i na południową, włoską stronę, gdzie znajdziemy liczne atrakcje, warte naszej uwagi. Są to między innymi dwa przepiękne parki - ogród botaniczny willi Taranto w Verbanii i ogrody willi Pallavicino w Stresie, gdzie dodatkowo  można  zobaczyć z bliska wiele gatunków zwierząt. Po drugiej stronie jeziora widać w oddali klasztor Świętej Katarzyny Na Skale, który opisywałam w poprzednim poście link. Statki kursujące po  jeziorze zawijają również do niewielkich, lecz bardzo malowniczych miejscowości a wśród nich największą popularnością cieszy się właśnie Stresa. Leży ona u podnóża góry noszącej nazwę Monte Mottarone, na jej szczyt można wejść jedną z licznych ścieżek lub wygodnie wjechać kolejką linową. Mniej więcej w połowie drogi znajduje się stacja przesiadkowa "Giardino Alpinia", nazwana tak od interesującego ogrodu botanicznego, w którym rosną rośliny alpejskie w swoim naturalnym środowisku. Wjazd kolejką na górę zapewnia niezapomniane wrażenia; w miarę, jak wagonik się wznosi, ogarniamy wzrokiem coraz większą połać jeziora i położoną na wprost Stresy Zatokę Boromeuszy (Golfo Borromeo) z trzema wysepkami leżącymi w jej obrębie. Rodzina hrabiów  Borromeo jest sławna między innymi z tego, że wydała jednego ze świętych, znanego nam, Polakom, jako Św. Karol Boromeusz.   

Te trzy nieduże wyspy noszące nazwę "Isole Borromee" w dalszym ciągu należą do żyjących współcześnie potomków owej rodziny. Najmniejsza z nich to Isola Madre, niewielki skrawek ziemi, gdzie wzniesiono  willę otoczoną pięknym ogrodem. Druga z wysp to Isola Bella, ongiś wspaniała siedziba głowy rodu, która ma bardziej reprezentacyjny charakter. Znajduje się tam imponujący, barokowy pałac (otwarty dla zwiedzających) i jedyny w swoim rodzaju, tarasowy ogród w stylu włoskim. Ogrodowe tarasy zdobią posągi, niezliczone, bardzo zadbane rośliny oraz piękna fontanna, wyglądająca niczym teatralna dekoracja. Dodatkową atrakcją jest mieszkająca tam rodzina białych pawi, swobodnie krążąca wśród odwiedzających. Kilka lat temu na wyspach miał miejsce bardzo głośny we Włoszech ślub Lawinii Borromeo i Johna "Jaki" Elkanna. Młody Elkann jest jednym z dziedziców Giovanniego Agnelli a po śmierci dziadka został jego następcą i objął prezesurę firmy "Fiat".
Ślub odbył się w prywatnej kaplicy na Isola Madre, w bardzo wąskim gronie składającym się jedynie z najbliższych krewnych. Następnie nowożeńcy, wraz ze swoim niewielkim orszakiem, udali się motorówkami do pałacu na Isola Bella, gdzie odbyło się huczne wesele, na którym pojawił się już cały  „wielki świat” czyli potentaci przemysłowi i arystokracja a także wiele osób związanych z kulturą.

Mimo tych niewątpliwych ogrodowo – pałacowych wspaniałości, również trzecia z wysp, zwana Isola Pescatori (Wyspa Rybaków) cieszy się sporym gronem swoich zagorzałych zwolenników (ja również się do nich zaliczam). Długa i wąska, do dziś zachowała swój rybacki charakter, choć nie brakuje tu także pracowni artystycznych, sklepików z pamiątkami i uroczych restauracyjek. Rodzina Borromeo ma w swym posiadaniu także zamek w miejscowości Angera, leżący na południowym końcu jeziora, na wprost innego urokliwego miasteczka, zwanego Arona, gdzie wzniesiono kolosalny pomnik Karola Boromeusza, o którym niedawno pisałam tutaj.

Północny kraniec Lago Maggiore ma zupełnie odmienny charakter, lecz i tu nie brakuje ciekawych miejsc. Jest tam niewielkie, urocze miasteczko Ghiffa, ze swoim Sacro Monte i Muzeum Kapeluszy a jeszcze dalej na północ, nieopodal miasteczka Cannero, znajdują się na jeziorze dwie mikroskopijne wysepki, gdzie niegdyś wzniesiono obronne zamki, znane jako Castelli di Cannero. Mają one za sobą bardzo bogatą historię, niestety, dziś pozostały z nich jedynie malownicze ruiny, sprawiające wrażenie, że  wyrastają wprost z wód jeziora.


