piątek, 12 września 2025

Warmińskie historie. Lidzbark Warmiński i zamek biskupów - post drugi, ale nie ostatni.


 

Poprzedniego posta p.t. Lidzbark Warmiński, uroczy świadek doniosłej przeszłości. zakończyłam u bramy prowadzącej na dziedziniec zamku, gdzie przez pięć wieków mieszkali warmińscy biskupi. Wspominałam też o skomplikowanej historii tej miejscowości, początkowo nazywanej Lecbargiem, później przemianowanej na Heilsberg, która na koniec stała się Lidzbarkiem, co jest echem jej pierwotnego miana. Do nazwy miasta dodano słowo Warmiński  jako drugi człon dla odróżnienia od Lidzbarka Welskiego leżącego w powiecie działdowskim. Swój rozwój Lidzbark zawdzięcza biskupom, którzy jako książęta Warmii przez pięć wieków wraz ze swym dworem rezydowali na zamku, rozbudowując go i upiększając. Ciekawostką historyczną jest to, że miasto i kasztel stanowiły odrębne organizmy. Lidzbark, choć należał do biskupa, był samorządną lokacją założoną na prawie chełmińskim, natomiast ufortyfikowana siedziba biskupa i księcia w jednej osobie rządziła się odrębnymi zasadami jako miejsce samowystarczalne pod względem bytowym.

Po upadku Rzeczpospolitej stolicę biskupią przeniesiono do Olsztyna, jednak dwaj kolejni  infułaci nie zdecydowali się aby tam zamieszkać i na swą siedzibę wybrali pałac w Oliwie. Opuszczona budowla zaczęła popadać w ruinę, do czego znacznie przyczyniły się zniszczenia podczas wojen napoleońskich. Obiekt ocalał przed rozbiórką dzięki decyzji króla Prus Fryderyka Wilhelma IV i środkom finansowym z budżetu państwa przekazanym na jego renowację. Drugim darczyńcą był biskup Józef Ambroży Geritz, który zainicjował przekształcenie pomieszczeń w przyziemiu zamczyska na cele dobroczynne. Utworzono w nich ochronkę oraz szpital dla dzieci osieroconych po epidemii cholery, jaka dotknęła te ziemie w latach 1848-1855. Do ich prowadzenia biskup powołał Fundację św. Józefa, a na adaptację pomieszczeń i przyszłą działalność ofiarował legat w wysokości 10 tysięcy talarów, co było bardzo hojnym darem.

Pod koniec XIX wieku na zlecenie władz pruskich stworzono dokumentację pomiarową i historyczną obiektu, a w okresie od 1920 do 1930 roku przeprowadzono częściowe prace konserwatorskie i regotyzacyjne. W czasie II wojny światowej w przeciwieństwie do miasteczka, zabytek nie doznał większych zniszczeń; nie został też spalony, jak to miało miejsce w przypadku wielu zamków i pałaców na Warmii i Mazurach.

Tu sięgnę do moich osobistych wspomnień z czasów szkolnej wycieczki w latach sześćdziesiątych, kiedy opiekę nad zamkiem przejęło nowopowstałe Muzeum Warmińskie, które w następnych latach stało się oddziałem Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. W czasie tej wizyty zamkowi podobnie jak i miastu, było bardzo daleko do tego, co możemy oglądać dzisiaj, a co jest efektem wieloletnich, żmudnych prac konserwatorskich. Szczerze mówiąc, większość naszej klasy czuła się obco i niepewnie w tej wielkiej budowli o pustych komnatach, gdzie hulał wiatr, było zimno i ponuro. Pamiętam też, że oprowadzał nas jakiś pan, który próbował wzbudzić nasze zainteresowanie średniowiecznymi, ledwie widocznymi freskami. Dla dziecięcych umysłów (mieliśmy wtedy 10-11 lat) była to wiedza dość abstrakcyjna, a cały gmach wydawał nam się smutny i przytłaczający.

Później, już jako dorosła osoba, ponownie zobaczyłam Lidzbark i jego zamek, kiedy pod koniec lat osiemdziesiątych wracałam z wycieczki do Królewca, przez niektórych nadal nazywanego Kaliningradem. Przejeżdżaliśmy nieopodal centrum miasta, więc przez chwilę mogłam oglądać odbudowane kamieniczki i zamkowy kompleks przeglądający się w wodach fosy. Ten widok stał się dla mnie impulsem, który sprawił, że od czasu do czasu myślałam o powrocie w tamte strony. Mimo to zawsze coś stało na przeszkodzie moim planom, jednak być może wyszło to na dobre, ponieważ w ciągu tych lat w zamku zakończono prace restrukturyzacyjne, co pozwoliło mi zobaczyć go całej krasie.



