Wielokrotnie pisałam o urokach jeziora Como, które uważa się za jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie, a nawet na świecie. Nie na w tym nic dziwnego, zważywszy, że trudno znaleźć drugie takie miejsce, gdzie wąskie, polodowcowe jezioro, wije się niczym szeroka rzeka wśród zielonych stoków gór, schodzących niemal wprost do wody. Ja również podzielam tę opinię, dlatego też w ciągu mojego wieloletniego pobytu we Włoszech było ono dla mnie częstym celem wypraw, tym bardziej, że oferowało mi wiele możliwości spędzenia wolnego czasu, w zależności od nastroju i aktualnej kondycji.
Miałam tu do wyboru: spokojne i relaksujące wycieczki statkiem, piesze wędrówki po górach, albo zwiedzanie niewielkich, lecz pełnych wdzięku miejscowości, leżących na jego brzegach. W małych miasteczkach, jakie powstawały tu na przestrzeni wieków, oprócz historycznych i zupełnie współczesnych willi, można znaleźć domki liczące sobie nawet kilkaset lat i liczne, romańskie kościoły. Ta piękna okolica od dawna cieszyła się wielką popularnością wśród mediolańskiej arystokracji, która budowała tu swoje letnie siedziby.
Czas i historia obeszły się z nimi łaskawie, więc nadal możemy podziwiać większość z nich. Pisałam już o willi Carlotta w Tremezzo i wili Balbianello w Lenno, teraz przyszła kolej na willę Melzi w Bellagio. Bellagio to prześliczne miasteczko, bardzo popularne miejsce wypoczynku, często odwiedzane przez turystów.
Od wiosny do jesieni łatwiej tu usłyszeć język angielski, francuski czy niemiecki, niż włoski. Nie jest to żadne novum, ponieważ od kilkuset lat, a zwłaszcza w epoce oświecenia i romantyzmu, przybywali w te strony ludzie z całej Europy. Wielu artystów szukało tu natchnienia, że wymienię tylko tych najsławniejszych: Stendhal, Manzoni, Shelley, Byron, Bellini, Liszt, Rossini, Verdi... Ci wybitni przedstawiciele kultury byli częstymi gośćmi w okolicznych willach, fetowani i zapraszani przez ówczesne osoby z towarzystwa, aspirujące do roli mecenasów sztuki. Faktem jest, że liczni członkowie tutejszej arystokracji rzeczywiście weszli do historii właśnie dzięki swemu zainteresowaniu dla sztuk pięknych. Ta szczytna pasja niejednokrotnie zaowocowała powstaniem wielu wspaniałych siedzib, gdzie do dziś można podziwiać nie tylko ich architekturę, lecz także przepiękne freski, mozaiki, rzeźby i obrazy, że nie wspomnę o artystycznie wykonanych meblach, posadzkach i stiukach.
Willa Melzi powstała w pierwszych latach XIX wieku, na zamówienie Francesco Melzi d'Eril - człowieka, który zrobił ogromną karierę przy boku Napoleona, został bowiem mianowany przez niego księciem Lodi, a przede wszystkim pełnił rolę wiceprezydenta Republiki Cisalpińskiej ( jej prezydentem był sam Bonaparte).
Francesco Melzi wywodził się z arystokratycznej rodziny o wspaniałych tradycjach, choć nieco zubożałej. Był nie tylko zręcznym politykiem lecz przede wszystkim człowiekiem o ogromnej kulturze, toteż realizację projektu swojej przyszłej siedziby powierzył najlepszym z najlepszych.
Jego wolą było, aby powstała willa skromna zewnętrznie, lecz o doskonałych proporcjach i pięknie wykończonych wnętrzach. Dość powiedzieć, że są tu dzieła takich rzeźbiarzy jak Canova i Comolli a obrazy i freski malowali Appiani i Bossi. Nie wykluczone, że dobry gust i artystyczne zainteresowania odziedziczył po swoim przodku, którym był Giovanni Francesco Melzi, uczeń i spadkobierca Leonarda da Vinci.