Tuż przy samej granicy ze Szwajcarią leży Cannobio, gdzie warto zobaczyć miejsce znane jako L'Orrido di Sant' Anna. Jest to głęboki wąwóz, w którym płynie strumień, noszący tę samą nazwę co miasteczko. Nad nim, nieopodal kamiennego mostu, stoi niewielki kościółek pod wezwaniem Świętej Anny; od niego to wywodzi się nazwa wąwozu. Cannobio jest ostatnią miejscowością po stronie włoskiej. Na znajdującym się nieopodal przejściu granicznym dla pieszych, podobnie, jak w innych, przygranicznych miejscowościach, panuje zazwyczaj dość znaczna swoboda ruchu; ja także kilkakrotnie przekraczałam granicę ze Szwajcarią w różnych miejscach, gdzie nikt nie pytał mnie ani o dokumenty, ani o czas, jaki mam zamiar spędzić w tym kraju. Jedynie dwa razy spotkałam się z kontrolą paszportową, raz w pociągu na trasie Mediolan – Lugano i po raz drugi, kiedy przypłynęłam statkiem do Locarno.

Właściwie należałoby jeszcze raz wspomnieć o panoramie wokół jeziora, która chyba nie pozostawia obojętnym nikogo z odwiedzających te strony... Tak, jak już pisałam wcześniej, południowa część jeziora ma w większości płaskie brzegi
z nielicznym i  niewysokimi pagórkami, natomiast na północy okolica jest zdecydowanie górzysta. Wyższe wzniesienia są po lewej, zachodniej stronie a ponieważ większość z nich znacznie przekracza wysokość 1000 m, często aż późnej wiosny ich szczyty pokrywa warstwa śniegu, co w połączeniu z szafirowym kolorem wody i nieba, daje obraz wprost niewyobrażalnej urody. Wschodni brzeg to łagodne, zielone łańcuchy Prealp a pomiędzy nimi, nieco dalej na wschód, znajduje się  jezioro Lugano, podobnie jak Lago Maggiore podzielone na część włoską i szwajcarską.
Kiedy kończy się nasz rejs po jeziorze a statek skieruje się do Laveno, nieopodal, po lewej stronie, widzimy charakterystyczną, trójkątną skałę, wyłaniającą się z wody. Jest to Rocca di Calde’ miejsce warte, aby je odwiedzić, ze względu na interesujący, romański kościół pod wezwaniem Świętej Weroniki, gdzie z tarasu przed świątynią roztacza się piękny widok na jezioro. Samo Laveno leży u podnóża dość sporego wzniesienia, noszącego nazwę Sasso di Ferro.

Można tam wejść jedną z licznych i bardzo wygodnych ścieżek lub wjechać wyciągiem kubełkowym, który funkcjonuje od wiosny do jesieni. Na szczycie góry znajduje się punkt widokowy, zwany Poggio Sant' Elsa i restauracja z obszernym tarasem. Przy dobrej pogodzie jest  stąd niezapomniany widok na włoską część jeziora, otaczające je Alpy z masywem Monte Rosa na czele, Wyspy Boromeuszy i białe wyrobiska w zboczach gór na zachodnim brzegu. To właśnie tam leży niewielka miejscowość Candoglia znana ze swoich kamieniołomów, gdzie wydobywa się piękny szary i biało - różowy marmur, z którego zbudowano mediolańskie Duomo. Niegdyś, bloki tego surowca transportowano stąd drogą wodną przez jezioro, następnie rzeką Ticino i systemem kanałów, aż do  Mediolanu link.  Nie mniej piękny jest widok na południu, otulony lazurową mgiełką, z panoramą Doliny Padu i rozległym, zielonym  wzniesieniem Campo dei Fiori. Ze względu na sprzyjające prądy powietrza, Sasso di Ferro jest jednym z ulubionych miejsc do uprawiania lotniarstwa a ponieważ jest tu też lotniarska szkółka, więc nie jeden raz zdarzyło mi się widzieć nawet po kilkadziesiąt osób, latających jednocześnie. W sezonie wiosenno – letnim jest to również jedno z ulubionych miejsc piknikowych, zarówno ze względu na piękno okolicy, jak i z powodu wspaniałego, rześkiego powietrza, którego tak bardzo brakuje w Lombardii. Osobiście najbardziej lubiłam wycieczki w te strony nie w środku lata, lecz w kwietniu lub maju albo na przełomie września i października. Kiedy nadchodzi fala upałów, powietrze nad jeziorem często traci przejrzystość i robi się bardzo duszno. Natomiast wiosna i wczesna jesień to wymarzony okres zarówno na wędrówki, jak i fotografowanie. 