Kiedy przekroczymy bramę w zachodnim skrzydle przedzamcza, otwiera się przed nami widok na rozległy brukowany dziedziniec. Ta część zamkowego kompleksu swój obecny wygląd w dużej mierze zawdzięcza biskupowi Adamowi Grabowskiemu, który był bardzo dobrym gospodarzem warmińskich dóbr. Dzięki niemu przebudowano zachodnie XIV-wieczne skrzydło, a od strony wschodniej wzniesiono barokowy pałac, gdzie rezydował wójt. Był on wysokim urzędnikiem, który z tego miejsca sprawował władzę administracyjno-sądową. Dziedziniec ozdobiono barokowym posągiem świętej Katarzyny Aleksandryjskiej, patronki zamkowej kaplicy. Południową ścianę przedzamcza stanowił mur z okazałą okrągłą basztą i wieżą bramną, skąd prowadziło przejście na most przerzucony przez fosę. Pod koniec XVIII wieku do muru dobudowano dodatkowe pomieszczenia, dzięki czemu plac zyskał wygląd zbliżony do tego, jaki widzimy współcześnie. Na przestrzeni wieków wokół zamku powstawały różne budynki gospodarcze dziś już nieistniejące, dodatkowe pokoje mieszkalne, a nawet pałac wzniesiony na zlecenie biskupa Jana Wydżgi, rozebrany podczas remontu przeprowadzonego w XIX wieku.

Budowę lidzbarskiego zamku rozpoczęto w 1350 roku, a zakończono w 1451. Zajmuje on północną pierzeję kompleksu, prowadzi do niego drewniany most usytuowany ponad suchą fosą oddzielającą go od przedzamcza.  Jego gotycka bryła wzniesiona na planie zbliżonym do kwadratu nie poraża ogromem — ściany po linii zewnętrznej mają niespełna 50 m długości  za to robi wrażenie swoją elegancją, którą podkreśla widok trzech blendowanych wieżyczek umieszczonych na narożnikach, wysoka smukła wieża oraz ostrołukowe okna we frontowej elewacji.





Dziedziniec zamkowy ozdabiają dwukondygnacyjne krużganki, gdzie można dostrzec resztki polichromii przedstawiające sceny z Nowego Testamentu, które, choć słabo czytelne, dają pewne pojęcie o swej dawnej wspaniałości. Niegdyś siedzibę biskupów nazywano zamkiem malowanym właśnie dzięki bogatym polichromiom, jakie go zdobiły. Co prawda ich część nie dotrwała do naszych czasów lub pozostały z nich jedynie fragmenty, lecz mimo to nadal robią wielkie wrażenie swoją rozmaitością i bogactwem ornamentyki. Ponad krużgankami wznosi się  dach, kryjący czteropiętrowe poddasze.

Obecnie większość pomieszczeń udostępniono zwiedzającym, począwszy od części piwnic, a skończywszy na zamkowej wieży. W dwukondygnacyjnych podziemiach niegdyś mieściły się magazyny, więzienie oraz hypocaustum czyli pomieszczenia z piecami do ogrzewania budynku ciepłym powietrzem. Współcześnie są one wykorzystywane jako pomieszczenia ekspozycyjne, gdzie prezentuje się m.in. odnalezione elementy zamkowej architektury oraz plansze informacyjne. Przyziemia skrzydła zachodniego i północnego w przeszłości służyły jako kuchnia, piekarnia i browar, we wschodnim był magazyn żywności, natomiast w południowym mieściła się zbrojownia.





Podczas zwiedzania wystawy w piwnicach mogłyśmy obejrzeć pewną ciekawostkę, a mianowicie kapsułę czasu, jaką 4 lipca 1928 r. w jednej z wieżyczek ukryli robotnicy zatrudnieni podczas prac remontowych. Była to butelka po piwie z listem do potomnych, z którego dowiadujemy się ich imion i nazwisk oraz tego, że pracowali przez osiem godzin dziennie i zarabiali 94 fenigi na godzinę. Wszyscy pochodzili z Lidzbarka i okolic, najmłodszy z nich miał 19, a najstarszy 51 lat; poza tym dodali jeszcze, że do miasteczka przyjechał cyrk, a jeden z nich jest zazdrosny o latającego (!) krokodyla. Kiedy czytałam ten list, pomyślałam, że byłoby bardzo interesującą rzeczą, gdyby udało się dotrzeć do dokumentów na temat ich dalszych losów... 