Mistrz cenił go tak bardzo, że zapisał mu w testamencie swoje archiwum, książki i szkice, które niestety dość szybko uległy rozproszeniu, gdyż potomkowie Giovanniego Francesca nie zdawali sobie sprawy z ich wartości. Co ciekawe, Leonardo przez jakiś czas przebywał w Vaprio d'Adda, gdzie rodzina Melzi miała swoje włości i mówi się, że właśnie tę okolicę przedstawił jako pejzaż będący tłem portretu Mony Lisy. Ogród otaczający willę został zaprojektowany przez dwóch Ludwików: Canonica i Villoresi, którzy pracowali również dla Eugeniusza de Beauharnais, przy realizacji parku w Monzie. Tu jednak (w przeciwieństwie do Monzy) założenie parkowe w zasadzie pozostało niezmienione do naszych czasów i nadal zachwyca swoim pięknem, podobnie jak dwieście lat temu. Willa w dalszym ciągu jest w rękach prywatnych, mieszka tu jej obecna właścicielka, księżna Gllarati Scotti i w związku z tym, nie jest udostępniana zwiedzającym. Po wykupieniu biletu wstępu można natomiast zobaczyć ogrody, niewielkie muzeum w dawnej oranżerii i świątyńkę w klasycystycznym stylu, gdzie znajdują się grobowce rodzinne dawnych właścicieli.
Ostatni męski potomek Francesca, jego wnuk Ludovico Melzi, nie posiadał syna więc zapisał willę jednej z córek (zamężnej Gallarati Scotti) a ponieważ zmarła bezpotomnie, całość spadku przeszła w posiadanie rodziny jej męża.
Pamiętam dzień, kiedy po raz pierwszy wyruszyłam na wycieczkę do Como i po pobieżnym obejrzeniu miasta wsiadłam na statek do Bellagio. W moich poprzednich postach niejednokrotnie wspominałam to pierwsze wrażenie, kiedy to z wysokości górnego pokładu mogłam oglądać widok sprawiający, iż wpadłam w swego rodzaju trans i zapragnęłam aby ta podróż trwała bez końca... Kiedy zbliżyliśmy się do Bellagio, mimo iż byłam tu po raz pierwszy, okolica wydała mi się znajoma. Dopiero po chwili zorientowałam się, że kiedyś w jednej z książek widziałam reprodukcję litografii przedstawiającej to miejsce. Bez wątpienia był to ten sam pejzaż, również miasteczko nie zmieniło się zbytnio...
Na brzegu, nieopodal przystani, zobaczyłam białą willę na tle zielonego wzgórza, gdzie rosły dorodne pinie z koronami w kształcie parasoli. Nieco niżej widziałam kwitnące azalie, smukłe kolumny cyprysów i fantazyjnie poskręcane platany z mocno przyciętymi gałęziami, które dopiero zaczynały się zielenić. Po opuszczeniu statku i krótkiej przechadzce po zaułkach miasteczka, powędrowałam w stronę willi, długą aleją wśród kwitnących oleandrów. Ta pierwsza wizyta pozostawiła mi uczucie niedosytu, gdyż miałam zbyt mało czasu aby dokładnie obejrzeć cały ogród. Później byłam tam jeszcze kilkakrotnie, lecz dopiero podczas ostatniej bytności nadarzyła mi się okazja do zrobienia zdjęć, które choć w przybliżeniu oddają obraz, jaki wtedy mogłam oglądać. Niestety, letnia pogoda w Lombardii rzadko sprzyja fotografom - amatorom. Podczas ciepłych i słonecznych dni w powietrzu unosi się wilgotny opar rozpraszający światło, co sprawia, że zdjęcia wyglądają na zamglone a dalszy plan często ginie zupełnie.
Najlepsze warunki do fotografowania są po burzy lub kiedy wieją silne wiatry, co z reguły ma miejsce wczesną wiosną i na jesieni. Dlatego też, pewnego dnia przy sprzyjającej pogodzie, postanowiłam, że wybiorę się tam specjalnie w tym celu. Tym razem wszystko poszło po mojej myśli, powietrze było kryształowo przejrzyste, a kolory kwiatów w promieniach słońca wyglądały wspaniale. Żałowałam jedynie, że minął już okres kwitnienia azalii, które zawsze dają niezapomniany spektakl. Chodząc po parku i podziwiając jego zakątki, miałam przed oczami drugi brzeg jeziora. Mogłam dostrzec Griante z przyczepionym do skały kościółkiem San Martino (link), gdzie byłam jakiś czas temu i willę Carlotta, o której pisałam w poprzednim poście. Jej właścicielem był Gian Battista Sommariva, ostro rywalizujący ze swoim sąsiadem z drugiego brzegu jeziora, zarówno na polu polityki, jak i kultury. Obydwaj prześcigali się nie tylko w walce o wpływy, lecz również w ozdabianiu swoich siedzib i zbieraniu dzieł sztuki. Trudno się temu dziwić, bo obu panom chyba trudno było zapomnieć o rywalizacji, w sytuacji, kiedy na co dzień mieli przed oczami domostwo przeciwnika...Jednak mimo iż Sommariva zgromadził naprawdę imponującą kolekcję, ja w głębi ducha dałabym palmę pierwszeństwa Francesco Melzi, przede wszystkim za niezrównaną elegancję jego siedziby. Natomiast w sprawie parku trudno o porównania, gdyż dzisiejsze ogrody willi Carlotta dzięki zmianom wprowadzonym przez księcia Sachsen - Meiningen znaczne odbiegają od tych z początku XIX wieku, podczas gdy ogród willi Melzi zachował swoje oryginalne założenie.