Jeśli ktoś ma ochotę na obejrzenie innych zdjęć z Lago Maggiore, wystarczy że kliknie w jeden z linków. do Zdjęć Google>

20 komentarzy:

  1. Jak zwykle wspaniałe zdjęcia i świetne widoki. Okolica jest wspaniała na spędzenie wakacji, chętnie bym ją odwiedziła. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo polecam i życzę miłej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejne piękne jezioro o niezwykłym bogactwie zabytków kulturalnych w miejscowościach nadbrzeżnych. Do tego bardzo malownicze. Piękne rejony Włoch nam pokazujesz. Lubię oglądać Twoje zdjęcia, zrobiłaś mi dużą przyjemność w ten sobotnim wieczór.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też jest miło, że wycieczka się podobała, mam z tych stron naprawdę piękne wspomnienia...Pozdrawiam i życzę miłej niedzieli!

      Usuń
  4. Bardzo dziękuję Ci za ten wpis, pod koniec maja jest wycieczka właśnie nad Maggiore i wyspy Barromesse, Stresa. Już nie mogę się doczekać. Obejrzę także tego " wielkiego" świętego. Tyle infomacji w tym wpisie że chyba nauczę się go na pamięć. Jesteś wspaniałym przewodnikiem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Alinko, tak się cieszę że zawitasz w moje ukochane miejsca i będziesz mogła skonfrontować te opisy z rzeczywistością! Do tego maj to dobra pora, powinno być pięknie, zawiozą Cię wszędzie na miejsce więc można zobaczyć więcej. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Lubię wędrować, gdzie oczy poniosą, dlatego bilet otwarty / całodobowy/kilkudniowy jest moim sprzymierzeńcem. U ciebie i pięknie i praktycznie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! co prawda bilet wprowadzono rok przed moim wyjazdem ale i tak zrobiłam w ten sposób parę miłych wypadów. Również pozdrawiam!

      Usuń
  6. Bardzo ciekawy reportaż opatrzony jak zwykle pięknymi fotami. tak bardzo by się chciało to wszystko zobaczyć.
    Dobrze,że właśnie Ty przybliżasz te piękne zakątki.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kris, życie przed nami...miejmy nadzieję że jeszcze się przydarzy, ja też mam nadzieję że może jeszcze tam wrócę (ale tylko turystycznie!!!). Także pozdrawiam!

      Usuń
  7. Zwłaszcza Alpy radują moje serce... Ale miejsce wydaje się fantastyczne z każdej strony ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć jest pięknie! Zapraszam na ciąg dalszy, będą nastepne wpisy o tych stronach. Pozdrawiam wzajemnie!

      Usuń
  8. Szczególnie urokliwe wydały mi się ruiny zamku na jeziorze i niesamowity wąwóz. Niezwykła musiałaby być trasa turystyczna wiodąca tamtędy, ale jeśli nawet jest taka, to z pewnością już dla doświadczonych trampów. Pozdrawiam. BBM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamki istotnie sa niesamowite, natomiast z wąwozem sprawa wyglada tak ze od miasteczka do mostu jest wygodna scieżka, a dalej można popatrzeć jedynie z tegoż mostu, albo z tarasu za kościołem. Pytałam miejscowych ale powiedzieli że przejścia nie ma. Być może zapuszczają się tam ludzie którzy potrafią chodzić po skałkach z zabezpieczeniem ale nie ma żadnego szlaku. Również pozdrawiam!

      Usuń
  9. Cały ten rejon Włoch, kóry prezentujesz jest przecudny! :-)
    Niesamowite krajobrazy pokazujące zawsze piękne połączenia gór z wodą, śliczne i klimatyczne miasteczka - to wszystko osobiście bardzo lubię.
    Niesamowitą masz pamięć, faktycznie powinnaś byc chyba jakimś przewodnikiem... :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda mają Włosi szczęście do pięknych widoków. A z tą pamięcią to muszę powiedzieć że działa dość wybiórczo, pamiętam to co na mnie zrobiło duże wrażenie a reszta ulatuje...Ale zdjęcia doskonale odświeżają wspomnienia! Pozdrawiam wzajemnie!

      Usuń
  10. Pierwsze i szóste zdjęcie bardzo mi przypomina Bled w Słowenii. Równie piękne miejsce. Może bliźniacze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Słowenii nie byłam,ale kiedyś widziałam filmik, faktycznie krajobraz jest podobny!

      Usuń
  11. Turyn i okolice zachwyciły mnie w tym roku, jak byłem tam na tydzień. Uważam, że to trochę za mało by nacieszyć się widokiem, ale namiastkę Włoch na pewno pochłonąłem. Na https://turyn.pl/ czytałem sporo, co warto tam zwiedzić. Pomogły mi te informacje w planowaniu wycieczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za odwiedziny, znam te stronę, faktycznie jest interesująca.

      Usuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.