Ostatnie zdjęcie powyżej jest kolażem, a uważne oko znajdzie w nim coś, co w pewnym sensie również jest kapsułą czasu, chociaż tym razem przypadkową i niezamierzoną. Na części po lewej stronie jest fragment posadzki krużganka a w nim dwie cegły  — na jednej jest odbicie psich pazurów a na drugiej dwóch kocich łapek. Prawdopodobnie powstały podczas suszenia, kiedy glina była na tyle miękka, żeby niezbyt ciężkie zwierzęta zostawiły w niej swoje ślady, które będą trwały tak długo, jak długo będzie stał lidzbarski zamek...Natomiast druga część kolażu przedstawia fragment portalu zamkowej kaplicy, gdzie można zauważyć liczne podpisy wydrapane ostrym narzędziem. Większość z nich jest trudna do odczytania, mnie udało się wyodrębnić datę 1859 i podpis niejakiego Knorra, który użył bardzo dużych liter.

Na pierwszym piętrze można zwiedzić pięknie odrestaurowane komnaty mieszkalne biskupów oraz letnią jadalnię i bibliotekę, będącą również salą audiencyjną. Te pomieszczenia przeszły wiele zmian, jednak nadal można podziwiać ich piękne sklepienia, zwłaszcza w środkowej komnacie — wygląda to bardzo ciekawie, gdyż jedna połowa jest biała, a druga w pięknym czerwonawym kolorze. Różnica w wyglądzie stanowi świadectwo przeróbki, jakiej dokonano w XVI wieku za czasów biskupa Andrzeja Batorego, kiedy tę dużą komnatę podzielono na dwie mniejsze. Podczas prac konserwatorskich w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia usunięto dobudowaną ścianę, pozostawiając kolory sklepienia bez zmian. Meble, obrazy i pozostałe artefakty zdobiące komnaty pochodzą ze zbiorów Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie i nie dają pełnego wyobrażenia o urządzeniu ówczesnych pomieszczeń mieszkalnych ani o udogodnieniach, z jakich korzystali biskupi. 









Pomiędzy apartamentami a Salą Obrad przechodzimy przez mały pokoik, który jest poświęcony pamięci Ignacego Krasickiego. Znajdziemy tam sztalugi z jego portretem, biurko z epoki stanisławowskiej z przyborami do pisania, a na ścianach portrety rodziców i brata biskupa. Ściany tego pomieszczenia zdobią polichromie z różnych epok, odsłonięte podczas prac prowadzonych w latach 1972-1973.

Z gabinetu przechodzi się do jednego z większych pomieszczeń na terenie zamku, czyli wyżej wspomnianej Sali Obrad, czasem zwanej Kapitularzem lub Południowym Refektarzem, której ostrołukowe okna wychodzą na dziedziniec przedzamcza. Ta wielka i wysoka sala o gwiaździstym sklepieniu w XVII stuleciu została podzielona stropem na dwa niższe pomieszczenia. W latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku usunięto dodatkowe sklepienie i rozpoczęto prace nad przywróceniem jej dawnego wyglądu. Te działania kontynuowano również po wojnie, gdyż cenne średniowieczne polichromie wymagały dalszej pieczołowitej konserwacji. (Notabene to właśnie nimi próbował zainteresować naszą klasę pan, który nas oprowadzał podczas wycieczki szkolnej).







W Sali Rady oprócz zabytkowych mebli i przedmiotów znajduje się duży XIX-wieczny obraz o tematyce batalistycznej. Namalował go Anton Hoffman, przedstawia on bitwę pod Heilsbergiem (Lidzbarkiem), która rozegrała się 10 czerwca 1807 roku pomiędzy wojskami Napoleona i koalicji rosyjsko-pruskiej. Źródła donoszą, że na polu walki stanęło 180 tysięcy żołnierzy; bitwa pozostała nierozstrzygnięta mimo dużych strat w ludziach — podobno zabitych i rannych żołnierzy po obu stronach było ponad 20 tysięcy. W sali znajduje się również gablota z mapą plastyczną pola bitwy, z mnóstwem maleńkich figurek przedstawiających sposób rozlokowania wrogich armii. Współcześnie w rocznicę tego starcia w Lidzbarku odbywa się pokaz rekonstrukcyjny bitwy, połączony z wieloma imprezami towarzyszącymi nawiązującymi do epoki napoleońskiej.