Jest tu wiele ogromnych, starych drzew, w tym dwa uznane za pomniki przyrody (wiąz kaukaski i cedr libański).Jednym z najpiękniejszych zakątków jest ogród japoński z prześliczną sadzawką, a także altana w mauretańskim stylu, niegdyś będąca ulubionym schronieniem Franciszka Liszta. Liszt, który miał długi romans z zamężną hrabiną Marią d'Agoult, wyjechał wraz z nią do Włoch i przez pewien czas mieszkał właśnie w Bellagio, tu też urodziła się ich druga córka, Cosima. (W przyszłości została ona żoną wybitnego dyrygenta Hansa von Bulowa, którego zostawiła aby związać się z Ryszardem Wagnerem). Z altany jest przepiękny widok na jezioro a nieopodal stoi rzeźba przedstawiająca Dantego i Beatrycze; to właśnie ona natchnęła kompozytora do napisania sonaty poświęconej najsławniejszemu włoskiemu poecie. Jak już pisałam, miałam niewątpliwą satysfakcję oglądania wielu pięknych willi i ich wspaniałych ogrodów, które pozostawiły w mojej pamięci niezatarte wrażenie, gdyż każdy z nich ma swoje uroki i zalety, sprawiające, że jest jedyny i niepowtarzalny.
Jednak Willa Melzi wraz ze swym parkiem jest dla mnie bez wątpienia "numerem jeden" zarówno ze względu na na swe piękno i harmonię (choć być może nie jestem tu obiektywna) lecz także dlatego, że to właśnie jej ogrody po raz pierwszy dały mi okazję do zapoznania się z tym aspektem włoskiej kultury. Z racji bliskich związków Francesca Melzi z Napoleonem, jest tu też wiele innych, oryginalnych pamiątek...Można tu zobaczyć gondolę wenecką, którą umieszczono w parku na życzenie Bonapartego, zaś w Oranżerii znajdziemy duży zbiór litografii z tej epoki, marmurowe popiersia cesarza i osób z jego otoczenia, a także armaty, będące na wyposażeniu ówczesnej armii. To, co mi się najbardziej podoba w tym ogrodzie i sprawia, że daję mu pierwsze miejsce na mojej liście, to jego wspaniały układ, doskonale wykorzystujący ukształtowanie terenu i w niezrównany sposób stapiający go z otaczającym krajobrazem.
W przeciwieństwie do ogrodów willi Carlotta, gdzie jest mnóstwo zakątków w pewnym sensie zamkniętych, tu z każdego miejsca widać jezioro i otaczające je góry, a naturalne piękno tego pejzażu jest wspaniałą ramą dla parkowego założenia. Drzewa i krzewy posadzono na stokach niewielkiego wzniesienia, pojedynczo lub zgrupowane na tle rozległych, doskonale utrzymanych trawników schodzących na sam skraj wody. Można tu godzinami spacerować po alejkach biegnących serpentynami wokół willi, przysiąść na jednej z licznych ławek albo wprost na trawie i napawać oczy tym niezrównanym widokiem. Dobrze też jest mieć jakiś przysmak w kieszeni, gdyż za jego pomocą można zawrzeć bliższą znajomość z sympatycznymi i ciekawskimi wiewiórkami, których tu nie brakuje.
Są one dużo większe niż wiewiórki jakie znamy z naszych parków a ich futerko jest popielato - rude, jednak podobnie, jak ich polskie krewniaczki są przyzwyczajone do obecności ludzi i chętnie podchodzą, aby dostać coś do zjedzenia. Ta żebranina chyba daje dobre efekty, gdyż zwierzaczki, jakie tam widziałam wyglądały nadzwyczaj okazale, niczym przysłowiowe pączki w maśle...
