Vittoriale degli Italiani to duży kompleks, zajmujący powierzchnię dziewięciu hektarów; ma on formę rozległego parku, gdzie oprócz domu poety znajduje się wiele innych, imponujących budowli i pomników.
Poprzednim właścicielem tej posiadłości był Henry Thode, niemiecki pasjonat i historyk sztuki, który po zakończeniu Wielkiej Wojny został zmuszony do powrotu do Niemiec, zaś jego willę wraz z terenem przejęło państwo włoskie. W tym czasie d'Annunzio, który wraz ze swoimi Legionistami opuścił Fiume poszukiwał domu, gdzie mógłby się osiedlić. Swego czasu, podczas lotu aeroplanem ponad tą okolicą, oczarowało go jezioro Garda i spowijający je błękitny welon foschii, więc jego wybór padł na Gardone Riwiera i opuszczoną willę Thode'go. Przez jakiś czas jedynie ją wynajmował, aby ostatecznie odkupić na jesieni 1921 roku. Swój nowy dom nazwał "Prioria" (słowo oznaczające konwent franciszkański). Postanowił też przystosować go do swoich potrzeb, więc zatrudnił młodego architekta Gian Carla Maroni, który początkowo pracował przy adaptacji willi, a później przez wiele lat (również po śmierci poety) podczas tworzenia i rozbudowy Vittoriale. Dom i jego wyposażenie pozostały do dziś w stanie nienaruszonym, więc wszystko jest tu tak, jak za życia gospodarza. Zwiedzanie willi odbywa się w małych grupach (8-10 osób) i wyłącznie z przewodnikiem. Przed wejściem należny zostawić w skrytce wszelkie torby, plecaki i zbędne okrycia a przede wszystkim aparat fotograficzny. Na dziedzińcu willi zastałyśmy wiele osób oczekujących w kolejce; jednak miałyśmy sporo szczęścia, ponieważ znalazło się dla nas miejsce w grupie włoskiej, która właśnie się formowała (z racji dużej ilości cudzoziemców tworzone są grupy językowe) więc nie tracąc czasu, mogłyśmy rozpocząć zwiedzanie.
Od pierwszej chwili, kiedy przekroczyłam próg tego domostwa, ogarnęło mnie uczucie ogromnego oszołomienia, trwające aż do końca wizyty. Nigdy dotychczas nie widziałam takiej ilości książek, obrazów, zdjęć, bibelotów oraz przedmiotów codziennego użytku, zgromadzonych w jednym miejscu. Do tego dochodzą boazerie, bogato zdobione meble, jedwabne portiery, tapiserie i obicia ścian, że nie wspomnę o dywanach, rzeźbach, witrażowych oknach, lampach z Murano, skórach dzikich zwierząt a także licznych sentencjach widocznych na gzymsach i portalach drzwi. Mimo iż przewodniczka nie popędzała nas w najmniejszym stopniu i bardzo obszernie opowiadała o życiu pisarza a także historii domu, na większość z tych przedmiotów zaledwie można było rzucić okiem, tym bardziej, że w pokojach panuje półmrok, tak jak wówczas, gdy mieszkał w nim d'Annunzio. Pisarz podczas wojny odniósł ranę w okolicy oka i w konsekwencji utracił je, ponieważ podobno początkowo zaniedbał leczenie i doszło do zapalenia nerwu wzrokowego. Z tego powodu, na zlecenie lekarza przez cały miesiąc nie wstawał z łózka, leżąc w zupełnych ciemnościach z nogami wyżej niż głowa. Mimo tak ekstremalnej sytuacji, przy pomocy córki Renaty stworzył "Notturno" niesamowite dzieło, zapis swobodnego strumienia myśli, które go nawiedzały podczas tej uciążliwej rekonwalescencji. Jednak faktem jest, że leczenie nie zakończyło się sukcesem i od tej pory d'Annunzio żył w półcieniu, gdyż uskarżał się na dokuczliwą fotofobię.