W skrzydle południowym oprócz Sali Rady znajduje się kaplica zamkowa pod wezwaniem św. Katarzyny Aleksandryjskiej, która swój obecny wystrój zawdzięcza wyżej wspomnianemu biskupowi Adamowi Grabowskiemu. Ze swoimi złoceniami i rokokowym wyposażeniem stanowi nieoczekiwany przerywnik wśród pozostałych pomieszczeń o bardziej surowym wyglądzie. Dziś nie do końca wiadomo, jak w tamtych czasach wyglądały zamkowe komnaty, jednak chyba nie były zbyt wygodne, skoro już w XVI wieku biskup Batory od strony północnej kazał dobudować tzw. pokoje kardynalskie, a w następnym stuleciu przy południowym skrzydle zamku wzniesiono barokowy pałac, z którego korzystał biskup Wydżga i niektórzy jego następcy. (Pozostałości pałacu możemy zobaczyć po przekroczeniu drewnianego mostu łączącego zamek z przedzamczem). Sądząc po wystroju kaplicy, oczekiwania infułatów co do komnat mieszkalnych również były dość wysokie, więc niewykluczone, że lokatorom pałacu zamkowe sale służyły raczej do reprezentacji, a mieszkali w pomieszczeniach nieco bardziej przytulnych.

Zapewne w tak wielkim budynku głównym problemem było jego ogrzanie — jak pisałam powyżej pierwotnie korzystano z systemu zwanego hypokaustum, czyli centralnych pieców usytuowanych w piwnicach, skąd ciepłe powietrze specjalnymi kanałami przemieszczało się na wyższe kondygnacje. Jednak po pożarach, jakie miały miejsce w 1442 i 1559 roku zrezygnowano z tego systemu, i w większości komnat postawiono duże piece z ceramicznych kafli.




W kaplicy zwracają uwagę polichromie przedstawiające sceny ze Starego Testamentu i piękne gwiaździste sklepienie, otwierające się nad naszymi głowami niczym płatki egzotycznego kwiatu. W biało-złotej nastawie głównego ołtarza znajduje się kopia obrazu przedstawiającego mistyczne zaślubiny św. Katarzyny, wzorowanego na podobnym dziele Carla Maratty. Po lewej stronie w ołtarzu bocznym umieszczono kopię Ukrzyżowania Antona van Dycka; inna (lecz chyba bardziej udana) kopia tego obrazu znajduje się we Fromborku, o czym pisałam tutaj (link).

Bez wątpienia kaplica zaskakuje zwiedzających swym wyglądem, jednak prawdziwą niespodzianką jest widok Wielkiego Refektarza, zwanego też Salą Sądu, który jest wielki nie tylko z nazwy, gdyż zajmuje całą długość wschodniego skrzydła, pomniejszoną o szerokość kaplicy. Początkowo w Refektarzu odbywały się gremialne zebrania o szczególnym znaczeniu jak sejmik warmiński, czy wysłuchanie wykładni biskupa dotyczących zasad wiary. W XV i XVI wieku w części północnej wydzielono z niej dwie komnaty, jednak podczas prac regotyzacyjnych przeprowadzonych na początku ubiegłego stulecia przywrócono ją do pierwotnego stanu. Sala ma piękne gwiaździste sklepienie pomalowane na niebiesko ze złotymi ornamentami roślinnymi, natomiast na ścianach możemy oglądać gotycką polichromię w postaci czerwono-zielonej szachownicy. W górnej części sali, w łukach pomiędzy żebrowaniami sklepienia, biegnie fryz z herbami kolejnych biskupów — począwszy od Anzelma z Miśni, a skończywszy na herbie Jana Wydżgi (za jego panowania powstała ta część malowidła). Pozostałe herby domalowano w 1930 roku podczas prac rekonstrukcyjnych i konserwatorskich a współcześnie fryz jest nadal uzupełniany o godła kolejnych biskupów warmińskich. Natomiast na ścianie północnej możemy oglądać polichromię z 1380 roku przedstawiającą koronację Marii, która nadal zachwyca odwiedzających żywymi barwami i pięknym rysunkiem.
























W Wielkim Refektarzu można zobaczyć kolekcję zabytkowych gotyckich rzeźb o tematyce sakralnej. Należą one do zbiorów Muzeum Warmii i Mazur i w większości pochodzą z warsztatów Elbląga, Gdańska oraz Królewca. Te i im podobne rzeźby zdobiły kościoły w miejscowościach dawnych Prus Wschodnich, aż do sekularyzacji zakonu krzyżackiego. W 1525 roku wielki mistrz zakonu stał się księciem elektorem i przeszedł na  luteranizm a wraz z nim jego poddani — zgodnie z zasadą cuius regio, eius religio.  To spowodowało, że z kościołów na terenie nowopowstałego Księstwa Pruskiego zaczęto usuwać rzeźby i obrazy, gdyż protestantyzm ich nie tolerował. Inaczej rzecz się miała na katolickiej Warmii, gdzie nadal panował kult wizerunków przedstawiających Matkę Boską, Jezusa i świętych. 