Jak zwykle, zapraszam też do obejrzenia albumu z pozostałymi zdjęciami z ogrodów willi Melzi >
Jest to jeden z moich archiwalnych wpisów, jaki swego czasu umieściłam na Bloxie. Zadedykowałam go Ewie, autorce bloga "Moje klimaty", która wędrując po Polsce pokazuje jej piękne zakątki zarówno mnie, jak i innym czytelnikom.
Ale pięknie, jak zwykle:) Fantastyczny post.
OdpowiedzUsuńDzięki, miło mi że Ci się podoba!
UsuńTu, powiedziałabym, dominuje spokojna elegancja. BBM
OdpowiedzUsuńDokładnie! Elegancja i przestrzeń.
UsuńA ja dziekuję za to, że dzieki Twoim zdjęciom i opisom, mogę wędrować po Włoszech:)
OdpowiedzUsuńCzyli mamy obopólny pożytek!
UsuńA może jeszcze nam sie uda kiedys, jakis wspólny wypad i opis?
Usuń:)
A to by było! Kto wie...wszystko przed nami, może kiedyś się skrzykniemy?
UsuńKlasyczne piękno. Wspaniale utrzymana posiadłość i park. Można godzinami wędrować alejkami i podziwiać ładne widoki. Zaliczyłem kolejny piękny spacer.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam
Ja zawsze się zastanawiałam jak to jest mieszkać w takim miejscu...kiedy tam byłam ostatnio, księżna (podobno jest osobą dość wiekową) chyba była w willi, bo co prawda okiennice były w większości przymknięte ale z kuchni unosił się zapach potraw. Miejsce faktycznie jest wspaniałe a panorama na jezioro nie ma sobie równej. Również pozdrawiam!
UsuńI willa i ogrod wspaniale, a jak polozone! Mozna sie zakochac w takim miejscu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Oj można...mnie to miejsce zauroczyło.Pozdrawiam wzajemnie!
UsuńRozbudzasz moją tęsknotę za wakacjami. Zaczynam liczyć dni, niestety jest ich jeszcze tak dużo, że liczę miesiące :)
OdpowiedzUsuńRozumiem że plany masz wykrystalizowane chociaż jeszcze odległe?
UsuńJako miłośniczka wielogodzinnych spacerów miałabym tam co robić.Może kiedyś i ja tam trafię. Dziękuję za piękny post, jak zwykle zresztą. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńCały półwysep Bellagio jest wspaniałym miejscem do wędrówek gdyż w okolicy znajduje się wiele ciekawych szlaków z Monte San Primo na czele (pisałam o tym jakiś czas temu). Naprawdę warto się tam wybrać. Wzajemnie serdecznie pozdrawiam!
Usuńnie dziwię się, że je uwielbiasz ;)
OdpowiedzUsuńJezioro Como i jego atrakcje z pewnością są tego godne!
UsuńZ przyjemnością powędrowałem po wspaniałej rezydencji. Świetnie opracowana wycieczka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Dzięki za odwiedziny i wzajemnie pozdrawiam! Zapraszam za kilka dni, będzie wpis o jeszcze jednej pięknej willi.
UsuńByłam w Bellagio i o jeju! jest to jedno z piękniejszych miejsc jakie odwiedziłam!:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z Twoich odwiedzin tym bardziej, że podzielasz moją opinię!
UsuńZachwycające zdjęcia. Włochy to jedno z moich ulubionych miejsc na wypoczynek.
OdpowiedzUsuńObserwuję :)
Dzięki! To prawda, trudno się dziwić, że ludzie od wieków tam ciągną jak muchy do miodu, bo jest na co popatrzeć.
UsuńKolejne piękne miejsce i wspaniałe zdjęcia, lubię tu wpadać na oglądanie zdjęć pięknych miejsc.
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny, będzie jeszcze jedna willa w tej serii. Pozdrawiam!
Usuńwybieram sie do Lombardii zima.Bergamo , werona , mediolan. zastanawism sie nad Bellagio o Varenna. jednak ta pora roku... warto? nie bedzie tej zieleni ;(
OdpowiedzUsuńParki i wille są zamknięte do końca marca ale przy ładnej pogodzie jezioro wygląda przepięknie a góry widać jak na dłoni w całej krasie. Bellagio i Varenna mają swój urok także i podczas zimy, sama czasem się wyprawiałam żeby popatrzeć na okolicę. Jeśli czasu starczy i będzie słonecznie to chyba warto odetchnąć atmosferą. wysyłam link bo zimowego albumu z Bellagio https://plus.google.com/photos/113977733476722899989/albums/5646169303365539105
Usuń