Podczas zwiedzania willi można dojść do wniosku, że pisarz był nie tylko estetą, ale również sybarytą (oczywiście w kategoriach swojej epoki). Na jego zlecenie w willi założono nowoczesne, centralne ogrzewanie oraz wyposażono ją w luksusowe łazienki, w owych czasach rzecz dość rzadka we włoskich domostwach. Wizytę w muzeum rozpoczyna się od pomieszczeń, gdzie osoby odwiedzające poetę oczekiwały na audiencję (czasem nawet po kilka godzin). D'Annunzio, choć wycofał się z czynnego życia politycznego, pozostał dla swoich współczesnych ogromnym autorytetem, do tego opromienionym sławą bohatera wojennego a za swe zasługi otrzymał od króla tytuł księcia Montenevoso. Również w czasach dyktatury faszystowskiej cieszył się wieloma przywilejami, mimo iż do Mussoliniego odnosił się niechętnie, mając mu za złe dyktatorskie zapędy a przede wszystkim sojusz z Hitlerem. Duce z wielu powodów był zmuszony do tolerowania tego stanu rzeczy, choć podobno kiedyś doszło pomiędzy nimi do drastycznej sceny i otwartego starcia. Mussolini miał wtedy powiedzieć, że obsypie d'Annunzia złotem, jeśli nie będzie otwarcie występował przeciwko niemu, w przeciwnym razie po prostu go unicestwi. Pisarz wybrał pierwszy wariant (należy tu dodać gwoli sprawiedliwości, że nie chodziło mu jedynie o korzyści osobiste) i odtąd stał się pupilem rządu, który spełniał wszystkie jego zachcianki. Dzięki temu układowi doszło do powstania Vittoriale degli Italiani, kompleksu poświęconego chwale włoskiego oręża. Mimo tej pozornej zgody dyktator nie był w 'Priorii" mile widzianym gościem, bowiem d'Annunzio nie darzył go szacunkiem i nazywał "il mascheraio" czyli sprzedawcą masek.
Kiedy Mussolini przybywał do niego z wizytą, musiał oczekiwać w najskromniejszym z pomieszczeń, czyli poczekalni po prawej stronie schodów, przeznaczonej dla niechcianych oraz oficjalnych gości. Nawiasem mówiąc, skromność pomieszczenia to w tym wypadku pojęcie bardzo względne...Można tam zobaczyć aluzyjny i bardzo niepochlebny wiersz, jaki d'Annunzio napisał z myślą o Mussolinim. Natomiast po przeciwnej stronie schodów znajduje się druga poczekalnia, gdzie wyposażenie jest o wiele bogatsze i zapewniające chwile relaksu osobom mile widzianym i zaprzyjaźnionym z gospodarzem. Pisarz w swoim otoczeniu zgromadził wprost niewiarygodną ilość pięknych przedmiotów o wielkiej wartości materialnej, właściwie poza podłogą trudno tu znaleźć większy kawałek wolnej powierzchni. Zwiedzający muszą więc bardzo uważać na swoje ruchy, żeby czegoś nie strącić a przewodnicy nieustannie trzymają wszystkich na oku. Wyposażenie willi robi naprawdę niezwykłe wrażenie, muszę przyznać, że w pierwszej chwili miałam poczucie niesłychanego chaosu z powodu natłoku przedmiotów w różnych stylach, mimo że większość z nich świadczyła o znajomości sztuki i dobrym guście gospodarza.
Jednak w miarę zwiedzania wchłonęła mnie niezwykła atmosfera tego domu a następnie doszłam do wniosku, że mimo wszystko jest w tym szaleństwie jakaś metoda i od tej chwili spojrzałam na nań innymi oczami. Oprócz ogromnej ilości bibelotów w willi znajduje się ogromny księgozbiór, liczący ponad trzydzieści tysięcy woluminów (mówi się, że d'Annunzio przeczytał je wszystkie) przy czym część książek (ok 6000 tomów) i niektóre przedmioty pozostały po poprzednim właścicielu. Widziałam między innymi trzy niewielkie portreciki, które prawdopodobnie były jego własnością, przedstawiające Richarda Wagnera, Hansa von Bulowa i jego żonę Cosimę z domu Liszt (pierwsza żona Thode'ego była córką von Bulowów) która zostawiła męża, aby związać się z Wagnerem. Inną cechą charakterystyczną dla tego domu, jest duża ilość kopii rzeźb znanych twórców (min. Michała Anioła) niektóre z podmalowaniami i złoceniami wykonanymi własnoręcznie przez gospodarza. Jednak według mnie rzeczą najbardziej kuriozalną jest spora szafa, gdzie poeta przechowywał swoje medykamenty. Uważa się, że cierpiał na hipochondrię, co być może nie mija się z prawdą, gdyż można rzec, że jest to nieźle wyposażona apteka i aż trudno uwierzyć, że wszystko to było konieczne dla utrzymania w zdrowiu jednej osoby.