Wiele takich rzeźb, uznanych za zbędne albo zbyt zniszczone, aby je pozostawiać w kościele, przetrwało w magazynach lub na strychach, gdzie zostały odnalezione po latach zapomnienia, by ostatecznie znaleźć swe miejsce w muzeum. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć ukazujących ich piękno i ewolucję stylu — od początkowego prostego i niezbyt wyrafinowanego, do dojrzałego gotyku, który wkrótce miał się przerodzić w renesans.

Z Sali Rady można przejść do wielkiej wieży posadowionej w północno-wschodnim narożniku zamku. Jest to okazała budowla, ma około pięćdziesięciu metrów wysokości, co przekłada się na czternaście kondygnacji. Jej podstawa, zbudowana na planie kwadratu, sięga do połowy elewacji, natomiast powyżej wieża przyjmuje kształt ośmioboczny. W górnej części podstawy mieści się kaplica, zwana oratorium biskupa Watzenrodego, niewielka, lecz ozdobiona pięknymi polichromiami przedstawiającymi sceny biblijne oraz efektownym zielonym sklepieniem z żebrowaniem i maswerkami w kontrastowym czerwonym kolorze.

Co ciekawe, pod kaplicą znajdował się loch zwany „komnatą zapomnienia”, gdzie dożywotnio przetrzymywano więźniów skazanych za ciężkie przestępstwa, których za pomocą kołowrotu spuszczano na linie przez otwór w podłodze przedsionka. Dziś ten pomysł wydaje się makabryczny — trudno sobie wyobrazić kościelnego dostojnika modlącego się spokojnie przed Najświętszym Sakramentem, podczas gdy poniżej w strasznych warunkach żyją więźniowie skazani w jego imieniu...       

Dla kontrastu, powyżej kaplicy w XVII i XVIII wieku mieścił się skarbiec, do którego wchodziło się schodami prowadzącymi wewnątrz muru.








Wieża jest dostępna dla zwiedzających po wykupieniu dodatkowego biletu, a jeśli ktoś lubi patrzeć na świat z góry, warto zapłacić za tę przyjemność dodatkowe 14 zł. Należy jednak zaznaczyć, że samo wejście na jej szczyt wiąże się ze sporym wysiłkiem. Jestem miłośniczką wież i mam ich sporo na koncie, przy czym niektóre były nawet dwukrotnie wyższe, jednak ta wspinaczka była zarówno dla mnie jak i dla Mai wyjątkowo męcząca z powodu bardzo niewygodnych, drabiniastych schodów. Mimo wszystko opłacało się je pokonać, ponieważ widok, przynajmniej w moim odczuciu, naprawdę był tego wart. Na wieży nie ma tarasu, za to jest osiem okienek zamkniętych drewnianymi okiennicami, które należy otwierać pojedynczo, aby uniknąć zabójczych przeciągów.

Bardzo mi się spodobała panorama Lidzbarka z kolorowymi domkami i zamkowymi dachami na pierwszym planie oraz zielonymi wzgórzami otaczającymi miasto od strony południowej. Wśród drzew porastających te wzniesienia można dostrzec śliczny budynek Oranżerii Krasickiego a nieco dalej Krzyżową Górę, gdzie swego czasu był dziś już nieczynny ośrodek sportów zimowych.

  







Ostatnim etapem naszego zwiedzania były dwie wystawy malarstwa polskiego, prezentujące dzieła twórców XX i XXI wieku.

Pierwsza wystawa znajduje się na poddaszu północnego skrzydła — pokazuje początki i rozwój nowoczesnego malarstwa polskiego od przełomu XIX i XX wieku na które silny wpływ wywarły francuski impresjonizm i secesja. Było to szczególnie widoczne w środowisku krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie uczyli m.in. Malczewski, Mehoffer, Wyczółkowski i Pankiewicz. Impresjonizm i koloryzm, oparte na studiach pejzażu i światła, stały się fundamentem polskiej szkoły malarstwa. Stanisławski i jego uczniowie rozwijali pejzaż impresjonistyczny, Malczewski wprowadzał symbolizm i ekspresję, Mehoffer — dekoracyjność secesji, a Pankiewicz, związany z Paryżem, otworzył polskich artystów na europejskie nurty. Z jego kręgu wyszli twórcy Komitetu Paryskiego, którzy kontynuowali tradycję koloryzmu, nadając jej nowoczesny kształt. Na wystawie można zobaczyć płótna znanych twórców takich jak  Julian Fałat, Zofia Stryjeńska, Jan Stanisławski, Jacek Malczewski, Józef Mehoffer, Leon Wyczółkowski, Jan Cybis. Hanna Rudzka-Cybisowa, czy Józef Pankiewicz.