Zdziwienie zwiedzających wywołuje również osobista łazienka gospodarza, podobnie jak inne pokoje wypełniona mnóstwem przedmiotów, do tego absolutnie nie związanych z utrzymaniem ciała w czystości; o jej przeznaczeniu świadczy jedynie duża, porcelanowa wanna, w kobaltowym kolorze. Jednak można przyjąć, że te wszystkie dziwactwa mieszczą się jakoś (choć z trudem) w granicach normy, zaś tym, co zdecydowanie wybiega poza wszelkie ramy jest "Pokój trędowatego". Został on przygotowany za życia poety jako miejsce służące medytacji, tam też, zgodnie z wolą gospodarza, po śmierci miały być wystawione jego zwłoki. W owym pokoju, na wprost drzwi znajduje się podwyższenie, gdzie stoi niewielkie łóżko, przypominające zarazem kołyskę i katafalk. Nad jego wezgłowiem umieszczono obraz, od którego pochodzi nazwa pokoju, przedstawiający świętego Franciszka trzymającego w ramionach trędowatego. W czasach, kiedy często przydarzały się przypadki tej choroby, uważano, iż osoby trędowate są naznaczone przez Boga niczym biblijny Hiob, który został wybrany, aby cierpieć, gdyż w ten sposób mógł dowieść wielkości swego ducha i mocy wiary. Nie trzeba chyba dodawać, iż d'Annunzio darzył ten obraz szczególnym sentymentem, ponieważ widział w tym odniesienie do siebie samego.
Kiedy umarł, jego ciało umieszczono tam tak, jak sobie tego życzył, lecz pokój okazał się zbyt mały dla wszystkich, którzy chcieli go pożegnać po raz ostatni. W związku z tym, zwłoki przeniesiono do innego pomieszczenia, mającego być sypialnią poety w nowo zaadaptowanej części domu. Jak już pisałam, większość pokoi jest bardzo bogato wyposażona; pełno tu pięknych przedmiotów i cennych, starych mebli. Na tym tle uderza nowoczesnością przestronna kuchnia w kolorze niebieskim oraz gabinet, gdzie pisarz pracował. Jest on chyba jedynym pomieszczeniem, w którym światła dziennego nie tłumią ciężkie zasłony, lecz delikatne, muślinowe firanki w białym kolorze. Również meble z jasnego dębu, wykonane na specjalne zamówienie, mają prostą i ergonomiczną formę. Do pokoju prowadzą bardzo niskie drzwi, w związku z tym, wchodzący muszą pochylić głowę, oddając w ten mimowolny sposób pokłon geniuszowi pisarza. Również i tutaj poeta zgromadził mnóstwo przedmiotów, pamiątek otrzymanych od przyjaciół i towarzyszy broni oraz wielbicieli jego talentu. Uwagę zwiedzających przyciąga przede wszystkim kobiece popiersie, z jedwabną chustą narzuconą na głowę głowę. To rzeźba przedstawiająca aktorkę Eleonorę Duse, kochankę i muzę poety. Lubił ją mieć blisko siebie, lecz okrytą, aby jej piękna twarz nie budziła w nim wspomnień i nie rozpraszała go podczas pracy.
Innym oryginalnym przedmiotem jest duży żółw z pozłacanego brązu, umieszczony u szczytu stołu w jadalni dla gości. Swego czasu, żywego żółwia poeta otrzymał od jednej ze swoich kochanek, markizy Casati Stampa. Zwierzę to spokojnie mieszkało w ogrodach Vittoriale, aż do czasu, kiedy otruło się zjadając kwiaty tuberozy. D'Annunzio kazał wykonać ową rzeźbę wykorzystując do tego skorupę zwierzęcia, po czym żółwia umieszczono na stole, jako swego rodzaju memento dla biesiadników. Co ciekawe, pod koniec życia Vate najchętniej przesiadywał i pracował (czasem długo w noc) w pomieszczeniu zwanym Zambraca, będącym w zasadzie garderobą, gdzie miał swoje biurko, przy którym pisał, a także spożywał posiłki (ponieważ stracił większość zębów, najchętniej jadał w samotności).Tu też umarł, prawdopodobnie na zawał lub wylew krwi do mózgu, wieczorem w pierwszym dniu marca 1938 roku.
Jak już wspominałam, we wnętrzu muzeum nie można robić zdjęć. Te, które tu zamieściłam, wykonałam podczas oglądania filmu edukacyjnego oraz na zewnątrz budynku.
Osoby, które chciały by zobaczyć wnętrza Priorii bez wychodzenia z domu, mogą się wybrać na wirtualną wycieczkę korzystając w tym celu z linku
Zaglądając na YouTube można znaleźć więcej ciekawych filmów, co prawda w większości z włoskim lektorem, ale ich warstwa wizualna często mówi sama za siebie.
Zapraszam też do obejrzenia albumu>
O rany, zmęczyłam się wyobrażeniem widoku:)
OdpowiedzUsuńŻartuję, spróbuję teraz porównać ze zdjęciami.
Wybacz refleksję, ale - kto ( i jak) to sprzątał?
:)
Wiesz, też o tym myślałam...(nawet babskim okiem sprawdzałam czy kurzu nie ma)ale mimo upływu czasu wszystko nieźle się prezentuje.
UsuńMoje pytanie stąd, że kiedyś zachwycały mnie wnetrza pełne bibelotów, im jestem starsza, tym bardziej ascetyczna przestrzeń jest mi potrzebna;)
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie...kiedyś mi się wydawało że muszę mieć dużo wszystkiego, teraz mnie to denerwuje zwłaszcza przy sprzątaniu więc część schowałam i co jakiś czas robię podmiankę.
UsuńChętnie bym tam zajrzała :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Warto, to niezwykłe miejsce chociaż dziwne, żeby nie powiedzieć dziwaczne. Również pozdrawiam!
UsuńPiekna posiadlosc, palac i te wnetrza... iscie krolewskie! Lubie takie wirtualne zwiedzanie, jesli inaczej sie nie da.
OdpowiedzUsuńWszystko wspaniale, bogate i jestem zachwycona :)
Pozdrawiam :)
Co by nie powiedział, Vate był królem życia! Pozdrawiam wzajemnie!
UsuńSukienko podziwiam dokładnośc Twego opisu ale też i Twoją interpretację .. w świetle następnej Twej notki (czytam w odwrotnym kierunku jak to często mi się zdarza) ten 'konwent' mnie mocno rozbawił :^))
OdpowiedzUsuń.. czy zdziwiło Cię, że on wybrał raczej bycie opsypanym złotem manekinem faszystowskiego reżimu niż alternatywę w której wykazałby się jakimś kręgosłupem??? ..mnie raczej nie ..
ale wzruszyło mnie jakoś to, ze miał przy sobie popiersie kobiety być może jednej prawdziwej miłości w jego życiu przy całej tej jego seksualnej obsesji .. nie wiem dlaczego ale przypomniał mi w tym sensie Petrarkę, który zawsze kochał Laurę choć był z wieloma innymi kobietami w życiu ..