Piętro wyżej, w pięknie zaadaptowanych pomieszczeniach, znajduje się Galeria na Poddaszu, gdzie w ramach wystawy p.t. Imago można zobaczyć obrazy przedstawiające rozwój i różnorodność polskiego malarstwa od 1945 roku do dziś. Rok zakończenia wojny stanowi symboliczny punkt zwrotny  początek nowych realiów politycznych i artystycznych. W kolekcji znajdują się dzieła zarówno uznanych współczesnych twórców, jak i artystów związanych z ważnymi ugrupowaniami, np. Grupą Krakowską, czy środowiskiem Strzemińskiego. Ekspozycja prezentuje szeroki wachlarz nurtów: od koloryzmu i malarstwa metaforyczno-ekspresyjnego, przez abstrakcję, neofigurację i hiperrealizm, po sztukę zaangażowaną i konceptualną. Wspólnym mianownikiem jest ciągłe pytanie o to, czym jest malarstwo  jednocześnie wpisane w konkretne style i kierunki, a zarazem otwarte na eksperyment, nowe media i przekraczanie granic. Widziałam tam wiele obrazów, które zrobiły na mnie duże wrażenie i poruszyły moją wyobraźnię, niektóre z nich można zobaczyć na zdjęciach, jak choćby Wnętrze z grzybami Zdzisława Beksińskiego, Kompozycja Jonasza Sterna czy Pastwisko Zbysława Marka Maciejewskiego.








Tak jak napisałam w tytule, ten post jest drugim, ale nie ostatnim. W ubiegłym tygodniu jeszcze raz wybrałam się do Lidzbarka, żeby zobaczyć to, czego nie widziałam podczas  pierwszej wycieczki. Pojechałam tam wcześnie rano i to była dobra decyzja, gdyż zwiedzanie znowu zajęło mi wiele godzin. Obejrzałam malownicze, jeszcze nie widziane zakątki miasteczka, Oranżerię Krasickiego i ponownie zajrzałam do zamku. To była bardzo ciekawa wizyta, więc jest o czym pisać, dlatego  i tym razem ciąg dalszy nastąpi!




27 komentarzy:

  1. Dear friend, thank you so much for sharing 😊 ❤️ your memories and beautiful and captivating photos. I really enjoy your posts am very grateful for your friendship. I hope 🙏 you have a weekend as wonderful as you are.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dear Lino, I’m so happy I could show you a little piece of Poland and that you enjoyed it. Wishing you a wonderful weekend too!"

      Usuń
  2. Świetny, bardzo dokładny opis. Nigdy tam nie byłam, więc z zainteresowaniem kroczyłam Twoimi śladami. Ogromna praca konserwatorska i niebywałe bogactwo doznań obecnie. Dziękuję .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za ten piękny komentarz, starałam się powiedzieć coś niecoś na temat zamku nie zanudzając nadmiarem szczegółów, co jest trudne, bo ma on bardzo bogatą historię podobnie jak ziemia, na której stoi. Faktycznie doprowadzenie go do tego stanu to ogrom pracy i pieniędzy, ponieważ widziałam go wiele lat temu, po prostu nie mogę wyjść z podziwu. Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Byłam tam parę lat temu. A dzięki tobie przypomniałam Sobie tamtą wycieczkę. Miałam podobne odczucia zwiedzając zamek co ty.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo zadowolona, że tam dotarłam, nie wykluczone, że jeszcze tam pojadę, przynajmniej mam taki plan. Również pozdrawiam!

      Usuń
  4. Me atrae mucho los castillos y este se ve precioso.
    Que pases un feliz domingo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gracias! En tu país también hay castillos hermosos, aunque se vean un poco diferentes. Como dicen, cada país tiene su propio encanto. ¡Espero que tengas una semana maravillosa!

      Usuń
  5. Zamek sam w sobie piękny, ale ile tam się w nim dzieje artystycznie... Świetne te wystawy, chętnie bym obejrzała na żywca. Nie mówiąc o Twojej fotorelacji, bardzo bogatej opisowo (brawo, bo mnie się nigdy nie chce opisywać 😁😉).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba przyznać że się starają w tym Lidzbarku. Mnie też oczarowały wystawy, zwłaszcza ta na poddaszu była zaskakująca a i samo poddasze z tym wykończeniem naturalnym drewnem wygląda bardzo pięknie. Cieszę się że podobała Ci się relacja, mimo że kiedy ją czytałaś chyba było tam trochę błędów, które już poprawiłam. Czasem się karcę za gadulstwo, ale jakoś tak mi samo wychodzi, a że lubię się grzebać w szczegółach to wszystko wydaje mi się ważne, jednak tak naprawdę często sam obraz mówi za siebie. Myślę że miasteczko by Ci się spodobało, bo jest takie bez zadęcia jak lubisz. Przesyłam 🫶 🫶 🫶

      Usuń
  6. Imponujący zamek - z pewnością robi wrażenie zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Fajne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Basiu, zamek wygląda bardzo ciekawie od wschodu, nie pokazywałam tego, ale będzie o tym w następnym poście.

      Usuń
  7. Podziwiam, jak skrupulatnie opisałaś nam swoje wrażenia z pobytu na lidzbarskim zamku. Umieściłaś tyle informacji, że śmiało można by Twój post wykorzystać do wydania broszury o tym zabytku. Masz rację, że z biegiem czasu inaczej odbieramy miejsca, które kiedyś, w młodości oglądaliśmy np. przy okazji wycieczki szkolnej. U mnie jest tak samo, dlatego lubię wracać do takich miejsc i porównywać stan obecny z tym, co zapamiętałem z przeszłości. Czekam na kolejne posty, pewnie jeszcze z niejedną ciekawostką mnie zaskoczysz.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Wiesiu, szczerze mówiąc trochę mnie kosztował ten post, ale nie żałuję bo jako pasjonatka mojego regionu czuję się w pewnym sensie w obowiązku go promować. Poza tym jak zauważyłeś, zmiany nastąpiły ogromne, więc warto o tym napisać a także nie zakłamywać historii poprzez pomijanie tego co zrobili Niemcy, bo zrobili niemało, bo gdyby nie wielki remont w latach dwudziestych, kiedy przywrócili zamek architektonicznie do pierwotnego wyglądu, to może mielibyśmy teraz dwa razy tyle do zrobienia. Będzie jeszcze trochę nowości, chociaż nie tyle ile bym chciała, ale może uda mi się dokopać do mniej znanych szczegółów. Również pozdrawiam!

      Usuń
  8. Cieszę się na dalszą część, bo miasto robi wrażenie, zamek również jest piękny. Świetnie go przedstawiłaś i opisałaś. To taka wirtualne wyprawa, która zachwyca. Widoki z wieży fantastyczne, warto było się pomęczyć. Czekam na dalszy spacer z Tobą. Pozdrawiam Elu:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ulu, bardzo się cieszę że podoba Ci się moja relacja, bo jak by nie było, widziałaś kawałek świata, więc masz porównanie. Mam nadzieję, że to co pokażę niebawem, zrobi równie dobre wrażenie (ja byłam zachwycona). A Lidzbark do dobry pomysł na weekend tym bardziej, że podobno ma być bon turystyczny dla Warmii i Mazur, pytanie tylko co będzie z pogodą? Również pozdrawiam!

      Usuń
  9. Sam Lidzbark i zamek jest absolutnie fascynujący. Te szczegóły historyczne i Twoje wspomnienia sprawiają, że czuję, jakbym tam była. Od dziedzińca, przez krużganki, po wieżę z widokiem na miasto i zielone wzgórza. Te wszystkie opowieści o polichromiach, hypokaustach, kapsule czasu czy Sali Rady naprawdę ożywiają historię zamku. A wydarzenia artystyczne, wystawy malarstwa i ekspozycje sprawiają, że zamek naprawdę żyje i tętni kulturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tak jak piszesz, kompleks zamkowy jest pięknym miejscem o wspaniałej historii. Chciałam przekazać jakieś ciekawe szczegóły na jego temat bez zanudzania czytelnika, ale jest ich tak dużo, że wybór był naprawdę trudny. Może jeszcze coś przemycę w następnym poście, w którym też będzie o zamku, ale widzianym z innej strony. Wystawy współczesnego malarstwa w takim obiekcie przenoszą nas w inny wymiar kultury i faktycznie sprawiają, że zamek żyje i nie jest tylko reliktem historii, co bardzo dobrze świadczy o jego kuratorach.🫶🐈🐈‍⬛🐈‍⬛

      Usuń
  10. Witaj Elu 😉 Ale pięknie to opisałaś! 👏 Czytając miałam wrażenie, jakbym sama spacerowała po zamku i zaglądała w każdy zakamarek. Tyle historii, smaczków i ciekawostek, że aż chce się tam od razu pojechać. No i ta kapsuła czasu z latającym krokodylem. Dzięki za fajną lekturę przed pracą 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aniu, nie wspominasz czy masz jakieś osobiste wspomnienia z Lidzbarka, ale pewnie tak bo miałaś go po sąsiedzku. Kapsuła czasu jest nie do zapomnienia, człowiek zaczyna rozmyślać jacy byli ci ludzie, którzy to pisali, może siedząc przy piwie podczas przerwy w pracy i licytowali się na pomysły co by tu napisać żeby było śmiesznie. Z tego remontu była jeszcze jedna oficjalna kapsuła czasu już nie tak dowcipna, a ta była ich niejako prywatna. Lidzbark mnie zauroczył swoimi historiami i ładnymi zakątkami chociaż przydałoby się zrobić jeszcze to i owo, ale widać, że się nad tym pracuje i są ludzie, którzy lubią swoje miasto. Przesyłam serdeczne pozdrowienia i uściski! 🫶🙂