postaram się tak myśleć o d'Annunzio w sensie pozytywnym choć w ten jeden sposób :^))
Nie ukrywam że ja też w pewnym sensie byłam w szoku...Zaś co do mojej interpretacji, jak już wspominałam, jadąc tam miałam jakieś moje cząstkowe wyobrażenie na jego temat, jednak moim celem była próba spojrzenia nań z perspektywy Włochów i zastanowienie się do jakiego stopnia odzwierciedlał to, co jest w pewnym sensie typowe dla ich charakteru narodowego (o ile takowy istnieje) że uwodził swoich współczesnych? Starałam się też nie przykładać doń ani mojej osobistej miarki ani nie myśleć z pozycji osoby żyjącej kilkadziesiąt lat później, obarczonej wiedzą sprawiającą, że patrzy się na pewien problem niejako "z góry". Mimo pozornych podobieństw i wspólnej europejskiej kultury między nami i Włochami jest wielka przepaść, która sprawia, że na wiele spraw patrzymy zupełnie inaczej. Każdy naród ma takich bohaterów jacy są odbiciem jego wspólnych dążeń, a to, że d'Annunzio nadal cieszy się takim mirem, chyba coś na ten temat mówi. Osobiście uważam, że (jak to powiedział pewien mądry człowiek) ...nawet największa inteligencja nie chroni przed popełnieniem błędu...co mogłoby mieć zastosowanie do d'Annunzia, zresztą w tym wypadku chyba wchodziły w grę również inne czynniki o czym będzie w następnych wpisach. Pozdrawiam!
Usuńi ja myślę, że to intersująco się wczuć w to co Włosi myślą .. ale jestem głęboko przekonany, że legendy są 'tworzone' niekoniecznie z planu po prostu ciekawe, że osoba d'Annunzio nadal przyciąga Włochów (chyba nie wszystkich??).. ciekawe jak wiele z tego jest na prawdę związane z literaturą ...przemknęła mi przez głowę myśl zapewne naiwna że być może to ta sama grupa, która od 20 lat flirtuje z Berlusconim jako liderem kraju na którego wielu w innych demokracjach zachodnich (bo z Putinem to są buddy/buddy) patrzą jak na jakiegoś komicznego bohatera jakieś koszmarnej erotycznej opery z orgią w tle :^))
Usuńale Włosi znajdują go 'atrakcyjnym' przynajmniej około połowa Włochów
będę czytał nadal z ciekawości o Łempickiej .. tak jak napisałem wzruszyłem się popiersiem kobiety, którą kochał i która wyraźnie wiele dla niego znaczyła .. myślę że wiele innych kobiet w swym życiu traktował jak przedmioty w kolekcji ale zawsze pewna kategoria kobiet wierząca, że to *ja* będę tą jedyną muzą i *odmienię* go .. zostają one szybko porzucane jako juz nabyty przedmiot do kolekcji .. i nieuczalnie nieszczęśliwe potem i niestety prawie nikt nie może im pomóc dopóki nie zaczną szanować siebie same i myśleć jako równą mężczyźnie .. takie tam moje refleksje romantyka i liberała :^))
serdeczne pozdrowienia i dobrego dnia który właśnie u Ciebie się zaczyna :^)
Z Berelusconim trafiłeś w sedno, myślę ze to ta sama kategoria, choć są też zagorzali przeciwnicy takiego sposobu myślenia i spora grupa tych, którym jest wszystko jedno...Co do planu na bohatera też nie sądzę żeby był takowy a raczej że pojawia się ktoś, kto w danej chwili spełnia oczekiwania społeczeństwa co niewiele dobrego mówi o ludzkości jako takiej, zważywszy, że ci najbardziej oklaskiwani często okazują się po prostu potworami w ludzkiej skórze czy paranoikami...Jeszcze raz pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za ten tekst. Planuję tu wpaść w poniedziałek w drodze z Bergamo do Rivo del Garda. Vittoriale poleciała mi znajoma z Mediolanu i im więcej o tym czytam, tym bardziej jestem przekonana,że koniecznie muszę to miejsce zobaczyć.
OdpowiedzUsuńOsobiście gorąco polecam, zdania na temat tego miejsca są podzielone, są osoby które uważają je za ohydne i kabotyńskie, zaś inni twierdzą, że mimo swojej dziwaczności jest fascynujące. Warto to zobaczyć na własne oczy żeby wyrobić sobie opinię, tym bardziej że jest to niesamowicie interesujący przyczynek do znajomości tamtej epoki. Życzę przyjemnej wycieczki, jestem bardzo ciekawa Twojej opinii, mam nadzieję że zamieścisz coś u siebie. Serdecznie pozdrawiam!
Usuń