      Usuń
    2. Masz rację – Lidzbark mam rzeczywiście blisko, ale niestety nie mam żadnych wspomnien z tym miastem😊. Twoja opowieść o kapsule czasu świetnie oddaje klimat – dokładnie tak, jak piszesz, można sobie wyobrazić autorów tych zapisków i ich codzienność. To niesamowite, że takie „małe historie” potrafią dziś wzruszyć i rozbawić jednocześnie. Cieszę się, że Lidzbark Cię zauroczył – ja też mam do niego sentyment. Dziękuję za piękne słowa i pozdrawiam Cię najserdeczniej!

      Usuń
  11. Droga Elu!
    Jak zawsze jednym tchem czytałam Twój doskonale opracowany post. Nie skończyło się na jednym czytaniu!!! Dostarczyłaś nam wiele cennych informacji. Z wielką przyjemnością oglądałam też zdjęcia. Od razu wróciły wspomnienia i przywołały rozległy brukowany dziedziniec cały czas zalewany ulewnym deszczem. Samo zwiedzanie nie sprawiało już radości ponieważ byliśmy całkowicie przemoczeni i zmarznięci.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lusiu, nie dziwię się, że masz takie wspomnienia, bo ja z pierwszej wizyty też pamiętam przede wszystkim, że było zimno, a w zamku hulał wiatr, ale na szczęście nie padało. Taka pogoda odbiera radość zwiedzania i człowiek pamięta przede wszystkim to, co było nieprzyjemne. Tym razem było naprawdę świetnie, nawet się zdziwiłam, że w środku jest tak ciepło, bo w olsztyńskim zamczysku zawsze jest chłodno nawet w lecie. Bardzo Ci dziękuję za tak pochlebną opinię, cieszę się, że mogłam pokazać zamek i jego historię z nieco lepszej strony. Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam wzajemnie!

      Usuń
  12. O ile nie jestem wielbicielką zamków i pałaców, są wyjątki. Ale zawsze jest coś co może mnie przekonać do wizyty w takich miejscach, a jest to sztuka. Wystawa malarstwa z początku XX wieku zachęciłaby mnie skutecznie do odwiedzin, bardzo lubię Pankiewicza, Mehoffera, Fałata, Wyczółkowskiego. No jest jedno nazwisko - jeden malarz w tym gronie którego obrazy mijam szerokim łukiem i sama sobie się dziwię, jak można tak nie lubić malarza, aby sale z jego obrazami pomijać bez zatrzymania wzroku, a trzeba przyznać że był wyjątkowo płodnym malarzem i podczas ostatniej wizyty w Muzeum Poznańskim jego obrazy zajmują z trzy salki. Ale pomijając sztukę bardzo ciekawie wygląda i kaplica i Refektarz, a widok z wieży wspaniały i podziwiam, że przy twoich problemach zdrowotnych pokonałaś schodki i to niewygodne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Gosiu, ja z kolei lubię i zamki i pałace, chociaż ich zwiedzanie czasem bywa bardzo męczące. Jednak Lidzbark bardzo korzystnie się wyróżnia na tym tle, zastanawiałam się dlaczego tak mi przypadł do serca może dlatego że nastąpiły w nim tak wielkie zmiany, może ładny letni dzień czy ciekawa aranżacja, a może dlatego, że nie jest ogromny chociaż te trzy godziny trzeba mu poświęcić. Zabiłaś mi klina z tym malarzem, którego nie lubisz chętnie się dowiem kto to? Co do zdrowia - moje stawy dobrze funkcjonują problemem jest ogólne samopoczucie i dziwne spadki energii, ale nikt nie wie skąd się to bierze, na szczęście są lepsze i gorsze dni, ten akurat był dobry.

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Elu, wspaniały post, zamek piękny, okolica również.
    Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Martę, staram się powoli wrócić na blog, do pisania, komentowania... Dobrej jesieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, dzięki za odwiedziny i pozdrowienia, pozdrawiamy wzajemnie! Mam nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas jesień będzie piękna.

      Usuń

Dziękuję za komentarz, będzie on widoczny po zatwierdzeniu.